Postawili Ją przed Tobą
abyś Ją osądził …
Pochwycona na czynie lubieżnym
zagubiona istota …
jak owca, która zabłąkała się
pośród wzgórz …
Stoi oto przed Tobą, Jezu
stoi, i czeka na Twoje słowo …
strach maluje się w jej dużych oczach,
lęk o przyszłość, o jutro …
Czeka …
A Ty nie podnosisz głowy …
piszesz palcem po ziemi …
Milczysz …
Stwarzasz milczeniem przestrzeń
ciszy,
w której człowiek może usłyszeć
więcej …
odkryć namiętności i złe głosy …
Cisza stwarza możliwości wzrastania
ku pełni…
Cisza leczy
chore ludzkie serca …
Cisza uzdrawia z choroby
gniewu i wzburzenia …
Dlatego milczysz, Jezu,
dlatego czekasz,
kreśląc znaki na ziemi …
Lecz ci, którzy Ją do Ciebie
przywiedli
nie dają Ci spokoju,
są nachalni …
Chcą już Twojej odpowiedzi!
Wtedy powoli podniosłeś się
z ziemi
I rzekłeś do nich głosem
spokojnym:
„Kto z was jest bez grzechu,
niech pierwszy rzuci na nią kamień”
Tylko tyle!
Niewiele słów, ale jakiej wagi!
Łatwo jest wydać wyrok
Łatwo jest oskarżyć
Łatwo jest kogoś przekreślić
nie dać mu jeszcze jednej szansy …
Trudniej jest dostrzec swój grzech
Trudniej jest wniknąć w swoje sumienie
Trudniej jest
osądzić siebie!
Twoje słowa, Jezu, są pełne dobroci
Nie są to słowa wyrzutu …
Twoje słowa, Jezu, są słowami mocy
słowami ku nawróceniu!
Znów zniżyłeś się ku ziemi,
i nachyliwszy się, pisałeś …
Twoje słowa obudziły sumienia
oskarżycieli …
I tak
„wszyscy, jeden po drugim, zaczęli
odchodzić, poczynając od starszych”
Starsi pierwsi zrozumieli swój błąd,
ocenę, która wyszła z serca kamiennego
Poznali swój grzech …
Zostałeś, Jezu, sam na sam z kobietą
Rzekłeś do niej:
„Niewiasto, nikt Cię nie potępił?”
Twoje słowa sprawiły,
iż poczuła, jak powraca Jej życie …
Usłyszała jeszcze:
„I Ja Ciebie nie potępiam, idź i już nie grzesz”
Zrozumiała, że darowano Jej życie …
Nigdy już nie zgrzeszy …
Miłością odpowie na Miłość!