Pierwsze błogosławieństwo w ujęciu Mateusza dotyczy ludzi ubogich: „Błogosławieni ubodzy w duchu, albowiem do nich należy królestwo niebieskie” (Mt 5,3). Zasadniczo zawiera ono w sobie pozostałe. Jest jakby światłem przenikającym cały obraz, dalsze błogosławieństwa. Słowo „ubodzy” odwołuje do greckiego terminu ptochói i hebrajskiego anawim.  Opisuje ludzi, którzy pozbawieni są wszelkich dóbr materialnych, nawet własnego domu, czyli żebraków, nędzarzy, opuszczonych, uciskanych i wyzyskiwanych. Biednymi są również osoby, które nie mają żadnego znaczenia czy wpływu we wspólnocie czy społeczeństwie; nikt się z nimi nie liczy, nie interesuje, nie poważa ich ani nie honoruje. Są lekceważeni, pomijani, niejednokrotnie pogardzani, po ludzku patrząc, przegrani i bez jakiejkolwiek szansy życiowej.

Jezus nazywa ich szczęśliwymi. Nie znaczy to jednak, że tym samym aprobuje albo gloryfikuje biedę i nędzę. Bieda sama w sobie nie jest szczęściem, ale przeciwnie, nieszczęściem. Wiąże się bowiem z ludzkim cierpieniem, cielesnym, psychicznym i duchowym. Księga Przysłów ostrzega, iż podobnie jak bogactwo, może stać się ona powodem grzechu i cierpienia: „Fałsz i kłamstwo oddal ode mnie, nie dawaj mi bogactwa ni nędzy, żyw mnie chlebem niezbędnym, bym syty nie stał się niewierny, i nie rzekł: A któż to jest Pan? Lub z biedy nie zaczął kraść i nie targnął się na imię mego Boga” (Prz 30,8-9). „W nieszczęściu człowiek może stać się jeszcze bardziej nieszczęśliwy, może ze swojego nieszczęścia uczynić przekleństwo, zamknąć się w bólu i stać się powodem nieszczęścia innych. Swoją biedę może przerodzić w agresję, może nią ranić siebie i innych. Dzieje się tak zwłaszcza, gdy zostaje z nią sam, gdy się izoluje i, bezradny, nie potrafi się powierzyć” (K. Wons).

Jezus dodaje, że szczęśliwi są ludzie, którzy są ubodzy w duchu. Termin ten ma szerszy zakres niż ubóstwo materialne. Dotyczy nie tylko wymiaru materialnego, ale również serca, umysłu oraz sfery ducha – wiary, nadziei i miłości. Podstawowym, pierwotnym ubóstwem duchowym człowieka jest świadomość, że jest stworzeniem i wszystko co posiada, zresztą względne i przemijające, zawdzięcza Bogu.

Człowiek ubogi w duchu, mimo własnej nędzy, jest wewnętrznie scalony, zintegrowany. Jest człowiekiem głębokiej wiary;  jest wierny i oddany Bogu, któremu ufa całkowicie. Taki człowiek nie liczy na własne siły, gdyż wie, że wszystko, co posiada jest darem. Jego oparciem i pewnością jest Bóg, Jego dobroć i miłosierdzie. „Słowa świętej Teresy z Lisieux, mówiącej, że chce po prostu stać przed Bogiem, opisują tego ducha ubogich Boga. Przychodzą z pustymi rękami. Nie z rękami, które gdy pochwycą, mocno trzymają, lecz z rękami, które się otwierają i obdarowują, i w ten sposób gotowe są na przyjmowanie darów Bożej dobroci” (Benedykt XVI). Divo Barsotti komentuje: „Dopóki człowiek nie uwolni swojego serca, Bóg nie może go wypełnić sobą. Gdy tylko całkowicie opróżniasz swoje serce, Pan je napełnia. Ubóstwo jest próżnią nie tylko w stosunku do przyszłości ale również wobec przeszłości. (…) Zostaw Bogu swoją przeszłość, zostaw Mu swoją przyszłość” (M. Orsatti). Błogosławieństwo Jezusa można by przetłumaczyć następująco: „Naprawdę szczęśliwi są ci, którzy bogaci są w Boga” (M. Orsatti).

