1.
Droga Maryi z Jezusem zaczyna się od Zwiastowania (Łk 1, 26-38). Maryja jest gotowa rozstać się z dotychczasową koncepcją swojego życia i zaufać słowom Anioła. Zdaje się na Boga, oddaje do Jego dyspozycji całe swoje serce i całe swoje życie. Ta prosta dziewczyna z Nazaretu w spotkaniu z Bogiem dochodzi do prawdziwej wielkości. Nazywa siebie służebnicą Pańską: Oto ja służebnica Pańska, niech mi się stanie według Twego słowa (Łk 1, 38).
Mówiąc Bogu tak, niech mi się stanie według Twego słowa, Maryja jest gotowa na wszystko, ale zapewne nie jest do końca świadoma przyszłości. Dopiero w miarę upływu czasu będzie odsłaniał się przed Nią krzyż, który przyjęła. Będzie to trudna droga ciemności wiary i cierpienia.
Droga ta rozpoczęła się niedługo po Zwiastowaniu. Gdy Józef dostrzegł stan Maryi, musiał doświadczyć niewymownego bólu. Znał Maryję jako czystszą i wierną oblubienicę i nie wiedział o tajemnicy, jaka w Niej się dokonała. Jednak nie chciał narazić Jej na zniesławienie. I dlatego szukał wyjścia z tego pozornie rozpaczliwego położenia.
Maryja cierpiała niemniej. Józef był Jej najbliższy. Kochała go czystą miłością. Widziała jego ból, a jednak nie mogła mu pomóc. Nie czuła się zobowiązana do wyjawienia tajemnicy Boga. Cierpieli więc oboje w milczeniu.
Kontemplując te sceny, możemy poddawać się milczeniu, jakim nacechowane jest życie Maryi i Józefa. To milczenie jest milczeniem pełnym szacunku wobec wielkiej tajemnicy Boga i tajemnicy drugiego człowieka – współmałżonka.
Bóg jest zazdrosny. Istnieją głębie, w których dusza spotyka swego Pana i tam nie dopuszcza się już żadnej innej obecności ludzkiej – pisze Bernard Martelet SJ.
Drugi człowiek jest tajemnicą i przestrzenią, w której działa Bóg. Każdy z nas posiada swoją głębię, niedostępną dla innych, w której działa Bóg i komunikuje się z nami, powierza nam swoje tajemnice. Ta scena uczy nas głębokiego szacunku do drugiego człowieka. W każdym człowieku działa Bóg i realizuje swoje plany. W naszych ocenach, nie zawsze bierzemy pod uwagę, że ludzie zewnętrznie pozornie mało ciekawi mogą być bardziej dojrzali duchowo, mogą być bliżej tajemnicy Boga. I mogą nas przybliżać do Boga. Maryja i Józef, patrząc z zewnątrz, byli mało ciekawi – biedni, prości, niewyróżniający się niczym rzemieślnicy.
Pomyślmy, czy mamy świadomość własnej głębi ducha i czy szanujemy głębię innych? Zastanówmy się również nad słowami Maryi: Oto ja służebnica Pańska. Niech mi się stanie według Twego słowa. Jakie uczucia rodzą się we mnie na myśl o całkowitym oddaniu się Bogu? Jakie uczucia rodzi we mnie świadomość, że jestem sługą, służebnicą Jezusa?
2.
Bóg nie pozostawia człowieka samego w ciemnościach wiary. Na różny sposób pomaga mu zrozumieć tajemnice. Zobaczmy dalej, w jaki sposób Pan Bóg umacnia Maryję.
1. Bóg poprzez anioła prowadzi Maryję za rękę i pozwala jej przypomnieć sobie słowa Pisma. Słowa te dotyczą tajemnicy, która w Niej się dokonała. Najpierw: Nie lękaj się. Słowa te odwołują do licznych miejsc w Piśmie św. (np. (Iz 41, 10. 13n). Nie bój się, nie lękaj się – ¬to jedno z najczęstszych słów, jakie Bóg kieruje do człowieka w Biblii.
