Pan prowadzi Eliasza do wypełnienia jego posłannictwa w nieprzewidywalny dla niego sposób. Wysechł potok, z którego czerpał życiodajną wodę. Na pustyni brak wody oznacza śmierć. W Eliasza uderzył miecz, którym sam walczył. Wstrzymał niebo, sprowadził przekleństwo suszy, a teraz sam może stać się jego ofiarą. Jednak Bóg nie pozostawia go samego. Wydaje kolejne polecenie: „Wstań! Idź do Sarepty koło Sydonu i tam będziesz mógł zamieszkać, albowiem kazałem tam pewnej wdowie, aby cię żywiła” (1 Krl 17,9). Sarepta (dziś Sarafand w Libanie) to fenickie miasteczko portowe położone pomiędzy Tyrem i Sydonem. „Kwitło tam rzemiosło; miasto było też ośrodkiem przemysłowym w całym I tysiącleciu przed Chr. i dalej, aż do czasów rzymskich” (J. Walton). Bóg posyła Eliasza na terytorium wroga. Prowadzi go w sferę wpływów Izebel, której postępki prorok piętnował. Zapewne decyzja taka była nie w smak prorokowi. „Bóg nie pozostaje widzem, ale kieruje biegiem rzeczy, nawet jeśli Eliasz nie zdaje sobie z tego sprawy. Eliasz nie może budować swojego życia w oparciu o własne aspiracje, umiłowanie samotności lub gorliwość, która popycha go do starcia z królem. Musi dać się prowadzić Słowu, to Ono rządzi, przychodzi do niego jako nakaz, któremu winny jest posłuszeństwo” (B. Secondin).
Eliasz jest posłuszny. „Wstał i poszedł” – notuje w sposób lapidarny autor natchniony. „Posłuszeństwo bez szemrania. Co jednak czuł w swoim wnętrzu? Szczęście czy rozczarowanie?” – zastanawia się karmelita Bruno Secondin. „Dlaczego ma opuścić lud właśnie teraz? Dlaczego ma iść akurat tam, do ludzi, którzy nic nie znaczą? Jak poganka mogła go rozpoznać i posłuchać nakazu nieznanego Boga? Również sam Eliasz – jak miałby ją rozpoznać i gdzie? W czasie podróży z pewnością widział opustoszałe wsie, co wtedy myślał? Może przestraszył się, że przesadził? Czy raczej utwierdził się w przekonaniu o własnym autorytecie?”.
Eliasz, chociaż jest prorokiem Bożym, jest człowiekiem ubogim. Potrzebuje ludzi, by mu pomagali. Wsparciem dla niego będzie uboga wdowa, cudzoziemka, osoba bezbronna i sama potrzebująca pomocy. „Kiedy wchodził do bramy tego miasta, pewna wdowa zbierała tam sobie drwa” (1 Krl 17,10). „Hebrajski czasownik wskazuje na szukanie porzuconej tam słomy. Ruch odbywający się w bramach miejskich oraz potrącanie ładunków powodowały, że można tam było znaleźć małe kawałki drew zgubione przez innych” (J. Walton). Czyniła to zapewne, by rozpalić ognisko, na którym chciała upiec ostatni przed śmiercią głodową podpłomyk. Bóg bowiem sprowadził susze także na „terytorium Baala”.
Wdowa, którą spotyka Eliasz u bram miasta należy do najbiedniejszych. Jej sytuacja nie była łatwa. „Pozbawiona prawa do dziedziczenia, a często niemal środków do życia, była narażona na szorstkie traktowanie i wyzysk. Wdowieństwo postrzegane było jako nieszczęście; śmierć przed osiągnieciem późnego wieku była prawdopodobnie traktowana jako kara za grzechy, a hańba rozciągała się na pozostającego przy życiu małżonka” (P. Achtemeier). W Izraelu wdowy miały zagwarantowane pewne prawa, na przykład lewiratu, czyli obowiązku poślubienia ich przez braci zmarłego męża. Córki kapłana mogły powrócić do domu ojca. Jednak generalnie wdowy były uzależnione od ludzkiej życzliwości i dobroczynności.
