„Na początku Bóg stworzył niebo i ziemię. Ziemia zaś była bezładem i pustkowiem: ciemność była nad powierzchnią bezmiaru wód, a Duch Boży unosił się nad wodami Wtedy Bóg rzekł: Niechaj się stanie światłość! I stała się światłość. Bóg widząc, że światłość jest dobra, oddzielił ją od ciemności. I nazwał Bóg światłość dniem, a ciemność nazwał nocą” (Rdz 1, 3-5).
Powiew Ducha pojawia się w Biblii już w pierwszych słowach Starego Testamentu. Księga Rodzaju rozpoczyna się opisem początków istnienia świata i człowieka, stąd jej nazwa Bereszit. Pierwsze dwa wersety stanowią prolog i zapowiedź całości, kolejne w sposób poetycki obrazują stwarzanie i ewolucję świata. Redaktor posługuje się rytmem tygodnia. Sześć dni pracy kończy odpoczynkiem Boga w dniu szabatu. Autorowi nie chodzi oczywiście o etapy, czy kolejność historyczną bądź ewolucyjną, lecz o przesłanie teologiczne, ukazanie Boga jako Stworzyciela.
Słów „Na początku”, które rozpoczynają Biblię, nie należy brać dosłownie. Słowo hebrajskie można rozumieć: „przede wszystkim”, „na czele”. Chodzi tutaj o podstawową, pierwotną czynność Boga, o pierwszą i główną przyczynę, o początek absolutny (M. Wojciechowski). W podobnym duchu należy interpretować stworzenie nieba i ziemi. Słowo „stworzył” (hebr. „bara”) odnosi się z reguły do działania Boga, który w sposób niezwykły tworzy rzeczy nowe. Nie jest to słowo obrazowe ani potoczne (M. Wojciechowski). Hebrajskie „bara” ma również swoje konotacje z odpowiednikiem rodzenia. Jego trzy rdzeniowe spółgłoski odnajdujemy w dialektach południowoarabskich w słowie „rodzić”. Należy zwrócić uwagę na pokrewieństwo języka hebrajskiego i innych języków semickich. Tak więc w zdaniu „Na początku Bóg stworzył niebo i ziemię” semickiemu uchu pobrzmiewa obraz Boga rodzącego świat, nawet jeśli tekst biblijny wprost tego nie mówi. (…) Bóg, którego stwórczy akt na początku czasu przywodzi na myśl wydawanie na świat potomstwa, ukazany nawet na tle pustkowia i bezładu, przybiera nieco łagodniejsze rysy. Ma w sobie coś z matczynej czułości i troski, ale też może przede wszystkim, z geniuszu Twórcy, który sam jeden może dokonać tak wspaniałego dzieła (M. Miduch).
Redaktor księgi Genesis mówiąc o Bogu używa dwóch określeń: El i Elohim. Terminy te pochodzą z języków semickich, gdzie określają bóstwo, jego moc i potęgę. Pierwszy z nich wyraża liczbę pojedynczą, drugi zaś mnogą. Liczna mnoga w określeniu Boga nastręcza egzegetom najwięcej trudności. Najczęściej przyjmuje się, że forma ta pełni funkcję „plurale maiestaticum” i jest wyrazem czci oddawanej Bogu (P. Achtemeier). Biblistka Maria Miduch uważa, że objawia ona już na pierwszych kartach biblijnych Boga Trójjedynego.
Na początku Bóg powołał do istnienia niebo i ziemię. Wyrażenie „niebo i ziemia” oznacza tyle, co „wszystko”, gdyż obejmuje cały świat widoczny gołym okiem (na dole i na górze) (M. Wojciechowski). Początek ziemi scharakteryzowany został jako bezład, pustkowie. W języku hebrajskim użyto wyrażeń: „tohu” i „wabohu”. Pierwsze z nich występuje w Biblii dwadzieścia razy i oznacza brak kształtu lub formy, tak więc chodzi o miejsce nienadające się do zamieszkania przez ludzi – w znaczeniu metaforycznym pozbawione trwałych podstaw, nierealne. Drugie słowo „bohu” występuje trzy razy (…) jest być może etymologicznie spokrewnione z „tehom”, „głębią” („otchłanią”), co sugerowałoby, że cała ziemia była pokryta wodą; podobnie w Ps 104, 6: „Jak szatą okryłeś ją Wielką Otchłanią (tehom)” (R. Clifford). Stworzona ziemia uniemożliwiała jeszcze jakiekolwiek życie, gdyż stanowiła otchłań pokrytą powierzchnią wód i otaczała ją zewsząd nieprzenikniona ciemność i nieustanna noc. Ciemność usunął Bóg pierwszego dnia, stwarzając światło, zaś otchłań drugiego i trzeciego.
