Pycha wyraża się przede wszystkim w relacjach. W stosunku do Boga prowadzi do Jego negacji i odrzucenia. Człowiek pyszny sam siebie uważa za boga i centrum świata. Sądzi, że jest niezależny i wszechmocny, podobnie jak król babiloński: Wstąpię na niebiosa; powyżej gwiazd Bożych postawię mój tron. Zasiądę na Górze Obrad, na krańcach północy. Wstąpię na szczyty obłoków, podobny będę do Najwyższego (Iz 14, 13-14); albo władca pysznego bogatego starożytnego miasta, Tyru: Ja jestem Bogiem, ja zasiadam na Boskiej stolicy, w sercu mórz – a przecież ty jesteś tylko człowiekiem a nie Bogiem, i rozum swój chciałeś mieć równy rozumowi Bożemu (Ez 28, 2). Źródłem pychy króla Babilonu i Tyru (i każdego człowieka) jest narcyzm, zapatrzenie w siebie, szczycenie się własną pięknością i doskonałością: Serce twoje stało się wyniosłe z powodu twej piękności, zanikła twoja przezorność z powodu twego blasku (Ez 28, 17). Izajasz widział w postaci króla Babilonu człowieka wypełnionego odrażającą pychą i arogancją. Kierując się aspiracjami przekraczającymi jego własną pozycję i zdolności, przypominał wyniosłego władcę mającego zbyt wybujałe wyobrażenie o swoich możliwościach: szatana (W. Kaiser Jr.).
Podobne przestrogi kryje ostatnia księga Nowego Testamentu, Apokalipsa. Bogactwo, samowystarczalność, poddanie się wpływom myślenia ludzkiego sprawiło, że Kościół laodycejski popadł w pychę, sądził, że niczego nie potrzebuje, jest samowystarczalny. W rzeczywistości był ślepy. Nie widział nawet, jak bardzo oddalił się od pierwotnej gorliwości. Zamiast gorący stał się letni. Dlatego słyszy mocne słowa: Ty bowiem mówisz: Jestem bogaty, i wzbogaciłem się, i niczego mi nie potrzeba, a nie wiesz, że to ty jesteś nieszczęsny i godzien litości, i biedny i ślepy, i nagi (Ap 3, 17). Powinien nabyć prawdziwego duchowego balsamu (Ap 3, 18), którym jest skrucha i nawrócenie, czyli radykalna wewnętrzna przemiana.
Wyrazem dumy i pychy człowieka starożytnego były „zigguraty”. Miały one charakter piramid stopniowych i górowały nad miastem, utwierdzając nie tylko jego sławę, ale również miejscowego bóstwa. Już w trzecim tysiącleciu przed Chr. sumeryjski książę Gudea chełpił się, że wzniósł swoją budowlę w Lagasz (dla boga Ninnu) „aż do nieba” (M. Peter). Zigguraty były symbolem niezależności mieszkańców ziemi, którzy nie godząc się na swoje miejsce we wszechświecie i pyszniąc się swoją potęgą, chcieli sięgnąć nieba i przejąć prerogatywy Boga (bóstwa) (zob. Rdz 11, 1-9).
Podobnymi „ambicjami” wykazali się wcześniej pierwsi rodzice (Rdz 3, 1nn). Chociaż cieszyli się największymi darami, przyjaźnią i bliskością samego Stwórcy, zapragnęli być jak On; posiąść tajemnicę dobra i zła, decydować o moralności. Ulegli więc pokusie szatana: wie Bóg, że gdy spożyjecie owoc z tego drzewa, otworzą się wam oczy i tak, jak Bóg, będziecie znali dobro i zło (Rdz 3, 5). Pokusa węża nie oznaczała, że ludzkość posiadłaby nieskończoną wiedzę podobną do boskiej, ani że zakazany owoc był rodzajem afrodyzjaku, który skłonił ludzi do nieznanych im dotąd relacji seksualnych lub cielesnych. Zamiast tego, wąż kusił doświadczeniem tego, czego ludzie zawsze pragną: niezależności i wolności (W. Kaiser Jr.). Adam i Ewa uwierzyli szatanowi, że mogą posiąść Bożą prawdę i mądrość, Jego potęgę i nieśmiertelność, zostać bogami. Konsekwencje ich pychy, braku zgody na bycie stworzeniem, pragnienie niezależności i dorównywania Stwórcy odczuwamy do dzisiaj.
