Siódme przykazanie reguluje problem własności. W prawodawstwie mojżeszowym sformułowane zostało w formie negatywnej (zakazu): Nie będziesz kradł (Wj 20, 15; Pwt 5, 19). Hebrajskie słowo „ganab” odnosiło się pierwotnie do kradzieży ludzi. Najbardziej narażeni na porwanie byli ludzie ubodzy, bankruci, niewypłacalni dłużnicy. Degradowano ich do roli niewolników i wykorzystywano jako siłę roboczą. Postępowanie takie dalekie było od Prawa i wzorców biblijnych.
Księga Rodzaju opisując początki dziejów ludzkości, wskazuje na źródło wszelkich wartości. Jest Nim Stwórca, który w sposób hojny i wolny obdarowuje człowieka: Bądźcie płodni i rozmnażajcie się, abyście zaludnili ziemię i uczynili ją sobie poddaną; abyście panowali nad rybami morskimi, nad ptactwem powietrznym i nad wszystkimi zwierzętami pełzającymi po ziemi. I rzekł Bóg: Oto wam daję wszelką roślinę przynoszącą ziarno po całej ziemi i wszelkie drzewo, którego owoc ma w sobie nasienie: dla was będą one pokarmem (Rdz 1, 29-30). Przekazanie człowiekowi władzy nad naturą nie czyni go jej właścicielem. Bóg nadal pozostaje Panem całego kosmosu. Śmiertelnicy są jedynie zarządcami podległymi Bogu […] Dar „panowania nad naturą” nie miał być pozwoleniem na jej używanie lub samolubne wykorzystywanie w dowolny sposób. W żadnym razie ludzie nie mieli się znęcać nad innymi i nie liczyć się z niczym; Adam i Ewa odpowiadali przed Bogiem i byli odpowiedzialni za sposób, w jaki dbali, lub nie, o świat przyrody, który ich otaczał (W. Kaiser).
Pierwsi rodzice mieli „wszystko i nic”. Mieli wszystko, gdyż Bóg przekazał w ich ręce cały świat przyrody, a także, co najważniejsze, miłość i przyjaźń z Nim. Nie mieli jednak nic „swojego”, byli nadzy i czuli się dobrze w swojej obecności i bliskości Boga. Nie odczuwali wstydu ani pożądania wobec żadnego z darów.
Rajska sielanka została jednak przerwana pierwszym grzechem kradzieży (Rdz 3). Szatan nie mógł znieść szczęścia człowieka i nakłonił go do nieposłuszeństwa swemu Panu. Adam i Ewa mierzyli wysoko. Chcieli „wykraść” Bogu nieśmiertelność i nieskończoną wiedzę, tajemnicę „dobra i zła”. Konsekwencje źle wykorzystanej wolności były (i są nadal) zatrważające. Człowiek utracił przyjaźń i bliskość z Bogiem a także nieśmiertelność. Skazany na wygnanie, poza rajem, musi odtąd wkładać wiele trudu i energii w podporządkowanie sobie przyrody.
Pierwszy grzech pociągnie następne. Pierwsza kradzież kolejne. Syn pierwszych rodziców Kain z zazdrości ukradnie bratu życie. Okaże się najgorszym złodziejem i mordercą (Rdz 4, 1-16). Gdy zabraknie wdzięczności i akceptacji otrzymanych darów, rodzą się uczucia chciwości, a także zazdrości i zawiści, które popychają do coraz większych grzechów, łącznie z morderstwem. Księga Rodzaju ostrzega i wzywa do czuwania: gdybyś postępował dobrze, miałbyś twarz pogodną; jeżeli zaś nie będziesz dobrze postępował, grzech leży u wrót i czyha na ciebie, a przecież ty masz nad nim panować (Rdz 4, 7).
Posiadanie darów (jak już wspomniano) nie czyni człowieka panem ani absolutnym właścicielem. Człowiek jest jedynie administratorem dóbr i winien liczyć się z prawami, które nimi rządzą. Pierwszym jest powszechne przeznaczenie dóbr ziemskich. Nikt nie może mówić: to jest moja własność i mogę z nią czynić, co mi się rzewnie podoba. Wszystko należy do Boga, ale także do drugiego człowieka. Święty Paweł precyzuje: wszystko jest wasze, wy zaś Chrystusa, a Chrystus – Boga (1 Kor 3, 23). Powszechne przeznaczenie ziemskich dóbr oznacza, że są one dzielone między ludzi i wspólnoty, grupy. Posiadanie dóbr jest uprawnione, by zagwarantować wolność poszczególnych osób, pomóc każdemu w zaspokojeniu potrzeb danego człowieka i ludzi, którzy są jego bliskimi, krewnymi, za których ponosi jakąś odpowiedzialność (J. Szkodoń).
