Po wizycie Mędrców Święta Rodzina przeżywała trudne chwile. Herod zaniepokojony przepowiednią o narodzinach Mesjasza, postanawia Go zabić, obawiając się, że zajmie jego miejsce. Odpowiedzią Boga są sny, które objawiają św. Józefowi zamysł Boży (Mt 2, 13-15). Józef trzykrotnie widzi i słyszy anioła. W drugim objawieniu otrzymuje nakaz emigracji, ucieczki do Egiptu.

Józef jest człowiekiem otwartym na znaki Boga. Mógł podejść do snów w sposób czysto racjonalny i nie przywiązywać do nich wagi (według porzekadła: „Sen – mara, Bóg – wiara”). Bóg objawił mu swoją wolę w sposób, który przecież nie wykluczał wątpliwości. A jednak po dojrzałym namyśle, modlitwie wewnętrznej, rozeznaniu uznał w słowach anioła wolę Boga. Bóg przemawia w różny sposób. Zwykle poprzez naturalne pragnienia, natchnienia, tęsknoty, głos sumienia… Ale działa również w sposób nieprzewidywalny. Wykorzystuje nawet sny i trudne sytuacje, „zbieg okoliczności”, „przypadki”, aby doprowadzić swój plan do końca.

Wola Boża nie zawsze jest łatwa. Józef ma opuścić rodzinny kraj i z nowonarodzonym Dzieckiem i Maryją podjąć uciążliwą podróż. Przez pustynię w nieznane, bez znajomości języka, kultury, do kraju, w którym nikt go nie oczekuje. Obydwoje musieli znosić trudy podróży, ale cierpieć, kiedy się kocha i dla tego, kogo się kocha, jest rzeczą łatwą, a nawet pożądaną. To do nich odnoszą się w pełni słowa św. Augustyna: „Kto kocha, nie cierpi; a jeśli cierpi, kocha cierpienie (B. Martelet).

Autorzy apokryfów w sposób niemal fantastyczny opisują podróż Świętej Rodziny. Według nich trasa wędrówki naznaczona była smokami, dzikimi bestiami, które im służyły; rozbójnikami, którzy się im kłaniali; magicznymi palmami daktylowymi, które pochylały się, oferując swoje owoce; cudownymi źródłami, które tryskały na zawołanie. W chwili wejścia do Egiptu miały rozbijać się posągi bóstw pogańskich… Legendy koptyjskie wyprawiły Świętą Rodzinę w rejs po Nilu, gdzie miała spotkać w klasztorze Deir el-Muharraq łotrów, ukrzyżowanych później z Jezusem na Golgocie…

Rzeczywistość była o wiele prostsza i surowsza. Bardzo stara tradycja podaje, że Święta Rodzina zamieszkała w Kairze w pobliżu synagogi. Józef i Maryja niewątpliwie szybko znaleźli przyjaciół wśród swych rodaków i wśród rdzennej ludności. Podobnie jak w Palestynie były tam serca prawe, które oczekiwały na Mesjasza i pragnęły Jego przyjścia. Józef i Maryja wywierali bez wątpienia ogromny wpływ na osoby, które spotykali na swej drodze. […] Siali we łzach, ale plon wzeszedł niesłychanie obfity (B. Martelet).

Łzy Maryi i Józefa w Egipcie związane były z mordem, którego dokonał Herod w Betlejem: Wtedy Herod widząc, że go Mędrcy zawiedli, wpadł w straszny gniew. Posłał /oprawców/ do Betlejem i całej okolicy i kazał pozabijać wszystkich chłopców w wieku do lat dwóch, stosownie do czasu, o którym się dowiedział od Mędrców (Mt 2, 16).  Herod Wielki był okrutnym władcą, który nie wahał się zamordować ulubioną żonę, niewinnych synów, a  w chwili swojej śmierci wybitnych notabli. Cesarz August twierdził, że lepiej być jego świnią (gr. „hys”) niż synem (gr. „hyjos”). Liturgia bizantyjska mówi o czternastu tysiącach dzieci zamordowanych przez Heroda, syryjska o sześćdziesięciu czterech tysiącach, a późniejsze tradycje wspominają nawet sto czterdzieści cztery tysiące (zgodnie z Apokalipsą). W istocie te niewinne ofiary reprezentują wszystkich niewinnych, którzy zostali zamordowani, których imion nie zapisano ani w archiwach represji, ani nawet Amnesty International, lecz tylko w Bożej „księdze życia”. […] W tych ofiarach można zobaczyć tych wszystkich, którzy są uciskani przez ogromną liczbę małych i wielkich Herodów, kapłanów szatańskiej religii śmierci, przemocy, krwi. Do tego grona dołączamy i my, wprawdzie na marginalnej pozycji, ilekroć spuszczamy z łańcucha demona nienawiści (G. Ravasi).

