Korynt to miasto portowe w środkowej Grecji, na półwyspie Peloponez, leżące na Przesmyku Korynckim. Współczesny Korynt liczy około czterdziestu tysięcy mieszkańców i oddalony jest o kilka kilometrów od starożytnych ruin miasta.
Legenda głosi, że założycielem Koryntu był Syzyf, postać okrutna i tragiczna. Ściągnął on na siebie gniew Zeusa i został skazany przez niego na wtaczanie na górę ogromnego głazu, który ponownie się osuwał. Górą tą był wznoszący się nad miastem Syzyfa Akrokorynt, leżący na wysokości 575 metrów n.p.m.. Zmuszając Syzyfa do wykonywania ciężkiej pracy bez końca, bogowie pozbawili go czasu na rozmyślanie o kolejnej ucieczce bądź występkach (J. Schmidt).
Po raz pierwszy Korynt został zasiedlony w neolicie. Jego złoty wiek przypada na VII wiek p.n.e., gdy rządzili nim tyrani Kypselos i jego syn Periander. W związku z lawinowym rozwojem miasta rozpoczęto politykę osadniczą. Do najważniejszych kolonii należały: Kerkyra, Potidaja i Syrakuzy, które zaopatrywały metropolię w żywność. Miasto było wówczas wielkim ośrodkiem handlu i produkcji przedmiotów z brązu oraz ceramiki. Szczególnym pięknem zachwycają wazy korynckie w charakterystycznym kształcie kulistego aryballosu (I. Hadjifoti). Po utworzeniu Związku Achajskiego, Korynt przez pewien czas stał na jego czele. Konsekwencją było całkowite zniszczenie miasta przez rzymskiego konsula Mummiusza w 146 roku p.n.e. i włączenie go do imperium. Na rozkaz rzymskiego senatu zabroniono komukolwiek osiedlać się w tym miejscu. Dopiero sto lat później Juliusz Cezar przekazał we władanie zniszczone miasto swoim weteranom. Legioniści odbudowali je na nowo, zakładając na jego ruinach rzymską kolonię.
Nowy Korynt rozwijał się dynamicznie, wiodąc prym wśród miast greckich. Rozwojowi miasta sprzyjało położenie. Leżało bowiem nad dwoma morzami: Jońskim i Egejskim. Posiadało dwa wielkie porty: Lechajon ze stocznią i bazą wojskową (odnaleziona w nim wczesnochrześcijańska bazylika świętego Leonidasa liczyła 179 metrów długości!) i Kenchry. Oba łączył wąski przesmyk o szerokości sześciu kilometrów. Dzięki zbudowanej drewnianej przetoczni (diolkos) niewolnicy przeciągali przez niego towary oraz mniejsze statki. Dopiero w XIX wieku udało się zrealizować plany rzymskich cesarzy (między innymi Juliusza Cezara, Nerona i Hadriana) i przekopać w tym miejscu kanał koryncki.
Korynt w czasach starożytnych był miastem wielokulturowym i kosmopolitycznym. Ponad półmilionowe miasto zamieszkiwali Grecy, Rzymianie, mieszkańcy Azji Mniejszej, Syrii, Palestyny i Egiptu. Był też miastem bogatym. Słusznie mówiono, że żaden okręt nie przepłynął obok jego murów, jeśli nie zostawił tam przynajmniej części swoich pieniędzy (E. Dąbrowski). Koryntianie nawykli do życia w przepychu, luksusie i przyjemnościach. Określenie „żyć po koryncku” stało się synonimem wyrafinowanego rozpasania. Strabon odnotował, że nie każdemu mężczyźnie jest dane pojechać do Koryntu. Wyrazem dekadencji i rozwiązłości mieszkańców Koryntu była „hierodulia”, czyli prostytucja sakralna. Uprawiały ją kapłanki na Akrokoryncie, ku czci bogini Afrodyty (Asztarte). Dekadencja religijna Koryntu zaszła tak daleko, że kapłankom Afrodyty okazywano publicznie cześć. Podobnie jak rzymskie westalki, miały one prawa do pierwszych miejsc w teatrze, wybitny liryk Symonides sławił skuteczność ich modłów w walce z Persami o wolność Grecji. […] Jednej z wybitniejszych heter Afrodyty, Lais, na drodze wiodącej do Kenchr wystawiono symboliczny pomnik: przedstawiał on lwicę trzymającą w pazurach barana. Trudno o bardziej dosadne podkreślenie roli kapłanek Afrodyty wobec nawiedzających jej świątynię czcicieli (E. Dąbrowski). Liczba kapłanek świątynnych przekraczała tysiąc.