Drugie błogosławieństwo skierowane jest do smucących się i plączących: „Błogosławieni, którzy się smucą, albowiem oni będą pocieszeni” (Mt 5,4). Grecki termin penthos oznacza boleść, cierpienie człowieka w żałobie, który płacze po stracie ukochanej osoby. „Penthos nie oznacza zatem smutku, lecz jest to raczej coś, co moglibyśmy nazwać żałobą, uzewnętrzniającą się w postaci głębokiego bólu albo w wyrazach współczucia, jakie wzbudza u innych. Jest to żałoba człowieka, którego dotknęła w życiu jakaś bardzo bolesna sytuacja nie z własnej winy, ale po prostu dlatego, że tak potoczyły się wypadki. (…) Penthountes to ślepi, chromi, opętani przez złego ducha, epileptycy, ci, którzy w jakikolwiek sposób zostali dotknięci chorobą, cierpieniem i śmiercią swoich bliskich” (I. Gargano).

Święty Tomasz z Akwinu mówi o trzech rodzajach smutku i pocieszenia. Pierwszy jest konsekwencją grzechów własnych i grzechów innych ludzi. Ten rodzaj smutku znajduje pocieszenie w Bożym miłosierdziu. W tradycji mniszej był on mocno akcentowany. Wyrażał bowiem postawę mnicha, który jest świadomy własnych grzechów, a równocześnie „czuje, że Pan mu już je wybaczył. Jest pogodny i w pewnym sensie szczęśliwy w swym wnętrzu, choć przecież ciągle świadom własnej nędzy, która została przebaczona, świadom własnej zdrady, która została pokonana, własnej niewierności, która została uzdrowiona przez wierność Boga” (I. Gargano). Drugi rodzaj smutku to smutek spowodowany trudem i cierpieniem życia na ziemi. Pociechą jest świadomość życia wiecznego, którą w swej wizji zobaczył święty Jan: „I usłyszałem donośny głos mówiący od tronu: Oto przybytek Boga z ludźmi: i zamieszka wraz z nimi, i będą oni Jego ludem, a On będzie BOGIEM Z NIMI. I otrze z ich oczu wszelką łzę, a śmierci już nie będzie. Ani żałoby, ni krzyku, ni trudu już nie będzie, bo pierwsze rzeczy przeminęły” (Ap 21,3-4). Trzecia przyczyna smutku według Tomasza wynika z powołania chrześcijańskiego. Jest to smutek cierpiących wraz z Chrystusem. Radość daje Duch Święty, zwany zresztą „Pocieszycielem”.

Pocieszycielem dla wszystkich płaczących i smucących się, niezależnie od przyczyny, jest Bóg. Jezus używa tak zwanej „boskiej strony biernej”. „Jest to wybieg zastosowany po to, by uniknąć wypowiadania imienia Bożego. Wszyscy wiemy, że Żydzi mają do Boga najwyższy szacunek, który manifestuje się również tym, że nigdy nie wypowiadają Jego imienia. Jednym ze sposobów, aby tego uniknąć – tak jak w przypadku błogosławieństw – jest przekształcenie zdania, w którym Bóg jest podmiotem na formę bierną” (M. Orsatti). Jezus mówi o czasie przyszłym, gdyż pełnia radości i pocieszenia nastąpi w życiu wiecznym. Jednak już teraz na ziemi ma miejsce cząstkowe pocieszenie. Swój udział w nim ma przede wszystkim Jezus, który tym samym wypełnił proroctwo Izajasza: „Duch Pana Boga nade mną, bo Pan mnie namaścił. Posłał mnie, abym głosił dobrą nowinę ubogim, bym opatrywał rany serc złamanych, żebym zapowiadał wyzwolenie jeńcom i więźniom swobodę” (Iz 61,1). Udział w Bożym pocieszeniu ma również każdy człowiek, który z Nim współpracuje, jak o tym zapewnia święty Paweł: „Błogosławiony Bóg i Ojciec Pana naszego, Jezusa Chrystusa, Ojciec miłosierdzia i Bóg wszelkiej pociechy, Ten, który nas pociesza w każdym naszym ucisku, byśmy sami mogli pocieszać tych, co są w jakimkolwiek ucisku, tą pociechą, której doznajemy od Boga” (2 Kor 1,3-4).

