Kto w swoim życiu nie pragnie równowagi, również tej duchowej i wewnętrznego pokoju? Myślę, że każdy z nas w jakiś sposób chciałby ich doświadczać.

Nie szukam metod, które sprawdzą się u wszystkich i raz na zawsze zamkną temat. To ułuda. Poszukuję jednak inspiracji, by zrobić choć jeden mały krok, mikroprzełom.

Znalazłam to w jakiś sposób w książce „Równowaga duchowa. Jak odnaleźć wewnętrzny pokój” napisanej przez polskiego jezuitę, Stanisława Biela SJ.

Ojciec Biel to doświadczony rekolekcjonista i kierownik duchowy. Aktualnie mieszka i udziela Ćwiczeń duchowych w Częstochowie. Jest bardzo aktywny na swoim Facebooku, gdzie umieszcza refleksje i biblijne rozważania, które znaleźć można również w jego artykułach i książkach, a wyszło ich już bardzo wiele.

Dlaczego proponuję tę pozycję na Wielki Post?

Jezuita już we wstępie pisze o tym, że publikacja w pewien sposób omawia grzechy główne, przeciwstawiając je kierunkowi, który może przynieść zmianę (pycha a pokora; chciwość a wolność wewnętrzna; brak umiaru a asceza; gniew a umiejętność wyrażania uczuć; lenistwo a służba).

Mnie w tej lekturze urzekło i przekonało podejście całościowe. Autor sięga nie tylko do Biblii czy duchowości ignacjańskiej, ale również do publikacji z zakresu psychologii. Dzieli się osobistymi odkryciami i drogą, którą przeszedł. W dodatku o grzechach i ich przeciwieństwie pisze tak, że łatwo odnaleźć się w tym, co chce przekazać. Używa języka przystępnego i prostego, nawet mówiąc o tematach trudnych.

Nie da się tej książki przeczytać ciągiem, jak lekkiej powieści do poduszki. Mnie zatrzymywała wielokrotnie. Tam, gdzie w jakiś sposób poczułam się dotknięta słowami autora, zaczęłam przyglądać się swojej reakcji i zastanawiać, skąd się we mnie wzięła i dlaczego była taka, a nie inna.

Reakcje na słowa jezuity były we mnie różne. Czasem uśmiechałam się pod nosem, widząc wady opisywane przez autora w ludziach wokół mnie (wiem, to nie było miłe!). Innym razem miałam poczucie, że autor przesadza, wyolbrzymia, nie ma racji, doszukuje się dziury w całym – i widzę, że te fragmenty były dla mnie inspiracją do zajrzenia głębiej w swój wewnętrzny świat. To były urywki, które zaznaczyłam i do których co jakiś czas wracam.

Jezuita nie proponuje łatwych rozwiązań. Powiedziałabym nawet, że wręcz przeciwnie. Trochę boli ta lektura, gdy dostrzegam, że wady i grzechy, które opisuje są mocno wkomponowane w moją codzienność. To jest jednak ten rodzaj bólu, który może przynieść zdrowie – o tym, jak do tego punktu dojść, autor również wspomina, nie zostawiając czytelnika samemu, jakby podczas operacji na otwartym sercu.

Co zostawiła we mnie ta lektura? Masę zaznaczonych fragmentów i pewien rodzaj głodu. Za tym co dobre, wartościowe i życiodajne. To długa droga i pełna wybojów. Złapanie równowagi nigdy jednak nie będzie proste i jest zadaniem na całe życie.

Ta książka może być małą wskazówką, inspiracją. Może też być przełomem, gdy czytelnikowi po długim czasie zmagań uda się zobaczyć i nazwać w sobie to, co w jakiś sposób widzi już od lat.

Polecam tę lekturę, nie tylko na ostatnie dni Wielkiego Postu. Niech będzie czymś, co da choć jedną wskazówkę, jak odnaleźć wewnętrzny pokój – tutaj, gdzie jestem i żyję, teraz i z tym, co we mnie i wokół mnie. Owocnej lektury!