Wyobraźmy sobie, że z wielką precyzją, za każdym razem gdy tylko ktoś popełnia grzech, spada na niego kara: słońce mu gaśnie, deszcz nie pada i dotykają go w sposób nieubłagany jeszcze jakieś inne plagi, zależnie od wielkości przewinienia. Czy ludzie nie byliby wówczas doskonali, albo pewnie lepiej jest skwitować taki przykład stwierdzeniem, że pewnie nie byłoby wtedy w ogóle żadnego człowieka.
Wymóg tak doskonałej moralności i odpowiadającej jej doskonałością „miłości” mógłby spełnić tylko specjalny komputerowy program i działająca według niego sztuczna inteligencja, tymczasem prawdziwa miłość może być tylko wolna, o taką chodzi Bogu i o niej mówi Ewangelia, gdyż JEDYNY PRAWDZIWY BÓG nie jest żadnym doskonałym programem komputerowym, ale jest i stanowi MISTERIUM OSOBOWEJ MIŁOŚCI.
Daleko nam oczywiście do Boskiej doskonałości, ale Ewangelia jednak wprost mówi i nie da się tego przecież z niej wymazać, że wolą Bożą jest abyśmy „miłowali swych nieprzyjaciół i modlili się za tych którzy nas prześladują”. Nie daj Boże zatem, na przykład dzisiaj, w sytuacji w jakiej się obecnie znajdujemy, żebyśmy żywili wrogość i podsycali niechęć do Rosjan.
Tak samo, źle by się działo, co byłoby odwrotną stroną tego samego fałszywego medalu wrogości, gdybyśmy chełpili się tym, że jedynie my w całej Europie potrafimy szczerze pomagać uchodźcom, gdy w rzeczywistości nie wiemy, czy po kilku tygodniach nie wygaśnie wśród nas euforia pomagania, nie zmaleje empatia dla uciekinierów, a wtedy, co jest jeszcze gorsze, zaczniemy o to obwiniać się wzajemnie i uskarżać na wszystkich innych dookoła, bo trudną rzeczą jest przyznać się do własnego grzechu, nie tylko tego zbiorczego, wyznawanego w liczbie mnogiej, ale tego osobistego, który dotyczy mnie osobiście, oraz wspólnoty z którą się identyfikuję.
Ta umiejętność jest nam bardzo potrzebna, ponieważ nasza wspólnota narodowa, państwowa i również w jakimś stopniu ta kościelna, systematycznie się kompromituje na szerokim forum publicznym, zaskarbiając sobie międzynarodowy ironiczny uśmiech pogardy i lekceważenia, gdy przedstawianym przez nas racjom na różnych poważnych forach, towarzyszą manifestacje wzajemnej nienawiści i to o takim natężeniu, że brak szacunku dla nas, staje się nie tylko zrozumiały wówczas, ale wręcz słuszny i pożądany.
Z drugiej strony jednak, musimy to dzisiaj zauważyć, głośno to wypowiedzieć oraz Bogu za to podziękować, że pozwolił nam wytrzymać tak niesamowicie wielką presję zewnętrzną jak i wewnętrzną wywieraną na nas, a mimo wszystko nie rozpaść się na drobne kawałki jako naród i jako państwo i nie dać się zdezintegrować, zatracając naszą narodową tożsamość, zdradzając naszą historię, gubiąc samych siebie i oddalając się od Boga, dzięki któremu, ostaliśmy się jako wspólnota, chociaż mocno jest ona dzisiaj poturbowana przez walki wewnętrzne i osłabiona tym co z zewnątrz w nas uderza.