Trzecie błogosławieństwo w Mateuszowym ujęciu dotyczy ludzi cichych: „Błogosławieni cisi, albowiem oni na własność posiądą ziemię” (Mt 5,5). Prawdziwa wielkość tego błogosławieństwa bywa często ukryta i niedoceniana. Człowieka cichego zazwyczaj utożsamia się z kimś niezaradnym, niezdecydowanym, naiwnym, nie mającym własnego kręgosłupa. Cichość bywa też rozumiana jako pejoratywna cecha charakteru i utożsamia się ją z obojętnością, niewzruszonością właściwą człowiekowi, który kieruje się zimnym wyrachowaniem albo celami politycznymi.

W języku biblijnym słowo cichość (gr. praeis) dotyczy ludzi, którzy znajdują się w niekorzystnej sytuacji społecznej, są nieszczęśliwi, uciskani, a równocześnie nie stosują przemocy, nie wymierzają sprawiedliwości na własną rękę, ale idą drogą łagodności, pokory, pokoju. Oddają wszystko w ręce Boga, który „raczej rozsądzi biednych sprawiedliwie i pokornym w kraju wyda słuszny wyrok. Rózgą swoich ust uderzy gwałtownika, tchnieniem swoich warg uśmierci bezbożnego” (Iz 11,4).

Ludzie łagodni wiedzą, jak zachować się wobec przemocy. Kiedy trzeba reagują stanowczo. „Trzecie błogosławieństwo nie upoważnia nas do bierności ani do urzeczowienia, do rezygnacji z bycia osobami godnymi tego imienia” (I. Gargano). „Cichość, nieodłącznie związana ze szlachetnością duszy, nie zaprzecza świętemu gniewowi w obliczu niesprawiedliwości lub zagrożenia prawdy. Cichość, która zakrywa tchórzostwo jest nieprawdziwa” (F. Fernández-Carvajal).

Ludzie łagodni odziedziczą ziemię. Jezus odwołuje się do Psalmu 37: „Pokorni posiądą ziemię i będą się rozkoszować pełnym pokojem. (…) Sprawiedliwi posiądą ziemię i będą mieszkać na niej na zawsze” (Ps 37,11.29). Ziemia, którą zapowiada psalmista, oznacza królestwo Boże, a ostatecznie samego Jezusa, intymną relację z Nim: „Przyjdźcie do Mnie wszyscy, którzy utrudzeni i obciążeni jesteście, a Ja was pokrzepię. Weźcie na siebie moje jarzmo i uczcie się ode Mnie, bo jestem cichy i pokornego serca, a znajdziecie ukojenie dla dusz waszych” (Mt 11,28-29). Realizacja tej obietnicy spełnia się już w teraźniejszości: „«Cisi na własność posiądą ziemię». Najpierw posiądą samych siebie, przestaną bowiem być niewolnikami swoich nerwów i złego usposobienia; posiądą Boga, ponieważ ich dusza odnajdzie gotowość do modlitwy; posiądą ludzi, którzy ich otaczają, ponieważ ciche serce łatwo zdobywa przyjaźń i zaufanie” (F. Fernández-Carvajal).

Czwarte błogosławieństwo Jezusa mówi o ludziach spragnionych sprawiedliwości: „Błogosławieni, którzy łakną i pragną sprawiedliwości, albowiem oni będą nasyceni” (Mt 5,6). Łaknienie i pragnienie wskazują na podstawowe potrzeby, decydujące o przeżyciu człowieka. „Kiedy ciało jest syte pozostaje  jeszcze inny głód, który może być równie dotkliwy. Jest to głód ducha i serca, głód bycia takimi, jakimi chce nas Bóg” (M. Orsatti). Sprawiedliwość, o której mówi Jezus podkreśla to drugie znaczenie. Jest poszukiwaniem, pragnieniem wypełnienia woli Bożej i życiem według słowa Bożego. Ludzie sprawiedliwi „to ludzie obdarzeni wewnętrzną wrażliwością, pozwalającą im widzieć i słyszeć delikatne znaki wysyłane światu przez Boga i przełamywać dyktaturę nawyków” (Benedykt XVI).