Pycha nie jest jedynie domeną człowieka. Zaczyna się już w świecie duchów czystych, aniołów. Właściwie można powiedzieć, że jest ich jedynym i najcięższym grzechem, który doprowadził do ich upadku. Aniołowie są najdoskonalszymi duchowymi stworzeniami Boga: posiadają rozum i wolę: są stworzeniami osobowymi i nieśmiertelnymi. Przewyższają doskonałością wszystkie stworzenia widzialne. Świadczy o tym blask ich chwały (Katechizm Kościoła Katolickiego, 330). Taki sposób obdarowania aniołów przez Stwórcę winien zaowocować wdzięcznością, miłością i niewzruszonym zaufaniem. Tymczasem pojawiła się myśl, zniekształcająca relację z Nim. „Zbuntowany anioł” odrzucił zaproszenie do relacji miłości i przyjaźni z Trójcą Świętą. Uległ złudnemu poczuciu samowystarczalności, niezależności, a nawet więcej, sam równał się ze Stwórcą. Misją anioła jest służba Bogu: są sługami i wysłannikami Boga. Ponieważ zawsze kontemplują „ oblicze Ojca… który jest w niebie” (Mt 18, 10), są wykonawcami Jego rozkazów (Katechizm Kościoła Katolickiego, 329). Tymczasem w swojej pysze, anioł zrywa relację miłości łączącą go z Bogiem, w sposób nieodwołalny mówi: nie będę służyć! (por. Jr 2, 20). Wybiera niezależność, „wolność” i w efekcie śmierć. Z anioła przemienia się w szatana. Jezus mówi o jednej ze swoich wizji: widziałem szatana, spadającego z nieba jak błyskawica (Łk 10, 17).
Pycha jest wyrazem buntu wobec Boga, który bywa jawny lub (częściej) skrywany). Słusznie zauważa Piet van Breemen: Nasz bunt przeciwko Bogu zawsze maskujemy. Jesteśmy zbyt przeszkoleni i wytrenowani pod względem religijnym, aby buntować się otwarcie. Zamiast miłości i wdzięczności wobec Stwórcy, któremu wszystko zawdzięczamy, pojawiają się żale, pretensje, niezadowolenie, pesymizm, narzekanie na Niego, osądzanie Go, bądź udzielanie Mu dobrych rad. Słowa, które powinny być linią przewodnią całego życia: Któż jak Bóg?, zastępują inne: któż jak ja? Narcystyczna kontemplacja siebie prowadzi w efekcie do demonicznej logiki; odrzuca relacje miłości i zaufania Bogu i tworzy świat oparty na egoizmie i antywartościach. Św. Doroteusz z Gazy w swoich Naukach opisuje przykład stopniowej degradacji, wynikającej z pychy: Znałem kiedyś człowieka, który doszedł do godnego pożałowania stanu. Zaczęło się od tego, że kiedy ktoś z braci mówił do niego, on każdym gardził i mawiał: „A któż to taki? Nie ma autorytetu oprócz Zosymasa i jego szkoły!” Potem i tych zlekceważył i zaczął mówić: „Nikt tylko Makary!” Wkrótce potem już twierdził: „Któż to jest Makary? Tylko Bazyli i Grzegorz!” Wnet i tych zlekceważył, mówiąc: „Któż to Bazyli i któż to Grzegorz? Tylko Piotr i Paweł!” Powiadam mu: „Zaiste, bracie, i tymi jeszcze pogardzisz”. I wierzcie mi, że w krótkim czasie zaczął już mówić: „Któż to jest Piotr i któż to jest Paweł? Nikt, tylko sama Trójca Święta!” Wreszcie wyniósł się i nad Boga samego i tak skończył. Dlatego musimy walczyć, bracia, z pierwszym rodzajem pychy, żebyśmy stopniowo nie doszli do pychy ostatecznej.
