Miłość nigdy nie ustaje, [nie jest] jak proroctwa, które się skończą, albo jak dar języków, który zniknie, lub jak wiedza, której zabraknie (1 Kor 13, 8).
Korynt jest portowym miastem leżącym na Przesmyku Korynckim na półwyspie Peloponez w środkowej Grecji. Współczesny Korynt liczy około czterdziestu tysięcy mieszkańców i oddalony jest o kilka kilometrów od starożytnych ruin miasta. Korynt to miasto świętego Pawła. W nim spędził kilka lat podczas swojej działalności misyjnej. Jego mieszkańcom przekazał pisemnie ważne zagadnienia teologiczne i etyczne.
Spaceruję po ruinach starego miasta. W starożytności Korynt zajmował powierzchnię sześciuset hektarów i był największym miastem Grecji. Dziś pozostało z niego jedynie stanowisko archeologiczne. Nad całością góruje monumentalne sanktuarium Apollona. Była to najwspanialsza świątynia Koryntu. Zbudowana na niewielkim wzniesieniu, posiadała trzydzieści osiem monolitycznych doryckich kolumn o wysokości siedmiu metrów. Do dzisiaj zachowało się siedem z nich.
W pobliżu świątyni rozpościerała się agora. Na niej zaś skupiało się życie publiczne, polityczne i handlowe. Spośród licznych zabytków kultury greckiej i rzymskiej do jednych z bardziej okazałych należy Fontanna Peirene. Legenda mówi, że została ona nazwana imieniem młodej kobiety, która po wylaniu wielu łez nad ciałem swego zabitego syna, została zamieniona w źródło przez Artemidę. Źródło posiadało właściwości lecznicze. Tak więc ból kobiety nie pozostał daremny. Jej cierpienie stało się źródłem życia dla innych.
Moją uwagę przykuwa także miejsce, w którym sądzono Apostoła Narodów. Jest nim bema, rodzaj rzymskiej trybuny, z której przemawiali urzędnicy rzymscy. Tutaj także ogłaszano wyniki spraw sądowych. Nazwa „bema” oznacza krok albo rozkrok. Aby wstąpić na nią należało wykonać duży krok. W średniowieczu zbudowano w tym miejscu małą świątynię; do dziś ocalały z niej jedynie fundamenty.
Z korynckiej agory obejmuję wzrokiem pobliską górę Akrokorynt (575 metrów n.p.m.). W czasach starożytnych stanowiła ona część Koryntu, górne miasto i była twierdzą niemożliwą do zdobycia. Z Akrokoryntem wiąże się mityczna postać założyciela miasta, Syzyfa. Ściągnął on na siebie gniew Zeusa i został skazany przez niego na wtaczanie na górę ogromnego głazu, który ponownie się osuwał. Ciężka praca nie miała mieć nigdy końca. Syzyf przetrwał w pamięci pokoleń do dnia dzisiejszego. Dla starożytnych jego los był przestrogą, by szanować bogów i nie sprzeciwiać się ich władzy. W późniejszych czasach Syzyfa utożsamiano z pojęciami bezsensu i absurdu. Ludzkie życie przypomina trud Syzyfa, jest bezsensowne i podległe wyższym siłom. Z kolei określenie „syzyfowa praca” oznacza trud i wysiłek bezcelowy, nie kończący się, z góry skazany na niepowodzenie. Sam Syzyf, choć jest postacią tragiczną, stał się swoistym symbolem heroizmu i wytrwałości. Uosabia trud i walkę o własną godność.
Akrokorynt przywołuje również na myśl określenie „cór Koryntu”. Koryntianie nawykli do życia w przepychu, luksusie i przyjemnościach, a określenie „żyć po koryncku” stało się synonimem wyrafinowanego rozpasania i dekadencji. Jej wyrazem była prostytucja sakralna. Uprawiały ją kapłanki na Akrokoryncie ku czci bogini Afrodyty (Asztarte). „Córy Koryntu” cieszyły się tak wielkim poważaniem, że oddawano im publicznie cześć. Pomnik jednej z nich, Lais, wystawiono na drodze do Kenchr. Hedoniczny styl życia udzielił się również młodej wspólnocie chrześcijańskiej, co z bólem serca wypomina jej Paweł: Słyszy się powszechnie o rozpuście między wami, i to o takiej rozpuście, jaka się nie zdarza nawet wśród pogan (1 Kor 5, 1). Apostoł wzywa do usunięcia „kwasu zła”: Usuńcie złego spośród was samych (1 Kor 5, 13). Określa również na czym polega prawdziwa miłość: Miłość cierpliwa jest, łaskawa jest. Miłość nie zazdrości, nie szuka poklasku, nie unosi się pychą; nie dopuszcza się bezwstydu, nie szuka swego, nie unosi się gniewem, nie pamięta złego; nie cieszy się z niesprawiedliwości, lecz współweseli się z prawdą. Wszystko znosi, wszystkiemu wierzy, we wszystkim pokłada nadzieję, wszystko przetrzyma. Miłość nigdy nie ustaje, [nie jest] jak proroctwa, które się skończą, albo jak dar języków, który zniknie, lub jak wiedza, której zabraknie (1 Kor 13, 4-8).
Mój pobyt w Koryncie kończę wieczorną Eucharystią, którą celebruję w bardzo urokliwym miejscu, na starożytnej agorze z widokiem na Akrokorynt i świątynię Apollona. Jej przeżycie wzmacnia dodatkowo świadomość, że słowa konsekracji po raz pierwszy zostały przekazane na piśmie przez apostoła Pawła wspólnocie korynckiego Kościoła: Ja bowiem otrzymałem od Pana to, co wam przekazałem, że Pan Jezus tej nocy, kiedy został wydany, wziął chleb i dzięki uczyniwszy połamał i rzekł: To jest Ciało moje za was [wydane]. Czyńcie to na moją pamiątkę. Podobnie, skończywszy wieczerzę, wziął kielich, mówiąc: Ten kielich jest Nowym Przymierzem we Krwi mojej. Czyńcie to, ile razy pić będziecie, na moją pamiątkę (1 Kor 11, 23-25).
fot. autor