Kardynał Carlo Martini wyróżnia trzy znaczenia sprawiedliwości: pierwszym jest sprawiedliwość Boga, czyli „ostateczne zbawienie ofiarowane wszystkim ludziom. Na drugim miejscu jest sprawiedliwość człowieka, jego dobre, pobożne uczynki – przestrzeganie praw, jałmużna, świętość moralna. I wreszcie jest sprawiedliwość społeczna, stosunki międzyludzkie oparte na sprawiedliwości. Trzy rzeczywistości połączone z sobą jak korzeń, kwiat i owoc. Korzeniem jest sprawiedliwość Boga; to On czyni nas sprawiedliwymi, bo Jego łaska sprawia, że jesteśmy sprawiedliwi. Kwiatem są dobre uczynki, czyli uczynki spełniane według woli Boga. Owocem jest sprawiedliwość społeczna, solidarność, miłość, czyli postawa, która sprawia, że człowiek nie szuka tylko własnego zadowolenia czy własnego pożytku, ale te rzeczy podporządkowuje zaangażowaniu w obronę życia i godności słabszego brata”.

Pragnącym sprawiedliwości Jezus daje obietnicę dotyczącą przyszłości, wieczności. Wówczas będą w pełni nasyceni i napełnieni miłością, Bogiem. Ale słowa Jezusa dotyczą również teraźniejszości. „Czas przyszły podkreśla, że nie możemy nigdy czuć się nasyceni, zaspokojeni tym, co zrobiliśmy, ale musimy kontynuować poszukiwanie i zgłębianie woli Bożej. Ten wysiłek obejmuje również wszystkie starania o stworzenie świata, w którym szacunek dla każdego człowieka byłby kardynalną zasadą Bożego planu wobec ludzkości i świata” (M. Orsatti).

W piątym błogosławieństwie Jezus wskazuje na wagę miłosierdzia: „Błogosławieni miłosierni, albowiem oni miłosierdzia dostąpią” (Mt 5,7). W dosłownym tłumaczeniu słowa te mogłyby brzmieć: błogosławieni dający jałmużnę. Oczywiście nie oddają one istoty błogosławieństwa, podobnie jak tłumaczenie międzywyznaniowe Biblii: „Błogosławieni, którzy okazują współczucie w stosunku do innych”. „Pan wymaga od nas przede wszystkim, byśmy byli eleimones, czyli byśmy okazywali litość, podobnie jak Bóg ją okazuje. Być może w tym eleimones jest  zawarty wymóg powstrzymywania się od sądzenia” (I. Gargano). Nowożytne przekłady hebrajskich i greckich tłumaczeń „miłosierdzia” oscylują pomiędzy miłosierdziem i miłością, przechodząc przez wrażliwość, litość, współczucie, łaskawość, dobroć, a nawet łaskę.

Słuchacze Jezusa zapewne od razu skojarzyli to błogosławieństwo z samym Bogiem, który jest miłosierdziem i doskonałym wzorem miłosierdzia. W taki sposób przedstawił się sam Mojżeszowi: „Jahwe, Jahwe, Bóg miłosierny i łagodny, nieskory do gniewu, bogaty w łaskę i wierność, zachowujący swą łaskę w tysiączne pokolenia, przebaczający niegodziwość, niewierność, grzech, lecz nie pozostawiający go bez ukarania, ale zsyłający kary za niegodziwość ojców na synów i wnuków aż do trzeciego i czwartego pokolenia” (Wj 34,6-7). Miłosierdzie jest cechą boską, „boskim łącznikiem, dzięki któremu ludzie mogą odnaleźć w sobie swój pierwotny obraz zeszpecony przez grzech” (M. Orsatti).

Jezus jest błogosławionym Synem Ojca, który swoimi słowami i czynami objawia miłosierne serce Boga Ojca. Jego spotkania z ludźmi tchną miłością i miłosierdziem. Wszyscy najbardziej potrzebujący, bezdomni, kalecy, samotni i chorzy mają dostęp do Jego uzdrawiającej mocy. Jego słowa o miłosierdziu, przebaczeniu, czułości cechują całe nauczanie, zwłaszcza przepiękne przypowieści o zagubionej owcy, synu marnotrawnym czy miłosiernym Samarytaninie.

