Starożytny Efez był centrum kultu bogini płodności i urodzaju, zwanej w prehistorycznej Anatolii (od czasów paleolitu) Kybele (Bogini-Matka). W Grecji utożsamiano ją z Reą i Demeter, w Egipcie z Izis, a w Rzymie z Dianą i czczono jako Magna Mater. Z czasem pod wpływem cywilizacji jońskiej Kybele przeistoczyła się w Artemidę Polimaste (czyli „o wielu piersiach”).
Zachowany w muzeum efeskim posąg Artemidy z II wieku przedstawia boginię z wieloma guzami przypominającymi piersi, a symbolizującymi płodność. W dolnych partiach posągu umieszczono wiele mitycznych zwierząt, na przykład byków, gryfów, sfinksów. W ten sposób podkreślano związek Artemidy z naturą i królestwem zwierząt. Homer nazwał Artemidę „boginią dzikich zwierząt”. Pisał o niej: Cała natura jest podporządkowana tej prostej bogini. To na jej rozkazy ziemia rodzi owoce i kwiaty. Ona rządzi powietrzem, ziemią i morzem. Ona decyduje o życiu zwierząt, powstrzymuje dzikie bestie i powstrzymuje ich rozmnażanie się… towarzyszy narodzinom (K. Yayin). Pierwsza świątynia ku czci Artemidy została zbudowana w Efezie w 625 roku p.n.e. i zniszczona w czasie najazdu Kimmerów. Na jej gruzach odbudowano na nowo w latach 564 – 540 p.n.e. najwspanialszą świątynię ówczesnych czasów. Przewyższała ona czterokrotnie ateński panteon. Posiadała wymiary 200×425 metrów i sto dwadzieścia siedem kolumn o wysokości dwudziestu metrów. Uważano ją za jeden z siedmiu cudów świata architektonicznego. Została jednak podpalona przez szewca Herostratesa, który w ten sposób chciał zapewnić sobie nieśmiertelność w pamięci potomnych. Spotkała go kara śmierci. Koszty nowej świątyni zaoferował się pokryć Aleksander Wielki w zamian za inskrypcję sławiącą jego imię. Mieszkańcy Efezu odmówili; uważali bowiem za niestosowne, by świątynia była poświęcona dwom bóstwom. Nowa świątynia zbudowana na fundamentach poprzedniej w latach 334 – 260 p.n.e. była największym greckim sanktuarium tamtych czasów. Położona na krańcu zatoki, otoczona z trzech stron morzami, zbudowana na szesnastu stopniach, była otwarta na cały świat; statki podpływały prosto do jej stopni. Świątynia była również instytucją religijną, mieszkaniem kapłanów i kapłanek, miejscem, gdzie wybijano monety i udzielano kredytów. Odbywały się przy niej każdego roku majowe festiwale, na które zjeżdżali się mieszkańcy z niemal wszystkich stron starożytnego świata, by uczcić urodziny bogini. Niestety, świątynia została zniszczona podczas najazdu Gotów w 262 roku i nigdy więcej nie została odbudowana. Część jej elementów wykorzystano podczas budowy bazyliki ku czci Jana Apostoła na pobliskim wzniesieniu. Do dzisiaj przetrwała jedynie marmurowa kolumna, niemy świadek przemijającej świetności i chwały.
