„Wierni oczekują od kapłanów tylko jednego, aby byli specjalistami od spotkania człowieka z Bogiem. Nie wymaga się od księdza, by był ekspertem w sprawach ekonomii, budownictwa czy polityki. Oczekuje się od niego, by był ekspertem w dziedzinie życia duchowego”.
Trudno nie zgodzić się ze słowami Benedykta XVI, które wypowiedział w archikatedrze warszawskiej podczas wizyty w Polsce w 2006 roku. Jednak sposób ich realizacji zależy od właściwej interpretacji i dobrego zrozumienia natury sakramentu święceń. Przecież kapłaństwo służebne to nie tylko piękna idea, ale konkretny nakaz, aby rzeczywiście wychodzić do ludzi i służyć im w Chrystusie. Mądrość Kościoła polega na tym, że potrafi połączyć ewangeliczne wskazania Jezusa oraz Tradycję i dostosować ją do aktualnej sytuacji wiernych.
Tak też było z tak zwanymi księżmi robotnikami, których posługa była reakcją na oddalenie się od Kościoła francuskich robotników. Dramatyczna sytuacja duchowa proletariatu stała się impulsem do działania dla grupy prezbiterów, którzy wbrew panującym wówczas zwyczajom zamienili sutanny na fabryczne kombinezony i jak dobrzy pasterze poszli szukać owiec, które poginęły ze stada. Jednak czy ten śmiały eksperyment można uznać za udany? Czy rację mają ich zagorzali przeciwnicy twierdzący, że był przejawem zeświecczenia i rozmycia powołania kapłańskiego?
Kościół hierarchiczny i zwykli ludzie
W pierwszych gminach chrześcijańskich wcale nie było to takie oczywiste, że prezbiterzy i biskupi całe swoje życie wypełniali posługą duchową. Jeszcze większe wątpliwości budzi powszechna praktyka, zgodnie z którą niedzielnej Eucharystii przewodniczył z reguły właściciel domu, w którym ją sprawowano. Musiał więc być człowiekiem nie tylko wypróbowanym duchowo, ale też często ciężko pracującym na utrzymanie swojej rodziny. Sytuacja ta zmieniła się diametralnie, od kiedy chrześcijaństwo stało się w Rzymie religią państwową. Wtedy prezbiterzy i biskupi, chcąc nie chcąc, przejęli przywileje po dawnych kapłanach rzymskich oraz zaczęli ubierać się w kapłańskie stroje1. Do końca XVIII wieku duchowieństwo było odrębnym stanem. W społeczeństwie feudalnym miało ono jasno określoną rolę. Dzięki swoim beneficjom było ono niezależne finansowo i poza zakonnikami z reguły nie trudniło się pracą fizyczną.
Niemniej zbyt daleko idącym uproszczeniem byłoby stwierdzenie, że Kościół hierarchiczny oddalił się od „zwykłych ludzi”. W historii Kościoła mieliśmy liczne przykłady świętych prezbiterów, którzy żyli pośród swoich owieczek i poświęcali dla nich wszystko. Natomiast faktem jest, że od XIX wieku struktura społeczna zupełnie się zmieniła. Skutkiem rewolucji przemysłowej był wzrost znaczenia proletariatu. Owa grupa społeczna była często wyzyskiwana i pomimo poprawy warunków socjalnych w dalszym ciągu marginalizowana. Marksizm, szczególnie popularny w tym środowisku, spolaryzował Europejczyków. Próbą odpowiedzi Kościoła na ideologię walki klas stał się solidaryzm społeczny proponowany przez Leona XIII w encyklice Rerum novarum. Tragedia Wielkiej Wojny i rewolucja w Rosji umocniły jednak pozycję komunistów, dla których duchowni byli klasą wyzyskującą, a religia – „opium ludu”.
Poszukiwanie nowych form
Na gruncie francuskim sytuację komplikowała spuścizna rewolucji z 1789 roku i jej programowy antyklerykalizm. Ustawy przyjęte przez parlament francuski w 1905 roku doprowadziły do ostatecznego oddzielenia Kościoła od państwa. Francja stała się krajem laickim, choć nie zawsze otwarcie antykatolickim. Mimo że większość obywateli była ochrzczona, to powoli – jakże zasłużone dla Kościoła państwo – stawało się terenem misyjnym.
