Nie jest pewne, którą drogą Paweł dotarł do Koryntu. Mógł przybyć drogą morską. Taka podróż trwała jeden dzień. Mógł także dotrzeć lądem. Piesza droga przez Eleusis i Megarę wymagała dwóch do trzech dni.
Po przybyciu do Koryntu Apostoł skierował się do dzielnicy żydowskiej. Samotny, w nieznanym miejscu, wielokulturowym tyglu, szukał miejsca, w którym mógłby się zatrzymać. Niespodziewanie szybko znalazł je w domu Akwili i Pryscylli. Imię Akwila oznacza „orzeł”. Jest to typowo rzymskie imię. Orzeł był ptakiem świętym, atrybutem Jowisza. Akwila był jednak Żydem, urodzonym w Poncie, krainie Azji Mniejszej leżącej nad Morzem Czarnym. Jego żona nosiła również rzymskie imię Pryscylla (w skróconej formie: Pryska). Mieszkali razem w Rzymie. Gdy cesarz Klaudiusz wydał dekret skazujący wszystkich Żydów mieszkających w Rzymie na wygnanie, Akwila udał się wraz z żoną do Koryntu. W mieście tym Akwila trudnił się rzemiosłem i handlem. Szył i sprzedawał namioty. Powodziło mu się nieźle, gdyż już w niedługim czasie po opuszczeniu Rzymu mógł założyć nowy dom. To właśnie w nim znalazł gościnę Paweł. W zgodnej parze małżeńskiej odnalazł bliskich przyjaciół. Łączyła ich nie tylko wspólna praca i mieszkanie. O wiele ważniejsze były więzy duchowe. Mieli jeden cel: głosić Chrystusa zmartwychwstałego. Ten cel jeszcze bardziej scementował ich wzajemne relacje.
W Koryncie Paweł oddawał się rzemiosłu, które nabył w Tarsie. Wraz z zaprzyjaźnionym małżeństwem pracował fizycznie przy wyrobie namiotów. W świecie rzymskim praca fizyczna nie była ceniona. Sytuacja człowieka, który na swoje utrzymanie musiał zarabiać pracą własnych rąk, była gorsza od sytuacji niewolnika. Dla stałych prac starano się bowiem o niewolników; wolna praca najemna była zawsze sprawą okazyjną (A. Ohler). Inaczej było w świecie żydowskim. Żydzi, nawet wysoko urodzeni i zajmujący się profesjonalnie wyjaśnianiem Pisma, nie gardzili także fizyczną pracą lub handlem. Przypadek Pawła dowodzi aż nazbyt jasno, jak bardzo okazywało się to niekiedy zbawienne (K. Romaniuk). Praca w warsztacie żydowskiej pary małżeńskiej, produkującej namioty, nie była przyjemna; a jednak Paweł musiał odczuwać radość, że mógł pracować w dzień i w nocy (A. Ohler). W przyszłości, dokonując bilansu swej pracy i działalności, wobec starszych Efezu, powie: Nie pożądałem srebra ani złota, ani szaty niczyjej. Sami wiecie, że te ręce zarabiały na potrzeby moje i moich towarzyszy. We wszystkim pokazałem wam, że tak pracując trzeba wspierać słabych i pamiętać o słowach Pana Jezusa, który powiedział: „Więcej szczęścia jest w dawaniu aniżeli w braniu”» (Dz 20, 33-35). Zaś do Tesaloniczan skieruje mocne słowa: Kto nie chce pracować, niech też nie je! (2 Tes 3, 10).
Współpraca Pawła z Akwilą układała się nieźle; Paweł bowiem pozostał w jego domu dłuższy czas. W ciągu tygodnia wspólnie pracowali. W szabat zaś Paweł głosił Ewangelię w synagodze. Znając, choćby tylko w ogólnych zarysach z mowy w Antiochii Pizydyjskiej, poglądy Pawła na Stary Testament oraz jego uzdolnienia dialektyczne, można przypuszczać, że jego wywody budziły zainteresowanie, i to nie tylko Żydów, lecz także tych pogan, którzy grupowali się przy synagodze (E. Dąbrowski).
Sytuacja uległa zmianie z chwilą przybycia do Koryntu Tymoteusza i Sylasa. Przynieśli oni pomyślne wieści o rozwoju Kościoła macedońskiego, dodając Pawłowi nadziei i entuzjazmu: Teraz – kiedy Tymoteusz od was wrócił do nas i kiedy doniósł nam radosną wieść o wierze i miłości waszej, a i o tym, że zawsze zachowujecie o nas dobrą pamięć i że bardzo pragniecie nas zobaczyć, podobnie jak my was – zostaliśmy dzięki wam, bracia, pocieszeni: przez wiarę waszą we wszelkiej potrzebie i naszym ucisku. Teraz bowiem ożyliśmy, gdy wy przy Panu stoicie. Jakież bowiem podziękowanie możemy za was Bogu złożyć, za radość, jaką mamy z powodu was przed Bogiem naszym? (1 Tes 3, 6-9). Tesaloniczanie wsparli również Pawła finansowo (por. 2 Kor 11, 9). Od tej chwili mógł się więc poświęcić całkowicie ewangelizacji. Wykorzystując swoje zdolności retoryczne, przekonywał słuchaczy, że Jezus jest oczekiwanym Mesjaszem.