Człowiek pyszny miesza cele ze środkami. W miejsce Boga i jego chwały stawia swoje własne czysto egoistyczne. W sposób zawoalowany próbuje je usprawiedliwiać. Przypomina wówczas Judasza z jego iluzorycznym altruizmem (por. J 12, 4-6). Maskuje własne egoistyczne cele, motywując je wzniosłymi ideałami. Prorok Eliasz zapytany przez Boga w czasie jednej z wizji: Co ty tu robisz, Eliaszu?, odpowiedział: Żarliwością rozpaliłem się o chwałę Pana, Boga Zastępów (1 Krl 19, 13-14). Eliasz w sposób bezkompromisowy poświęcił się służbie Bogu i trosce o Jego chwałę. W podobny sposób działał Paweł zarówno przed jak i po nawróceniu. Jego celem była chwała Boża. Z całą pasją walczył o sprawy Boga Jahwe, a później niezmordowanie głosił Ewangelię Jezusa. Negatywnym przykładem są faryzeusze. Pycha, która w ich przypadku przybrała formę obłudy, hipokryzji połączonej z cynizmem doprowadziła do śmierci Jezusa. W imię Boga (i religii) skazali na śmierć Niewinnego. Pod wzniosłymi ideałami, także duchowymi i religijnymi kryli małe, ludzkie namiętności, pragnienia i cele, zdemaskowane wcześniej przez Jezusa (zob. Mt 23).
Przypowieść Jezusa o faryzeuszu i celniku (Łk 18, 9-14) trafnie punktuje różnice między pychą a pokorą, prawdą o sobie. Modlitwa faryzeusza, poza fasadą pobożności, jest w rzeczywistości „bezbożna”. Bóg jest jedynie przykrywką dla zadufanego w sobie „ja”. Religia jest mu potrzebna, by się dowartościować, wywyższyć. Ten człowiek o nic Boga nie prosi, niczego od Niego nie oczekuje. Przedstawia Mu tylko swój kredyt. Uwypukla osiągnięcia, a pomija zupełnie słabości i błędy. Postępuje jak skrupulatny buchalter. I sądzi, że w tym podoba się Bogu, albo więcej, jest podobny do Boga. Jest to typowy przykład pychy, która sprowadza Boga do narzędzia władzy, a religię do ideologii, kanału reklamującego naszą domniemaną wartość (G. Cucci). Przeciwieństwem faryzeusza jest celnik. Stoi przed Bogiem zawstydzony i pełen skruchy, gdyż zrozumiał swój grzech. Wie, że grzech czyni go dalekim od Boga i dlatego staje przed Nim jak żebrak. Nie usprawiedliwia się ani nie porównuje z innymi, jak faryzeusz. Nie czuje się lepszy kosztem innych. Ma świadomość jak potrzebuje Boga, Jego miłosierdzia i łaski, by móc żyć inaczej. Jego modlitwa, słowa i postawa świadczą o pokornej miłości.
Faryzeusza cechuje pycha, wyniosłość, pogarda wobec innych. Celnika poczucie grzeszności i miłość. Przeciwwagą pychy jest miłość, której podstawą jest akceptacja. Bez akceptacji nie ma miłości. A bez miłości nie ma pokory. Stąd pychę może pokonać tylko miłość. Miłość i pycha są sobie przeciwne: jeśliby człowiek pyszny kochał, straciłby swoją pychę, ponieważ miłość domaga się wyjścia z siebie i stwierdzenia, że sami sobie nie wystarczamy, a przede wszystkim, że inny interesuje nas bardziej, niż my sami. Wtedy znajdujemy się rzeczywiście na antypodach pychy (G. Cucci).
fot. Pixabay