Modlitwa Jezusa była nieustająca, tak jak Jego więź duchowa z Ojcem i stanowiła najbardziej intymną głębię Jego osobowości. Posiadała ona momenty szczególnej intensywności, co było związane ze szczególnymi wydarzeniami Jego życia i co materializowało się potem w Jego nauczaniu i cudownym dotyku Jego uzdrowień.
„Wyszedł na górę aby się modlić”. Jezus nie zawsze na góry się wspinał, kiedy chciał się modlić. „Góra” była specjalnym czasem i specjalnym wydarzeniem, a dla nas specjalnym znakiem misterium Jezusa Chrystusa, budzącym w nas pragnienie udania się na „górę” aby zrozumieć głębiej to misterium które On przeżywał, by móc lepiej zrozumieć i mocniej związać się z naszym Panem.
„Całą noc spędził na modlitwie do Boga” z którym był przecież w nieustannej komunii. Jest to znak dla nas, że oprócz tego, iż otrzymaliśmy i cieszymy się posiadaniem łaski uświęcającej, jest jeszcze dalsza głębia tej łaski, czyli miłości Bożej, o którą powinniśmy się starać, odpowiadając na jej wezwania, aby pozwolić Bogu na coraz większą intensywność wpisywania się w naszą życiową rzeczywistość , coraz pełniej angażując się tym samym w pełnienie Jego misji.
„Z nastaniem dnia przywołał swoich uczniów i wybrał spośród nich dwunastu”, co nie oznacza, że został wyposażony w żaden komputer ze specjalnym oprogramowaniem, który rankiem wyświetlił Mu na ekranie 12 imion apostołów.
Modlitwa to mistyczne spotkanie z Ojcem, aby wspólne się dzielić stwórczą i zarazem zbawczą miłością do nas, do ludzi i do świata stworzonego, bo przecież „Bóg tak umiłował świat, że Syna swojego Jednorodzonego dał, aby nie zginął kto w Niego wierzy, ale miał życie wieczne”. Było to dla Jezusa jasne i oczywiste, gdy spotkał swoich uczniów o poranku, którzy to spośród nich będą Jego apostołami.
„Nazwał ich apostołami”, czyli posłańcami, a więc tymi którzy w specjalny sposób mają reprezentować Jego samego. Posłaniec wierny jest swojemu powołaniu, gdy gorliwie spełnia misję jak została mu zlecona. Służba jego jest tym doskonalsza, im bardziej dba o to aby towarzyszyć swemu panu, nie tylko w sensie fizycznej obecności i dyspozycyjności wobec niego, ale poprzez rozwijanie w sobie dyspozycyjności duchowej, która pozwala mu coraz pełniej utożsamiać się z intencjami jego pana i przez to lepiej spełniać jego konkretne polecenia.
„Zeszedł z nimi na dół i zatrzymał się na równinie”. Uprzedził tych którzy do Niego przyszli. Nie oczekiwał ich na górze, gdzie sam przebywał, lecz „zszedł na dół i zatrzymał się równinie”, tam gdzie oni byli. Zatrzymał się wśród nich, nie poszedł dalej, nie minął ich, nie wezwał na spotkanie w jakimś innym miejscu, nie zlekceważył ich trudu, zainteresowania, inicjatywy, nie kazał się szukać gdzie indziej, ale do nich się udał.
„Był tam duży poczet Jego uczniów i wielkie mnóstwo ludu z całej Judei i z Jerozolimy oraz z wybrzeża Tyru i Sydonu”. Oprócz „uczniów”, a więc osób bardziej zaawansowanych w śledzeniu Jego misji, ponieważ Mu w niej towarzyszyli, było „wielkie mnóstwo ludu”, mniej zorientowanego w tym co On mówił i co czynił, przybyłego głównie dlatego, że słyszano o Jego cudach i mesjańskich znakach. Oprócz Żydów z „całej Judei i Jerozolimy”, byli też poganie z „wybrzeża Tyru i Sydonu” i bynajmniej On ich nie odrzucił.
„Przyszli oni, aby Go słuchać i znaleźć uzdrowienie ze swych chorób”. Są zawsze dwa wymiary spotkań z Chrystusem: słuchanie i uzdrawianie. Jest ciało, które potrzebuje uzdrowienia, ale jest również dusza, która potrzebuje poznania i zrozumienia prawdy. Oba wymiary wzajemnie się uzupełniają i każdy cud dotyczący uzdrowienia cielesnego, posiadał wymiar duchowy, czyli stawał się Bożym znakiem dla tych którzy zostali bezpośrednio dotknięci tym cudownym wydarzeniem, jak i dla świadków którzy w tym uczestniczyli.
„Także i ci, których dręczyły duchy nieczyste, doznawali uzdrowienia”. Były to szczególne manifestacje mocy Bożej, ale również znaki, że życie ludzkie jest zagrożone przez potęgę duchowego zła, które „bezinteresownie” dybie na jego zgubę, ponieważ szkodzenie człowiekowi, a więc przysparzanie mu cierpień i sprowadzanie na niego śmierci jest jego diabolicznym interesem. Szczególnym znakiem Bożej troski o zbawienie człowieka, były mesjańskie cuda wyzwolenia ludzi opętanych spod władzy złego ducha.
„A cały tłum starał się Go dotknąć, ponieważ moc wychodziła od Niego i uzdrawiała wszystkich”. Kulminacją tego pragnienia są różne pielgrzymki i różnego rodzaju ćwiczenia duchowne, oraz wszelkiego rodzaju wysiłki ascetyczne, ale zupełnie wyjątkowym, nie mającym sobie równego cudem ustanowionym przez samego Jezusa Chrystusa jest Eucharystia i Komunia święta, które dają duszy masjański pokój za którym świat tęskni i szuka, ale który jest niedostrzegany i lekceważony przez laicka mentalność świata, która ogarnia nieraz nawet tych którzy przewodniczą Boskiej liturgii.