Kiedy w 1943 roku księża Henri Godin i Yvan Daniel ogłosili raport o dechrystianizacji Francji, pod znamiennym tytułem France, pays de mission? („Francja, kraj misyjny?”), francuscy robotnicy niczym dryfująca kra oddalali się od Kościoła. Struktura parafialna nie przystawała do industrialnych dzielnic, gdzie żyły tysiące proletariuszy pracujących często w fatalnych warunkach. Ludziom tym było nie po drodze do kościoła. Zjawisko „apostazji mas” wymusiło odnalezienie nowej formy ewangelizowania. Już po pierwszej wojnie światowej duszpasterze związani z Akcją Katolicką i Chrześcijańską Młodzieżą Robotniczą podjęli pierwsze próby pracy w kopalniach i zakładach Renault.
W 1941 roku kilkuset kapłanów zostało posłanych do francuskich robotników przymusowych w III Rzeszy. Pracujący w tym środowisku księża odkryli, że ludzie ci nadają się do powtórnej chrystianizacji. Dobitnie wyraził to jezuita, ojciec Victor Dillard, pisząc: „Miałem wrażenie, że jestem dla nich kimś obcym, że należę do innej kultury. Moja łacina, liturgia, teologia, Msza, moje modlitwy, kapłańskie szaty – wszystko to sprawiało, że byłem dla nich kimś innym, jakimś ciekawym zjawiskiem, kimś jak pop albo japoński bonza, jak pozostały ich okaz”2. To poczucie obcości wymusiło na duszpasterzach inkulturację, znaną chociażby z jezuickich misji w Azji i Ameryce Południowej. Trzeba było nie tylko zacząć mówić językiem bliskim robotnikom, lecz pokazać im również spracowane ręce, aby uwierzyli, że ksiądz i Kościół są im bliscy.
Księża i proletariusze
Sprawa nowej ewangelizacji nabrała tempa, gdy zyskała przychylność kard. Emmanuela-Célestina Suharda. Korzystając z doświadczeń międzydiecezjalnego seminarium duchownego Mission de France w Lisieux (przygotowującego do pracy w zdechrystianizowanych rejonach Francji), pozwolił on na działanie tak zwanego Mission de Paris. Na początku 1944 roku zgodnie ze specjalnym pozwoleniem Stolicy Apostolskiej pierwsi księża rozpoczęli pracę w zakładach przemysłowych Paryża, a później w całej Francji. Ich posługa miała polegać na obecności wśród robotników. Kiedy stali ramię w ramię przy maszynach i wykonywali tę samą, często mozolną pracę, mogli nie tylko lepiej zrozumieć proletariuszy, ale też stać się jednymi z nich. Nie nosili sutann, mieszkali w dzielnicach robotniczych, dzieląc trudy codzienności.
Zmiana formy życia przysporzyła również wielu problemów. Księża musieli wstawać wcześnie rano, aby jeszcze przed wyjściem do fabryki odprawić Mszę świętą. Wielogodzinna, wyczerpująca praca fizyczna skutkowała przemęczeniem, a w rezultacie uszczuplaniem czasu potrzebnego na modlitwę albo rezygnację z niej. Wielu zarzucało im również izolowanie się od środowiska kapłańskiego i utratę kontaktu z macierzystymi parafiami. Jednak kiedy w 1949 roku ks. Karol Wojtyła zetknął się z ruchem we Francji, był zafascynowany pracą księży robotników. Pisał na łamach „Tygodnika Powszechnego”, że „wytwarza się pewien styl, pewien sposób myślenia i ujmowania zagadnień i posłannictw. Powstające tu kierunki zdają się rozrastać w nową szkołę, w pewną szkołę apostolstwa. Szkoła ta jest – jak bywały wszystkie nowe prądy w Kościele – wysiłkiem, by wrócić do prostoty Ewangelii, do jej źródła i żarliwości”3.