W Artemizjonie, przy kolumnie świątyni Wielkiej Artemidy Efeskiej posłuchajmy o zamieszaniu, które miało miejsce w związku z nauczaniem Pawła:
Po tych wydarzeniach postanowił Paweł udać się do Jerozolimy przez Macedonię i Achaję. – «Potem, gdy się tam dostanę, muszę i Rzym zobaczyć» – mówił. Wysłał więc do Macedonii dwóch swoich pomocników, Tymoteusza i Erasta, a sam pozostał przez jakiś czas w Azji. W tym właśnie czasie powstał niemały rozruch z powodu drogi. Pewien złotnik, imieniem Demetriusz, dawał niemały zarobek rzemieślnikom przy wyrobie srebrnych świątyniek Artemidy. Zebrał ich razem z innymi pracownikami tego rzemiosła i powiedział: «Mężowie, wiecie, że nasz dobrobyt płynie z tego rzemiosła. Widzicie też i słyszycie, że nie tylko w Efezie, ale prawie w całej Azji ten Paweł przekonał i uwiódł wielką liczbę ludzi gadaniem, że ci, którzy są ręką uczynieni, nie są bogami. Grozi niebezpieczeństwo, że nie tylko rzemiosło nasze upadnie, ale i świątynia wielkiej bogini Artemidy będzie za nic miana, a ona sama, której cześć oddaje cała Azja i świat cały, zostanie odarta z majestatu». Gdy to usłyszeli, ogarnął ich gniew i zaczęli krzyczeć: «Wielka Artemida Efeska!» Zamieszanie objęło całe miasto. Porwawszy Gajusa i Arystarcha, Macedończyków, towarzyszy Pawła, ruszono gromadnie do teatru. Gdy zaś Paweł chciał wmieszać się w tłum, uczniowie mu nie pozwolili. Również niektórzy z azjarchów, którzy mu byli życzliwi, posłali do niego z prośbą, by nie udawał się do teatru. Każdy krzyczał co innego, bo zebranie było burzliwe, wielu nie wiedziało nawet, po co się zebrali. Z tłumu wypchnięto Aleksandra, bo go wysuwali Żydzi. Aleksander, dawszy znak ręką, chciał się usprawiedliwić przed tłumem. Gdy jednak poznali, że jest Żydem, ze wszystkich [ust] podniósł się jeden krzyk i prawie przez dwie godziny krzyczeli: «Wielka Artemida Efeska!» Wreszcie sekretarz uspokoił tłum i powiedział: «Efezjanie, czyż istnieje człowiek, który by nie wiedział, że miasto Efez oddaje cześć wielkiej Artemidzie i posągowi, który spadł z nieba? Temu nie można zaprzeczyć. Dlatego winniście zachować spokój i nic nie czynić pochopnie. Przywiedliście bowiem tych ludzi, którzy nie są ani świętokradcami, ani też nie bluźnią naszej bogini. A jeżeli Demetriusz i jego rzemieślnicy mają sprawy przeciw komuś, to na rynku odbywają się sądy, są też prokonsulowie, niechże jedni drugich oskarżają. A jeżeli czegoś więcej żądacie, rozstrzygnie się na prawnie zwołanym zebraniu. Grozi nam bowiem oskarżenie o dzisiejsze rozruchy, gdyż nie ma żadnego powodu, którym moglibyśmy wytłumaczyć to zbiegowisko». Po tych słowach rozwiązał zebranie (Dz 19, 21-40).
Niemal trzyletni pobyt Pawła w Efezie zmierzał ku końcowi. Apostoł postanowił udać się do Grecji, by odwiedzić założone przez siebie Kościoły, a później do Rzymu. Wysłał nawet przed sobą do Macedonii Tymoteusza i Erasta, aby przygotowali mu pobyt. Sam zamierzał pozostać jeszcze jakiś czas w Efezie. Zaszły jednak niespodziewane okoliczności, które skróciły jego pobyt w Azji Mniejszej.
Demetriusz był w tym czasie złotnikiem i przewodził cechowi rzemieślników trudniących się wyrobem pamiątek związanych z Artemidą. Były to miniaturowe świątynie bogini, pełniące rolę amuletów bądź zwykłych pamiątek. Przedstawiały najczęściej fronton świątyni a na jej tle Artemidę. Wyrabiano je ze złota, srebra bądź terakoty. Pamiątki te przynosiły wyrabiającym je rzemieślnikom ogromne dochody i były ich głównym źródłem utrzymania. Na skutek działalności Pawła (wzywającego do wiary w jednego Boga i nawołującego do zerwania z bożkami wykonanym ludzkimi rękami) coraz więcej Efezjan sympatyzowało z chrześcijaństwem, a w konsekwencji zmniejszała się liczba odwiedzających świątynię i nabywających wyroby rzemieślnicze. Interes Demetriusza i jego współpracowników zawisnął na włosku. Postanowił bronić swoich interesów. Jak często bywa w historii, religia stała się tutaj przykrywką dla ludzkich ekonomicznych interesów. Świątynia Artemidy pełniła nie tylko rolę miejsca kultowego, ale równocześnie banku. Dzięki niej dość dobrze prosperowali miejscowi bankierzy, rzemieślnicy i handlarze. Religia, polityka i gospodarka stanowiły pewien rodzaj symbiozy. Podobna sytuacja w świątyni jerozolimskiej wzburzyła Jezusa i wywołała Jego ostry protest: W świątyni napotkał siedzących za stołami bankierów oraz tych, którzy sprzedawali woły, baranki i gołębie. Wówczas sporządziwszy sobie bicz ze sznurków, powypędzał wszystkich ze świątyni, także baranki i woły, porozrzucał monety bankierów, a stoły powywracał. Do tych zaś, którzy sprzedawali gołębie, rzekł: «Weźcie to stąd, a nie róbcie z domu mego Ojca targowiska!» (J 2, 14-16).