Korynt słynął także z rywalizacji sportowych. Od VI wieku p.n.e. odbywały się w nim igrzyska istmijskie organizowane ku czci boga mórz Posejdona. Trwały cztery dni i obejmowały między innymi biegi, pięściarstwo, wyścigi rydwanów, wyścigi zaprzęgów konnych, zapasy i zawody pływackie. Przeprowadzano także konkursy gry na cytrze. Zwycięzcy otrzymywali wieniec z gałązek selera (rośliny poświęconej Posejdonowi) lub z liści bluszczu. Igrzyska były również czasem proklamacji ważnych aktów politycznych, jak na przykład ogłoszenie wolności za Nerona w 67 roku.
Starożytny Korynt był nie tylko miastem portowym i miejscem wyrafinowanych przyjemności. Wbrew pozorom jego mieszkańcy czcili najrozmaitszych bogów z panteonu bóstw greckich, rzymskich, egipskich i wschodnich. Największą cześć odbierali: Afrodyta Pandemos, Apollon, Dionizos, Posejdon, Asklepios, Hermes, Asztarte, Melikertes, Kybele, Attis, Izyda, Serapis. Ponadto Koryntianie pielęgnowali kulturę i sztukę. Już w II wieku Aelius Arystydes w swej mowie istmijskiej głosi, że Korynt słynął z dużej liczby szkół i gimnazjów, a retorów i filozofów można tam było spotkać na każdym zakręcie ulicy (E. Dąbrowski).
Zatrzymajmy się na agorze, aby posłuchać o przybyciu Pawła do Koryntu:
Potem opuścił Ateny i przybył do Koryntu. Znalazł tam pewnego Żyda, imieniem Akwila, rodem z Pontu, który z żoną Pryscyllą przybył niedawno z Italii, ponieważ Klaudiusz wysiedlił z Rzymu wszystkich Żydów. Przyszedł do nich, a ponieważ znał to samo rzemiosło, zamieszkał u nich i pracował; zajmowali się wyrobem namiotów. A co szabat rozprawiał w synagodze i przekonywał tak Żydów, jak i Greków. Kiedy Sylas i Tymoteusz przyszli z Macedonii, Paweł oddał się wyłącznie nauczaniu i udowadniał Żydom, że Jezus jest Mesjaszem. A kiedy się sprzeciwiali i bluźnili, otrząsnął swe szaty i powiedział do nich: «Krew wasza na waszą głowę, jam nie winien. Od tej chwili pójdę do pogan». Odszedł stamtąd i poszedł do domu pewnego „czciciela Boga”, imieniem Tycjusz Justus. Dom ten przylegał do synagogi. Przełożony synagogi, Kryspus, uwierzył w Pana z całym swym domem, wielu też słuchaczy korynckich uwierzyło i przyjmowało wiarę i chrzest. W nocy Pan przemówił do Pawła w widzeniu: «Przestań się lękać, a przemawiaj i nie milcz, bo Ja jestem z tobą i nikt nie targnie się na ciebie, aby cię skrzywdzić, dlatego że wiele ludu mam w tym mieście». Pozostał więc i głosił im słowo Boże przez rok i sześć miesięcy (Dz 18, 1-11).
Nie jest pewne, którą drogą Paweł dotarł do Koryntu. Mógł przybyć drogą morską. Taka podróż trwała jeden dzień. Mógł także dotrzeć lądem. Piesza droga przez Eleusis i Megarę wymagała dwóch do trzech dni.
Po przybyciu do Koryntu Apostoł skierował się do dzielnicy żydowskiej. Samotny, w nieznanym miejscu, wielokulturowym tyglu, szukał miejsca, w którym mógłby się zatrzymać. Niespodziewanie szybko znalazł je w domu Akwili i Pryscylli. Imię Akwila oznacza „orzeł”. Jest to typowo rzymskie imię. Orzeł był ptakiem świętym, atrybutem Jowisza. Akwila był jednak Żydem, urodzonym w Poncie, krainie Azji Mniejszej leżącej nad Morzem Czarnym. Jego żona nosiła również rzymskie imię Pryscylla (w skróconej formie: Pryska). Mieszkali razem w Rzymie. Gdy cesarz Klaudiusz wydał dekret skazujący wszystkich Żydów mieszkających w Rzymie na wygnanie, Akwila udał się wraz z żoną do Koryntu. W mieście tym Akwila trudnił się rzemiosłem i handlem. Szył i sprzedawał namioty. Powodziło mu się nieźle, gdyż już w niedługim czasie po opuszczeniu Rzymu mógł założyć nowy dom. To właśnie w nim znalazł gościnę Paweł. W zgodnej parze małżeńskiej odnalazł bliskich przyjaciół. Łączyła ich nie tylko wspólna praca i mieszkanie. O wiele ważniejsze były więzy duchowe. Mieli jeden cel: głosić Chrystusa zmartwychwstałego. Ten cel jeszcze bardziej scementował ich wzajemne relacje.