Ból kobiet z Betlejem, które utraciły w dramatyczny sposób swoich pierworodnych synów jest niewyobrażalny, podobnie jak Maryi. Maryja wprawdzie nie została doświadczona bezpośrednio. Uniknęła tragedii. Ale w pewnej mierze miała świadomość, że „krzyk rozlegający się w Rama” (por. Mt 2, 18) był bolesną konsekwencją narodzenia Jej Syna. W Egipcie Maryja przeżywa ból, słysząc echa wydarzeń z Betlejem; później pod krzyżem doświadczy podobnego cierpienia, patrząc na śmierć Syna.

Egzegeci uważają, że pobyt Świętej Rodziny w Egipcie mógł trwać od kilku miesięcy do dwóch lat. Po tym czasie Józefowi po raz trzeci ukazał się anioł Pański we śnie, i rzekł: Wstań, weź Dziecię i Jego Matkę i idź do ziemi Izraela, bo już umarli ci, którzy czyhali na życie Dziecięcia (Mt 2, 19n). Św. Józef jest Opiekunem, który ochrania Matkę i Dziecko. Anioł każe mu wziąć Maryję i Jezusa. Daje mu w ten sposób „władzę” nad Małżonką i Dzieckiem. Z drugiej strony obarcza go odpowiedzialnością. Józef ma chronić Świętą Rodzinę, zaprowadzić Ją do ziemi pogan i ponownie wprowadzić do Izraela. W ten sposób ma chronić Skarb, który został mu powierzony. Św. Bernard lubił sobie wyobrażać, jak Józef nosił Jezusa na ramionach, kierował Jego krokami, tulił w ramionach, zasypywał pocałunkami, żywił i czuwał nad Nim.

Powrót do ziemi rodzinnej wiąże się z kolejnymi niebezpieczeństwami. Po śmierci Heroda, rządy objął jego syn Archelaos  (por. Mt 2, 22nn). Był on równie krwawym i despotycznym władcą, jak jego ojciec. Stąd zrozumiałe są obawy i lęki Józefa. Postanawia więc powrócić do Galilei. Bóg wskazał Józefowi kierunek – ziemia ojczysta. Natomiast dalsze szczegóły logistyczne należą do Józefa. Wybiera Nazaret.

Doświadczenia Maryi i Józefa są bliskie wszystkim uchodźcom, emigrantom, skazanym na bezdomność, alienację, zagubienie, samotność, biedę materialną, moralną i duchową. Wszystkie cierpienia współczesnego człowieka zagubionego w bezdusznym świecie były w pewnym sensie ich udziałem. Ale nigdy nie słyszymy z ich ust słowa skargi. Żyli miłością i dla miłości. Zawsze do końca ufali Bożej Opatrzności. Jezusa, Maryję i Józefa Bóg ukochał najbardziej, a jednak pozwolił, by ich udziałem stały się doświadczenia ludzi najbiedniejszych na tym świecie; pozwolił, by byli ścigani, by byli wygnańcami, ofiarami nienawiści, ludźmi nie mogącymi liczyć na żadną pomoc. Z miłości do nas Syn Boży żył w skrajnej nędzy i w całkowitej zależności od innych. Nie posiadał nic, nie miał domu, był tylko wygnańcem. Jednak nie brak Mu niczego, bo ma to, czego tu na ziemi przyszedł szukać: ma serca, które Go kochają. Dla Maryi i Józefa Jezus jest całym ich skarbem; z Nim mają wszystko, przy Nim czują się całkowicie bezpieczni (B. Martelet).

Pytania do refleksji i modlitwy:

  • Czy doświadczam, że cierpienia i radości życiowe wzajemnie się przeplatają?
  • Co mnie najbardziej fascynuje w św. Józefie?
  • W jaki sposób odczuwam słowa Boga skierowane do mnie?
  • Czy gotów byłbym podjąć uciążliwą wędrówkę w nieznane, jeśli taka byłaby wola Boża?
  • Czy byłem w życiu ofiarą przemocy? Czy już przebaczyłem?
  • Czy sam nie jestem dla innych „Herodem”?
  • Co uważam za największe cierpienie w moim życiu?
  • Czy czuję się odpowiedzialny za innych?
  • Co sądzę o porzekadle: „Bóg doświadcza tych, których miłuje”?
  • Jaka miłość jest „motorem” mojego życia?

fot. Pixabay