„Oto się powiedzie mojemu Słudze, wybije się, wywyższy i wyrośnie bardzo.”
Potwierdzeniem tego będzie dzisiejsza, wielkopiątkowa adoracja krzyża i wielkopiątkowa „ukrzyżowana” Komunia święta, a jutro w nocy Komunia „chwalebna” Zmartwychwstania Pańskiego.
„Wzgardzony i odepchnięty przez ludzi, Mąż boleści, oswojony z cierpieniem, jak ktoś, przed kim się twarze zakrywa, wzgardzony tak, iż mieliśmy Go za nic”.
Poznał każdy rodzaj cierpienia, umierania, męki. Poznał gorzki smak opuszczenia przez wiwatujące wcześniej na Jego cześć tłumy. Zawiedli Go bliscy, z Piotrem na czele, dotknął Go ból zdrady jednego spośród Jego uczniów, pogarda wielkich i bogatych, ale jeszcze bardziej była bolesna pogarda biednych, zmanipulowanych przez tych pierwszych.
„Lecz On się obarczył naszym cierpieniem, On dźwigał nasze boleści, a myśmy Go za skazańca uznali, chłostanego przez Boga i zdeptanego. Lecz On był przebity za nasze grzechy, zdruzgotany za nasze winy.”
Czy można mieć serce aż tak bardzo ślepe aby nie dostrzec, że to NASZE GRZECHY ON OBMYŁ MĘKĄ KRZYŻOWĄ, jak temu dał symboliczny znak podczas Ostatniej Wieczerzy, umywając uczniom nogi i nakazując im czynić to samo, w Jego Kościele? Czy my to robimy? Czy jesteśmy zdolni do przebaczenia sobie win i kieruje nami pragnienie ratowania się od złego? Czy raczej jest nam bardziej wygodnie „pobożnie” hejtować kto nam podpadnie i walić w niego „Różańcem”?
„Spadła Nań chłosta zbawienna dla nas, a w Jego ranach jest nasze zdrowie (…) Dlatego w nagrodę przydzielę Mu tłumy, i posiądzie możnych jako zdobycz, za to, że Siebie na śmierć ofiarował i policzony został pomiędzy przestępców. A On poniósł grzechy wielu, i oręduje za przestępcami”.
Jak nie być Mu wdzięczny za to że podjął się niesienia naszego Krzyża i to nie dlatego, że musiał to uczynić, ani dlatego, że chciał w ten sposób nam albo sobie samemu udowodnić, że jest bohaterem. Nie był przymuszony, ani nie było w tym żądzy odniesienia jakichkolwiek osobistych korzyści, ale chęć uratowania nas od śmierci wiecznej i objawienia w ten sposób odwiecznej miłości Boga, czyli tego, że jest On dla nas miłosiernym Ojcem.
„… kto się przejmuje Jego losem?”
Jest to obecnie najważniejsze życiowo pytanie, na które każdy z nas daje odpowiedź decydując w ten sposób o swoim losie na wieki. Jest to pytanie o miłość, albo raczej to Miłość nas wzywa, aby na nią odpowiedzieć miłością, chyba że dusza ludzka jest ślepa i nie widzi miłości Krzyża …
Zdjęcie autorstwa Francesco Paggiaro z Pexels