W Koryncie Paweł oddawał się rzemiosłu, które nabył w Tarsie. Wraz z zaprzyjaźnionym małżeństwem pracował fizycznie przy wyrobie namiotów. W świecie rzymskim praca fizyczna nie była ceniona. Sytuacja człowieka, który na swoje utrzymanie musiał zarabiać pracą własnych rąk, była gorsza od sytuacji niewolnika. Dla stałych prac starano się bowiem o niewolników; wolna praca najemna była zawsze sprawą okazyjną (A. Ohler). Inaczej było w świecie żydowskim. Żydzi, nawet wysoko urodzeni i zajmujący się profesjonalnie wyjaśnianiem Pisma, nie gardzili także fizyczną pracą lub handlem. Przypadek Pawła dowodzi aż nazbyt jasno, jak bardzo okazywało się to niekiedy zbawienne (K. Romaniuk). Praca w warsztacie żydowskiej pary małżeńskiej, produkującej namioty, nie była przyjemna; a jednak Paweł musiał odczuwać radość, że mógł pracować w dzień i w nocy (A. Ohler). W przyszłości, dokonując bilansu swej pracy i działalności, wobec starszych Efezu, powie: Nie pożądałem srebra ani złota, ani szaty niczyjej. Sami wiecie, że te ręce zarabiały na potrzeby moje i moich towarzyszy. We wszystkim pokazałem wam, że tak pracując trzeba wspierać słabych i pamiętać o słowach Pana Jezusa, który powiedział: „Więcej szczęścia jest w dawaniu aniżeli w braniu”» (Dz 20, 33-35). Zaś do Tesaloniczan skieruje mocne słowa: Kto nie chce pracować, niech też nie je! (2 Tes 3, 10).
Współpraca Pawła z Akwilą układała się nieźle; Paweł bowiem pozostał w jego domu dłuższy czas. W ciągu tygodnia wspólnie pracowali. W szabat zaś Paweł głosił Ewangelię w synagodze. Znając, choćby tylko w ogólnych zarysach z mowy w Antiochii Pizydyjskiej, poglądy Pawła na Stary Testament oraz jego uzdolnienia dialektyczne, można przypuszczać, że jego wywody budziły zainteresowanie, i to nie tylko Żydów, lecz także tych pogan, którzy grupowali się przy synagodze (E. Dąbrowski).
Sytuacja uległa zmianie z chwilą przybycia do Koryntu Tymoteusza i Sylasa. Przynieśli oni pomyślne wieści o rozwoju Kościoła macedońskiego, dodając Pawłowi nadziei i entuzjazmu: Teraz – kiedy Tymoteusz od was wrócił do nas i kiedy doniósł nam radosną wieść o wierze i miłości waszej, a i o tym, że zawsze zachowujecie o nas dobrą pamięć i że bardzo pragniecie nas zobaczyć, podobnie jak my was – zostaliśmy dzięki wam, bracia, pocieszeni: przez wiarę waszą we wszelkiej potrzebie i naszym ucisku. Teraz bowiem ożyliśmy, gdy wy przy Panu stoicie. Jakież bowiem podziękowanie możemy za was Bogu złożyć, za radość, jaką mamy z powodu was przed Bogiem naszym? (1 Tes 3, 6-9). Tesaloniczanie wsparli również Pawła finansowo (por. 2 Kor 11, 9). Od tej chwili mógł się więc poświęcić całkowicie ewangelizacji. Wykorzystując swoje zdolności retoryczne, przekonywał słuchaczy, że Jezus jest oczekiwanym Mesjaszem.