Stworzona ziemia, chociaż nieprzyjazna życiu, była już od początku przeniknięta Bożym Duchem, który unosił się nad wodami (Rdz 1, 2). Hebrajskie słowo „ruah” oznacza „poruszające się powietrze”, „wiatr”, „oddech”, „duch” i jest rodzaju żeńskiego. Egzegeci w określeniu „ruah” skłonni są widzieć symbol wiatru. Pierwotna, bezładna materia byłaby więc owiana Bożym wichrem. Natomiast Maria Miduch wskazuje na cechę przyjaznej łagodności Boga: On ma w sobie coś z kobiecej łagodności. (…) Pobrzmiewa tu wspomniany już wcześniej stosunek Boga do jego stworzenia, stosunek, który jest nie tylko relacją twórcy do dzieła, lecz może przywodzić również na myśl model rodzicielski. Ta miłość Boża wyraża się na sposób żeński! Mowa tu bowiem o „Duchu miłości od Pana”.
Po utworzeniu ziemi i nieba przychodzi czas na porządkowanie. Powstanie świata wyobrażano sobie jako uporządkowanie zbełtanej materii, wprowadzenie w nią harmonii – słowo „świat”, po grecku „kosmos”, znaczyło właściwie „ład” (M. Wojciechowski). Owo porządkowanie dokonuje się za pomocą słowa. Zupełnie inaczej aniżeli jest to opisane w starożytnych legendach Wschodu, stworzenie nie wymaga od Boga wysiłku, ani nie jest to jakaś walka. Pan Bóg stwarza za pomocą swego słowa, w zupełnej wolności swego doskonałego bytu (G. Ravasi).
Sposób stwarzania przywodzi na myśl działanie harmonijne, przemyślane, planowe (Rdz 1, 3nn). Pierwsze trzy dni to elementy świata nieruchome, zaś kolejne stanowią ich przeciwieństwo. Słońce i księżyc oddzielają dzień od nocy, światło i ciemności. Następnie wody dolne od górnych. Z wody wyłaniają się ryby i ptaki. W końcu zostaje stworzona flora, fauna i korona stworzenia – człowiek. Księga Genesis daje w tym miejscu zielone światło dla ewolucji w ramach gatunku.
Dziełu stworzenia, które autor księgi opisuje tak szczegółowo, towarzyszy druga czynność Boga – nadawanie rzeczom stworzonym wartości, sensu, nazwy. Nazwa albo imię (po hebrajsku „szem”) oznacza tyle, co „określenie”, obejmuje ideę definicji. Nadanie nazwy to określenie natury rzeczy i istot stworzonych. Bóg decyduje więc nie tylko o samym ich zaistnieniu, lecz również o ich właściwościach, czym są; jest prawodawcą przyrody (M. Wojciechowski).
Słowo Boga ma więc ogromną moc. Jest to słowo twórcze. Stwarza świat z niczego. I jest to słowo zbawcze. Słowo, które jest życiem, duchem i ciałem: Na początku było Słowo, a Słowo było u Boga, i Bogiem było Słowo. Ono było na początku u Boga. Wszystko przez Nie się stało, a bez Niego nic się nie stało, co się stało. W Nim było życie (J 1, 1-4). Słowo Boże nie jest martwe, jest żywe, duchowe, mające moc kształtować i zmieniać ludzkie serca: Żywe bowiem jest słowo Boże, skuteczne i ostrzejsze niż wszelki miecz obosieczny, przenikające aż do rozdzielenia duszy i ducha, stawów i szpiku, zdolne osądzić pragnienia i myśli serca (Hbr 4, 12).