Z drugiej strony za ewidentny błąd księży robotników można uznać ich zaangażowanie w związkach zawodowych. Były one wówczas w głównej mierze poddane wpływom komunistów. Wykształceni, obyci w wystąpieniach publicznych duszpasterze wyrośli na naturalnych liderów robotniczych. Koledzy wybierali ich na swoich przedstawicieli. Wydaje się, że choć działalność związkowa była naturalną konsekwencją przynależności do proletariatu, to jednak księża robotnicy nie do końca rozeznali swoją aktywność w nich. Czym innym była walka o słuszne prawa i poprawę warunków bytowych robotników, czym innym zaś – działalność partyjna. Sytuacja zaogniła się, kiedy w 1951 roku ksiądz z Mission – Henri Barreau został wybrany sekretarzem Sekwańskiego Związku Zawodowego Pracowników Metalurgii4. Mariaż z socjalistami i komunistami musiał wzbudzić podejrzenia Stolicy Apostolskiej, biskupów oraz policji francuskiej. Należy przypomnieć, że był to początek zimnej wojny, kiedy rozbłysły pola bitewne w Korei, a widmo konfrontacji zbrojnej pomiędzy Związkiem Socjalistycznych Republik Radzieckich i Stanami Zjednoczonymi Ameryki było realne. Wzmagała się też propaganda komunistyczna godząca w dobre imię Piusa XII.
Po przeanalizowaniu docierających do Rzymu informacji w czerwcu 1951 roku Stolica Apostolska zakazała rekrutacji do ruchu, zaś w styczniu 1953 roku poprosiła biskupów o wycofanie z pracy wszystkich księży robotników. Część prezbiterów podporządkowała się tej decyzji. Większość jednak pozostała na swoich stanowiskach, działając pomimo oficjalnych zakazów. Aby ratować owoce tego projektu duszpasterskiego, w 1957 roku sformowano istniejącą do dziś Mission Ouvrière. Przy tworzeniu tej organizacji wyciągnięto wnioski z błędów Mission de Paris, choć nie zrezygnowano z pełnoetatowego zatrudnienia, to jednak zakazano księżom wstępowania do związków zawodowych. Pełne uregulowanie statusu księży pracujących nastąpiło dopiero w 1965 roku, podczas Soboru Watykańskiego II, a wspólnoty podobne do tych francuskich rozpoczęły działalność w kilku państwach na całym świecie.
Prostota Ewangelii
Historia księży robotników uczy, że nie należy stronić od śmiałych i nowatorskich inicjatyw duszpasterskich. Fundamentem misyjności Kościoła zawsze było i jest wychodzenie do najbardziej potrzebujących i zaniedbanych duchowo ludzi. W społeczeństwie postindustrialnym, w którym żyjemy, nie ma już tak rozwiniętej klasy społecznej, jaką byli jeszcze kilkanaście lat temu robotnicy, jednak problemy są te same. Pytanie, jak w sekularyzowanym świecie ukazać światło Chrystusa i zaszczepić wiarę w sercach ludzi, jest wciąż otwarte. Dlatego idea księży robotników, by przybliżyć Kościół do ludzi, pozostaje nadal aktualna.
Obecnie ksiądz robotnik to pojęcie znacznie szersze. Pracują oni między innymi w szkołach, na uczelniach, w wydawnictwach, a przede wszystkim w parafiach. Jako duszpasterze są obecni w różnych środowiskach, również robotniczych. Prezbiter, który poważnie podchodzi do swojego powołania, zawsze będzie miał nadmiar pracy, bo potrzeby duchowe Polaków są wciąż ogromne. Niemniej obserwując spadek liczby praktykujących katolików w Polsce, wszyscy duchowni powinni starać się, aby parafie i wspólnoty żyły pełniej duchem prostoty Ewangelii, a Kościół był wyraźnym znakiem Chrystusa w zmieniających się czasach.
Przypisy
1. Por. H. Pietras, Od prezbiteratu do kapłaństwa. Ewolucja pojęć i urzędu, „Studia Bobolanum” 3/2002, s. 5-17.
2. E. Poulat, Les prêtres-ouvrièrs: Naissance et fin, Paris 1999, s. 329.
3. K. Wojtyła, Mission de France, „Tygodnik Powszechny”, 6 marca 1949, s. 2.
4. N. Viet-Depaul (red.), La Mission de Paris: cinq prêtres-ouvriers insoumis témoignent, Paris 2002, s. 116-117.
tekst: Tomasz Kopczyński SJ