Paradoks Bożego działania polega na tym, że do ubogiej wdowy, będącej w potrzebie zostaje posłany inny człowiek znajdujący się w potrzebie. Do człowieka biednego zostaje posłany jeszcze biedniejszy. Wdowa ma przynajmniej dom i syna, chociaż stoi w obliczu śmierci. Eliasz nie posiada nic. Nie ma dokąd się udać ani nie może liczyć na niczyją pomoc. Na razie trudno zrozumieć tę Bożą logikę. Może jest w tym zawarta głęboka intuicja, że biedny jest bardziej hojny niż bogaty, a człowiek, który wiele wycierpiał jest bardziej wrażliwy na biedę i cierpienie innych? A może Pan Bóg ma inne plany, o których Biblia jeszcze nie wspomina?
Prorok prosi spotkaną wdowę o wodę i kromkę chleba. Wobec gościnności wschodniej nie była to prośba zbyt wygórowana. Jednak w sytuacji suszy i głodu wydaje się egoistyczna. Eliasz jest u kresu sił. Stawia swoje potrzeby na pierwszym miejscu. Jakby nie chciał poznać sytuacji kobiety. Jego serce jest wciąż dalekie od szlachetności i współczucia. „Nie zdaje sobie sprawy, w jak skrajnym ubóstwie żyje ta kobieta. Nie wie, że odbiera jej chleb od ust! Nie interesuje go jej sytuacja rodzinna ani jej historia” (B. Secondin).
Wdowa przygotowuje dla siebie i swego syna ostatni posiłek, a po nim będzie oczekiwać na straszliwą śmierć. Pogodziła się już z nią. Żyła godnie i chce godnie umrzeć. „Na to odrzekła: Na życie Pana, Boga twego! Już nie mam pieczywa – tylko garść mąki w dzbanie i trochę oliwy w baryłce. Właśnie zbieram kilka kawałków drewna i kiedy przyjdę, przyrządzę sobie i memu synowi [strawę]. Zjemy to, a potem pomrzemy” (1 Krl 17,12). W słowach tych wyczuwalny jest ogromny dramat i ból kobiety. Oczekuje już tylko śmierci. Ale zapewne najbardziej boli ją tragedia własnego dziecka, na którego powolną śmierć będzie musiała patrzeć, nie mogąc mu w żaden sposób ulżyć. Interesujące jest jej odniesienie do Boga Jahwe. Nie zna Go, a jednocześnie przysięga na Niego. Postępuje zgodnie z obowiązującym zwyczajem; powołuje się na Boga proroka. Ale może w jej sercu tli się nadzieja na ratunek i zalążek wiary?
Eliasz jest prowadzony przez Boga. Wie, że to Pan uzdolnił wdowę do tego, by mu służyła resztkami sił i pożywienia. Prosi, ale jednocześnie ofiarowuje. Jest przekazicielem Bożego błogosławieństwa: „Eliasz zaś jej powiedział: Nie bój się! Idź, zrób, jak rzekłaś; tylko najpierw zrób z tego mały podpłomyk dla mnie i przynieś mi! A sobie i twemu synowi zrobisz potem. Bo tak mówi Pan, Bóg Izraela: Dzban mąki nie wyczerpie się i baryłka oliwy nie opróżni się aż do dnia, w którym Pan spuści deszcz na ziemię” (1 Krl 17,13-14). „Mąka i oliwa były dwoma głównymi towarami eksportowymi Sarepty. Ich brak wskazuje na to, jak wielka panowała susza. Były to też dwa najbardziej podstawowe produkty potrzebne do przeżycia” (J. Walton). Typowym składnikiem menu na Wschodzie są bowiem małe podpłomyki wypiekane z pszenicznej mąki na oliwie.
