1. Kobieta

Św. Łukasz, podobnie jak pozostali Ewangeliści pisze o namaszczeniu stóp Jezusa przez kobietę. Jego wersja znacznie różni się od pozostałych (Mt 26, 6-13; Mk 14, 3-9; J 12, 1-8). Podczas gdy inni autorzy utożsamiają kobietę z Marią z Betanii, a całe wydarzenie umieszczają w Betanii (Jan) lub w domu Szymona Trędowatego (Mateusz i Marek) niedługo przed śmiercią Jezusa, Łukasz nie precyzuje miejsca, czasu ani nie wskazuje, o jaką kobietę chodzi. Egzegeci przypuszczają, że Łukasz mówi o innej, nieznanej pozostałym Ewangelistom kobiecie. Jedyne określenie pada z ust gospodarza gościny, faryzeusza Szymona – grzesznica.

Bezimienna kobieta, jedna z wielu, jakie później towarzyszyły Jezusowi, znana była w mieście jako grzesznica, czyli prostytutka. Spotkanie z Jezusem wydobywa z niej niezaspokojoną potrzebę miłości. Jej wcześniejsza „miłość” miała wymiar zmysłowy, erotyczny, który nie zaspokoił jej pragnień, nie przyniósł pokoju ducha, radości, ani spełnienia. W podobny sposób kochała Samarytanka, zanim spotkała Jezusa (por. J 4, 1nn). Możemy się domyślać, że podejmowała niejedną próbę uwolnienia się od niesławnej profesji. Zapewne wiele razy wylewała łzy wstydu, zanim stanęła przed Jezusem. Nigdy jednak nie pogrzebała nadziei na zmianę życia; nadziei, że w końcu będzie zrozumiana i będzie mogła ofiarować nie tylko swoje ciało, ale także serce.

Siła miłości popchnęła ją do Jezusa. Wykorzystała wschodni zwyczaj, który zezwalał na wejście w dzień świąteczny do sali biesiadnej. Wejście prostytutki do domu faryzeusza musiało ją wiele kosztować. Dla publicznie znanej kobiecie z marginesu, stanięcie przed gronem surowych sędziów wymagało wielkiej determinacji. Ta kobieta przezwycięża lęk przed ludzką opinią – potrzebą i koniecznością uzdrowienia życia, które było pełne bólu i pogardy.  Ale z drugiej strony właśnie ta bezimienna kobieta jest sobą. Inni są zmuszani do „odgrywania”, zakładania maski. Ona ma przynajmniej tę zasługę, że nosi swoją prawdziwą twarz. Nie zbyt  czystą, ale „własną” (A. Pronzato).

Grzeszna kobieta wyraża swoją postawą dwa uczucia ściśle z sobą powiązane: cierpienia i miłości. Płacze, ogarnięta bólem, ale nie zamyka się w sobie; jej myśl, serce, miłość zwraca się ku Jezusowi. W tym, co słyszała o Jezusie i Jego postępowaniu, a także w Jego spojrzeniu – prawdopodobnie nieraz spotykała Go na drodze – dostrzegła odbicie „hesed”, odbicie czułego miłosierdzia Boga i dlatego teraz chce uczcić ze wszystkich sił tę miłosierną tkliwość, jedyną, która jest zdolna zrozumieć ją i uratować (C. M. Martini). Cierpienie i miłość skłaniają ją do czynów „nieroztropnych”, „gorszących”. Oblewa łzami stopy, Jezusa, wyciera swymi włosami, namaszcza drogocennym olejkiem nardowym, przechowywanym w  naczyniu alabastrowym i zasypuje pocałunkami (I. Gargano).  O ile namaszczenie głowy należało na Wschodzie do powitalnych obyczajów, o tyle namaszczenie stóp było zjawiskiem niespotykanym; mogła to uczynić żona lub córka. Z kolei rozpuszczenie włosów było czynem odbieranym w kategoriach zmysłowych, erotycznych. Kobieta nie dba o normy społeczne i zwyczaje; pragnie jedynie wyrazić swoje uczucia do Jezusa i nadzieję na inne, lepsze życie, które z Nim wiąże.