Następnie: Duch święty zstąpi na ciebie i Moc Najwyższego osłoni Cię. Ten tekst możemy zestawić z Rdz 1, 2 (Duch Boży osłania ziemię) oraz Wj 14, 19n (moc Boga osłania lud w czasie przejścia przez Morze Czerwone). Dalej: Dla Boga nie ma nic niemożliwego (Rdz 18, 1nn – odniesienie do Sary, która mimo niepłodności i starszego wieku zostaje matką). Potwierdzeniem mocy Boga jest również poczęcie Jana przez Elżbietę. W końcu Bóg objawia Maryi tajemnicę Mesjasza, która zrealizuje się w Jej życiu (por. Iz 7, 7-14).
Te wszystkie teksty, które przypomina Maryi anioł są odwołaniem do pamięci Pism. Maryja sięga do Pism i znajduje w nich słowa, które wnoszą jasność i sens w Jej osobiste doświadczenie. Jest to również wskazówka na nasze życie. W chwilach trudności, niepokojów, gdy doświadczamy braku jasności woli Bożej wobec nas, powinniśmy otwierać księgę Pisma Świętego i w niej szukać światła na nasze trudności.
Kard. Martini pisze, że czytanie i rozważanie Pisma Świętego jest przede wszystkim ciągłym poszukiwaniem intencji, motywacji do tego, by trwać, by nie ulec, aby mieć mimo wszystko nadzieję. […] Osobiście dochodzę do wniosku, że kiedy nie mam kontaktu ze słowem, jestem pozbawiony źródła odnowy mojego umysłu, źródła, które pozwala mi żyć i szukać zawsze tego, co najlepsze, odnajdywać wskazówki niezbędne dla mojej pracy i dla innych, pokonywać chwile nudy, ciemności, niecierpliwości, niesmaku i goryczy (Głos prorocki w mieście, dz. cyt.).
Ojcowie Pustyni proponują bardzo prostą metodę na smutek, problemy i porządkowanie pragnień i uczuć. Metoda ta polega na przeciwstawianiu negatywnym, nieuporządkowanym myślom, pokusom, uczuciom – pozytywnych myśli, słów, zdań zaczerpniętych z Pisma Świętego. Mnisi uczyli się takich tekstów na pamięć, aby mieć je stale w pogotowiu, gdy pojawi się niewłaściwa pokusa czy myśl. Zdania te przeżuwali wewnętrznie i stosowali jako rodzaj lekarstwa w różnych chorobach i potrzebach duchowych. Gdy nie mogli sobie nic przypomnieć, wzywali imienia Jezus, o którym mówili, że odpędza złe demony.
Możemy zapytać siebie, czy Pismo święte jest dla nas drogowskazem i światłem w trudnych pytaniach i wątpliwościach w wierze?
2. Bóg daje Maryi przyjaznego człowieka, który potwierdzi Bożą tajemnicę i utwierdzi Ją w drodze. Tym człowiekiem jest Elżbieta. W swoich niepokojach, obawach i poczuciu osamotnienia, Maryja udaje się do Elżbiety i spotyka się ze zrozumieniem i przyjaźnią (Łk 1, 39-45). Maryja zostaje zrozumiana natychmiast, bez żadnych wyjaśnień. Jej sekret odkrywa Elżbiecie Duch Święty.
Gdy Maryja widzi, że Elżbieta słucha i rozumie Ją w pełni, ujawnia uczucia, które dotąd tłumiła i skrywała. Dzięki delikatnej i uważnej przyjaźni Elżbiety, Maryja czuje się wewnętrznie wolna, upoważniona do zwerbalizowania tego, co przeżywa, do zwierzenia się. Wyraża na zewnątrz całą radość i wdzięczność, którą było wypełnione Jej serce. Wyśpiewuje Magnificat. Jej wątpliwości przeradzają się w zaufanie do siebie, odwagę i wiarę.
Możemy w tej modlitwie zastanowić się nad naszymi spotkaniami z innymi. Czy potrafimy wzmacniać pozytywnie innych? Czy chcę i potrafię innych docenić, dowartościować, wypowiedzieć wobec nich słowa pochwały? I czy te słowa są szczere, bezinteresowne? Czy potrafię szczerze cieszyć się radością innych? Co mi łatwiej przychodzi: chwalić innych czy krytykować i potępiać?
Możemy pomyśleć o naszej przyjaźni. Czy jest delikatna i dyskretna? Czy pomaga innym zwierzyć się, wypowiedzieć, nazwać wewnętrzne uczucia?