Demetriusz, który łączył w sobie spryt i fałszywą pobożność, zgromadził rzemieślników pamiątek i odwołując się do działalności Pawła, zapowiedział (rzekomy) upadek sanktuarium efeskiego. Tym samym wywołał ich gniew. Z okrzykiem Wielka Artemida Efeska! ruszyli w kierunku domu, w którym mieszkał Apostoł. Gdy go nie zastali, zabrali z sobą Gajusa i Arystarcha. Obydwaj byli Macedończykami.
Demetriusz wraz z zebranym tłumem kierował się w stronę teatru. Tam bowiem odbywały się zazwyczaj zebrania ludowe. Teatr mógł pomieścić nawet dwadzieścia pięć tysięcy widzów. Po drodze dołączali kolejni manifestanci. Ci nawet nie wiedzieli, co jest powodem rozruchów. Łukasz zaznacza z nutą humoru i ironii: Każdy krzyczał co innego, bo zebranie było burzliwe, wielu nie wiedziało nawet, po co się zebrali (Dz 19, 32). Gdy Paweł dowiedział się o zamieszkach, pragnął przybyć do teatru i wyjaśnić powód zajścia. Tym bardziej, że zabrano jego współpracowników, a wystąpienie przed tak wielką publiką było świetną okazją do ewangelizacji. Odradzili mu to jednak miejscowi chrześcijanie i życzliwi azjarchowie. Ci ostatni piastowali najwyższą władzę w prowincji i sprawowali kult cezarów i bogini Romy. Ich troska o Pawła wskazuje na to, iż zaczął w jakimś sensie wywierać wpływ na wyższe warstwy starożytnego społeczeństwa (C. Keener). Obecność na stadionie Apostoła, którego uważano za przyczynę zamieszek mogła jedynie pogorszyć sytuację.
Wrogie nastroje ludu próbował wyciszyć przedstawiciel Żydów, Aleksander. Prawdopodobnie chciał podkreślić, że nauczanie Pawła nie ma nic wspólnego z judaizmem. Został jednak zakrzyczany. Tłum przez dwie godziny skandował jedynie: Wielka Artemida Efeska! Wołanie to było sposobem czci religijnej i jasnym określeniem, które z bóstw rządzi w Efezie.
Zamieszki udało się uspokoić sekretarzowi. Był on najwyższym rangą urzędnikiem cywilnym, który zwykle przygotowywał porządek obrad rady miejskiej, wydawał dekrety w jej imieniu i reprezentował miasto wobec urzędników rzymskich. Ten przytoczył kilka logicznych argumentów przeciwko nielegalnemu zgromadzeniu: jest oczywistością, że Efez jest poświęcony Artemidzie i nikt temu nie zaprzecza; Paweł i jego zwolennicy nie są świętokradcami (za takich uważani byli przede wszystkim profanujący świątynię i okradający je); Demetriusz powinien odwołać się do sądu i rozstrzygnięcia prokonsula; zgromadzenie jest nielegalne – nie ma bowiem zgody Rzymu (takie odbywały się trzy razy w miesiącu) i może być powodem zastosowania przeciwko niemu środków dyscyplinarnych. Po wystąpieniu sekretarza tłum, być może zawiedziony, opuścił teatr. Paweł zaś zdecydował się na wcześniejsze opuszczenie Efezu. Echa wydarzeń z teatru bardzo go zabolały. Kilka tygodni później wciąż trwały w jego pamięci. Dzielił się nimi z Koryntianami: Nie chciałbym bowiem, bracia, byście nie wiedzieli o udręce doznanej przez nas w Azji; jak do ostateczności i ponad siły byliśmy doświadczani, tak iż zwątpiliśmy, czy uda się nam wyjść cało z życiem. Lecz właśnie w samym sobie znaleźliśmy wyrok śmierci: aby nie ufać sobie samemu, lecz Bogu, który wskrzesza umarłych. On to wybawił nas od tak wielkiego niebezpieczeństwa śmierci i będzie wybawiał. Tak, mamy nadzieję w Nim, że nadal będzie nas wybawiał (2 Kor 2, 8-9).
