Jednym z tematów, z którym musiał zmierzyć się apostoł Piotr i na nowo go przepracować był problem bogactwa i ubóstwa. Nauczenie Jezusa było bowiem precedensem. Piotr był wychowany na Starym Testamencie. A ten gloryfikował ludzi bogatych. Człowiek bogaty cieszył się szczególnym Bożym błogosławieństwem, bogactwo (obok gromadki dzieci i długiego życia) było widzialnym znakiem łaskawości Boga. Wzorem dla Piotra był zapewne Abraham i Hiob.
W późniejszych czasach, gdy zaczęto nadużywać bogactwa, prorocy napiętnowali malwersacje i zaczęli brać w obronę ludzi ubogich. W podobny sposób myśleli mędrcy. W refleksjach mędrców obecne jest nieustanne wezwanie, aby mieć współczucie dla ubogich: są oni kochani przez Boga. Znajdujemy tam również myśli o ograniczoności bogactwa: szczęście nie leży w samym bogactwie, ale w bogactwie, któremu towarzyszy bojaźń Boża, sprawiedliwość i zgoda (B. Maggioni).
Słowo „ubodzy” w języku greckim i hebrajskim dotyczy ludzi, którzy nie mają niczego, nawet własnego domu, czyli żebraków, nędzarzy, opuszczonych, biednych w sensie materialnym. Ale dotyczy również osób bez żadnego znaczenia czy prestiżu we wspólnocie i społeczeństwie. Nikt się z nimi nie liczy, nie interesuje, nie honoruje ich, nie poważa. Są lekceważeni, pomijani, niejednokrotnie pogardzani, patrząc po ludzku przegrani. Jednak mimo pozornej nędzy są wewnętrznie scaleni, akceptują swój stan i całą ufność składają w Bożej opatrzności. Można powiedzieć, że ubóstwo materialne jest sytuacją uprzywilejowaną dla ubóstwa duchowego, ponieważ nie zostawia miejsca dla iluzji. […] Ubogi rozumie, że jedyną słuszna postawą jest milczenie – rozpoznaje i akceptuje tajemnicę; oddaje się całkowicie Bogu z pełnym zaufaniem (B. Maggioni). Nadzieją ubogich w Starym Testamencie było oczekiwanie czasów mesjanistycznych; wówczas ubodzy dostąpią wreszcie sprawiedliwości, a zepchnięci na margines zajmą w społeczeństwie godziwą pozycję (B. Maggioni).
Jezus wpisał się w oczekiwania czasów mesjańskich. Solidaryzował się z ubogimi, nauczał ich, uzdrawiał duchowo, moralnie i fizycznie, obwieszczał im królestwo Boże. Wyróżniał ich. Do kręgu ubogich Jezus zaliczał wszystkich zepchniętych na margines społeczeństwa. Byli nimi grzesznicy, cierpiący i chorzy, cudzoziemcy, kobiety i dzieci, zmęczone i zniechęcone tłumy, ludzie bez perspektyw.
Praktyka Jezusa wywoływała skandal. Jego mentalność była daleka od faryzeuszy i uczonych w Piśmie. Rabbi Johanan głosił: Bóg pozwla spocząć swoje chwale jedynie na tym, kto jest silny, bogaty i mądry. Faryzeusze troszcząc się o czystość, szczególną wagę przywiązywali do unikania kontaktu z ubogimi, poganami i grzesznymi. W otoczeniu doktorów Prawa i uczonych w Piśmie krążyło powiedzenie: „Ignorant nie może uciec przed grzechem, a człowiek z pól nie może być pobożny”. Zrozumiałe jest, jak bardzo wybór Jezusa irytował i gorszył, wzbudzając wszelkiego rodzaju sprzeciw (B. Maggioni).
Jeszcze większy sprzeciw budziło nauczanie Jezusa odnośnie bogactwa. Nic więc dziwnego, że próbowano je łagodzić. Tak było z hiperbolą o uchu igielnym. Przestrzegając przed nadmiernym bogaceniem się, Jezus stwierdził: «Zaprawdę, powiadam wam: Bogaty z trudnością wejdzie do królestwa niebieskiego, Jeszcze raz wam powiadam: Łatwiej jest wielbłądowi przejść przez ucho igielne niż bogatemu wejść do królestwa niebieskiego» (Mt 19, 23-24). Słowa te odnoszono do niewielkiego otworu w murze, który umożliwiał wejście do przedsionka bramy miejskiej. Było to możliwe dla osób przybywających późną nocą, gdy bramy miejskie były już zamknięte. Nie mógł przez nią natomiast przejść wielbłąd, nawet mały, bez ryzyka zaklinowania się. Do dziś w Jerozolimie można oglądać owo „ucho igielne”. Próbowano również zamienić słowo „wielbłąd” (kamelos) na „sznur” (kamilos). W rzeczywistości jednak Jezus świadomie użył takiej hiperboli. Zestawił największe juczne zwierzę znane w Palestynie z możliwie najmniejszym przedmiotem, by uświadomić coś absolutnie po ludzku niemożliwego.
W taki sposób zrozumieli słowa Jezusa również jego uczniowie. Wywołały w nich przerażenie, niepewność, konsternację. Pytali zdziwieni: «Któż więc może się zbawić?» (Mt 19, 25). Jezus wskazuje na moc Bożej łaski. Z ludzkiego punktu widzenia to nie możliwe, ale nie z Boskiego. Dla Boga bowiem nie ma nic niemożliwego (Łk 1, 37). Bogaty nie może sam się zbawić, ale może zostać zbawiony przez Boga. Musi jednak najpierw zmienić swoje serce i wyrzec się przywiązania do dóbr materialnych, zastępując je przywiązaniem do prawdziwych bogactw – do „skarbu w niebie” (W. Kaiser).
Jezus nie przekreślał bogactwa, ani tym bardziej ludzi bogatych. Przeciwnie, jego słowa były wyrazem troski o nich. Przestrzegał w ten sposób przed dobrami, które mogą przysłonić cały horyzont życiowy, a przede wszystkim duchowość i życie wieczne. Ponadto wskazywał na równość wszystkich ludzi, jako dzieci jednego dobrego Boga. Nie chodzi o odrzucenie bogatych ani też o odrzucenie dóbr materialnych, ale o podkreślenie równości wszystkich (Bóg nie stworzył ludzi większych i mniejszych, nie dał jednym więcej, a drugim mniej praw). […] Ojciec nie różnicuje osób, nie wartościuje i nie wyklucza, co ludzie – również w Jego imieniu – starają się czynić. Bóg jest po stronie ubogich i wykluczonych, aby ich bronić (B. Maggioni).
Pytania do refleksji i modlitwy:
- Co sądzę o starotestamentowym spojrzeniu na bogactwo i ubóstwo?
- Czy potrafię odróżnić ubóstwo materialne od duchowego?
- Czy uważam się za człowieka bogatego czy ubogiego? Dlaczego?
- Czy doświadczam na co dzień jakichś form ubóstwa i niedogodności życiowych? Jak sobie z nimi radzę?
- Jaki jest mój stosunek do ludzi ubogich? Czy solidaryzuję się z nimi? W jaki sposób?
- Czy traktuję wszystkich ludzi w sposób równy? Czy nie wyróżniam bogatych i wpływowych, oczekując w ten sposób osobistych korzyści?
fot. Pixabay