Zadajmy sobie również pytanie o naszą radość duchową i pokój wewnętrzny. Czy nasze życie przenika radość i pokój? Czy źródłem naszej radości jest Chrystus? Czy też szukamy namiastek ludzkiej radości (jakich?), które w jakimś stopniu kompensują brak radości duchowej? I czy naszą radość dzielimy spontanicznie z tymi, wśród których żyjemy?
Wsłuchajmy się również w pozdrowienie Maryi. Z jakim pozdrowieniem zwraca się do nas Maryja na zakończenie tych rekolekcji? Czego nam życzy? Jaką myśl nam podsuwa?
3. Pan Bóg interweniuje w życie Józefa i pozwala mu zrozumieć tajemnice Maryi (Mt 1, 18-24). Józef zostawił na później wykonanie decyzji o odesłaniu Maryi. Dzięki temu mógł mieć w nocy proroczy sen. Jak widać, czasem dobrze jest przespać się przed realizacją trudnej decyzji. Gdy nasz rozsądek śpi, może przemówić Pan Bóg. Józef ma widzenie anioła i słyszy słowa: Józefie, synu Dawida, nie bój się wziąć do siebie Maryi, twej Małżonki; albowiem z Ducha Świętego jest to, co się w Niej poczęło (Mt 1, 20).
Dzięki słowom objawienia, Józef podejmie decyzje zgodną z poleceniem Boga: Zbudziwszy się ze snu, Józef uczynił tak, jak mu polecił anioł Pański (Mt 1, 21). Dokona wyboru zaufania Maryi. Józef jest skrupulatnym i delikatnym opiekunem procesu, który dokonuje się w życiu Maryi. Pozwala, by Bóg do końca doprowadził w Niej swoje dzieło. Pozostawia Maryję czystą.
Józef jest człowiekiem dogłębnego milczenia. Maryja przechowuje w swoim sercu słowa Boże, rozważa je (Łk 2, 19), ale również dzieli się z człowiekiem (Elżbietą). Józef działa w milczeniu.
Cisza Józefa i Maryi nie jest jałowa. Nie jest również murem, który ich dzieli. Oboje przeżywają ciszę jako przestrzeń, w której ich życie osobiste i małżeńskie jest związane z Bogiem i od Niego czerpie siłę. Dzięki milczeniu i ciszy mogą podołać codziennym trudnościom i przeciwnościom życia.
Kontemplując postawę Józefa, pomyślmy, czy w sytuacjach, w których przeżywamy rozterki związane z lękami o przyszłość (naszą czy naszych bliskich) potrafimy wschłuchiwać się w delikatny głos Boga, który mówi, by się nie lękać, by spojrzeć Jego oczami na nasze doświadczenie? Zastanówmy się również, czy w takich trudnych sytuacjach pozwalamy Bogu działać wtedy, gdy On chce, nawet tak późno, jak w sytuacji Józefa?
Czy w naszych małżeństwach (rodzinach), wspólnotach jest cisza i modlitwa połączona z wsłuchiwaniem się w głos Boga?
3.
Kolejnym krokiem w wierze Maryi jest wesele w Kanie Galilejskiej (J 2, 1-11). W wieku około trzydziestu lat Jezus rozstaje się ze swoją matką. Maryja szczególnie teraz potrzebowałaby pomocy Jezusa. Po śmierci Józefa jest samotną, starzejącą się wdową. Jednak dla Jezusa najważniejszy jest Ojciec i misja. Dlatego zostawia matkę w Nazarecie i rozpoczyna drogę pielgrzyma. Idzie drogą wyznaczoną przez Ojca.
W Kanie Galilejskiej Maryja zapewne przeżywa radość ze spotkania z Jezusem. Ucieszona spotkaniem, czuje się w pełni jako matka, która może prosić Syna. Ona pierwsza dostrzega kłopotliwą sytuację, wynikłą z powodu braku wina i powiadamia o tym Syna. Sytuacja ta przekracza Maryję, dlatego Maryja nie interweniuje bezpośrednio. Interweniuje pośrednio – u Syna.
W Kanie Galilejskiej Maryja uczy nas wyczulenia na potrzeby innych. Możemy postawić sobie pytanie, czy przychodzimy do Jezusa z potrzebami innych, tych, którzy są nam w jakiś sposób powierzeni; których spotkaliśmy na naszej drodze; którzy proszą nas o pomoc itd.?
