Odnowiony świat nie staje się udziałem wszystkich w sposób automatyczny. Przeciwnie, dla większości jest dopiero początkiem długiej drogi oczyszczenia.

Dla milionów ludzi droga oczyszczenia zaczyna się na ziemi. Jest to droga cierpienia, droga przez mękę. Historia ludzkości jest równocześnie historią cierpienia. Współczesne dramaty świata – Holocaust, Katyń, wojna na Bałkanach czy w Iraku nie są niczym nowym, tylko dalszym ciągiem rzeki cierpienia, która przelewa się przez świat od pierwszego dramatu – morderstwa Abla.

W tę rzekę cierpienia i zła wpisane jest martyrologium wszystkich chrześcijan, którzy ginęli w imię wiary i prawdy. Współcześnie za wiarę jest prześladowanych około dwieście milionów chrześcijan. Najstarszy opis męczeństwa (156 r.) dotyczy św. Polikarpa, biskupa Smyrny. Osiemdziesięciosześcioletniego Polikarpa oskarżono przed prokonsulem rzymskim o lekceważenie pogańskiej religii i jej obrzędów. Gdy Statius Quadratus wezwał go do wyparcia się Chrystusa, odpowiedział: Osiemdziesiąt sześć lat służę Chrystusowi, nigdy nie wyrządził mi krzywdy, jakżebym mógł bluźnić memu Królowi i Zbawcy? Prokonsul skazał Polikarpa na śmierć przez spalenie na stadionie smyrneńskim. Tradycja podaje, że płomienie nie wyrządziły mu żadnej szkody i Polikarp zginął zasztyletowany.

Problem cierpienia ludzi sprawiedliwych podejmują między innymi Psalmy. Asafa, przodka muzyków świątynnych (Ezd 2, 41) interesuje zagadka powodzenia grzeszników. Ludzie grzeszni mają swoich ziemskich bogów, np. pieniądze, układy, pozycje społeczne. Wydaje się, że są panami, jakimiś nadludźmi, którym wszystko się udaje. Są daleko od Boga, grzeszą, a mimo to doświadczają ziemskiej pomyślności. Jaki sens wobec tego ma cierpienie ludzi ubogich? Jaki sens ma pobożność?

Odpowiedź na to pytanie otrzymuje Asaf w świątyni, w obecności Boga, w kontemplacji Jego oblicza. Poznaje ułudę, nicość, nędzę szczęścia ziemskiego. Jeżeli człowiek patrzy z punktu czysto ludzkiego, to oczywiście trzeba się zgodzić, że bogactwo i układy ziemskie dają powodzenie. Ale, jeżeli w ten sposób patrzy na życie, to w obliczu śmierci pozostaje rozpacz. Człowiek umierający jest wtedy najbardziej nieszczęśliwym człowiekiem:

Zaiste na śliskiej drodze ich stawiasz

 i spychasz ich ku zagładzie.

Jakże nagle stali się przedmiotem grozy,

zniknęli strawieni przerażeniem.

Jak snem po obudzeniu, Panie,

powstając wzgardzisz ich obrazem (Ps 73, 18-20).

W autorze Psalmu powoli dojrzewa przekonanie, a właściwie pewność, że wspólnota z Bogiem jest mocniejsza niż rozpad ciała. Więź z Bogiem, także po śmierci jest rzeczywistością, wobec której wszystko, co człowiekowi wydaje się realne i godne pożądania (bogactwo, ludzkie więzi, prestiż, sława, sukces…), okazuje się pozorem, nicością:

Lecz ja zawsze będę z Tobą:

Tyś ujął moją prawicę;

prowadzisz mnie według swojej rady

i przyjmujesz mię na koniec do chwały.

Kogo prócz Ciebie mam w niebie?

Gdy jestem z Tobą, nie cieszy mnie ziemia.

 Niszczeje moje ciało i serce,

Bóg jest opoką mego serca i mym udziałem na wieki.

Bo oto giną ci, którzy od Ciebie odstępują,

Ty gubisz wszystkich, co łamią wiarę wobec Ciebie.  

