Kana Galilejska (Kafr Kana) jest małym, sennym miasteczkiem położonym malowniczo pośród pagórków 8 kilometrów na północny wschód od Nazaretu. Za biblijną lokalizacją tego miejsca opowiadają się starożytni pisarze chrześcijańscy. W miejscu pierwszego cudu Jezusa znajdują się dziś dwa kościoły: katolicki i prawosławny.
Kościół franciszkański został wybudowany w miejscu starożytnych budowli. W jego podziemiach można zobaczyć odcinek muru z czasów rzymskich, kolumnę oraz liczne fragmenty kamienne świadczące, że znajdował się tu prawdopodobnie wczesny kościół miejscowej wspólnoty judeochrześcijańskiej wzniesiony na planie synagogi. Potwierdzają to również pozostałości mozaik posadzkowych o motywach geometrycznych i kwietnych.
Jednonawowy kościół został konsekrowany w 1881 roku. Z zewnątrz posiada dwie wieże z pięknym portykiem, przesklepionym nad prezbiterium kopułą. Schody prowadzą do podwyższonego prezbiterium, pod którym znajduje się krypta obudowana fragmentami antycznych budowli.
Kościół prawosławny znajduje się obok. Wzniesiony na planie krzyża równoramiennego z kopułą centralną, jest budowlą późną. Naczynia wskazywane jako rzekome biblijne stągwie w rzeczywistości były używane do udzielania sakramentu chrztu.
Zatrzymajmy się przez chwilę przy „stągwi kananejskiej”, aby wysłuchać relacji o pierwszym cudzie Jezusa:
Trzeciego dnia odbywało się wesele w Kanie Galilejskiej i była tam Matka Jezusa. Zaproszono na to wesele także Jezusa i Jego uczniów. A kiedy zabrakło wina, Matka Jezusa mówi do Niego: Nie mają już wina. Jezus Jej odpowiedział: Czyż to moja lub Twoja sprawa, Niewiasto? Czyż jeszcze nie nadeszła godzina moja? Wtedy Matka Jego powiedziała do sług: Zróbcie wszystko, cokolwiek wam powie. Stało zaś tam sześć stągwi kamiennych przeznaczonych do żydowskich oczyszczeń, z których każda mogła pomieścić dwie lub trzy miary. Rzekł do nich Jezus: Napełnijcie stągwie wodą! I napełnili je aż po brzegi. Potem do nich powiedział: Zaczerpnijcie teraz i zanieście staroście weselnemu! Oni zaś zanieśli. A gdy starosta weselny skosztował wody, która stała się winem – nie wiedział bowiem, skąd ono pochodzi, ale słudzy, którzy czerpali wodę, wiedzieli – przywołał pana młodego i powiedział do niego: Każdy człowiek stawia najpierw dobre wino, a gdy się napiją, wówczas gorsze. Ty zachowałeś dobre wino aż do tej pory. Taki to początek znaków uczynił Jezus w Kanie Galilejskiej. Objawił swoją chwałę i uwierzyli w Niego Jego uczniowie.
Uroczystości weselne u Żydów rozpoczynały się zwykle w środę i trwały do szabatu, czyli soboty. Ich punktem kulminacyjnym była uczta, na którą nie szczędzili kosztów nawet najbiedniejsi. Postacią centralną, najbardziej wyeksponowaną w tej scenie jest Maryja: była tam Matka Jezusa. Zaproszono na to wesele także Jezusa i Jego uczniów. Obecność Jezusa, a nie Józefa wskazuje, że Opiekun Jezusa prawdopodobnie już nie żył.
Maryja w Kanie dyskretnie obejmuje całość; widzi, czego brakuje. Na tym polega Jej duch kontemplacyjny, dar syntezy. Gdy dostrzega brak wina powiadamia o tym w prostych słowach swego Syna: Nie mają już wina. Być może Maryja jako jedyna ma odwagę wypowiedzieć to, co widzą inni. Maryja nie interweniuje bezpośrednio, nie zaopatruje w wino, nie radzi, jak zapobiec przykrej sytuacji. Ona tylko ujawnia braki i powierza je Jezusowi. Troszczy się o potrzeby i niedostatki człowieka, nawet mniej nieistotne.
W tekstach biblijnych wino jest symbolem radości i miłości. W Pieśni nad Pieśniami czytamy: Miłość twa jest przedniejsza od wina (Pnp 1, 2). Maryja interweniuje więc, wskazując na brak miłości. Stągwie są puste. Miłość wygasła, wyczerpała się. Weselnicy chcą się dalej bawić, ale nie mogą. Są niezdolni do miłości, do radości. Stąd płynie ludzka niedola. Jezus jest wezwany, by wypełnić ten brak; brak niezdolności do miłowania.
Interwencja Maryi w Kanie ukazuje istotę Jej misji. Maryja pośredniczy pomiędzy Jezusem a ludźmi, gdy wśród nas brakuje miłości. Maryja staje pomiędzy swym Synem a ludźmi w sytuacji ich braków, niedostatków i cierpień. Staje „pomiędzy”, czyli pośredniczy nie jako obca, lecz ze stanowiska Matki, świadoma, że jako Matka może – lub nawet więcej: „ma prawo” – powiedzieć Synowi o potrzebach ludzi (Jan Paweł II). Można powiedzieć, że charyzmat Maryi – to krzepiące spojrzenie na cały Kościół, które uwrażliwia, pozwala dostrzegać wszystkie bolesne punkty, i prowadzi do Jezusa.