Wobec szokującej postawy kobiety świadkowie milczą. Użycie czasu przeszłego niedokonanego w języku greckim oznacza, że ta czynność trwała w czasie: nikt nie interweniuje, nikt nie przeszkadza, wszyscy z pewnością są zaskoczeni przez tę bezczelną kobietę z bogatą inwencją i fantazją (M. Orsatti). Pierwszy zareaguje gospodarz.

Pytania do refleksji:

  • Co najbardziej fascynuje mnie w grzesznej kobiecie?
  • Jakich rozczarowań w miłości doświadczyłem w życiu?
  • Czy nie angażuję się w różne substytuty, namiastki, które zastępują pragnienie miłości prawdziwej?
  • Jakie sprawy wyciskają mi łzy z oczu?
  • Co jest nardowym olejkiem, który ofiaruję Jezusowi?
  • Czy dla Jezusa jestem gotów na gesty wyśmiania i odrzucenia przez innych?
  • Które słowa Jezusa są dla mnie szczególnie ważne?
  • Czy w spojrzeniu Jezusa odkrywam miłosierdzie Ojca?
  • Jakie słowa przekonały mnie, że Jezus jest uzdrawiającym przebaczeniem?

 

  1. Faryzeusz

Szymon nie był złym człowiekiem. Był prawdopodobnie dobrym, poczciwym, pobożnym i dobrze sytuowanym faryzeuszem. Wypełniał wszystkie obowiązki i przepisy prawne. Zaprosił Jezusa na posiłek, a więc cenił Go. Między faryzeuszem a Jezusem zrodziła się zapewne relacja poznania, ale również szacunku i przyjaźni. Jezus nazywa go po imieniu: Szymon (hebr. Symeon, „Usłyszał Pan”, por. Rdz 29, 33).

Podczas przyjęcia Szymon jest świadkiem „skandalicznego” zachowania grzesznej kobiety, która dotykając Jezusa, czyni Go według Prawa nieczystym. Kobieta drażni Szymona niczym dym w oczach, dostrzega on jej negatywną rolę społeczną, patrzy na nią z pogardą i w sercu swym czuje pogardę dla naiwności Jezusa […] Kobieta jest dla Szymona jedynie przeszkodą do usunięcia, a nie rzeczywistością godną uwagi (C. M. Martini).

Brak reakcji ze strony Jezusa, budzi w Szymonie wątpliwości: kim On jest? Dlaczego nie reaguje? Czy rzeczywiście jest prorokiem? Dla Szymona podział ludzi jest stosunkowo prosty: biały lub czarny. Z jednej strony czyści, doskonali, „oddzieleni” od grzeszników i zła (faryzeusze), a z drugiej nieczyści, osoby z marginesu, będący poza prawem (grzesznicy). Aby pozostać czystym należy odciąć się od grzeszników i żyć we własnym świecie doskonałości. Tego typu mentalność nie była obca nawet uczniom Jezusa. Piotr, widząc moc Jezusa w czasie cudownego połowu, woła: Odejdź ode mnie Panie, bo jestem człowiek grzeszny (Łk 5, 8). Gdyby Jezus myślał podobnie, nikt nie zostałby uzdrowiony, nikt nie mógłby zbliżyć się do Niego ani Go „dotknąć”. Wobec Boga każdy jest grzeszny i nieczysty.

