Dzisiejsza przypowieść uchodzi wśród biblistów za najtrudniejszą do interpretacji spośród wszystkich przypowieści synoptycznych. Z pomocą Kenneth E. Bailay (Poet and Peasant and Through Peasant Eyes: A Literary-Cultural Approach to the Parables in Luke) spróbujemy w kilku słowach nakreślić problematykę interpretacji tej przypowieści oraz opowiedzieć na pytanie, co Jezus chciał nam powiedzieć, używając tak skandalicznego obrazu.

16,1: Jezus powiedział do uczniów: „Pewien bogaty człowiek miał rządcę, którego oskarżono przed nim, że trwoni jego majątek.

Zacznijmy od umieszczenia w kontekście kulturowym tej przypowieści. Przedstawię jedynie konkluzję tego kontekstu, odnosząc Was do książki K. E. Bailey, aby dowiedzieć się w jaki sposób do niej doszła. W przypowieści mamy do czynienia z bogatym człowiekiem, prawdopodobnie właścicielem ziemskim, który dzierżawi ziemię. Jest człowiekiem, który dba o swoje dobra, gdyż zwalnia zarządcę, kiedy dowiaduje się o jego oszustwach. Jest więc sprawiedliwym człowiekiem, nie chce tracić majątku. Zarządca jest zatrudniony i opłacany przez swojego pracodawcę, nie jest niezależnym przekazicielem pieniędzy, więc jest całkowicie zależny od swojego pracodawcy i nie może niczego robić we własnym imieniu.

16,2: Przywołał więc go do siebie i rzekł mu: „Cóż to słyszę o tobie? Zdaj sprawę z twego zarządzania, bo już nie będziesz mógł zarządzać”.

Bogaty człowiek zwalnia zarządcę od zaraz. Rozliczenie się ze swojego zarządzania polegać ma najprawdopodobniej na dostarczeniu ksiąg rachunkowych. Zarządca nie ma prawa niczego już więcej w nich dopisywać lub zmieniać, gdyż został zwolniony. Zarządca, ku zdziwieniu słuchaczy milczy, nie wchodzi w dyskusję, nie tłumaczy się, nie szuka winnych. Wie dobrze o tym, że jest winny, że jego pan zna prawdę i uznaje go za winnego oraz że jest on sprawiedliwym panem. Zdawać mógł sobie sprawę z jeszcze jednej rzeczy. Jego pan jedynie go zwalnia, nie wtrąca go do więzienia, nawet go nie karci, nie obraża. Już tutaj widać, że bogaty człowiek jest nie tylko sprawiedliwy, ale i szczodrobliwy.

16,3-4: Na to rządca rzekł sam do siebie: „Co ja pocznę, skoro mój pan odbiera mi zarządzanie? Kopać nie mogę, żebrać się wstydzę. Wiem już, co uczynię, żeby mnie ludzie przyjęli do swoich domów, gdy będę odsunięty od zarządzania”.

Zarządca zachowuje się tak, jakby nie został zwolniony, choć wypowiedź bogatego człowieka jest dla niego jasna – jest pozbawiony swojej pracy od zaraz. Jedyne co ma zrobić, to dostarczyć rozliczenie. Jego zwolnienie zatem jest w bardzo krótkim, ale jednak procesie. Zarządca ma więc niewiele czasu.

Jest on wysoko postawiony w drabinie społecznej, nie chce skończyć jako robotnik fizyczny lub żebrak. Jednak, ku prawdopodobnemu zdziwieniu słuchaczy, odrzuca pracę fizyczną nie ze względu na status społeczny, ale na własną słabość, niemożność pracowania fizycznie. Zarządca podejmuje bardzo duże ryzyko. Nie został wtrącony do więzienia za swoją nieuczciwą pracę. Czyżby próbował zmierzyć szczodrobliwość swojego pana? Czy chciał sprawdzić czy i w tym wypadku nie zostanie postawiony przed sądem?

16,5-7: Przywołał więc do siebie każdego z dłużników swego pana i zapytał pierwszego: „Ile jesteś winien mojemu panu?” Ten odpowiedział: „Sto beczek oliwy”. On mu rzekł: „Weź swoje zobowiązanie, siadaj prędko i napisz: pięćdziesiąt”. Następnie pytał drugiego: „A ty ile jesteś winien?” Ten odrzekł: „Sto korców pszenicy”. Mówi mu: „Weź swoje zobowiązanie i napisz: osiemdziesiąt”.

Zarządca spieszy się, pomija zwroty grzecznościowe, przechodzi do sedna sprawy. Musi działać szybko zanim jego pan dowie się, że ciągle prowadzi rachunki, pomimo zwolnienia. Ciekawy jest brak reakcji dłużników na słowa zarządcy. Nie pytają dlaczego mają płacić mniej. Być może kulturowym tłem takiego zachowania jest więź jaka wówczas łączyła ludzi robiących ze sobą interesy. Relacje biznesowe były przyjazne – interesy robiło się z osobami, które wchodziły w bliską relację ze sobą. To nie były obce sobie osoby, było dużo zaufania między nimi. Być może zarządca, poprzez swoje działanie, mógł wywyższyć swojego pana w oczach dzierżawców – oto pan zdecydował się obniżyć kwotę za dzierżawione pole. Pamiętajmy, że dłużnicy nie wiedzą o zwolnieniu, myślą, że zarządca działa ciągle legalnie, nie mają powodów do niepokoju. Musieli w takim wypadku myśleć, że ten bonus jest decyzją samego pana, nie zarządcy, który miałby jedynie przekazać im decyzję pana. Choć tego nie wiemy, w miejscowości skąd pochodzili dzierżawcy mogli zebrać rodzinę i przyjaciół i zacząć świętować, opowiadając jak szczodrym okazał się być właściciel, któremu byli winni zapłatę.

