Dyrektor Jezuickiego Centrum Społecznego „W Akcji” dzieli się świadectwem z ostatnich dni.

„Dopiero co solidaryzowaliśmy się z ludźmi potrzebującymi podczas Światowego Dnia Ubogich, a już dzisiaj nad ranem nasze szczytne pragnienia zostały skonfrontowane z rzeczywistością – pisze o. Łukasz Lewicki SJ.

Zgłosił się do nas pewien Nigeryjczyk, który od dwóch lat jest bezdomny. To przykre i szokujące, szczególnie biorąc pod uwagę, że jest człowiekiem wykształconym i ładnie mówiącym po Polsku.
Powiedzenie mówi, że “szewc bez butów chodzi”, a co powiedzieć o budowniczym dróg? Nie wiemy jaka jest reguła – ale ten nasz, nie potrafi “znaleźć drogi wyjścia” ze swojej trudnej sytuacji.

Dennis ma w sobie coś co sprawia, że lubi się go od pierwszych chwil rozmowy. Mimo, iż na ulicy nauczył się trudnej sztuki przetrwania, ze wszystkimi jej konsekwencjami, to wydaje się, jakby w ogóle nie był zepsuty przez zło tego świata.

Dennis korzystał przez pewien czas z pomocy noclegowni, jednak przez regularne bycie podgryzanym przez pluskwy do szedł do wniosku, że na ulicy znajdzie większy komfort i szansę by spokojnie przespać noc. Najpierw okoliczności zmusiły go, by rozdzielać czas pomiędzy pracę zawodową i pracę magisterską. Ostatecznie jednak zdecydował się porzucić tę pierwszą, pozostając bez środków do życia, ale zyskując w ten sposób czas na nadrobienie zaległości uczelnianych. Dennis nie jest już młodzieńcem, a dodatkową trudność w nauce sprawiają mu skutki pobicia na tle rasowym, z poważnymi obrażeniami głowy jakie odniósł. Ich konsekwencje uwidaczniają się w trudnościach z koncentracją, przez co czas podejmowanych przez niego działań nieco się wydłuża.

Oto, co Dennis, ze sporą dozą dystansu pisze sam o sobie:

Nazywam się Dennis. Jestem Nigeryjczykiem. Przyjechałem dawno do Polski na stypendium studiować drogi, ulice, lotnisko na politechnice. Właściwie to już skończyłem studia magisterskie na Politechnice Warszawskiej, ale nie mogę pisać pracy dyplomowej z różnych powodów. Największy powód to, że jestem po prostu tumanem. Można jeszcze dodać, że nawet nie miałem pieniędzy kupić komputera ani programów bardzo mi potrzebnych do pisania tej pracy. Nie mówiąc jeszcze, że muszę się ich nauczyć itp. Jestem diabetykiem, co odziedziczyłem po swojej mamie. Dwa razy miałem absolutorium, ale nie wywiązałem się z zadania i w konsekwencji, wyrzucono mnie z akademika. Nie mam gdzie się podziać. Śpię na ulicach. Ani złotówki nie mam, ale wiem, że studia muszę kończyć! Nawet nie wiem jaki jest mój status studencki, ale leżałem w szpitalu i mogę opierać się na tym, żeby przedłużyli my czas do pisania. Mam pobyt stały w Polsce. Oczywiście, chciałbym wrócić do siebie po studiach. I żeby nie było gorszej, mój komputer się zepsuł a korona wirus roby swoje… [pisownia oryginalna]”.

Jezuickie Centrum Społeczne APELUJE o włączenie się w pomoc Dennisowi. Chodzi o podarowanie mu dachu nad głową lub przyczynienie się do jego znalezienia.

Plan minimum, to przyjmowanie Dennisa do siebie tylko na noc. Dzień mógłby spędzać w Jezuickim Centrum Społecznym.

„Dzięki naszemu wsparciu ma on szansę szybko stanąć na nogi i zrealizować swój ambitny plan – tłumaczy dyrektor JCS, ojciec Lewicki. Może się okazać, że chcąc pomóc tej przesympatycznej osobie zyskasz znacznie więcej niż jesteś w stanie dać – wejście w kontakt z człowiekiem niezwykle pozytywnym i radosnym, niesamowicie wdzięcznym i całym sobą obecnym w relacji – to coś, co wydaje się „rajem utraconym” współczesnych więzi międzyludzkich zachodnich społeczeństw”.

ll/jcs

Jezuickie Centrum Społeczne „W Akcji”
Email: [email protected]
Telefon: 797 907 588
Strona internetowa JCS
https://www.facebook.com/wakcji