Drogi czytelniku, zanim zapoznasz się z modlitwą do św. Jana Berchmansa, pozwól, że przybliżę Ci bardzo krótko jego duchową sylwetkę. W stworzeniu jej bardzo mi pomógł wykład mojego współbrata o. Emilio Gonzalez Magaña, SJ pt. „Jan Berchmans, “wielki w małych rzeczach”.

Punktem wyjścia, a jednocześnie centrum duchowego obrazu Jana Berchmansa jest dla mnie pytanie o to, czym sobie zasłużył młody 21-letni jezuita, student, będący w okresie formacji, na miano świętego i to w tak krótkim czasie?

Oto kilka odpowiedzi na pytanie, w czym tkwi tajemnica jego świętości?

Po pierwsze, ujawnia się ona w sposobie nabywania cnót chrześcijańskich. Jan Berchmans był przekonany, że świętość jest najważniejszym powołaniem każdego, a zwłaszcza zakonnika. W tej perspektywie zachowywanie przykazań, reguł zakonnych, programu studiów i rytmu dnia nie wynikało u niego z przymusu czy lęku, ale wypływało z głębokiego przekonania, iż są mu dane, na tym etapie życia, do wzrostu na drodze do świętości. (Czy to nie brzmi współcześnie i znajomo?)

Następnie, w tym, że świętość była dla niego świadomym wyborem. Wyborem, a nie jakimś nieuchwytnym pragnieniem czy marzeniem. Dla Jana droga do świętości wiązała się z poznaniem Jezusa Chrystusa i naśladowaniem Go. Nie z imitowaniem, ale właśnie z naśladowaniem. Starał się więc o nabycie takich cnót i cech, jakie widział u Jezusa. Pragnął, aby On mógł działać przez jego osobę i czyny. Nie wstydził się o tym mówić. Nie wstydził się swojego wyboru. To sprawiało, że unikał wszystkiego i odrzucał wszystko, co mu na drodze świętości przeszkadzało. „Nie powinienem tego robić i nie zrobię tego”, to słowa, które umiał stanowczo powiedzieć i wytrwać w swoich postanowieniach, pomimo że „opinia publiczna” skłaniała się w inną stronę. Narażał się poprzez to na niezrozumienie, złośliwości, a nawet wrogość. (Czy ktoś w jego wieku potrafi dziś zdecydowanie powiedzieć „nie”, trwając przy swoich wyborach?)

Jak na swój młody wiek i wykształcenie (ukończył nowicjat i kurs filozofii) miał zdumiewająco dojrzałe spojrzenie na wartość modlitwy, sakramentów, a zwłaszcza Eucharystii oraz posłuszeństwa. Uważał, że bez modlitwy i Eucharystii nikt nie utrzyma się na drodze swego powołania i rozwoju, do którego zaprasza go Pan. (Czy to nie brzmi znajomo w dzisiejszych opiniach o odejściach z zakonu i kapłaństwa?)

Kochał Kościół, jaki znał. Widział i słyszał o jego słabościach, a nawet grzechach, ale nie wahał się ani przez chwilę, że trzeba kochać Kościół tu i teraz, taki jaki jest, a nie wyimaginowany, ponieważ ten właśnie Kościół kocha Chrystus. To dotyczyło także aktualnego papieża i obecnych przełożonych. („Kochać Kościół”. – Czy słyszał ktoś ostatnio takie słowa z ust młodego człowieka?)

Doskonale rozumiał potrzebę łączenia działania i kontemplacji w działalności misyjnej, do której się przygotowywał z entuzjazmem. (Entuzjazm, entuzjazm apostolski, misyjny … potrzebujemy go dzisiaj dużo w naszych wspólnotach!)