Słowa Eliasza są wezwaniem do ufności i posłuszeństwa. Żąda od wdowy „wręcz szalonego aktu wiary, przez który ryzykuje życie swojego dziecka. Podobne żądanie Bóg przedstawił Abrahamowi” (B. Secondin). Wdowa jest poganką. Ma jednak czyste i szlachetne serce. Mimo skrajnego ubóstwa jest zdolna do solidarności i współczucia. Oddaje ostatni kęs chleba prorokowi. Efekty są zadziwiające: „Dzban mąki nie wyczerpał się i baryłka oliwy nie opróżniła się według obietnicy, którą Pan wypowiedział przez Eliasza” (1 Krl 17,16). Spełniła się obietnica Boga. Jego hojność i miłosierdzie są nieogarnione. Nie do pojęcia jest również Jego wszechmoc i wolność w działaniu. Z równą łatwością może sprowadzić urodzaje jak i suszę. Działa w narodzie wybranym, ale także w kraju pogańskim, na „terytorium Baala”. Bóstwa fenickie we współzawodnictwie z Nim nie mają najmniejszych szans (co potwierdzi niedługo rywalizacja na górze Karmel).
Dzban mąki, który się nie wyczerpie i baryłka oliwy, która się nie zużyje przypomina mannę spożywaną przez Izraelitów na pustyni. Każdy mógł zebrać jedynie ilość potrzebną do dziennego utrzymania. Zapasy były niemożliwe, gdyż następnego dnia manna ulegała rozkładowi (por. Rdz 16,1nn). Mąka i oliwa, którą zsyłał Bóg wdowie stanowiła również niewielką ilość, starczącą, by przeżyć każdego dnia. Była jednak ofiarowana sukcesywnie, dzień po dniu. W ten sposób Bóg wychowywał wdowę i Eliasza do codziennej ufności. Jeżeli troszczył się o pokarm dziś, zatroszczy się również jutro. „Obecność Boga objawia się w dyskretnej miłości, która odwołuje się do wiary odnawianej każdego dnia, poprzez zaufanie, zawierzenie, dziecięce przyjęcie. To Bóg objawia się jako ojciec, dając trochę oliwy i mąki. Lecz chodzi o dar niewyczerpany, jak niewyczerpana jest cierpliwość ubogich i jak niewyczerpana jest wiara” (B. Costacurta).
Ojcowie Kościoła widzą w codziennym pokarmie wdowy z Sarepty symbol Eucharystii. Życie każdej wspólnoty chrześcijańskiej, rodzinnej, przyjacielskiej, apostolskiej czy zakonnej prowadzi do miłości, gdy czerpie swe najżywotniejsze soki ze źródła Eucharystii. Eucharystia jest jak manna zsyłana każdego dnia przez Boga, jak permanentny cud oliwy i mąki, jak niekończący się cud miłości Boga do człowieka. „Odnawia się każdego dnia i każdego dnia ożywia wspólnotę, karmiąc ją i na nowo tworząc. Jest naprawdę źródłem życia wewnątrz domu” (C.M. Martini).
Spotkanie Eliasza i ubogiej wdowy z Sarepty odsłania rąbek tajemnicy Boga. Bóg żywy skłania się ku biednym cichym, prostym i opuszczonym. Jest przyjacielem ubogich. Objawia się częściej w ukryciu i w prostocie, niż w potędze. Jest blisko tych, którzy Mu się powierzają. „Eliasz jest właśnie obrazem całkowitego oddania się Bogu, jest tym, który pozwala prowadzić się zawsze tam, dokąd Bóg chce; zaś wdowa jest obrazem ludzi, którzy co dzień na nowo zawierzają Bogu, którzy wiedzą, że każdego dnia otrzymają tyle, by wystarczyło im do przeżycia” (C.M. Martini).
Pytania do przemyślenia:
- W jaki sposób reagujesz wobec trudnej woli Bożej?
- Jak przeżywasz sytuacje ubóstwa?
- Od kogo oczekujesz pomocy?
- Czy jesteś wrażliwy na ludzi ubogich?
- Czy dzielisz się z innymi? Czym?
- Czy swoim życiem ukazujesz oblicze Boga współczującego?
- Czy dostrzegasz cuda Bożej łaski?
- Jakie miejsce w twoim życiu osobistym i wspólnotowym zajmuje Eucharystia?
Fragment książki: „Płaszcz proroka. Opowieść o Bożej opiece”, WAM
fot. Pixabay