Jezus wzywa wszystkich swoich uczniów do naśladowania miłosierdzia Boga: „Bądźcie miłosierni, jak Ojciec wasz jest miłosierny” (Łk 6,36). „Miłosierni to ci, którzy odtwarzają w słowach, a przede wszystkim w życiu boskie prawo. Naśladują Boga, rozdzielając miłość i spokój, zrozumienie i ufność, wybaczenie i przyszłość i są zaangażowani w odbudowanie tkanki rozdartej niezgodą i animozjami” (M. Orsatti). Tacy ludzie są szczęśliwi, gdyż mają gwarancję, iż sami dostąpią Bożego miłosierdzia w dniu sądu.

W kolejnym błogosławieństwie Jezus kładzie nacisk na czystość serca: „Błogosławieni czystego serca, albowiem oni Boga oglądać będą” (Mt 5,8). Słowo „czysty” (gr. katharós) ma różnorodne znaczenie. Oznacza czystość fizyczną; w takim sensie czysta jest odzież, wino, mleko, złoto czy język. Posiada też odcień moralny i określa ludzi wolnych od winy i grzechu (por. Ps 24; J 13,10-11). Może wreszcie dotyczyć kultu. Prawo starotestamentalne określało aż sto pięćdziesiąt przypadków, które czyniły nieczystym i uniemożliwiały kapłanom składanie ofiar w świątyni.

Z kolei „serce” w języku biblijnym oznacza wnętrze człowieka, centrum osoby, miejsce refleksji i decyzji. „Serce jest siedliskiem świadomej, rozumnej i wolnej osobowości człowieka, miejscem podejmowania decyzji, siedliskiem Prawa nie pisanego i tajemniczej działalności Boga. Zarówno w Starym jak i Nowym Testamencie serce jest miejscem, w którym człowiek spotyka Boga tym spotkaniem, jakie staje się w pełni skuteczne w sercu ludzkim Syna Bożego” (X. Leon-Dufor).

Serce może być jednak siedliskiem złych myśli i grzechów, nieczystości: „Z wnętrza bowiem, z serca ludzkiego pochodzą złe myśli, nierząd, kradzieże, zabójstwa, cudzołóstwa, chciwość, przewrotność, podstęp, wyuzdanie, zazdrość, obelgi, pycha, głupota. Całe to zło z wnętrza pochodzi i czyni człowieka nieczystym” (Mk 7,21-23). „Serce więc bywa początkiem nieczystości; ale jeśli z serca wychodzą dobre intencje i dobre działania, wówczas staje się ono źródłem czystości człowieka. To w sercu ma swój początek działanie zgodne z wolą Pana; to czyste serce poddaje się wewnętrznie Bożej woli. (…) Tylko sam Bóg może nas oczyścić” (C.M. Martini). Takie oczyszczenie serca zapowiadał już prorok Ezechiel: „Pokropię was czystą wodą, abyście się stali czystymi, i oczyszczę was od wszelkiej zmazy i od wszystkich waszych bożków. I dam wam serce nowe i ducha nowego tchnę do waszego wnętrza, zabiorę wam serce kamienne, a dam wam serce z ciała” (Ez 36,25-26).

Ludzie czystego serca to ludzie przejrzyści, szczerzy, prostolinijni, uduchowieni, kierujący się jasnymi zasadami moralnymi, w których nie ma sprzeczności między słowami a życiem. Tacy ludzie będą oglądać Boga. Wprawdzie Stary Testament podkreślał, że człowiek nie może oglądać Boga i żyć, niemniej możliwe było częściowe oglądanie oblicza Bożego. W starożytności, niektórzy słudzy królewscy byli dopuszczani przed tron królewski i mogli cieszyć się oglądaniem królewskiego oblicza. Również Izraelici podczas świąt byli blisko Boga Jahwe. „Oglądali Boga” poprzez służbę w świątyni, modlitwę i liturgię; poprzez uwielbianie Boga, adorowanie Go i oddawanie Mu chwały.

