W piątej antytezie Jezus ustosunkowuje się do prawa odwetu: „Słyszeliście, że powiedziano: Oko za oko i ząb za ząb! A Ja wam powiadam: Nie stawiajcie oporu złemu” (Mt 5,38-39). W tych słowach Nauczyciel odwołuje się do prawa talionu (lex talionis). Było ono stasowane w czasach starożytnych, między innymi w Kodeksie Hammurabiego (II wiek przed Chrystusem). W prawodawstwie Mojżeszowym brzmiało ono w taki sposób: „oko za oko, ząb za ząb, rękę za rękę, nogę za nogę, oparzenie za oparzenie, ranę za ranę, siniec za siniec” (Wj 21, 24-25). Ustawa ta miała chronić porządku publicznego i odstraszać agresora. Opierała się na zasadzie proporcjonalności: jaką krzywdę planował, takiej kary mógł się spodziewać. Była surowa lecz sprawiedliwa. Znacznie łagodziła mentalność zemsty, którą kierował się Lamek: „Gotów jestem zabić człowieka dorosłego, jeśli on mnie zrani, i dziecko – jeśli mi zrobi siniec! Jeżeli Kain miał być pomszczony siedmiokrotnie, to Lamek siedemdziesiąt siedem razy!” (Rdz 4,23-24).
Jezus znosi prawo odwetu i zastępuje je prawem miłości, również wrogów. Wzywa do przebaczenia i rezygnacji z przemocy. Taka taktyka ma na celu nawrócenie agresora. Wymaga rezygnacji z własnych praw i przywilejów. Obrazuje ją trzema przykładami z życia. „Jeśli cię ktoś uderzy w prawy policzek, nadstaw mu i drugi” (Mt 5,39). Uderzenie w prawy policzek starożytni uważali, obok poważnych obrażeń fizycznych, za największą zniewagę. W prawy policzek można uderzyć zewnętrzną stroną prawej dłoni. Był to gest bardziej dotkliwy niż spoliczkowanie. Z jego powodu można było podjąć postępowanie sądowe. Za taki policzek groziła dwukrotnie wyższa kara. Wezwanie Jezusa jest szokujące. Uczeń Jezusa wobec takiej obelgi winien zrezygnować z rekompensaty. Ale nie dość na tym, nie powinien ulegać urażonej dumie, ale zaakceptować kolejną obrazę, nadstawiając agresorowi drugi policzek. Oczywiście, nie w każdej sytuacji. Gdy Jezus w czasie swej męki został brutalnie spoliczkowany przez sługę świątynnego, nie nadstawił drugiego policzka, ale wypowiedział słowa zmuszające do refleksji: „Jeżeli źle powiedziałem, udowodnij, co było złego. A jeżeli dobrze, to dlaczego Mnie bijesz?” (J 18,23). W ten sposób chciał „«rozbroić» agresora nadmiarem dobra”(E. Bosetti).
Drugi przykład jest jeszcze bardziej szokujący, dotyczy sporu sądowego o tunikę: „Temu, kto chce prawować się z tobą i wziąć twoją szatę, odstąp i płaszcz” (Mt 5,40). Mężczyźni w tym czasie nosili zazwyczaj dwie części garderoby; spodnią część odzienia stanowiła tunika (chiton), zaś wierzchnią, obszerniejszą, płaszcz. Tunika, mimo iż była bardziej intymna, przylegała bowiem do nagiego ciała, miała mniejszą wartość. Płaszcz stanowił jedyny majątek biedaków, był jego okryciem i posłaniem. Nie mógł służyć jako zastaw w nocy: „Jeśli weźmiesz w zastaw płaszcz twego bliźniego, winieneś mu go oddać przed zachodem słońca, bo jest to jedyna jego szata i jedyne okrycie jego ciała podczas snu. I jeśliby się on żalił przede Mną, usłyszę go, bo jestem litościwy” (Wj 22,25-26). Jezus zaskakuje słuchaczy. W przypadku posądzenia o kradzież tuniki, każe oskarżycielowi oddać również płaszcz.
Trzeci przykład dotyczy rzymskiej okupacji: „Zmusza cię ktoś, żeby iść z nim tysiąc kroków, idź dwa tysiące” (Mt 5,41). Rzymscy żołnierze i urzędnicy mieli prawo zmuszania podbity lud, nawet przy użyciu siły, do dźwigania ciężarów, na przykład broni albo żywności na odległość rzymskiej mili (około półtora kilometra – tysiąca podwójnych kroków). W taki sposób został później przymuszony Szymon Cyrenejczyk, aby dźwigać krzyż Jezusa (por. Mt 27,32). Jezus zachęca swych uczniów, by byli gotowi iść dwa tysiące kroków. Prośba skierowana do uczniów, Żydów, aby okazywali hojność i życzliwość wrogom, brzmiała szokująco.
W końcu Rabbi zachęca, by uczniowie nie odwracali się plecami do ubogich: „Daj temu, kto cię prosi, i nie odwracaj się od tego, kto chce pożyczyć od ciebie” (Mt 5,42). W tym przypadku nie chodzi o przemoc, ale o szczodrość, hojność, zauważanie biedy innych i aktywne reagowanie na nią (por. Pwt 15,7-11). Logika miłości pozwala wyrzec się własnych praw i korzyści. Ostatecznie strata okaże się zyskiem, bowiem „więcej szczęścia jest w dawaniu aniżeli w braniu” (Dz 20,35).