Podejmijmy też refleksję nad rolą Maryi w naszym życiu. Jan Paweł II pisze w encyklice Redemptoris Mater: Maryja staje pomiędzy swym Synem a ludźmi w sytuacji ich braków, niedostatków i cierpień. Staje „pomiędzy”, czyli pośredniczy nie jako obca, lecz ze stanowiska Matki, świadoma, że jako Matka może – lub nawet więcej: „ma prawo” – powiedzieć Synowi o potrzebach ludzi (nr 21).
Czy doświadczam w moim życiu troskliwej, czuwającej, dyskretnej obecności Matki? Czy w sytuacjach trudnych zwracam się do Maryi o pomoc?
Zwróćmy również uwagę, w jaki sposób Bóg formuje Maryję. To formowanie jest dość bolesne i wiąże się z krzyżem. Gdy Maryja prosi Jezusa o pomoc, słyszy słowa: Czyż to moja lub Twoja sprawa, Niewiasto? (J 2, 4). Słowa te wyrażają absolutną wolność Jezusa wobec więzi emocjonalnych i prawa Matki do Niego.
Jezus nie chce z pewnością zerwać więzów miłości, które wynikają z macierzyństwa i które trwają również w dojrzałym wieku. Jednak daje Maryi do zrozumienia, że o Jego misji decyduje nie ziemska matka, ale Ojciec Niebieski. Jeżeli czyni cud, to dlatego, że jest to wolą Ojca. Maryja musi odchodzić od mentalności ludzkiej i żyć w optyce Bożej, myśleć w duchu swego Syna.
Maryja była posłuszna woli Boga, ale w życiu musiała nieraz gorzko uczyć się tego posłuszeństwa. Musiała pozwolić działać Synowi, w taki sposób, w jaki On chce. Szczególnie bolesny wymiar tego doświadczenia będzie miał miejsce w czasie męki i śmierci Jezusa. Maryja w milczący sposób przeżywa swoją rolę poddania się woli Bożej.
Możemy w tym punkcie dotknąć naszego posłuszeństwa. Jak wygląda moje posłuszeństwo? Czy jest ono dojrzałe? Czy też przybiera formy niedojrzałe, np. przesadna uległość motywowana lękiem o siebie, połączona zwykle z lękiem przed autorytetem; bunt, gniew, skryta wrogość wobec autorytetu przełożonego, traktowanego jako zagrożenie, itd.?
W Kanie Galilejskiej Bóg wychowuje również Maryję do wiary i ufności Jezusowi. Gdy Jezus, zdawałoby się, odmawia, Maryja zwraca się do sług: Zróbcie wszystko, cokolwiek wam powie mój Syn (J 2, 5). Maryja wierzy i ufa Synowi. Pomimo dość ostrych słów, wie, że Jej Syn, zrobi, o cokolwiek Go poprosi. Zwróćmy uwagę na słowa cokolwiek powie mój Syn. Maryja jest pewna, że cokolwiek powie Jezus, to będzie najlepsze.
Jan Paweł II pisze: W Kanie Maryja jawi się jako „wierząca w Jezusa”: Jej wiara sprowadza pierwszy „znak” i przyczynia się do wzbudzenia wiary w uczniach (tamże, 21).
Jaka jest moja wiara? Czy jest to wiara dojrzała, osobista, z przekonania czy z tradycji? Jak sprawdza się moja wiara w chwilach ciemności i milczenia Boga, gdy Bóg krzyżuje moje plany. Św. Teresa z Lisieux, przeżywała w ostatnich latach swego życia ciemności wiary. Napisała wtedy: Zajęłam wtedy miejsce przy stole grzeszników i niewierzących. Chociaż jej doświadczenie wewnętrzne było chmurą niewiary, mimo to trwała przy Bogu. Zadajmy sobie też pytanie, w jaki sposób umacniamy, karmimy i potwierdzamy naszą wiarę?
Bodźcem do refleksji i modlitwy mogą być również słowa: Zróbcie wszystko, cokolwiek, wam powie Jezus (J 2, 5). Są to jedyne słowa skierowane przez Maryję do ludzi w całym Piśmie świętym. One streszczają całe przesłanie Maryi do nas. Maryja podpowiada nam, byśmy mieli dyspozycyjność, jaką Ona sama wykazała w stosunku do Jezusa i słowa Bożego.
Zapytajmy Jezusa, jakie jest Jego orędzie dla mnie, na moje życie? Co Jezus chce mi powiedzieć? W jaki sposób mogę podjąć to orędzie Jezusa?