Na prośbę Maryi, Jezus odpowiada: Czyż to moja lub Twoja sprawa, Niewiasto? Ta, trudna do zrozumienia i rozmaicie interpretowana przez egzegetów, odpowiedź wyraża zarówno sprzeciw jak i aprobatę. W języku biblijnym sformułowanie to oznacza: „co nas to obchodzi”? „Co my mamy z tym wspólnego”?
Z punktu ludzkiego ta odpowiedź jest uzasadniona. Do Maryi i Jezusa, jako gości weselnych, nie należy sprawa zaopatrywania gości w wino. Jednak w relacji Matka – Syn wyrażenie to jest niezrozumiałe. Św. Łukasz podkreśla, że Maryja nie zawsze rozumiała słowa Jezusa, lecz mimo to zachowywała je i rozważała w swoim sercu.
W Kanie Jezus wskazuje Maryi, że ich relacja na poziomie rodzinnym ulega stopniowo przeobrażeniu. Jezus nie chce z pewnością zerwać więzów miłości, które wynikają z macierzyństwa i trwają również w dojrzałym wieku. Jednak daje Maryi do zrozumienia, że o Jego misji decyduje nie ziemska matka, ale Ojciec Niebieski. Jeżeli czyni cud, to dlatego, że jest to wolą Ojca. Maryja uczy się żyć w optyce Bożej, myśleć w duchu swego Syna, przyznawać Jezusowi prawo do inicjatywy i niezależności, musi (zapewne w cierpieniu) zgodzić się, że dla Jezusa odtąd będzie najważniejszy Ojciec i Jego sprawy (por. Łk 2, 49).
Czyż jeszcze nie nadeszła godzina moja? Odpowiedź Jezusa udzielona Maryi uzasadnia także to zdanie. Godzina Jezusa jeszcze nie nadeszła. Godziną Jezusa jest godzina Jego chwały na krzyżu i w zmartwychwstaniu. Dopiero, gdy nadejdzie Jego godzina, Jezus obdarzy ludzkość najlepszym winem. Jego serce otworzy się w pełni dla nas. „Prawdziwym winem” jest miłość Boga emanująca z otwartego serca Jezusa.
Maryja jednak nie traktuje odpowiedzi Jezusa jako odmowy. Przeciwnie, wierzy w swego Syna. Wierzy w Jego przemieniającą miłość, zanim Jezus uczyni pierwszy znak. Uczniowie uwierzą dopiero, gdy ten znak zobaczą. Maryja zwraca się już nie do Syna, ale do sług: Zróbcie wszystko, cokolwiek wam powie mój Syn. Maryja każe sługom być dyspozycyjnym i posłusznym Jezusowi. Jest pewna, że cokolwiek powie, to będzie najlepsze.
Na tak wyraźny znak zawierzenia, Jezus poleca sługom napełnić stągwie wodą. W przedsionku weselnego domu stało sześć kamiennych stągwi (cystern), które zawierały wodę przeznaczoną do rytualnych obmywań praktykowanych przez Żydów. Sześć stągwi mieściło od 480 do 720 litrów wody.
Gdy słudzy napełnili stągwie, Jezus każe im zaczerpnąć wody i zanieść staroście weselnemu. Polecenie wydaje się nielogiczne. Może narazić służących na ośmieszenie. Jezus każe czynić rzeczy trudne, wymagające, nieraz wydawałoby się niepotrzebne i niezrozumiałe. Ale posłuszeństwo Bogu czyni cuda. Dzięki posłuszeństwu Jezusowi i Maryi puste stągwie przekształciły się w studnie „wody żywej”, wytryskującej w obfitości, zostały napełnione „winem miłości”.
Ojcowie Kościoła interpretują kamienne stągwie zawierające wodę jako symbol pobożności tradycyjnej, skostniałej, rygorystycznej, opartej na przestrzeganiu przykazań. Wino jest symbolem Ewangelii, wiary świadomej, głębokiej, radosnej, opartej na miłości. Takie wino miłości jest symbolem uczty wiecznej.
Nasze życie często przypomina owe skostniałe stągwie. Ale sami nie przemienimy go w wino miłości. Przemiana duchowa wymaga ludzkiej codziennej cierpliwej pracy, ale także cudownej mocy Jezusa. By życie nabrało smaku dobrego wina potrzeba współpracy z Bogiem.
Zadziwieni pierwszym cudem Jezusa i wiarą Jego Matki, pomyślmy:
- Czy odkrywam w moim życiu troskliwą, czuwającą, dyskretną obecność Matki?
- Czy w sytuacjach trudnych zwracam się do Maryi o pomoc?
- Czy jest we mnie duch kontemplacji, który pozwala z miłością ogarniać potrzeby innych ludzi, wspólnot, Kościoła, społeczeństwa i dyskretnie ale skutecznie pomagać?
- Jakie jest Jego orędzie Jezusa dla mnie, na moje życie? Co Jezus chce mi powiedzieć? W jaki sposób mogę podjąć to orędzie Jezusa?
- Czy moje życie ma „smak dobrego wina”?
- Czy moja codzienna modlitwa, Eucharystia, spowiedź, kierownictwo duchowe, asceza i inne praktyki duchowe są dla mnie źródłem radości i wykonywane są z miłością, radością, czy też kojarzą mi się z odczuciem przykrego obowiązku?
- Czy chwile, ofiary, trudu, wyrzeczenia są dla mnie czasem wzrostu z Jezusem, czy raczej rodzą uczucia żalu, smutku, zniechęcenia?
- Czy moje życie jest głębokie, radosne, zjednoczone z Jezusem? A jeśli nie, to gdzie jest źródło braku radości, entuzjazmu, zapału?
- Co mogę jeszcze uczynić, by moje życie stawało się coraz lepsze?