16,8: Pan pochwalił nieuczciwego rządcę, że roztropnie postąpił. Bo synowie tego świata roztropniejsi są w stosunkach z podobnymi sobie ludźmi niż synowie światłości.

Co mógł zrobić właściciel po tym, jak dowiedział się o kolejnym występku dopiero co zwolnionego zarządcy? Mógł pójść i wyjaśnić dzierżawcom, że zaszła pomyłka, a zwolnionego zarządcę wtrącić do więzienia. Mógł też przemilczeć tę stratę, bo wiedział, że wśród swych dzierżawców będzie jeszcze bardziej poważany. W ten sposób nieuczciwy zarządca wychodzi z opresji, a ryzyko, które podjął oraz całe jego pospieszne działanie ukazało jeszcze wyraźniej jak mądrym, szczodrobliwym i dobrym jest bogaty człowiek. On sam zaś został pochwalony za mądrość i spryt.

Pojawienie się tu słowa ὁ κύριος (pan) w wersecie ósmym problematyzuje ten tekst, gdyż w znacznej większości przypadków odnosi się ono przede wszystkim do samego Jezusa. Jeśli tak jest, to przypowieść kończy się na wersecie siódmym. Znów odnoszę Was do książki K. E. Bailay jeśli chodzi o argumentację. Konkluzja jest taka, że są powody, dla których bogaty człowiek mógł pochwalić nieuczciwego zarządcę – za spryt, a także za podtrzymanie jego dobrego imienia wśród ludzi. Ponadto przypowieść zakończona na wersecie siódmym nie miałaby sensownego zakończenia.

Przypowieść o nieuczciwym zarządcy ma wiele wspólnego z przypowieścią, którą czytaliśmy w zeszłą niedzielę, tę o synu marnotrawnym (żeby być jednak uczciwym, przypowieść z zeszłego tygodnia jest jedna i obejmuje trzy obrazy: pasterza znajdującego zagubioną owcę, kobietę znajdującą zagubioną drachmę oraz ojca czekającego na swoich synów). Zatem w obu przypadkach – przypowieści z dziś, jak i z poprzedniej niedzieli – nazwy obu nie wskazują dobrze na to, o czym one są. Ta z zeszłego tygodnia jest o miłosiernym ojcu, ta z dziś o szczodrobliwym pracodawcy. W obu przypadkach dowiadujemy się jakim jest Bóg. Skoro jest On przyrównany do bogatego człowieka, który okazuje swoją dobroć i zrozumienie dla nieuczciwego zarządcy, to ileż zrozumienia znajdzie w przypadku każdego innego. W tej przypowieści, poprzez absurdalny obraz ukazana jest ogromna dobroć Boga.

Na przykładzie tej przypowieści w sposób bardzo specyficzny ukazana jest również różnica między czytelnikiem/słuchaczem starożytnego wschodu a czytelnikiem/słuchaczem współczesnego zachodu. To, co dziś gorszy, wtedy było chwalone. Zamiast wychwalać spryt i pomysłowość zarządcy, współczesny czytelnik zachodu gorszy się podanym przez Jezusa przykładem. Zamiast docenić dobroć i szczodrobliwość pana, współczesny słuchacz skupia się na ocenie moralnej czynu zarządcy. Czytając tylko tę przypowieść, warto pamiętać, że otwieranie tekstów świętych bez odpowiedniego wprowadzenia, zarysowania problematyki samego tekstu oraz odpowiedniego komentarza może prowadzić do niewłaściwego głoszenia Dobrej Nowiny.

Druga część dzisiejszej niedzielnej lektury nie jest oryginalnie powiązana z omówioną powyżej przypowieścią. Ta druga część zasługuje na oddzielny komentarz. Jedynie możemy dodać naprędce, że dla jasności Łukasz mógł umieścić tekst o mamonie i Bogu za tą przypowieścią, aby nie było żadnej wątpliwości, że Jezus nie chwali nieuczciwość zarządcy. Mogła to być szybka korekta dla Teofila, dla którego ta ewangelia była pisana, aby nie zrozumiał błędnie intencji Jezusa. Dodam, że zadziwił mnie dobór pierwszego czytania, który może zdradzać pewną panikę wśród tych, którzy układali lekturę do dzisiejszej liturgii – czytamy w nim o tym, że Pan Bóg nigdy nie zapomni nieuczciwego postępowania wobec ubogich polegającego na wyzysku ekonomicznym i materialnym. Ponadto powtarzając słowa psalmisty zaśpiewamy Pana pochwalcie, On dźwiga ubogiego. Jednak w przypadku dzisiejszej przypowieści, zarządca był nieuczciwy wobec osób całkiem zamożnych. Żaden ubogi nie miał w posiadaniu aż tylu beczek oliwy czy aż tylu korców pszenicy. I tak crux interpretum Łukaszowej przypowieści do dziś stawia w pełnej gotowości wszystkich, którzy uważnie czytają słowa Ewangelii.

 

Na podstawie: K. E. Bailey, Poet and Peasant and Through Peasant Eyes: A Literary-Cultural Approach to the Parables in Luke (Combined edition), Grand Rapids 1983, s. 86-118.

Tłumaczenie Ewangelii na podstawie Lekcjonarza mszalnego, tom V, wydanie drugie, Pallottinum, Poznań 2015.