Niebo jest ostatecznym dopełnieniem egzystencji człowieka poprzez spełnioną miłość. Właściwie można powiedzieć, że niebo zaczyna się już w teraźniejszości, na ziemi. Niebo jest oglądaniem Boga twarzą w twarz, jest pełnią życia w Chrystusie, jest samą miłością. Dlatego już tu na ziemi można doświadczać nieba. Im bliżej jesteśmy Chrystusa, im więcej w nas miłości, tym bardziej kosztujemy już przedsmaku nieba. Niebo na ziemi dokonuje się w spotkaniu z Chrystusem, szczególnie w Eucharystii. „Teraz widzimy, jakby w zwierciadle, niejasno; wtedy zaś [zobaczymy] twarzą w twarz. Teraz poznaję po części, wtedy zaś poznam tak, jak i zostałem poznany” (1 Kor 13, 12).

Jednak nasze życie w Chrystusie na ziemi nigdy nie będzie pełnym doświadczeniem nieba. Bo trwamy w świecie, w grzechu, w słabościach. Rzeczywistość nieba przysłania nam świat. Można powiedzieć, że częstszym naszym doświadczeniem na ziemi jest piekło (zło, grzech, nienawiść, śmierć) i czyściec (cierpienie) niż niebo.

Nieba nie można określić przestrzennie. Niebo to nie jest miejsce poza ziemią, do którego się wchodzi. W górze oznacza wyzwolenie z więzów świata, włączenie w pełnię miłości. Niebo to jest relacja osobowa. Istota nieba polega na obdarowaniu człowieka bytem samego Boga. Człowiek jest w niebie w takiej mierze, w jakiej żyje z Chrystusem. Niebo to rzeczywistość osobowa.

Tajemnica nieba przekracza nasze możliwości wyobrażenia. Dlatego Pismo św. mówi o niej w obrazach: życie, światło, pokój, uczta weselna, wino królestwa, dom Ojca, Niebieskie Jeruzalem, raj. Niezdolność umysłu do zrozumienia tajemnicy nieba wyraził św. Paweł w słowach: „ani oko nie widziało, ani ucho nie słyszało, ani serce człowieka nie zdołało pojąć, jak wielkie rzeczy przygotował Bóg tym, którzy go miłują” (1 Kor 2, 9).

Niebo jest uwielbianiem Boga. Chrystus uwielbił Boga Ojca w sposób najdoskonalszy – poprzez doskonałe posłuszeństwo i poprzez ofiarę paschalną (mękę, śmierć i zmartwychwstanie). W niebie dopełnia się sens wszelkiego kultu. Kult Boga w niebie nie polega jednak na ludowych wyobrażeniach ludzi z palmami, którzy śpiewają Hosanna. Niektórzy, opierając się na tych wyobrażeniach stwierdzają, że niebo jest nudne. Życie wieczne nie będzie nigdy nudne i ponure. Niebo to miłość. Tam gdzie się kocha, gdzie jest prawdziwa miłość, nie ma czasu na nudę.

Niebo jest jednym wielkim szczęściem i radością – jednym wiecznym świętem. Ta radość wynika z bezpośredniego oglądania Boga – twarzą w twarz. Dopiero w niebie Bóg dopuści nas do bezpośredniej kontemplacji siebie, która będzie pełnią szczęścia i miłości. „Umiłowani, pisze św. Jan, obecnie jesteście dziećmi Bożymi, ale jeszcze się nie ujawniło, czym będziemy. Wiemy, że gdy się objawi, będziemy do Niego podobni, bo ujrzymy Go takim, jakim jest” (1 J 3, 2). A Jezus mówi: „A to jest życie wieczne, aby znali Ciebie, jedynego prawdziwego Boga, oraz Tego, którego posłałeś – Jezusa Chrystusa” (J 17, 3).

Niebo nie zna izolacji, samotności. Jest ono współżyciem wszystkich, którzy tworzą ciało Chrystusa. Jest to otwarta wspólnota świętych. W niebie dopełniają się wszystkie międzyludzkie odniesienia i relacje. Jest to bliskość miłości z Trójcą Świętą. Jest to bliskość obecności i miłości Maryi, aniołów i wszystkich świętych, w tym również naszych najbliższych. Poprzez nich osiągamy Boga, a w Bogu – drugiego człowieka.

Wtopienie całego naszego ja w Boga i w drugiego człowieka nie oznacza jednak zatracenia własnej jaźni. Oznacza raczej jej oczyszczenie, a przez to rozwinięcie do granic możliwości. Dlatego niebo dla każdego człowieka posiada wymiar indywidualny. Każdy ogląda Boga na swój sposób, każdego, jako istotę jedyną i niepowtarzalną, obdarza Bóg pełnią swojej miłości. „Zwycięzcy dam manny ukrytej i dam mu biały kamyk, a na kamyku wypisane imię nowe, którego nikt nie zna prócz tego, kto je otrzymuje” (Ap 2, 17).

Dawniej mówiono o różnych chórach w niebie, o koronach męczenników, dziewic itd. Dzisiaj wypowiedzi teologów są bardziej powściągliwe. Wystarczy powiedzieć, że Bóg obdarza każdego pełnią na sposób indywidualny. A więc nie chodzi o uprzywilejowanie tej czy innej drogi.

Niebo z jednej strony jest łaską, miłością darowaną człowiekowi przez Boga. Z drugiej strony jest nagrodą za życie ziemskie, za to, co człowiek w życiu zdziałał i przecierpiał. Stąd nasze działanie i dawanie, nasze bycie dla innych, nasza miłość na ziemi jest dojrzewaniem do nieba.

W niebie zamilkną już wszystkie pytania. Znajdą pełną odpowiedź w miłości, w Bogu. Św. Paweł pisze: „Tak więc trwają wiara, nadzieja i miłość – te trzy: z nich zaś największa jest miłość” (1 Kor 13, 13). W niebie pozostanie już tylko miłość. Wiara i nadzieja znajdą całkowite dopełnienie. Całe stworzenie stanie się jednym hymnem wyzwolenia z zamknięcia w sobie, z wszystkich ograniczeń i egoizmu. Będzie jedną wielką absolutną, nieskończoną Miłością.

Problemem, którego chciałbym tu dotknąć na marginesie, jest problem małych dzieci, które umierają bez sakramentu chrztu. Czy one również będą oglądać Boga? Dawniej mówiono  o tzw. limber puerorum – miejscu, gdzie będą przebywać dzieci nieochrzczone. Dzisiaj coraz mniej mówi  się już o tej formie egzystencji. Kościół wierzy w miłosierdzie i miłość Boga, która nie pozbawia dzieci, bez ich winy, wiecznej radości. Nowy Katechizm mówi: „Jeśli chodzi o dzieci zmarłe bez chrztu, Kościół może tylko polecać je miłosierdziu Bożemu, jak czyni to podczas przeznaczonego dla nich obrzędu pogrzebu. Istotnie, wielkie miłosierdzie Boga, który pragnie, by wszyscy ludzie zostali zbawieni (por. 1 Tm 2,4) i miłość Jezusa do dzieci, która kazała Mu powiedzieć: „Pozwólcie dzieciom przychodzić do Mnie, nie przeszkadzajcie im” (Mk 10,14), pozwalają nam mieć nadzieję, że istnieje jakaś droga zbawienia dla dzieci zmarłych bez chrztu” (1261).

fot. Pixabay