Był przekonany, że droga do świętości, do duchowej dojrzałości w Panu, nie istnieje bez cierpienia i modlitwy. Przyjmowanie cierpień, umartwień nie było czymś dodanym do jego życia, ale pokarmem w walce z największym wrogiem człowieka – z pychą. Nigdy nie walczył z innymi, tylko ze sobą, ze starym człowiekiem, który jest w nas i stale pragnie się odrodzić, jak powie św. Paweł. (Ofiara, wyrzeczenie…to nie są modne słowa, także i dziś, ale bez nich, stwierdza to nawet współczesna psychologia, nie ma wzrostu!)

Wyróżniał się pokorną, szczerą i żarliwą miłością do bliźnich, zwłaszcza współbraci i ubogich. Był prawdziwym „człowiekiem dla innych” w duchu służby, jak to rozumiał św. Ignacy Loyola. (Kochać i służyć…te słowa pojawiły się ponad 400 lat temu i nadal są aktualne!)

Wspólnota dla niego była „największym umartwieniem”, ale rozumiał dobrze, że to właśnie ona uczyła go pokory i była drogą do świętości. Cenił ją bardzo. Był zdania, że świętość zdobywa się tylko we wspólnocie. Szukał duchowych kierowników we wspólnocie i osobistych przykładów świętości. Św. Stanisław Kostka i św. Alojzy Gonzaga byli, oprócz innych, jego punktami odniesienia. Jednak od wczesnych lat młodzieńczych najważniejszą osobą wśród nich była Matka Boża. Był pewien, że ponieważ złożył w jej ręce swoje życie i powołanie, to jest ono i zawsze będzie bezpieczne. (Wspólnota osób nie zgromadzenie osobników! Jakie to współczesne!)

Z całym zapałem oddawał się studiom i bardzo cenił swoich profesorów. Był zdania, że jako jezuita musi być bardzo dobrze przygotowany, aby być doskonałym narzędziem apostolskim w rękach Zakonu, a z Zakonem, stać się użytecznym dla Kościoła. Nie był obdarzony nadzwyczajnymi uzdolnieniami, ale dzięki wytrwałej pracy zawsze zaliczano go do grona najlepszych studentów. (Wytrwać! Lekcja do odrobienia i nauczenia!)

Miał duże poczucie humoru i zawsze chodził uśmiechnięty. (Święci uśmiechnięci!)

Na próżno szukalibyśmy cudownych wydarzeń czy mistycznych objawień w życiu św. Jana Berchmansa. Jego życie było naznaczone zwyczajnością i rutyną codziennego życia w dwustu osobowej wspólnocie jezuickiej i prawie dwutysięcznej wspólnocie studentów Collegium Romanum.

Współczesnych ludzi zwyczajność napawa lękiem, nazywają ją okrutną, brutalną, a nawet piekłem. Postrzegają ją jako ciężar i stratę czasu. Święty Jan Berchmans uczy nas, że trzeba ją cenić, smakować, zatroszczyć się o każdą jej chwilę, nadając jej znaczenie i wartość poprzez miłość służebną i roztropną. Był wielki w małych rzeczach. (Świętość rodzi się i rozwija w glebie codzienności).

Święty Jan Berchmans jest przykładem zwykłego jezuity, który pozostawił po sobie, w historii i w sercach równie „zwykłych” ludzi, niezatarty ślad. W chwili, gdy zabrzmiał dzwon informujący o jego śmierci, współbracia byli pewni, że umarł święty. Rzymianie na wieść o jego odejściu do Pana, przybyli tłumnie, aby oddać mu hołd i zdobyć relikwie. Został kanonizowany, „santo subito”, zanim wyniesiono go oficjalnie na ołtarze. Rektor Kolegium nakazał zamknąć kaplicę, w której spoczywało jego ciało z obawy, do czego mogą doprowadzić okazywane mu objawy czci. I jeszcze większy cud. Jego brat wstąpił do jezuitów, a ojciec został kapłanem diecezjalnym.