Mnie zaś dobrze jest być blisko Boga,

w Panu wybrałem sobie schronienie,

by opowiadać wszystkie Jego dzieła (Ps 73, 23-28).

Realność więzi z Bogiem jest silniejsza od śmierci. Jest to więź miłości, która nigdy się nie kończy, bo jak śmierć potężna jest miłość (Pnp 8,6). Poprzez zwrócenie się ku Bogu poprzez bycie z Nim człowiek może przeciwstawić się i oprzeć Szeolowi, który stale grozi mu zagładą. Asaf jest już bardzo bliski chrześcijaństwu.

Cierpienie ziemskie nie zawsze jednak jest wystarczające, by dojrzeć do pełnego wymiaru człowieczeństwa. Każdy człowiek jest uwikłany w egoizmie, upada, grzeszy, odchodzi od Boga; jest daleki od pełni czystości, świętości. I potrzebuje dłuższego czasu, by dojrzeć do spotkania z pełnią Bożej miłości.

Pismo Święte mówiąc o spotkaniach człowieka z miłością Boga, używa języka, który oddaje przepaść między ludzką słabością a świętością Boga. Ta przepaść rodzi cierpienie, ból, smutek a zarazem ogromną tęsknotę za Bogiem. Św. Jan opisując w Apokalipsie swoje wizje spotkania z Bogiem, mówi:

A Jego wygląd – jak słońce, kiedy jaśnieje w swej mocy.

Kiedym Go ujrzał,

do stóp Jego upadłem jak martwy (Ap 1, 16n).

Miłość Boża jest tak czysta, szlachetna, absolutna, wzniosła, że w konfrontacji z nią, człowiek będzie cierpiał, gdyż nie odpowiedział na nią w swoim życiu do końca. Będzie czekał i tęsknił.

Czas oczekiwania, tęsknoty i oczyszczania tradycja chrześcijańska nazywa czyśćcem. Św. Paweł przedstawia czyściec w symbolu ognia oczyszczającego (1 Kor 3, 10-15), a Gustave Martelet SJ nazywa go ogniem oświecającym: Każdy człowiek staje się wówczas nowym św. Franciszkiem – spalanym przez skruchę, pożeranym przez żal, złamanym przez szaleństwo, które w dniach naszej historii stawiało nas w śmiesznej opozycji wobec nieskończonej miłości. Zniszczy on w nas – taką myśl podsuwa św. Paweł – wszystkie konstrukcje i nadbudowy z drewna, ze słomy, wszystkie partactwa historii, z naszego życia, które wnosiliśmy, zapominając o Fundamencie – o Chrystusie, Jego miłości, Jego życiu. Można to powiedzieć jeszcze inaczej, przechodząc od symbolu ognia do symbolu łez, które wywołuje świadomość zapomnienia o miłości Pana: będziemy musieli utopić w oceanie goryczy naszych łez ową fałszywą samowystarczalność; ona to zakryła przed nami Piękno, Miłość i Prawdę Pana.  

Dojrzewanie do pełni miłości ma dla każdego wymiar indywidualny. Czyśćca nie można określać w kategoriach czasu. Czysty duch nie jest już związany czasem ani przestrzenią. Można natomiast mówić o intensywności oczyszczenia (Ladislaus Boros).

Czyściec jest już przedsmakiem odnowionego świata – nieba. Przebywając w czyśćcu człowiek kocha Boga całym sercem i pragnie Go całą swoją duszą. Wie równocześnie, że nic i nikt nie może go już odłączyć od tej miłości. Żyje pewnością nadziei na spotkanie z Nim (Zdzisław Kijas).

W tym duchu człowiek jest zdolny, a nawet pragnie przyjąć każde cierpienie, aby wynagrodzić Bogu swój wcześniejszy brak miłości. Jest to cierpienie podjęte w sposób wolny i świadomy; człowiek sam narzuca sobie czyściec, mając świadomość, że jest on drogą do pełni nowego życia z Bogiem.

fot. Pixabay