Szymon kieruje się schematami. Akceptuje opinie i etykiety przypisywane innym i nie stara się w nie głębiej wniknąć. Wobec cierpiącej kobiety, zamiast współczucia, ma tylko słowa potępienia. Nie zastanawia się, co doprowadziło ją do takiego stanu. Kim jest naprawdę ta kobieta? Dlaczego przyszła do Jezusa, dlaczego płacze, dlaczego odnosi się do Niego z takim szacunkiem i miłością? Nie bierze się pod uwagę, że może ona mieć jakąś własną historię: że jest kobietą, może także matką, że prawdopodobnie ma jakieś problemy, obawy, że być może nikt jej nie pomógł, że mogła kiedyś przeżyć dobre, wzniosłe chwile. Według Szymona ta kobieta nie należy do osób, które mogą się poprawić (C. M. Martini).

Opinia Szymona nie należy do rzadkości wśród dzisiejszych chrześcijan. Wiele osób, nieraz bardzo pobożnych, w łatwy sposób feruje wyroki i kwestionuje możliwość przebaczenia tej czy innej kategorii osób, potępia i obwinia innych, uważając siebie za doskonałych, czystych. Kierowanie się schematami, etykietami nie uwzględnia wielu motywów i racji, które kierują zachowaniem człowieka. Tak naprawdę, co kryje się w sercu człowieka może powiedzieć tylko Bóg, bo człowiek patrzy na to, co widoczne dla oczu, Pan natomiast patrzy na serce (2 Sm 16, 7).

Pytania do refleksji:

  • Co sądzę o Szymonie?
  • Kogo, dlaczego i w jaki sposób oceniam osądzam bądź obwiniam?
  • Czy nie dzielę ludzi zbyt prosto?
  • Czy próbuję wniknąć w motywacje zachowań innych?
  • Wobec kogo podtrzymuję poczucie wyższości?
  • Czy nie porównuję się z innymi?
  • Jakie oskarżenia, oskarżyciele (zewnętrzni i wewnętrzni) przeszkadzają mi w nawróceniu?
  • W jakich obszarach osobowości tkwi we mnie faryzeusz?
  • Jakie obszary mojego życia wymagają oczyszczenia?
  • Jakimi schematami kieruję się w życiu?

 

  1. Jezus

 Jezus doskonale wie, że ma do czynienia z prostytutką, ale zna również myśli Szymona. Stosuje więc pewną strategię. Z kobiety wydobywa na zewnątrz  to, co w niej ukryte i najpiękniejsze. Widzi jej łzy, cierpienie, nędzę, jej tęsknotę za prawdziwą miłością, czyli to wszystko, czego nie chciał widzieć Szymon. Jezus jakby nawraca się na stronę kobiety (I. Gargano). Pozwala jej się całkowicie ująć. I wypowiada słowa pełne podziwu z jej wiary: Twoja wiara cię ocaliła! Idź w pokoju! (Łk 7, 50). W gestach miłości kobiety ujawniła się jej wielka wiara, która wydobyła od Jezusa cud przebaczenia (M. Orsatti).

Jezus jest również przychylny wobec Szymona. Pragnie otworzyć jego serce. Chce sprostować jego osąd, wyzwolić z pewności siebie, z zamknięcia, z wydumanej doskonałości. Zdaje się mówić: Widzisz Szymonie, sytuacja nie jest tak jednoznaczna, jak sądzisz. Ty nie jesteś aż tak doskonały, ona nie jest aż tak zła. Trzeba patrzeć szerzej. By osiągnąć swój cel  stosuje proste środki. W  przypowieści nawiązuje do dwóch dłużników, którym hojny wierzyciel darował dług. Jeden był winien niewiele, pięćdziesiąt denarów, czyli pięćdziesiąt dniówek pracy; gdy dług zostaje mu darowany, kocha mało; drugi posiadał dług dziesięciokrotnie wyższy, gdy został mu darowany, ukochał bardzo swojego wierzyciela.

