Święty Józef przeżywał wiele radości z codziennej bliskości Jezusa. Ale doświadczał również „ciemnej nocy”. Jedną z nich było wydarzenie związane z pielgrzymką do świątyni jerozolimskiej (Łk 2, 41-50).
W Jerozolimie modlono się w świątyni i spożywano paschalnego baranka, wspominając cudowną Bożą interwencję i wyzwolenie z niewoli egipskiej. Święta paschalne trwały osiem dni i były przeżywane w atmosferze radości i wielkich duchowych wzruszeń. Były również okazją do spotkań z rodziną, przyjaciółmi, a nawet… do przeprowadzania intratnych operacji handlowych! Miały charakter rodzinny, wspólnotowy. Celem pielgrzymki nie było modlić się w Jerozolimie i jeść w Jerozolimie, ale modlić się wspólnie, jeść wspólnie, śpiewać wspólnie, cieszyć się wspólnie. Nie ma nic lepszego, aby umocnić wspólnotę ducha i zadzierzgnąć przyjacielskie więzi. Ileż niezgody i wrogości znika jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki (B. Martelet).
W taki sposób przeżywali święta Maryja i Józef. Ich radość została jeszcze spotęgowana obecnością Jezusa. W tym bowiem roku ukończył dwanaście lat i jak każdy żydowski chłopiec stał się „bar micwa” („synem przykazania”), osiągnął religijną pełnoletniość. Odtąd mógł brać czynny udział w obrzędach religijnych i był zobowiązany przestrzegać przepisów Prawa. Józef był zapewne bardzo dumny, gdy patrzył na Syna w filakteriach czytającego po raz pierwszy publicznie Torę.
Duma z Syna i przepełniająca serce radość zostały przyćmione przez późniejsze wydarzenie. Ostatni dzień świąt, podobnie jak pierwszy, był bardzo uroczysty. Wszyscy byli zmęczeni, pogrążeni w modlitwie, upojeni entuzjazmem, dumni z przynależności do Narodu Wybranego. Niezliczone „ Hosannah!” rozpływały się w dymie kadzideł i w cierpkim zapachu ofiar całopalnych. Następnego dnia wyruszano w powrotną drogę w niemożliwej do opisania ciżbie. Ogromna liczba ludzi, wielbłądów, osłów i zwierząt, przywiezionych na ofiarę i jako prowiant, nie licząc szkieletów tysięcy wołów i jagniąt, zabitych na ofiarę; wszystko zdawało się rywalizować ze sobą w robieniu zamieszania w wąskich uliczkach czy na schodach. Zebranie się w grupy przed wyjazdem nie było możliwe, zwykle umawiano się gdzieś przy drodze lub na postoju (B. Martelet).
Jezus był już dorosły, ponadto w pielgrzymce towarzyszyli Mu krewni i rówieśnicy, dlatego rodzice nie niepokoili się o Niego. Dopiero podczas postoju po całodniowej wędrówce powrotnej zauważyli jego nieobecność. Józef z Maryją przeżywali ogromny, wciąż narastający niepokój i zatroskanie. Co Mu się przydarzyło? Dlaczego nic nie powiedział? Maryja i Józef coraz bardziej uświadamiali sobie, jak ważne miejsce to Dziecko zajmowało w ich sercach i w ich życiu. Co poczną bez Niego? Była noc, odczuwali samotność i agonię duchową, jakiej wielu doznaje, gdy Bóg się oddala (B. Martelet). Ponadto uświadomili sobie głęboką duchową pustkę. Żyli tylko dla tego Dziecka i oto nagle znika Ono z ich życia, być może już na zawsze. Pewnie się zastanawiali, czy to nie ich wina, czy zrobili wszystko. Ale co znaczy „wszystko” dla Boga? Byli tacy szczęśliwi, mając Jezusa; teraz ich życie nie miało już żadnego sensu. Dlaczego odszedł bez słowa? […] Józef i Maryja przeżyli wtedy to, co mistycy doznają podczas „ciemnych nocy”, udrękę z powodu nieobecności Boga. Noc minęła im – jak łatwo się domyślić – bez snu (B. Martelet). Przeżyli próbę wiary. Milknie głos, milknie Słowo. [Bóg] milczy, gdy tymczasem narzucają się najczarniejsze, najbardziej wstrząsające przypuszczenia, kiedy niepokój jest najbardziej dotkliwy – jest to najpoważniejsza próba wiary. […] Jezus pozwolił, aby Jego rodzice doświadczyli przykrej sytuacji błądzenia w mrokach, przykrej sytuacji narastającego bólu, jaki odczuwa ktoś, kto szuka Pana, nie znajdując Go. Jezus jednak jest przy człowieku, który przeżywa takie cierpienie i doświadcza tajemniczego milczenia Boga (C.M. Martini).
