Ojciec Henryk jest przełożonym jezuitów w Rumunii. W tym miesiącu, na prośbę portalu internetowego włoskich jezuitów, opowiedział trochę o sobie.

„Nie myślałem o życiu konsekrowanym ani nawet o kapłaństwie. Matematyka była moją wielką pasją i chciałem także kontynuować studia uniwersyteckie w tym kierunku”.

Po maturze wybiera się na studia komputerowe na Politechnikę Krakowską i poprzez swoją starszą siostrę nawiązuje kontakt z jezuitami.

„W każdą niedzielę scholastycy organizowali katechezy dla dzieci z krakowskich sierocińców, które w czasach komunizmu były zmuszone wzrastać w całkowitym ateizmie. Studenci mogli odwiedzać dzieci w ciągu tygodnia, aby pomóc im w odrabianiu lekcji. Natomiast w niedzielę mogły wyjść na spacer i wziąć udział w mszy oraz w prostej katechezie, w tym także we wspólnym obiedzie. Latem dzieci mogły uczestniczyć w dwutygodniowych obozach, zawsze koordynowanych przez jezuitę wspomaganego przez studentów-wolontariuszy. Byłem jednym z nich i w ten sposób rozpoczęła się moja przyjaźń z Towarzystwem Jezusowym, które także pomału zacząłem poznawać”.

Doświadczenie duszpasterskie z dziećmi podczas studiów w Krakowie miało w jego powołaniu fundamentalne znaczenie.

„Niektórzy uczniowie potajemnie uczestniczyli w katechezie. Kierownicy domów dziecka, pozwolili wziąć część z nich na wakacje. W szczególności miałem do czynienia z trzema chłopcami, z których dwóch było Romami. Doświadczałem coraz większego zaangażowania w tego rodzaju przedsięwzięcia, co było zdecydowanie bardziej duchowym zajęciem niż praca przy komputerze. Był to powolny, ale ciągły proces. Narastało we mnie wiele pytań dotyczących przyszłość. Jak spędzić życie? Odpowiedź nadeszła po duchowym doświadczeniu, którego miejsce, dzień i godzinę wciąż pamiętam. Nastąpił wreszcie moment, kiedy poprosiłem o przyjęcie mnie do nowicjatu”.

Przyjaciele i rodzina, przyjęli z entuzjazmem jego decyzję.

„Dzisiaj, po prawie czterdziestu latach w Towarzystwie Jezusowym, to co mnie najbardziej uderza i zadziwia jako jezuitę, jest szybkość zmian na świecie, w Kościele i oczywiście także w Towarzystwie. Wymaga to stałej refleksji nad podjętym zobowiązaniem i ciągłego spoglądania w przyszłość, wciąż nieznaną. Jak zauważył Darwin, że podczas ewolucji gatunki o największym prawdopodobieństwie przetrwania nie należą do tych najsilniejszych ani nawet do najbardziej inteligentnych, ale do tych, które potrafią lepiej dostosować się do środowiska, w którym żyją. Myśląc o inkulturacji, jestem przekonany, że zakon jezuitów należy do tego gatunku”.

(tłumaczenie z języka włoskiego)

Foto: gesuiti.it