Obok kościoła świętej Anny w Jerozolimie położona jest Sadzawka Owcza nazwana po hebrajsku Betesda („dom miłosierdzia”).

W czasach Jezusa znajdowała się poza murami miasta. Sadzawka zasilana była deszczówką gromadzoną w porze zimowych i wiosennych opadów. Została zbudowana za czasów arcykapłana Szymona (220-195 p.n.e.).  Zajmowała powierzchnię sto dwadzieścia na sześćdziesiąt metrów. Składała się z dwóch zbiorników położonych obok siebie, do których przylegały naturalne groty, przekształcone w łaźnie. Otaczały ją cztery wspaniałe portyki; piąty znajdował się na murze działowym dzielącym baseny. Pod portykami znajdowali schronienie liczni chorzy zażywający kąpieli w celach leczniczych.

W czasach hellenistycznych uzdrawiające działanie wody połączono z kultem boga, opiekuna sztuki lekarskiej, Asklepiosa. Z kolei Rzymianie założyli nad sadzawką ośrodek leczniczy serapejon oraz świątynię poświęconą jego opiekunowi, Serapisowi. „Odwiedzający świątynię Serapisa najpierw kąpał się w basenie, a potem spał w zaciemnionym, sklepionym pomieszczeniu; wywołane narkotykiem sny stanowiły podstawę do postawienia diagnozy przez kapłana” (J. Murphy-O’Connor).

W V wieku zbudowano bizantyjski „Kościół Paralityka” o trzech nawach; środkowa opierała się na piątym portyku sadzawki, południowa zawieszona była nad sadzawką, a północna na znajdujących się przy niej zabudowaniach. Po zburzeniu kościoła na początku XI wieku, odbudowali go w znacznie skromniejszej postaci krzyżowcy. Dobudowali oni również oratorium, z  którego można było schodzić bezpośrednio do sadzawki.

Nad pozostałościami sadzawki Betesda wspominam wydarzenie, które tu miało miejsce. Jezus uzdrowił paralityka cierpiącego trzydzieści osiem lat. „Gdy ujrzał go leżącego i poznał, że czeka już długi czas, rzekł do niego: Czy chcesz stać się zdrowym? Odpowiedział Mu chory: Panie, nie mam człowieka, aby mnie wprowadził do sadzawki, gdy nastąpi poruszenie wody. Gdy ja sam już dochodzę, inny wchodzi przede mną. Rzekł do niego Jezus: Wstań, weź swoje łoże i chodź! Natychmiast wyzdrowiał ów człowiek, wziął swoje łoże i chodził” (J 5, 6-9). Zastanawia mnie pytanie, które Jezus postawił paralitykowi. Czyż nie jest czymś oczywistym, że człowiek pragnie zdrowia? A jednak nie. Są ludzie, którzy nie chcą wyzdrowieć. Choroba daje im bowiem pewne wymierne korzyści: opiekę, troskę ze strony innych, zwolnienie z trudu życia i odpowiedzialności za nie. W efekcie prowadzi do postawy pretensjonalnej. Nic więc dziwnego, że Jezus odwołuje się do wolnej woli paralityka, zachęca go do wglądu w siebie. Chory musi sam pragnąć wyzdrowieć.

Zastanawia mnie jeszcze brak wdzięczności uzdrowionego paralityka. „Człowiek ów odszedł i doniósł Żydom, że to Jezus go uzdrowił” (J 5, 15). Odtąd apologeci żydowscy przestali interesować się cudem i uzdrowionym, a swoją uwagę przenieśli na Jezusa, zarzucając Mu łamanie szabatu. W ten sposób paralityk (świadomie bądź nie) zaszkodził Jezusowi. Zamiast okazanej wiary i wdzięczności, sprowadził na Niego prześladowanie i niebezpieczeństwo śmierci. Wdzięczność okazała się, niestety, zbyt trudną cnotą.

Więcej w książce: Na ziemi Boga. podróże do miejsc świętych i nieświętych, WAM 2017