Drugim środkiem Jezusa jest zaproszenie skierowane do faryzeusza, aby porównał swoje zachowanie z postawą kobiety. Zaproszenie Szymona było pełne uchybień. Zaniedbał powszechnie przyjęte zwyczaje Wschodu; nie podał wody do obmycia stóp i rąk, nie namaścił głowy oliwą (pachnącym olejkiem) ani nie złożył powitalnego pocałunku. Zwyczaje te dotyczyły każdego gościa, a przecież Jezus był gościem niezwykłym, a może nawet przyjacielem Szymona. Natomiast grzeszna kobieta przekroczyła granice tradycji, Prawa. Miłość kazała je czynić rzeczy „gorszące” i będące źródłem potępienia przez innych. Szymon powinien brać z niej przykład, a nie oburzać się!

Słowa Jezusa obalają pewien stereotyp. Zwykle miłość traktujemy jako warunek przebaczenia. Mówimy, że kochając, otrzymamy w nagrodę przebaczenie, miłosierdzie, niebo… Przypowieść Jezusa ukazuje drugą stronę medalu: darowanie długu wzbudza miłość; przebaczenie, okazanie miłosierdzia jest źródłem wdzięczności i miłości. Im większe miłosierdzie, tym większa wdzięczność. Przebaczenie Boga i miłość stworzenia wzajemnie się ubiegają: aby kochać Boga, trzeba uzyskać przebaczenie (albo przynajmniej pewną zażyłość z Bogiem, por. J 6, 44), dlatego też przebaczenie poprzedza miłość. Z drugiej strony, jest również prawdą, że gesty miłości pobudzają czy „prowokują” przebaczenie, tak więc miłość poprzedza przebaczenie (M. Orsatti).

Przypowieść Jezusa dotyczy wszystkich. Wobec Boga jesteśmy niewypłacalnymi dłużnikami, lecz On w swoim miłosierdziu wszystkim skreśla dług. Nie można sobie „zasłużyć”, „zapracować” na przebaczenie u Boga. Grzech nie jest możliwy „do naprawienia” przez nas samych. Nie jesteśmy zdolni prawdziwie kochać, gdy grzeszmy. Jednak Bóg w swoim miłosierdziu wzbudza w nas miłość, której miarą jest darowany grzech.

Kto chce być faryzeuszem, uważać siebie za sprawiedliwego i doskonałego,  kocha „mało”. Niemal przyprawia o dreszcze z racji swego chłodu. Doskonały jak cudnie błyszczący kryształ. Nie ma nawet odrobiny kurzu na sobie. Cały jak lustro, lecz niestety również jak lustro cały zimny. Kto kocha mało… pozostaje w małości (I. Gargano).

Kto chce kochać Boga bardziej, musi zgodzić się na swoje miejsce pośród grzeszników, którym Pan darował wielki dług. Zgoda na swoje słabości i grzechy jest otwarciem na łaskę i miłosierdzie Boga. Charles Peguy napisał: Nawet miłość Boża nie może uleczyć kogoś, kto nie ma żadnej rany […] Ludzie, którzy uważają się za sprawiedliwych, są zamknięci na łaskę, nie pozwalają jej przeniknąć siebie.

Pytania do refleksji:

  • Co sądzę o metodach i „trikach” Jezusa?
  • Jakie są moje podstawowe zaniedbania wobec Jezusa?
  • Co jest dla mnie ważniejsze: doskonałość czy miłość?
  • Czy uważam się za doskonałego, czy grzesznego?
  • Kiedy i w jaki sposób praktykuję prawo przebaczenia?
  • Komu ostatnio przebaczyłem? Komu powinienem jeszcze przebaczyć? Od kogo oczekuję przebaczenia?
  • W jaki sposób przeżywam sakrament pojednania?
  • Czy sakrament pojednania rodzi we mnie bolesną świadomość grzeszności, wdzięczność i pokorę? Czy raczej moja spowiedź jest pośpieszna, powierzchowna, banalna, rutynowa, za pięćdziesiąt denarów, która nie budzi większej wdzięczności?
  • Czy sakrament pojednania zmienia mnie i motywuje do lepszego życia?  

fot. Pixabay