Pełnia oglądania Boga, twarzą w twarz, jest zastrzeżona dla wieczności. Wówczas „będziemy do Niego podobni, bo ujrzymy Go takim, jakim jest” (1 J 3,2); „a słudzy Jego będą Mu cześć oddawali. I będą oglądać Jego oblicze, a imię Jego – na ich czołach” (Ap 22,3-4). Niemniej częściowa kontemplacja Boga możliwa jest już na ziemi. Doświadczają jej święci w swych wizjach mistycznych, ale również zwykli ludzie o przejrzystym sercu, będący świątyniami Ducha Świętego, służący Bogu, dostrzegający Jego obraz i piękno w bliźnich i w sobie, a także w otaczającej ich rzeczywistości.

Siódme błogosławieństwo promuje ludzi pokoju: „Błogosławieni, którzy wprowadzają pokój, albowiem oni będą nazwani synami Bożymi” (Mt 5,9). W języku biblijnym słowo „pokój” (hebr. szalom) nie oznacza jedynie przeciwieństwa wojny czy spokojnego życia. Pokój w Biblii to pomyślność, szczęście, dobrobyt codziennego istnienia, harmonia, w jakiej znajduje się człowiek w stosunku do Boga, innych ludzi, całej natury i siebie samego. Zarówno w języku hebrajskim jak i arabskim pokój zawiera się w codziennym pozdrowieniu. Ludzie życzą go sobie w czasie powitania i pożegnania. Zawiera on całą gamę dóbr materialnych i duchowych.

Jezusowi nie chodzi jedynie o życzenia, ale o coś głębszego. Zwracając się do apostołów w wieczerniku, powiedział: „Pokój zostawiam wam, pokój mój daję wam. Nie tak jak daje świat, Ja wam daję” (J 14,27). „Podczas gdy ludzie rozumieli pokój przede wszystkim na płaszczyźnie doczesnej i zewnętrznej, Chrystus mówi, że wypływa on z porządku nadprzyrodzonego, że jest wynikiem zjednoczenia z Bogiem w miłości” (Jan Paweł II). Ostatecznie to sam Jezus jest pokojem: „On bowiem jest naszym pokojem. On, który obie części [ludzkości] uczynił jednością, bo zburzył rozdzielający je mur – wrogość” (Ef 2,14).

Ludzie pokoju to ci, którzy szerzą ten dar Ducha (por. Ga 5,22), najpierw w sobie, a później wśród innych. Promieniują na otoczenie, godząc skłóconych i łącząc ich z Bogiem i sobą. Co więcej, jednają nieprzyjaciół. Tworzą wspólne dobro oparte na wzajemnym szacunku i współpracy: „Błogosławieni ci, którzy w codzienne życie wnoszą pokój, godzą wrogów, tłumią nienawiść, łączą podzielone serca małym gestem, pojednawczym słowem, które wznosi się z serca pełnego Boga!” (W. Trilling, cyt. za M. Orsatti). Oni właśnie będą nazwani dziećmi, synami i córkami dobrego Boga. Święty Jan przekonuje: „Popatrzcie, jaką miłością obdarzył nas Ojciec: zostaliśmy nazwani dziećmi Bożymi, i rzeczywiście nimi jesteśmy. Świat zaś dlatego nas nie zna, że nie poznał Jego. Umiłowani, obecnie jesteśmy dziećmi Bożymi, ale jeszcze się nie ujawniło, czym będziemy” (1 J 3,1-2).

Ostatnie błogosławieństwo Jezusa wnosi nadzieję dla cierpiących i prześladowanych w imię wiary i sprawiedliwości: „Błogosławieni, którzy cierpią prześladowanie dla sprawiedliwości, albowiem do nich należy królestwo niebieskie” (Mt 5,10). I dalej: „Błogosławieni jesteście, gdy wam urągają i prześladują was i gdy z mego powodu mówią kłamliwie wszystko złe o was. Cieszcie się i radujcie, albowiem wielka jest wasza nagroda w niebie. Tak bowiem prześladowali proroków, którzy byli przed wami” (Mt 5,11-12). Ósme błogosławieństwo wraz z jego rozszerzeniem wskazuje jasno, że przyjęcie woli Bożej i życie według niej wiąże się z trudem a często cierpieniem, prześladowaniem i odrzuceniem. Sam Jezus jako pierwszy doświadczył odrzucenia i prześladowania i Jego historia powtarza się w życiu wszystkich autentycznych chrześcijan w całej historii Kościoła. „Jest to doświadczenie prześladowania wspólnoty, doświadczenie osób, które są dręczone, a nawet doznają poważnych pokus przeciwko wierze, ponieważ nie widzą wokół siebie ludzi, którzy oklaskiwaliby ich za to, że wybrali pełnienie woli Bożej. Jest to absurd niezrozumienia ze strony bliskich” (I. Gargano).

