Święty Łukasz podkreśla, że do swego domu zaprosiła Jezusa Marta. Marta jest przede wszystkim gospodynią i panią domu. Wyraża to już jej imię. Marta po aramejsku znaczy „pani”. W tekstach biblijnych występuje zawsze na pierwszym miejscu. Maria i Łazarz pozostają na drugim planie.
Jezus przyjmuje zaproszenie kobiety. Mamy tutaj pewną dozę śmiałości (oczywiście, w stosunku do tamtych czasów), a także wolności i pokoju w Jego sercu. Kardynał Carlo Maria Martini komentuje: „To, czego Jezus uczy innych, jest jednocześnie Jego stylem życia, stylem apostołowania, w którym najistotniejszy jest bliski, osobisty kontakt z drugim człowiekiem. Było to całkowitą nowością w tamtych czasach i odbiegało zupełnie od stylu rabinów. Styl Jezusa przypominał może dawną tradycję prorocką, ale przecież proroków już nie było. Jezus zapoczątkowuje zatem nowy rodzaj odnoszenia się do rodzin, do osób, który nie przystaje do szkolnej tradycji rabinów”.
Marta zaprosiła Jezusa i pragnęła Go godnie przyjąć. Dlatego „uwijała się koło rozmaitych posług” (Łk 10, 40). Jako gospodyni domowa i przyjaciółka Jezusa troszczy się o potrzeby fizyczne drogich jej sercu gości. Czyni to z wielkim zaangażowaniem i ofiarnością. Ikonografia przedstawia zwykle Martę z dzbanem lub innymi naczyniami kuchennymi. Niemniej, biorąc pod uwagę inne ceny, Marta nie ograniczała się do posług „kobiecych” właściwych gospodyni domowej. Ona również należała do uczennic Pana i słuchała Jego słowa, podobnie jak jej siostra. Ponadto pełniła funkcję diakonisy, usługiwała Jezusowi i Jego uczniom.
Jednak w posługę Marty wkradł się pewien „błąd”. Opisując posługiwanie Marty Łukasz używa greckich słów: merimnai i thorybos. „Merimnai są to troski, szereg trosk. Kiedy ktoś jest odpowiedzialny za wielkie rzeczy, musi myśleć o tysiącu spraw, tysiącu rzeczy do zrobienia, tak, iż te tysiąc spraw do załatwienia staje się labiryntem, z którego odpowiedzialny lub odpowiedzialna nie jest w stanie się wydostać. Zatem są to troski, ale troski, zatapiające osobę lub wtrącające w sieć, z której nie jest ona w stanie się już wyplątać. Thorybos jest to natomiast hałas. We współczesnym greckim języku thorybos oznacza ruch drogowy. Termin ten w każdym razie wiąże się z ciągłym zgiełkiem, który nigdy nie pozwala człowiekowi cieszyć się chwilą spokoju” (I. Gargano).
Problemem Marty nie jest więc służba, ale sposób jej wykonywania. Jezus krytykuje jej niepokój, rozproszenie, hałas, wielość i nadmierną uwagę poświęconą rzeczom drugorzędnym, względnym. „Marta traci głowę z powodu drobnostek, bo nie rozpoznała właściwie celu wizyty Jezusa: przypisuje Jezusowi życzenia, których Jezus w gruncie rzeczy nigdy nie miał, i stara się spełnić te wymyślone przez siebie życzenia; w swej istocie są one lustrzanym odbiciem jej własnych pragnień i ambicji” (C. Martini).
Marta nie tylko nie ma czasu, by posłuchać Jezusa, ale więcej, gani siostrę, że to czyni, a nawet strofuje samego Jezusa: „Panie, czy Ci to obojętne, że moja siostra zostawiła mnie samą przy usługiwaniu? Powiedz jej, żeby mi pomogła” (Łk 10, 40). Ta sytuacja zakrawa na tragikomiczną. Marta „najpierw postawiła siebie w centrum uwagi, by później uznać się za ofiarę tej sytuacji. Czyni Jezusowi wyrzuty, że nie dostrzegł męczeństwa biednej Marty. Ale nie dość na tym: Marta prawi Jezusowi kazanie i poucza Go, co powinien w związku z tym teraz uczynić” (C. Martini).
Sytuacja kryzysowa między siostrami wynikła ze zderzenia odmiennych ideałów: działania i kontemplacji. Obie siostry to uczennice Jezusa, które odpowiadają na przyjaźń, służąc Mistrzowi. Maria poprzez słuchanie i kontemplację. Marta poprzez posługi, diakonię. Problem pojawia się, gdy dochodzi do rywalizacji i prób narzucenia własnej drogi innym. Każda droga jest dobra: słuchanie i działanie, ale gdy jest podejmowana we właściwym czasie, w wolności i z miłością.
Wobec zarzutów Marty, Jezus „broni” jej siostrę: „Maria obrała najlepszą cząstkę, której nie będzie pozbawiona” (Łk 10, 42). Jezus kocha Martę niemniej niż jej siostrę. Dlatego chce ją przestrzec przed nadmiernymi troskami; pragnie, by dostrzegła, że w szacie codzienności, problemów, nieustannego zgiełku jest niewiele czasu, by zatrzymać się i wsłuchać się w Niego, gdy przynosi pokój, harmonię, ład. „Są w życiu sytuacje, w których trzeba pozostawić rzeczy dobre, aby zająć się lepszymi” (M. Orsatti).
Pytania do refleksji:
- Co sądzę o wolności Jezusa? W jakim stopniu dam jestem wolny?
- Czy Marta ze swoim ideałem diakonii jest mi bliska?
- Jak sprawdzam się jako gospodarz (gospodyni) domu?
- Czy przysłowie „Gość w dom, Bóg w dom” cechuje moją gościnność?
- Co jest przedmiotem moich codziennych obowiązków i trosk?
- Czy wśród codzienności znajduję czas na chwilę wyciszenia i samotności?
- Jakie rzeczy powinienem dziś zostawić, aby zająć się lepszymi (jakimi?)?
- Na jakim tle dochodzi u mnie do ”wybuchów”?
- Czy nie usiłuję narzucać innym własnej „najlepszej” wizji?
- Czy nie jestem przewrażliwiony na swoim punkcie?
fot. Pixabay