Trzyletni pobyt Pawła w Efezie okazał się bardzo owocny. Przede wszystkim dał podwaliny pod Kościół efeski. Nadzorował również przez swych współpracowników organizację Kościołów w pobliskich miastach, między innymi w Kolosach, Hierapolis, Laodycei. Tutaj także ukształtowały się ważne tezy jego teologii. A także powstały jego listy do Filipian, Galatów, Koryntian, które są wyrazem zaangażowania duszpasterskiego i troski o młode Kościoły. W Efezie napisał Paweł słynny hymn o miłości, który nie tylko wyraża emocjonalne doświadczenia Pawła i jest najpiękniejszym znanym nam tekstem na temat miłości, ale wskazuje również na istotę więzi i relacji z Bogiem, innymi ludźmi i sobą: Gdybym mówił językami ludzi i aniołów, a miłości bym nie miał, stałbym się jak miedź brzęcząca albo cymbał brzmiący. Gdybym też miał dar prorokowania i znał wszystkie tajemnice, i posiadał wszelką wiedzę, i wszelką [możliwą] wiarę, tak iżbym góry przenosił, miłości bym nie miał, byłbym niczym. I gdybym rozdał na jałmużnę całą majętność moją, a ciało wystawił na spalenie, lecz miłości bym nie miał, nic bym nie zyskał. Miłość cierpliwa jest, łaskawa jest. Miłość nie zazdrości, nie szuka poklasku, nie unosi się pychą; nie dopuszcza się bezwstydu, nie szuka swego, nie unosi się gniewem, nie pamięta złego; nie cieszy się z niesprawiedliwości, lecz współweseli się z prawdą. Wszystko znosi, wszystkiemu wierzy, we wszystkim pokłada nadzieję, wszystko przetrzyma. Miłość nigdy nie ustaje, [nie jest] jak proroctwa, które się skończą, albo jak dar języków, który zniknie, lub jak wiedza, której zabraknie. Po części bowiem tylko poznajemy, po części prorokujemy. Gdy zaś przyjdzie to, co jest doskonałe, zniknie to, co jest tylko częściowe. Gdy byłem dzieckiem, mówiłem jak dziecko, czułem jak dziecko, myślałem jak dziecko. Kiedy zaś stałem się mężem, wyzbyłem się tego, co dziecięce. Teraz widzimy jakby w zwierciadle, niejasno; wtedy zaś [zobaczymy] twarzą w twarz: Teraz poznaję po części, wtedy zaś poznam tak, jak i zostałem poznany. Tak więc trwają wiara, nadzieja, miłość – te trzy: z nich zaś największa jest miłość (1 Kor 13, 1-13).
Pytania do refleksji i modlitwy:
- Jak reaguję, gdy „los” zakłóca moje plany?
- Jakie znaczenie mają dla mnie pamiątki?
- Czy posiadam ulubiony obraz, ikonę, symbol Jezusa, Maryi czy innych świętości?
- Czy religia nie stała się dla mnie jedynie źródłem dochodu i przykrywką dla interesów ekonomicznych?
- Co sądzę o „mieszaniu się Kościoła do polityki”?
- Czy moja pobożność nie jest fałszywa, nieszczera?
- Co wywołuje mój gniew?
- Czy nie naśladuję bezmyślnie innych?
- Czy nie pozwalam sobą manipulować?
- Czy potrafię logicznie argumentować?
- Co mnie najbardziej fascynuje w efeskiej działalności Pawła?
- Które cechy miłości z Pawłowego listu są dla mnie najważniejsze? Dlaczego? Które wymagają dalszej pracy duchowej z mojej strony?
Więcej w: Stanisław Biel SJ, Paweł z Tarsu. Na misyjnym szlaku
fot. autor (stadion w Efezie)