4.
Naszą wędrówkę z Maryją zakończmy, kontemplując Jej ufność w czasie prób w wierze. O jednej z nich mówi św. Mateusz – Mt 12, 46-50. W czasie publicznej działalności Jezusa Maryja niewątpliwie słyszy o narastającej niechęci wobec swego Syna. Dlatego wybiera się z krewnymi, by Go zobaczyć, może trochę pobyć z Nim, albo w jakiś sposób Go chronić. Gdy Jezusa poinformowano o przybyciu Matki, Jezus wypowiada trudne słowa: Któż jest moją matką, i którzy są moimi braćmi? Kto pełni wolę Ojca mego, który jest w niebie, ten Mi jest bratem, siostrą i matką (Mt 12, 48.50).
W tym momencie zapewne Maryja doświadcza bólu. Z miłością szukała Syna, by być Mu wsparciem, a Jezus w zagadkowy sposób jakby odsuwa Ją od siebie. Musi stać na zewnątrz, za progiem, samotnie. Jest w tym podobna do Syna, który opuszczony przez przyjaciół i Ojca będzie umierał samotnie na krzyżu.
Matce niewątpliwie trudno jest przekreślić wszystko, czym zapłaciła za wychowanie dziecka, a więc trud, cierpliwość, wyrzeczenia i ofiary. A Jezusa jakby nie obchodzi macierzyństwo cielesne. Decydujące znaczenie ma dla Niego to, czy i w jaki sposób ktoś pełni wolę Ojca. Oczywiście, podobnie, jak w Kanie, jest tu element pozytywny. Maryja przecież pełni wolę Ojca w sposób całkowity i doskonały. Jest więc najbliższa sercu swego Syna.
Maryja musi jednak przekroczyć macierzyństwo cielesne. Dla Jezusa ważniejsze jest macierzyństwo duchowe. Pełnienie woli Ojca jest ponad węzami krwi. Pierwszeństwo ma życie w łasce Boga.
Największe cierpienie w drodze wiary przeżyje Maryja na Drodze Krzyżowej i w czasie śmierci Jezusa – J 19, 13-42. Maryja patrzy na ból Jezusa i ma świadomość, że nic nie jest w stanie dla Niego uczynić. Nie może za Niego umrzeć. Może tylko biernie stać i patrzeć. Maryja musi oddać swego umiłowanego Syna Bogu Ojcu do końca. Wbrew swemu naturalnemu uczuciu miłości matki, współdziała w bolesnym planie Boga. Pod krzyżem Maryja dojrzewa do ostatecznego tak. Jej ofiara zostaje przyjęta. Maryja oddaje Jezusa. Ale Jezus na krzyżu wskazuje Maryi dalszą drogę. Ma przekazać swoją miłość Jego uczniom; Jej miłości zostaje powierzony Kościół.
Życie Maryi było wypełnione ludzkim cierpieniem. Współcierpiąc ze swym Synem, Maryja musiała zapewne niejednokrotnie zmagać się w wierze. I zapewne nie od razu była świadoma wszystkich planów i zamierzeń Boga. Dopiero stopniowo w nie wnikała dzięki Duchowi Świętemu i medytacji, nosząc, kołysząc i rozważając w sercu Boże słowo. W Nazarecie powiedziała Bogu bezwarunkowe tak. Ale przecież była tylko człowiekiem i nie zawsze nadążała za myślami Syna.
Zastanówmy się w czasie modlitwy nad naszym tak, które wypowiedzieliśmy Bogu. Jeżeli nawet, jak Maryja, powiedzieliśmy Bogu tak bezwarunkowe, to jesteśmy dopiero u początku naszej drogi duchowej. W życiu duchowym zawsze będziemy na początku drogi. Nasza droga wiary prowadzi przez ciemności, noce i cierpienia. Jest i będzie na niej wiele pytań, wątpliwości, niejasności. Dlatego uczmy się od Maryi wielkiego zawierzenia Bogu Ojcu i Jezusowi. Zwłaszcza, gdy nie rozumiemy Boga i Jego wskazań.
Prośmy, byśmy w takich sytuacjach nie zniechęcali się, ale jak Maryja, trwali cierpliwie i z nadzieją pod krzyżem, u stóp Jezusa i rozważali w sercu Jego słowa.
fot. Pixabay