Dojrzałe relacje międzyludzkie powinny bazować na akceptacji. Wiliam McFarland, bohater powieści W pogoni za świetlikami Charles’a Martina, daje młodemu Chase taką radę: Jedyny potwór, którego mógłbyś się obawiać, to ten, który co rano patrzy na ciebie w lustrze. Oswajasz go, zaprzyjaźniasz się z nim, a wtedy z wszystkim innym możesz sobie poradzić. Właściwe relacje zaczynają się od akceptacji i miłości siebie. Jeżeli pokochamy siebie, „zaprzyjaźnimy się z sobą”, zaakceptujemy siebie w prawdzie, będziemy w stanie pokonywać wszystkie lęki i nawiązywać zdrowe relacje z innymi.
Pełna akceptacja siebie pozwala dostrzec drugiego człowieka w jego pełni i pięknie. Człowiek nie jest jedynie „homo eroticus”, ale przede wszystkim „homo divinus”. Bóg zawarł w nim wszystkie atrybuty swego piękna: dobroć, życzliwość, miłość, miłosierdzie, mądrość… Stąd piękno człowieka nie zawiera się tylko w sferze fizycznej, zmysłowej, erotycznej. Takie spojrzenie jest zubożające i degradujące. Piękno człowieka to przede wszystkim jego głębia duchowa, której wyrazem jest miłość wyrażająca się w wymianie i dojrzałych relacjach.
Nie ma prawdziwej miłości, jeżeli brakuje podstaw, czyli akceptacji innych. Drugi człowiek w całej złożoności jest wpisany w nasze życie. Nikt nie jest samotną monadą. Nawet pustelnicy potrzebują (od czasu do czasu) relacji i kontaktu z drugim człowiekiem. Życie w izolacji wcześniej czy później prowadzi do zaburzeń emocjonalnych.
Życie we wspólnocie jest wielkim darem i zadaniem. Darem, gdyż pozwala człowiekowi rozwijać się we wszystkich wymiarach (duchowym, emocjonalnym, wspólnotowym, społecznym transcendentnym) i dojrzale zaspokajać własne potrzeby, a zwłaszcza największą z nich, potrzebę miłości. Zadaniem, gdyż człowiek musi uczyć się pokonywać siebie, swoje słabości, własny egoizm, zmysłowość i uczyć się głębokich dojrzałych relacji, opartych na szacunku, tolerancji i akceptacji inności.
Znany austriacki poeta Reiner Maria Rilke wspomina swoje spotkanie z paryską żebraczką. Codziennie przechodził obok nieruchomo stojącej kobiety, której wrzucano miedziaki do kapelusza. Pewnego dnia poeta obdarował ją różą. W tym momencie serce kobiety „rozkwitło”. Po raz pierwszy zobaczył ją uśmiechniętą. Przez osiem dni nie widział jej, by żebrała. Jak wyznał później swojej przyjaciółce, żyła jego miłością. Rilke pierwszy dostrzegł w tej wydawałoby się „martwej” kobiecie uczucia i serce, głęboką, choć skrywaną potrzebę miłości.
Właściwego przewartościowania wymagają także relacje z Bogiem. Bóg jest Trójcą Osób, jest wiec „relacyjny”. W Trójcy Świętej dokonuje się nieustanny „dialog”, który jest „obiegiem miłości”. Miłość Boga nie zatrzymuje się jednak w Nim. Przelewa się w sposób niewyobrażalny na każdego człowieka. Każdy Jego „dotyk” mówi: Tyś jest mój syn umiłowany, w tobie mam upodobanie (por. Łk 3, 22).
W języku greckim występują trzy podstawowe określenia miłości: „eros” czyli miłość pożądania, zmysłowa, często egoistyczna; „agape”, które oznacza miłość ofiarną, miłość jako dar, miłość, która czyni drugą osobę zdolną do miłości (zob. 1 Kor 13) i „filia”, które określa miłość przyjaźni, głęboki związkiem między osobami, opartym na wzajemnym zrozumieniu.
We współczesnym świecie pojęć tych nie należy izolować, ani nadmiernie eksponować jednego z nich. Wszystkie bowiem tworzą różne aspekty jednej miłości. Miłość wymaga osoby, dotyku, zmysłowości, uczucia, a więc zawiera w sobie „erosa”; gdyby ją jednak ograniczyć do tego wymiaru, czyniłaby z człowieka istotę zmysłową, cielesną, materialną, którą jak towar można wykorzystać i pozostawić. Miłość wymaga poświęcenia, dawania, wyrzeczenia, bezinteresowności, zawiera więc w sobie element „agape”, ale gdyby została ograniczona do tego poziomu, wcześniej czy później „wypaliłaby się”. Nie można tylko dawać, trzeba również brać. Miłość jest wzajemną wymianą. Miłość jest również przyjaźnią, głębokim związkiem łączącym osoby, ale z drugiej strony nie może zamykać się na jedną osobę, czy małą grupę; powinna raczej otwierać się na szeroki krąg, na każdego człowieka.
fot. Pixabay