O świcie podjęli decyzję powrotu do Świętego Miasta. Po trzech dniach bolesnych poszukiwań znaleźli Jezusa we „właściwym miejscu”, w świątyni, otoczonego przez świątynnych nauczycieli i pielgrzymów. Słuchający Go byli zdumieni, niemal wychodzili z podziwu, natomiast Rodzice byli zdziwieni. Jezus był cudownym Dzieckiem (B. Maggioni). Jego salomonowa inteligencja i mądrość miała wymiar prorocki; pochodziła od Ojca: Moja nauka nie jest moją, lecz Tego, który Mnie posłał (J 7, 16).
Na widok Jezusa dyskutującego z uczonymi, Józef milczy, być może podziwia Syna i zastanawia się nad wydarzeniem, w którym uczestniczy. Maryja, bardziej spontaniczna i uczuciowa (B. Martelet) pozwala, aby cały ból i nabrzmiałe w ciągu trzech dni uczucia troski i miłości znalazły ujście na zewnątrz: Synu, czemuś nam to uczynił? Oto ojciec Twój i ja z bólem serca szukaliśmy Ciebie (Łk 2, 48). To nieporozumienie rodzinne znalazło się w Ewangelii nie bez kozery. Józef jako przybrany opiekun i pedagog napotyka również na trudności związane z okresem dojrzewania dziecka. Nie rozumie Syna, który wyraża się w sposób zbyt „teologiczny”, „chodzi swoimi drogami” i w efekcie sprawia mu ból. Święty Józef jest patronem wszystkich ojców przeżywających problemy wychowawcze z synami (bądź córkami).
Na zarzut Maryi Jezus odpowiada: Czemuście Mnie szukali? Czy nie wiedzieliście, że powinienem być w tym, co należy do mego Ojca? (Łk 2, 49). Odpowiedź ta wskazuje na poważny rozdźwięk, jaki istnieje między Nim a Maryją. Matka Jezusa myśli o Józefie, przybranym ziemskim ojcu, natomiast Jezus o Ojcu niebieskim. On jest dokładnie tam, gdzie być powinien, w domu Ojca. Odtąd Jego wszystkie sprawy, plany, pragnienia, wolę, całą osobę i całe życie będzie wypełniał Bóg Ojciec. Wszystko inne będzie zrelatywizowane; nawet posłuszeństwo i ból sprawiany ziemskim rodzicom. Wszystko zostanie poświęcone woli Ojca, który będzie wypełniał Jego życie całkowicie, chwila po chwili: Ja żyję dla Ojca (J 6, 57). Wolność Jezusa nie jest wolnością liberała. Jest to wolność Syna i tym samym wolność człowieka autentycznie pobożnego. Jako Syn Jezus przynosi nową wolność, nie jest to jednak niczym nieskrępowana swoboda, lecz wolność Tego, który jest całkowicie zjednoczony z wolą Ojca i który pomaga ludziom żyć w wolności opartej na wewnętrznej jedności z Bogiem (Benedykt XVI).
Ewangelista zaznacza, że Maryja i Józef nie zrozumieli tego, co im powiedział (Łk 2, 50). Czego nie zrozumieli? Przynależności Jezusa do Ojca? Rozłąki z rodziną? Czy tego owego „powinienem”, które Jezus raz jeszcze powtórzy (Łk 9, 22) podczas swej misji, aby wyrazić „powinność” Krzyża? Pewne jest to, że zarówno gesty jak i słowa Jezusa pozostają enigmatyczne: ukrywają coś, co ma się wyjawić później (B. Maggioni). Wiara nie wymaga natychmiastowego zrozumienia. Słowa Jezusa są za każdym razem większe od naszego rozumu. Za każdym razem przewyższają naszą inteligencję (Benedykt XVI). Wiara zakłada tajemnicę i otwartość na nowe, nieznane; zakłada wątpliwości, pytania oraz prowokuje do poszukiwania odpowiedzi. Wymaga jednak medytacji i refleksji. Wymaga zaufania i przyjęcia. Wiara nie może być selektywna i zależna od ludzkich upodobań, oczekiwań, trendów czy mody, lecz zakłada przyjęcie Ewangelii w sposób radykalny, w całości.
Pytania do refleksji i modlitwy:
- Które święta są dla mnie szczególnie ważne?
- Jak przeżywam niedziele i dni świąteczne?
- Czy lubię pielgrzymować? Dokąd?
- Jakie wydarzenia z mojego życia mogę nazwać „ciemną nocą”?
- Co czuję, gdy doświadczam milczenia Boga?
- Czy zdarzyło mi się zgubić Jezusa? Gdzie Go wówczas szukałem?
- Jakie trudności przeżywam jako rodzic (pedagog)?
- Co mnie najbardziej zniewala?
- Czy wiara uczy mnie pokory?
Więcej w książce: Stanisław Biel SJ, Mężczyźni, WAM 2016
fot. Pixabay