Przed miesiącem pojawiła się wiadomość, że zabytkowe drzwi katedry łódzkiej zostały uszkodzone przez nieznanego sprawcę, który nocą pomazał je farbą. Nie słyszałem aby dotarł od niego jakiś spójny komunikat, którym chciałby wyjaśnić sens tego czego dokonał.
Wywołało to oczywiście całą falę komentarzy na forach mediów społecznościowych, a mnie najbardziej zdziwiła nie ich ilość, co fakt, że większość broniła tego czynu, który sądziłem, że jednoznacznie zostanie uznany za akt wandalizmu. Zrozumiałem, że nie tyle o drzwi do katedry chodziło ile o niechęć czy po prostu wrogość do kościoła i do wiary chrześcijańskiej.
Prawdziwej dyskusji na tym forum nie spotkałem, co jest dość powszechnym mankamentem wszystkich prób budowania porozumienia pomiędzy osobami mającymi różne spojrzenia na te same sprawy, a więc również różne racje. Coraz bardziej króluje zasada czynienia bardzo wyraźnej cezury pomiędzy swoimi a wrogami. Ci pierwsi są przyjaźnie lajkowani, ci drudzy banowani.
Drzwi katedry, w tym kontekście, stanowią specyficzną wizualizację tego właśnie „dialogu”, który jest szczególnie widoczny w świecie polityki, a poprzez media staje się kulturowym standardem wszelkich debat w naszym kraju. Nie inaczej należy patrzeć na farbowane bohomazy z drzwi łódzkiej katedry. Z pewnością nie ma co doszukiwać się w nich jakiejś subtelnej stylistyki, czy filozoficznych finezji. Chodzi, jak to jest ostatnio w zwyczaju, o wulgarny wykrzyknik, ostry jak siarczysty policzek, zadany nie tyle ze względu na jakieś racjonalne treści ile po to aby bolało. Ot i cała filozofia.
Nie ma co się temu dziwić, bo chodzi przecież o wrogość, której taktyką jest radykalna negacja wroga, czyli taka która ma totalny charakter. Logiczną jej konsekwencją jest zachowanie zgodne z logiką wojny. Ta zaś charakteryzuje się nienawiścią i parciem do zniszczenia przeciwnika, co powoduje regres kultury i ogólne zdziczenie społeczeństwa..
W atmosferze nienawiści i w obliczu głębokiego podziału społeczeństwa, przestają właściwie funkcjonować wszystkie demokratyczne instytucje i urządzenia, skutecznie paraliżowane przez swego „demokratycznego adwersarza”, zachowującego się jak wróg, albo jak ruch oporu, wobec „najeźdźcy”, czyli demokratycznie wybranej władzy.
Sytuacja staje się patowa, niemożliwa do uzdrowienia, szczególnie gdy weźmie się pod uwagę ingerencję obcych służb, których wspólnym interesem jest słabe państwo polskie, a więc skłócony naród, codzienna wzajemna wrogość i brak indywidualnego rozumienia tego co się aktualnie w kraju dzieje.
Bardzo ważnym problemem jest również ogólny zły stan ducha, coraz większa ilość ludzi dotkniętych depresją, nie umiejących sobie poradzić z własnym życiem, rozkojarzonych psychicznie, mających zwichrowane poczucie odpowiedzialności osobistej, niezdolnych do osiągnięcia głębszego porozumienia oraz do solidarności.
Łatwo jest takim ludziom sugerować rozwiązania, które po skutecznej kampanii propagandowej, mogą ich doprowadzić do społecznych rozruchów. Eskalacja konfliktów, jeśli nie będzie w porę zatrzymana, może doprowadzić do katastrofy. Czyli że poplamione farbą drzwi katedry w Łodzi są ostrzeżeniem i zarazem wezwaniem do zaprowadzenia prawdziwego pokoju społecznego i to właśnie powinno być priorytetem dla polityków i jednocześnie stanowić kryterium naszego darzenia ich zaufaniem albo im go odmawiania.
Foto: Wojciech Żmudziński SJ