Korzystanie z dóbr wymaga cnoty sprawiedliwości. Sprawiedliwość wymienna reguluje stosunki między osobami i instytucjami (J. Szkodoń). Domaga się ochrony praw własności, spłaty długów i dobrowolnego wypełnienia zaciągniętych zobowiązań. Bez sprawiedliwości wymiennej nie jest możliwa żadna inna forma sprawiedliwości (KKK, 2411). Sprawiedliwość legalna dotyczy obowiązków obywatela wobec wspólnoty. Są one zwykle regulowane przez prawo państwowe (na przykład obowiązek podatkowy, obrony), społeczne, wspólnotowe, zakonne, jak również wynikające z życia Dekalogiem i Ewangelią. Z kolei sprawiedliwość rozdzielacza reguluje powinności wspólnoty (państwa, społeczeństwa, zakonu) wobec swoich członków w zależności od ich wkładu, pracy i potrzeb. Nie oznacza więc równości. W czasach Polski Ludowej panowało przekonanie: Czy się stoi, czy się leży, dwa tysiące (lub więcej) się należy. Powiedzenie to stało się niemal przysłowiowe, a oznaczało równe płace, niezależnie od ilości i jakości pracy. W zamierzeniu lewicowych doktrynerów miało być elementem tworzonego ziemskiego raju. W rzeczywistości nie miało nic wspólnego ze sprawiedliwością, a jedynie prowadziło do relatywizmu moralnego i ukrytego bezrobocia.
Korzystanie z dóbr ziemskich wymaga dystansu, wolności, czyli cnoty umiarkowania. W Kazaniu na Górze Jezus przestrzegał przed zbytnimi troskami. W tekście Mateusza jak refren powraca wezwanie do umiaru: Nie troszczcie się więc zbytnio i nie mówcie: co będziemy jeść? co będziemy pić? czym będziemy się przyodziewać? Bo o to wszystko poganie zabiegają. Przecież Ojciec wasz niebieski wie, że tego wszystkiego potrzebujecie. Starajcie się naprzód o królestwo /Boga/ i o Jego Sprawiedliwość, a to wszystko będzie wam dodane. Nie troszczcie się więc zbytnio o jutro, bo jutrzejszy dzień sam o siebie troszczyć się będzie. Dosyć ma dzień swojej biedy (Mt 6, 19-34). Jezus nie zaleca braku jakiejkolwiek troski i zupełnej obojętności. Wszak troska o Królestwo Boże, o bliźnich, także o siebie stanowi różne aspekty miłości (Boga, bliźniego i siebie samego). Jednak powinna ona zakładać słuszną miarę. Skrajności nikomu nie służą.
Korzystanie z ziemskich zasobów wymaga cnoty solidarności. Dziś jest ona możliwa na szeroką skalę, gdyż świat powoli staje się globalną wioską. Solidarność pozwala umiejętnie gospodarować zasobami i zaradzać potrzebom i brakom. Mieści się więc w optyce miłości bliźniego. Jan Paweł II nawoływał w Gdańsku: „Jeden drugiego brzemiona noście” — to zwięzłe zdanie Apostoła jest inspiracją dla międzyludzkiej i społecznej solidarności. Solidarność — to znaczy: jeden i drugi, a skoro brzemię, to brzemię niesione razem, we wspólnocie. A więc nigdy: jeden przeciw drugiemu. Jedni przeciw drugim. I nigdy „brzemię” dźwigane przez człowieka samotnie. Bez pomocy drugich. Nie może być walka silniejsza od solidarności. Nie może być program walki ponad programem solidarności. Inaczej — rosną zbyt ciężkie brzemiona. I rozkład tych brzemion narasta w sposób nieproporcjonalny.
W tym miejscu chciałbym wspomnieć jeden wzruszający przykład solidarności. Opowiadał o nim kapłan, który wizytował duszpastersko ubogie starsze małżeństwo. Ona była lekko upośledzona psychicznie, on z kolei alkoholikiem. Żyli z resztek żywności, znalezionych na wysypiskach i śmietnikach. W trakcie wizyty kapłan zapytał o ich modlitwę. Wówczas starsza kobieta pokazała dzbanek pełen różańców. I stwierdziła, że modli się na nich codziennie. Wszystkie pochodzą że śmietników. Pokazała mu również znalezione na wysypiskach egzemplarze Biblii i zapewniała, że modli się codziennie, by takich rzeczy nie wyrzucano na śmietnik. Przed świętami Bożego Narodzenia otrzymała z opieki społecznej pewną kwotę pieniędzy, jednak wszystkie przeznaczyła na żywność dla biednych, mimo, że sama należała do najbiedniejszych. Gdy kapłan zapytał, czego sobie życzy na święta, jak mógłby ją wspomóc, odpowiedziała: Potrzebuję tylko opłatków na Wigilię. Inne rzeczy znajdę na śmietnikach. Ten przykład to tylko mała ilustracja współczucia i solidarności z biednymi. Szczególne fale odpowiedzialności i pomocy wyzwalają trudne sytuacje i klęski żywiołowe. Nasi rodacy potrafią mobilizować się wówczas na miarę staropolskiej gościnności i dzielić ostatnim groszem. O wielkiej solidarności świadczą imponujące sumy pieniędzy zbieranych przez Caritas czy Wielką Orkiestrę Świątecznej Pomocy.
Solidarność przekracza ramy społeczności czy narodu. Dzisiaj ma ona wymiar międzynarodowy. Świadczy o tym zakrojona na szeroką skalę pomoc w krajach zdominowanych przez głód i ubóstwo, analfabetyzm, brak opieki medycznej, czy w sytuacjach klęsk żywiołowych. Systematycznego wsparcia udzielają organizacje rządowe i pozarządowe, tysiące woluntariuszy, Kościoły i prywatne osoby. Niewątpliwie jest to niewystarczające w obliczu aktualnych potrzeb, ale stanowi wyzwanie dla dalszego dobra i solidarności. Szczególna odpowiedzialność spoczywa na krajach bogatych i instytucjach międzynarodowych, zwłaszcza wzbogacających się kosztem grabieży naturalnych zasobów krajów najuboższych.
fot. Pexels