Trudne wymagania Jezusa stanowiły dla uczniów rodzaj próby, testu. „Niemal jakby chciał powiedzieć: jeśli pozwolicie się przemienić przez Słowo, którym jest On sam, staniecie się także wy jak On, łagodny baranek prowadzony na rzeź i niestawiający oporu” (I. Gargano).
Ostatnia antyteza stanowi rdzeń, serce całej świętości, doskonałości ucznia Jezusa: „Słyszeliście, że powiedziano: Będziesz miłował swego bliźniego, a nieprzyjaciela swego będziesz nienawidził. A Ja wam powiadam: Miłujcie waszych nieprzyjaciół i módlcie się za tych, którzy was prześladują” (Mt 5,43-44). Nakaz miłości bliźniego regulowało Prawo: „Będziesz miłował bliźniego jak siebie samego” (Kpł 19,18). Prawo nie nakazywało nienawidzić wrogów. Jednak Żydzi uważali za bliźnich swoich rodaków i ludzi im przyjaznych. Stąd wyciągali wniosek, że przykazanie to nie dotyczy nieprzyjaciół. Jezus wzywał do rzeczy, wydawałoby się niemożliwych. Kazał im kochać i modlić się za tych, którzy okupowali ich kraj, nakładali ciężkie podatki, wyzyskiwali i stosowali wobec nich przemoc.
Argumentacja jest równie rewolucyjna. Należy kochać wszystkich, gdyż oni wszyscy są dziećmi dobrego Ojca. Jezus posługuje się argumentem teologii stworzenia. Bóg jest Stwórcą każdego stworzenia. Kocha wszystko, co żyje. Nie dzieli ludzi na dobrych i złych. Widzi człowieka realnie – w dobrych dostrzega również skłonność do złego, a w złych – tęsknotę za dobrem. Miłość nie może ograniczać się tylko do ludzi przyjaznych, bliskich. Autentyczna miłość powinna obejmować każdego. Bóg bowiem „sprawia, że słońce Jego wschodzi nad złymi i dobrymi i On zsyła deszcz na sprawiedliwych i niesprawiedliwych”. Deszcze i słońce to znak łaskawości Bożej. One są dla wszystkich. Bóg „nie dał się uwarunkować zasługami lub brakiem zasług, dobrocią lub złością, przyjęciem lub odrzuceniem’ (I. Gargano). Jeżeli więc Ojciec kocha dobrych i złych, jeżeli posyła Jezusa dla całej ludzkości, to ja nie mogę dzielić ludzi na dobrych i złych, przyjaznych i nieprzyjaznych; dobrych kocham, a złych nienawidzę. Miłość nie zna podziałów ani granic. Doświadczenie bezwarunkowej i absolutnej miłości Ojca prowadzi do miłości każdego człowieka. W przeciwnym wypadku nie będzie się różnić od praktyki pogan, którzy czynią dobro, kochają bliskich, spodziewając się odwzajemnienia: „Jeśli bowiem miłujecie tych, którzy was miłują, cóż za nagrodę mieć będziecie? Czyż i celnicy tego nie czynią? I jeśli pozdrawiacie tylko swych braci, cóż szczególnego czynicie? Czyż i poganie tego nie czynią?” (Mt 5,46-47).
Warto jeszcze wspomnieć, że termin „nieprzyjaciele” trzeba czasem paradoksalnie odnieść do najbliższych, a nawet do siebie samego. Dla Orygenesa jest oczywiste, że nie można kochać nieznanych sobie mieszkańców dalekiego świata, a tym bardziej nieprzyjaciół, nie kochając najbliższych. Jednak trzeba zacząć od siebie. „Miłość z natury swej jest uporządkowana. (…) W miłości trzeba wyjść od jądra, to znaczy od części najbardziej wewnętrznej, części najbliższej tobie, części, która będzie musiała absolutnie goreć miłością. A zatem trzeba dać uprzywilejowane miejsce relacji z tym, co Augustyn nazywał intimior intimo meo; z tą najbliższą ci częścią samego siebie, gdzie mieszka Bóg, aby pozwolić miłości rozszerzyć się jak ciepło i światło. (…) Fale miłości są koncentryczne, nie mogą się rozejść, jeśli nie ma odpowiedniej energii, która wychodzi z centrum. Aby dotrzeć do nieprzyjaciół, trzeba zatem zacząć od przyjaciela, od bliźniego, ale przede wszystkim od tego, który – jak powiedzieliśmy wcześniej – jest intimior intimo meo” (I. Gargano).
Pytania do refleksji:
- Czy twoje codzienne życie cechuje „większa doskonałość i sprawiedliwość”, czy ciągle trwasz w optyce doskonałości faryzejskiej?
- Które antytezy Jezusa pozostają jeszcze poza twoim życiem? Dlaczego?
- Czy bliższe twemu życiu są zasady Starego Testamentu czy Nowego?
- W jaki sposób żyjesz piątym przykazaniem? W jaki sposób odnosisz się do bliźnich? Z kim powinieneś się jeszcze pogodzić?
- Co wyrzuca ci szóste i dziewiąte przykazanie? Jaki jest twój stosunek do nierozerwalności małżeńskiej i rozwodów?
- Czy dotrzymujesz złożonej przysięgi? Czy jesteś prawdomówny? Czy i w jakich okolicznościach posługujesz się kłamstwem?
- Czy odpłacasz pięknem za nadobne? Jak rozumiesz słowa świętego Pawła: „Nie daj się zwyciężyć złu, ale zło dobrem zwyciężaj” (Rz 12,21)?
- Jak rozumiesz miłość nieprzyjaciół? A jak stosujesz ją w praktyce?
- Kogo jeszcze kochasz za mało? Może siebie?