Jednak i o tym również powinniśmy pamiętać, że paradoksalnie, to co nas niszczy, może się stać naszą siłą, gdy dostrzeżemy, że jest w tym znak Boży, czyli że manifestuje się w tym Jego mądrość i siła. W tym jest właśnie nasza nadzieja, że Bóg jest obecny w naszej historii i historii świata poprzez swoją niezniszczalną Prawdę i zbawczą Siłę. On jest Miłością, która nie idzie na kompromisy ze złem i mimo potęgi zła, każdą jego presję przetrzyma, bo KRZYŻ Chrystusa nie jest ponurym znakiem zwycięstwa szatana, ale znakiem jego klęski, jest krzyżem chwały, zwycięstwa Bożego zbawienia.
Krzyż jest znakiem Chrystusowego zwycięstwa nad grzechem, Boskim znakiem aktualności prawdy o Jego obecności w nas samych, przede wszystkim poprzez naszą zdolność do pojednania. W niej manifestuje się najbardziej nasze odrodzenie wewnętrzne i moc Chrystusowego zmartwychwstania. Ten kto prawdziwie wierzy w Niego, trzeba aby ten znak przyjął i całkowicie Bogu zaufał, aby poszedł za tym znakiem z odwagą świętych świadków naszej wiary i pomimo całego zepsucia, braku jedności, skandali i relatywizowania prawdy – nie załamał się i nie wycofał, budując na miłości do Boga i na pokoju i jedności pomiędzy nami.
Dlatego trzeba nam nieustannie Boga prosić o pomoc i o dobre rozeznanie, aby nie iść za fałszywymi prorokami, który promują siebie samych powołując się na Boże imię i nie ulec propagandzie, która przedstawia ludzką ideologię jako Boży projekt zbawienia, wzywając do jego poparcia tak jak gdyby chodziło o zaangażowanie w budowanie Królestwa Bożego.
Konieczne jest pójście za przykładem świętych, nie tyle nawet ich naśladując, co raczej towarzysząc im w spełnianiu heroicznej misji Chrystusa, którą jest POJEDNANIE, której niebanalnym znakiem autentyczności jest modlitwa o rychłe zakończenie wojny, o pomoc dla jej ofiar, oraz o obecność w naszych sercach szczerej prośby o błogosławieństwo Boże dla narodu rosyjskiego, ukraińskiego, białoruskiego i dla wszystkich narodów świata, wszystkich ludzi i dla nas również – prośby o błogosławieństwo pokoju i pojednania i nasze praktyczne w nią zaangażowanie.
Jeżeli nasza modlitwa będzie prawdziwa, to pojawią się już zaraz, już teraz, tysięczne sposoby jej praktycznego urzeczywistnienia. Pojawią się cuda Bożej łaski. Pośród znoju i trudu pokonywania przeszkód, pojawią się nagle źródła na pustyni, zazieleni się na niej trawa i przemieni się ona w żyzne pastwisko, jak głoszą o tym wszystkie proroctwa odnoszące się do Bożego zbawienia.
Trzeba tylko wyraźnie dać do zrozumienia pewnym siebie radykałom politycznym i prorokom Bożego gniewu i zniszczenia, którzy szczycą się własnym zapałem do pełnienia misji ratowania człowieka i to do tego stopnia, że nawet miłość gotowi są poświęcić aby ich misja była tym bardziej skuteczna. Trzeba ich przekonać, aby z niej zrezygnowali, niż aby mieli ją opierać na kłamliwym przekonaniu, że bez Boga może być ona bardziej skuteczna i że w ogóle może się udać.
Nie można się zgodzić na nowoczesną i jednocześnie ciągle obecną w historii pokusę do zmodyfikowania naszej wiary i zamiast dbać o posłuszeństwo Bogu, starać się Pana Boga przekonać, a przede wszystkim tych którzy w Niego wierzą, że rola Boga polega na tym aby błogosławić wymyślonej przez człowieka ideologii i raczej w nią się nie mieszać i nie interweniować. Ten rodzaj pogaństwa trzeba zdecydowanie ukrócić, gdyż „ nie można dwom panom służyć” – uroczyście przecież przyrzekaliśmy, że Jezus Chrystus jest naszym Panem i Królem.
Foto: pexels/pixabay