Słowo Boga wpisane jest w ludzkie życie. Co więcej, upodabnia je do Stwórcy. Nie jesteśmy zawieszeni w gmatwaninie przypadków czy absurdów, ale na złotej nici Bożego słowa. (…) Jesteśmy oddani w moc słowa, które daje życie, uśmierca i sprawia zmartwychwstanie, które daje radość, smutek i nadzieję, które daje istnienie i miłość (G. Ravasi). Owo wplecenie ludzkiego życia w moc słowa obliguje do odkrywania jego wartości i umiejętnego wykorzystania. Słowo bowiem może być puste, banalne, trywialne, powierzchowne. Może dzielić, burzyć, niszczyć. Zamiast dobra, miłości, jedności, do których ma prowadzić, może wznosić mury, pogłębiać lęki i niepokoje, destabilizować. Takie słowo nie ma nic wspólne ze słowem twórczym i zbawczym. Stoi na antypodach Bożego słowa. Zamiast ducha i życia niesie śmierć. Przed takim słowem przestrzega apostoł Jakub: Język, mimo że jest małym członkiem, ma powód do wielkich przechwałek. Oto mały ogień, a jak wielki las podpala. Tak i język jest ogniem, sferą nieprawości. Język jest wśród wszystkich naszych członków tym, co bezcześci całe ciało i sam trawiony ogniem piekielnym rozpala krąg życia. (…) Języka nikt z ludzi nie potrafi okiełznać, to zło niestateczne, pełne zabójczego jadu. Przy jego pomocy wielbimy Boga i Ojca i nim przeklinamy ludzi, stworzonych na podobieństwo Boże. Z tych samych ust wychodzi błogosławieństwo i przekleństwo. Tak być nie może, bracia moi! (Jk 3, 5-6.8-10).
Stworzony przez Boga świat był dobry i piękny. W każdym dniu jak refren pojawiają się słowa: A Bóg widział, że wszystko, co uczynił, było bardzo dobre (Rdz 1, 31). Użyte w języku hebrajskim słowo „tob” znaczy zarówno dobre jak i piękne. Bóg stworzył dobry świat i zachwycił się nim. Sam kontemplował jego piękno. Jak widać, pesymistyczna i negatywna ocena świata jest Biblii obca. W chrześcijaństwie pojawia się ona czasem pod wpływem filozofii platońskiej, nisko oceniającej świat materialny. Jednakże Pismo Święte odrzuca tylko „ten świat” w sensie przenośnym – świat oddzielony od Boga, świat po grzechu, a nie świat Boży (M. Wojciechowski). Powołaniem człowieka jest wdzięczność Stwórcy za piękno świata, uwielbianie Go i chwalenie za Jego dzieła, odkrywanie Jego obecności w stworzonym świecie. Powołaniem człowieka jest również współpraca ze Stwórcą w dalszym nieustannym stwarzaniu świata i czynieniu go wciąż na nowo dobrym i pięknym. Święty Ignacy Loyola wskazuje takie powołanie jako istotny sens życia człowieka na ziemi: Człowiek po to jest stworzony, aby Boga, Pana naszego chwalił, czcił i Jemu służył, a przez to zbawił duszę swoją (Ćwiczenia duchowne, nr 23).
Pytania do refleksji:
• Jak wyobrażam sobie początki świata?
• Co sądzę o opisie początków świata i ludzkości zawartym w Księdze Rodzaju?
• Jak wyobrażam sobie akt stwórczy Boga?
• Jaki jest mój udział w stwarzaniu świata?
• Czy (macierzyńska) cecha czułości Boga jest mi bliska?
• Jakie jest moje ulubione imię Boga?
• Z czym kojarzy mi się słowo „duch”?
• Co w moim życiu i wokół mnie wymaga uporządkowania?
• Co sądzę o ewolucji?
• Co dla mnie stanowi najwyższy sens, a co uważam za bezsensowne?
• Jaką wartość ma moje słowo? Jakie są jego skutki?
• Czy moja wizja świata jest optymistyczna, realistyczna czy pesymistyczna? Dlaczego?
• W jaki sposób przyczyniam się do rozwoju i upiększania świata?
fot. Pixabay