W sobotę, 8 września, żegnaliśmy w Sanktuarium Matki Bożej Trybunalskiej, w Piotrkowie Trybunalskim, zmarłego nagle duszpasterza dzieci i młodzieży – ojca Stanisława Pacholika SJ.
Mszy świętej koncelebrowanej przez około 30 księży przewodniczył Jego Ekscelencja ks. bp Marek Marczak, a homilię wygłosił o. Tomasz Ortmann SJ, przełożony Prowincji Wielkopolsko-Mazowieckiej Towarzystwa Jezusowego.
Ojciec Prowincjał powiedział między innymi:
„Sprawiedliwy, choćby umarł przedwcześnie, znajdzie odpoczynek” – myślę, że w tym zdaniu jest tak naprawdę streszczenie tego wszystkiego, co jest w naszych sercach. Bo oto gromadzimy się dziś wokół kogoś, kto w naszym odczuciu odchodzi przedwcześnie, bo nagle, niespodziewanie; gromadzimy się wokół kogoś kto, jak słyszeliśmy w Ewangelii, także starał się być w tym, co należy do Boga Ojca. Gromadzimy się w końcu wokół kogoś, wobec kogo żywimy nadzieję, że w imię tego co czynił, co każdy z nas zapamiętał ze spotkań ze Stasiem, co nosi w sercu, co niewątpliwie ożyło w tych dniach, co wspominacie (czego ja nie jestem w stanie wypowiedzieć)… że w imię tego znajdzie on wieczny odpoczynek u naszego Niebieskiego Ojca; że – jak to mówił Stasiu o swojej Mamie, a ja chciałbym odnieść to do niego – dojrzał do wieczności.
Kościół wypełniony był po brzegi. Ojca Staszka żegnały ze wzruszeniem dzieci, dla których był kimś bardzo ważnym. Niektóre płakały ściskając w dłoniach białe róże, inne próbowały radosnym śpiewem zagłuszyć ból po starcie duszpasterza, które je rozumiał i potrafił się z nimi bawić. Licznie przybyła młodzież, zespół muzyczny związany z ojcem Stanisławem, dużo kwiatów i wzruszające mowy pożegnalne… A to wszystko przepełnione dużą wdzięcznością i optymizmem. Nie była to typowa atmosfera pogrzebu, lecz świętowanie życia przeżytego dla innych.
Mimo, że data pogrzebu została ogłoszona bardzo późno, do Piotrkowa przybyły autokary z przedstawicielami środowisk, wśród których ojciec Stanisław pracował, zarówno w Warszawie jak i w Szczecinie. Jego życie na ziemi zostało przerwane w 57. roku życia. Wierzymy jednak, że trwa w wieczności. Jego wychowankowie, przyjaciele i współbracia nie zjechali się, by pożegnać go na zawsze. Do zobaczenia Staszku.