„Ja jestem prawdziwym krzewem winnym, a Ojciec mój jest tym, który [go] uprawia. Każdą latorośl, która we Mnie nie przynosi owocu, odcina, a każdą, która przynosi owoc, oczyszcza, aby przynosiła owoc obfitszy. Wy już jesteście czyści dzięki słowu, które wypowiedziałem do was. Wytrwajcie we Mnie, a Ja [będę trwał] w was. Podobnie jak latorośl nie może przynosić owocu sama z siebie – jeśli nie trwa w winnym krzewie – tak samo i wy, jeżeli we Mnie trwać nie będziecie. Ja jestem krzewem winnym, wy – latoroślami. Kto trwa we Mnie, a Ja w nim, ten przynosi owoc obfity, ponieważ beze Mnie nic nie możecie uczynić. Ten, kto we Mnie nie trwa, zostanie wyrzucony jak winna latorośl i uschnie. I zbiera się ją, i wrzuca do ognia, i płonie. Jeżeli we Mnie trwać będziecie, a słowa moje w was, poproście, o cokolwiek chcecie, a to wam się spełni. Ojciec mój przez to dozna chwały, że owoc obfity przyniesiecie i staniecie się moimi uczniami” (J 15, 1-8).
Przypowieść o winnym krzewie i latoroślach oddaje w alegoryczny sposób istotę przyjaźni między nami a Jezusem.
Jezus jest prawdziwym winnym krzewem, złączonym najpierw z Ojcem. Tego szczepu nie można wykarczować, nie może się on stać przedmiotem grabieży: on już na wieki należy do Boga, przez swego Syna sam Bóg w nim żyje… jedność stała się nienaruszalna (Benedykt XVI). Jezus, prawdziwy krzew winny złączony jest również ze swoim Kościołem, z nami. Słowem, które charakteryzuje naszą przyjaźń z Jezusem jest czasownik „trwać”. Występuje on w tym krótkim fragmencie aż dziesięć razy. U źródła naszego działania jest trwanie w Jezusie, cierpliwość, wierność mimo trudności i zawirowań życia. Trwanie w Jezusie jest warunkiem przynoszenia owocu – miłości. Trwać w Jezusie oznacza pozwolić się przenikać przez Jego ducha i miłość. Z tego trwania wynika głęboka zażyłość i wzajemność relacji. Latorośl czerpie soki z krzewu winnego. Uczeń Jezusa czerpie soki duchowe od Jezusa.
Przypowieść mocno akcentuje również rolę rolnika – Boga, który przycina krzew, oczyszcza. Jest to bolesne, ale konieczne, by szczep odnawiał się i przynosił owoce. Chęć przynoszenia owocu bez przynależności do krzewu jest zwyczajną iluzją: beze Mnie nic nie możecie uczynić (J 15, 5). Bóg (ogrodnik) oczekuje owoców. Szczep winny powinien przynosić owoce szlachetne, które stają się dobrym winem. Męka i śmierć Jezusa i jej owoc – miłość są nowym kosztownym winem podawanym na uczcie weselnej Boga z ludźmi (Benedykt XVI). Jezus oczekuje od swoich uczniów podobnego owocu przyjaźni. Tym owocem jest wierność przykazaniom i miłość, która oczyszcza się przez krzyż.
Trwanie w Jezusie zewnętrzne, bez głębszej relacji nie przynosi owoców. Można być w ciele Chrystusa, którym jest Kościół, czerpać „jego soki”, korzystać ze słowa Bożego, sakramentów, życia wspólnotowego, a nie przynosić owoców. Są osoby, które przynależą do wspólnoty Kościoła (czy lokalnej) formalnie. Korzystają z wszystkich praw związanych z życiem wspólnoty. Natomiast nie wykazują żadnej zdolności kreatywnej, nie angażują się w życie wspólnoty, żyją w niej, ale nie tworzą jej. Istnieje również drugi typ: praktykujący a niewierzący. Są to osoby, dla których chrześcijaństwo sprowadza się do tradycji, rytów i obrzędów. Brakuje natomiast żywej wiary i głębszego doświadczenia Boga i przyjaźni z Jezusem. Jest to forma wegetacji, a nie życia. Takie osoby są uschłe, martwe, bez życia, bez owoców. Z czasem stają się narażone na odcięcie i pozostanie na zewnątrz, a nawet spalenie.
Czy trwam w Bogu? Czy trwam w Jezusie? Jaka więź łączy mnie z Jezusem dziś? Skąd czerpię życiodajne soki do mojej aktywności, działania? Czy widzę moją pracę, moje zaangażowanie w kontekście całego winnego krzewu, albo nawet winnicy, której jest częścią? Jakich doświadczam obaw, frustracji, napięć związanych z moją aktywnością? Czy czuję się cząstką Kościoła, czy raczej jestem outsiderem? Czy moje trwanie w Bogu owocuje w codziennym życiu? Jakie owoce przynosi moje życie?
fot. Pixabay