Bardzo liczne instytucje na świecie, mające na celu formację młodzieży, zwłaszcza szkoły, wybrały sobie św. Jana Berchmansa za swego patrona. Był on i nadal jest inspiracją dla wychowanków i wychowawców wkraczających na drogę do pełni dojrzałości i szczęścia, czyli do świętości.

Święty Jan Berchmans, zakonnik, jezuita, którego 400 lecie śmierci obchodzimy, to zdumiewająco współczesny święty.

o. Henryk Droździel SJ, Rzym, 29.11.2021

MODLITWA JUBILEUSZOWA DO ŚW. JANA BERCHMANSA SJ, PATRONA LITIRGICZNEJ SŁUŻBY OŁTARZA I STUDENTÓW*

Odwieczny Panie wszystkich rzeczy, za wstawiennictwem św. Jana Berchmansa powierzamy Ci nasze życie, życie młodzieży w okresie formacji, a zwłaszcza życie studentów i ich nauczycieli oraz tych, którzy wielkodusznie poświęcają się w Kościele i w świecie ukazywaniu radości i nadziei, które od Ciebie pochodzą. Amen.

* Autorem modlitwy z okazji 400-lecia śmierci św. J. Berchmansa SJ jest rektor kościoła św. Ignacego Loyoli w Rzymie o. Vincenzo D’Adamo SJ. Tłumaczenie: o. Henryk Droździel SJ, Rzym, 26.11.2021.

Kalendarium życia św. Jana Berchmansa SJ

1599 – Urodził się w Diest, Flandria, Belgia, 12 marca, najstarszy z pięciorga dzieci
1608 – Przebywa u kanonika Emmericka, który zorganizował małą szkołę z internatem dla chłopców aspirujących do kapłaństwa i rozpoczął naukę w miejscowej szkole.
1612 Choroba matki pogarsza się. Trudności ekonomiczne rodziny (ojciec jest szewcem i garbarzem skór) powiększają się.
1613 – Jan przenosi się do Malines. Rozpoczyna służbę u kanonika Froymont i zaczyna uczęszczać na kursy w niższym seminarium.
1615 – Zostaje przyjęty do nowo otwartego kolegium jezuitów (jezuici są w Belgii jest od 1542 roku). Wstępuje do Sodalicji Mariańskiej, obecnie istniejące, jako Wspólnota Życia Chrześcijańskiego.
1616 – Wstępuje do nowicjatu jezuitów.
1617 – Umiera jego matka.
1618 We wrześniu składa swoje pierwsze śluby, jako scholastyk (jezuita w formacji ku kapłaństwu) i zostaje wysłany do Antwerpii, aby na studia filozofii.
1618 – Jego ojciec również postanawia zostać kapłanem diecezjalnym.
1618 – W październiku opuszcza Antwerpię, ponieważ został wysłany do Rzymu, do Kolegium Rzymskiego. Przybywa tam 31 grudnia wraz z towarzyszem, po bardzo długiej pieszej pielgrzymce, niosąc bardzo skromny dobytek (w sumie 1450 km,, droga przez Paryż, Lyon, Parmę, Bolonię i Loreto).
1621 – Kończy studia filozoficzne 19 marca. Został wyznaczony do publicznej obrony filozofii, jako nauki. Na początku czerwca reprezentuje Kolegium Rzymskie w debacie filozoficznej w Kolegium Greckim. Były to wymagające zobowiązania, które podjął z wielką hojnością i poświęceniem. Wszystkie zakończone spektakularnym sukcesem. Pojawiły się pierwsze objawy choroby, konsekwencje epidemii duru brzusznego. To doprowadziła do jego śmierci 13 sierpnia.
1865 – Ogłoszony błogosławionym przez Piusa IX
1888 – Kanonizowany przez Leona XIII.
1926 – Pius XI ogłosił go patronem młodzieży studenckiej.

Ilustracja: Ignasi Flores, Jan Berchmans na modlitwie