Jednak, podobnie jak w innych wspólnotach żydowskich, spotkał się z odrzuceniem i niezrozumieniem, a nawet bluźnierstwami. Pawła nie chciano więcej słuchać. W efekcie postanowił zerwać z miejscową synagogą: «Krew wasza na waszą głowę, jam nie winien. Od tej chwili pójdę do pogan» (Dz 18, 6). Opuścił także dom Akwili. Powodem rozstania z Pryscyllą i Akwilą była, być może, chęć okazania także na zewnątrz całkowitego zerwania ze środowiskiem żydowskim, choć nie ma powodów przypuszczać, że coś się popsuło w osobistych relacjach trzech misjonarzy, a zwłaszcza Pawła, z tym zacnym małżeństwem żydowskim. Przeciwnie, późniejsze, pełne życzliwości kontakty świadczą o trwałości owej przyjaźni, zawartej w tak niecodziennych warunkach (K. Romaniuk).
Zerwanie z synagogą przyniosło pewne owoce. Wraz z Pawłem opuściło ją wielu pogan i Żydów, w tym również jej przełożony, Kryspus wraz z rodziną. Paweł wymienia również imiennie Gajusa, Achaika, Fortunata, Lucjusza, Tercjusza, Kwartusa (por. 1 Kor 1, 14; 1 Kor 16, 17; Rz 16, 21-24). „Odszczepieńcy” znaleźli gościnę w domu Tycjusza Justusa. Był on poganinem, który posiadał obywatelstwo rzymskie. Dzięki wywodom Pawła, jego pasji i gorliwości, uwierzył w Chrystusa. W jego domu młoda wspólnota odnalazła pokój i bezpieczeństwo. Stał się on Kościołem domowym, w którym gromadzili się nowo ochrzczeni.
W tym czasie Apostoł Narodów przeżył duchowy kryzys. Ogarnął go niezrozumiały niepokój i lęk o siebie, swoją przyszłość i działalność apostolską. Przeżywał zniechęcenie i brak entuzjazmu do dalszej pracy misyjnej i głoszenia Ewangelii. Zachowując w pamięci różne przykre przeżycia, jak ukamienowanie i zasadzki, przeczuwał, że ktoś może dokonać kolejnego zamachu na jego życie. Wszystkim tym uczuciom towarzyszyła głęboka samotność oraz świadomość niezrozumienia i opuszczenia przez wszystkich, a nawet samego Boga; coś, co w przyszłości w teologii duchowości nazwane zostanie nocą ciemną (W. Turek). Wspominając te doświadczenia, Paweł napisze później: Tak też i ja przyszedłszy do was, bracia, nie przybyłem, aby błyszcząc słowem i mądrością głosić wam świadectwo Boże. Postanowiłem bowiem, będąc wśród was, nie znać niczego więcej, jak tylko Jezusa Chrystusa, i to ukrzyżowanego I stanąłem przed wami w słabości i w bojaźni, i z wielkim drżeniem (2 Kor 2, 1-3).
Zmartwychwstały Jezus nie pozostawił jednak Pawła w jego lękach i samotności. W wizji mistycznej zapewnił go o swoim wsparciu. Pawłowi nic nie grozi z rąk Koryntian. Powinien z odwagą dalej głosić słowa Ewangelii. Pan jest z nim. Umocniony słowami Jezusa i doświadczeniem mistycznym Paweł pozostanie w Koryncie półtora roku, pracując z mocą i pasją na rzecz nieustannego pomnażania liczby chrześcijan. Stamtąd napisze dwa listy do założonego wcześniej Kościoła w Tesalonice.
Pytania do refleksji i modlitwy:
- Czym zajmuję się na co dzień?
- Jaki jest mój stosunek do pracy?
- Czy nie jestem zbyt leniwy (fizycznie i duchowo)?
- Wolę brać czy dawać?
- Czy mam przyjaciół wśród kobiet, mężczyzn albo wśród małżeństw?
- Czy potrafię współpracować z innymi? Czy raczej jestem indywidualistą (chodzę własnymi drogami)?
- Z kim (czym) powinienem dziś zerwać?
- W jakich miejscach (przy których ludziach) czuję się bezpiecznie?
- Czy lęki o siebie, własną przyszłość, rodzinę, pracę nie zdominowały mojego życia?
- Czy doświadczyłem w życiu kryzysu duchowego? Czego mnie nauczył?
- Czy w „nocach duchowych” potrafię zaufać Panu?
- Jakie są moje główne problemy? W jaki sposób je rozwiązuję?
fot. autor