Ósme błogosławieństwo stawia wszystkich uczniów Jezusa przed fundamentalnym wyborem, którym jest akceptacja krzyża: „Jeśli ktoś chce iść za Mną, niech się zaprze samego siebie, niech co dnia bierze krzyż swój i niech Mnie naśladuje” (Łk 9,23). Akceptacja krzyża, radykalizm i konsekwencja w życiu Ewangelią musi liczyć się nawet z ceną własnego życia. Dawanie świadectwa Jezusowi, promowanie sprawiedliwości i prawdy, obrona godności każdej osoby ludzkiej wiąże się nieraz z ceną przelanej krwi. Jan Paweł II mówił w Bydgoszczy: „Niezłomne trwanie przy Chrystusie i Jego Ewangelii, owa gotowość ponoszenia «cierpień dla sprawiedliwości» jest niejednokrotnie aktem heroizmu i może przybrać formy prawdziwego męczeństwa, dokonującego się w życiu człowieka każdego dnia i każdej chwili, kropla po kropli, aż do całkowitego «wykonało się». Człowiek wierzący «cierpi dla sprawiedliwości», gdy w zamian za swoją wierność Bogu doświadcza upokorzeń, obrzucany jest obelgami, wyśmiewany w swoim środowisku, doznaje niezrozumienia nieraz nawet od najbliższych. Gdy naraża się na sprzeciw, niepopularność i inne przykre konsekwencje. Zawsze jednak gotowy do złożenia każdej ofiary, bo «trzeba bardziej słuchać Boga niż ludzi» (Dz 5,29). Obok męczeństwa publicznego, które dokonuje się zewnętrznie, na oczach wielu, jakże często ma miejsce męczeństwo ukryte w tajnikach ludzkiego wnętrza; męczeństwo ciała i męczeństwo ducha. Męczeństwo naszego powołania i posłannictwa. Męczeństwo walki z sobą i przezwyciężania samego siebie”.

Cierpiący w imię Boga otrzyma zapłatę (gr. misthos). „Zapłata to coś, co się słusznie należy. (…) Zbawienie nie jest prezentem przyznawanym bez zasług, jak to może sugerować protestantyzm, lecz odpowiedzią Boga na ludzkie pragnienia i wysiłki. Bóg może go udzielić darmo, ale tym, którzy cierpieli prześladowania dla Jezusa, zbawienie się po prostu należy” (M. Wojciechowski). Tą zapłatą jest królestwo niebieskie, czyli sam Bóg, Ojciec, Syn Boży i Duch Święty, źródło wszelkiego szczęścia: „Ani oko nie widziało, ani ucho nie słyszało, ani serce człowieka nie zdołało pojąć, jak wielkie rzeczy przygotował Bóg tym, którzy Go miłują” (1 Kor 2,9).

Pytania do refleksji:

  • Czy akceptujesz własne ubóstwo i zależność od Boga? Czy wierzysz, że ubóstwo, wbrew ludzkiej logice, otwiera drogę do szczęścia i królestwa Bożego?
  • Jaki rodzaj smutku towarzyszy twojemu życiu? Jakie są przyczyny twych łez, smutku? Jakie są twoje pocieszenia?
  • W jakim stopniu łagodność cechuje twoje życie? Czy starasz się naśladować Jezusa cichego i pokornego sercem?
  • Czy kierujesz się w życiu Bożą czy ludzką sprawiedliwością? Możesz podać przykłady?
  • W jaki sposób naśladujesz miłosiernego Boga? Jak w praktyce wyglądają twoje uczynki miłosierdzia?
  • Czy twoje serce jest czyste, przejrzyste? W jakim stopniu oglądasz już Boga?
  • Czy jesteś człowiekiem dialogu i pokoju? Co wnosisz w życie innych ludzi?
  • Czy jesteś zdolny by cierpieć dla Jezusa?
  • W jaki sposób na swoim odcinku życia możesz włączyć się w walkę o sprawiedliwość i budowę lepszego świata?

fot. Pixabay