Jednak, podobnie jak w innych wspólnotach żydowskich, spotkał się z odrzuceniem i niezrozumieniem, a nawet bluźnierstwami. Pawła nie chciano więcej słuchać. W efekcie postanowił zerwać z miejscową synagogą: «Krew wasza na waszą głowę, jam nie winien. Od tej chwili pójdę do pogan» (Dz 18, 6). Opuścił także dom Akwili. Powodem rozstania z Pryscyllą i Akwilą była, być może, chęć okazania także na zewnątrz całkowitego zerwania ze środowiskiem żydowskim, choć nie ma powodów przypuszczać, że coś się popsuło w osobistych relacjach trzech misjonarzy, a zwłaszcza Pawła, z tym zacnym małżeństwem żydowskim. Przeciwnie, późniejsze, pełne życzliwości kontakty świadczą o trwałości owej przyjaźni, zawartej w tak niecodziennych warunkach (K. Romaniuk).
Zerwanie z synagogą przyniosło pewne owoce. Wraz z Pawłem opuściło ją wielu pogan i Żydów, w tym również jej przełożony, Kryspus wraz z rodziną. Paweł wymienia również imiennie Gajusa, Achaika, Fortunata, Lucjusza, Tercjusza, Kwartusa (por. 1 Kor 1, 14; 1 Kor 16, 17; Rz 16, 21-24). „Odszczepieńcy” znaleźli gościnę w domu Tycjusza Justusa. Był on poganinem, który posiadał obywatelstwo rzymskie. Dzięki wywodom Pawła, jego pasji i gorliwości, uwierzył w Chrystusa. W jego domu młoda wspólnota odnalazła pokój i bezpieczeństwo. Stał się on Kościołem domowym, w którym gromadzili się nowo ochrzczeni.
W tym czasie Apostoł Narodów przeżył duchowy kryzys. Ogarnął go niezrozumiały niepokój i lęk o siebie, swoją przyszłość i działalność apostolską. Przeżywał zniechęcenie i brak entuzjazmu do dalszej pracy misyjnej i głoszenia Ewangelii. Zachowując w pamięci różne przykre przeżycia, jak ukamienowanie i zasadzki, przeczuwał, że ktoś może dokonać kolejnego zamachu na jego życie. Wszystkim tym uczuciom towarzyszyła głęboka samotność oraz świadomość niezrozumienia i opuszczenia przez wszystkich, a nawet samego Boga; coś, co w przyszłości w teologii duchowości nazwane zostanie nocą ciemną (W. Turek). Wspominając te doświadczenia, Paweł napisze później: Tak też i ja przyszedłszy do was, bracia, nie przybyłem, aby błyszcząc słowem i mądrością głosić wam świadectwo Boże. Postanowiłem bowiem, będąc wśród was, nie znać niczego więcej, jak tylko Jezusa Chrystusa, i to ukrzyżowanego I stanąłem przed wami w słabości i w bojaźni, i z wielkim drżeniem (2 Kor 2, 1-3).
Zmartwychwstały Jezus nie pozostawił jednak Pawła w jego lękach i samotności. W wizji mistycznej zapewnił go o swoim wsparciu. Pawłowi nic nie grozi z rąk Koryntian. Powinien z odwagą dalej głosić słowa Ewangelii. Pan jest z nim. Umocniony słowami Jezusa i doświadczeniem mistycznym Paweł pozostanie w Koryncie półtora roku, pracując z mocą i pasją na rzecz nieustannego pomnażania liczby chrześcijan. Stamtąd napisze dwa listy do założonego wcześniej Kościoła w Tesalonice.
Pytania do refleksji i modlitwy:
- Czym zajmuję się na co dzień?
- Jaki jest mój stosunek do pracy?
- Czy nie jestem zbyt leniwy (fizycznie i duchowo)?
- Wolę brać czy dawać?
- Czy mam przyjaciół wśród kobiet, mężczyzn albo wśród małżeństw?
- Czy potrafię współpracować z innymi? Czy raczej jestem indywidualistą (chodzę własnymi drogami)?
- Z kim (czym) powinienem dziś zerwać?
- W jakich miejscach (przy których ludziach) czuję się bezpiecznie?
- Czy lęki o siebie, własną przyszłość, rodzinę, pracę nie zdominowały mojego życia?
- Czy doświadczyłem w życiu kryzysu duchowego? Czego mnie nauczył?
- Czy w „nocach duchowych” potrafię zaufać Panu?
- Jakie są moje główne problemy? W jaki sposób je rozwiązuję?
fot. Pixabay