Kto zawinił?

 

Skończyło się Święto Namiotów. Przycichło również wzburzenie Żydów wywołane dyskusją z Jezusem i zakończone próbą zamordowania Go (por. J 8,59). Jezus opuszczając świątynię „ujrzał pewnego człowieka, niewidomego od urodzenia” (J 9,1). Być może miało to miejsce przy bramie Nikanora. Była ona główną i największą z bram świątynnych, wykonaną z korynckiego brązu (stąd zwano ją również bramą koryncką). Mieściła się na Dziedzińcu Kobiet, naprzeciwko bramy Przybytku, powyżej piętnastego stopnia, którego nie mogły przekraczać kobiety, a także kalecy i nieczyści (nawet pod groźbą kary śmierci). Brama ta mogła gromadzić na swych schodach żebraków oczekujących jałmużny od pielgrzymów, którzy nie mieli prawa wstępu do świątyni. Żebranie przy świątyni było zjawiskiem powszechnym (podobnie jest i dziś). W czasach Jezusa dobroczynność była cechą bardzo cenioną, dlatego żebracy znajdujący się w jakiejkolwiek biedzie i chorobie nie głodowali.

Żebrak, na którym zatrzymał swój wzrok Jezus, był zapewne młodym człowiekiem, niewidomym od urodzenia. „Ślepota od urodzenia była uważana za przypadłość szczególnie trudną do wyleczenia. W rzadkich przypadkach takie uzdrowienia miały się dokonywać w pogańskich sanktuariach słynących z uzdrowień (np. w pustym oczodole pojawiało się oko), były też szczególną okazją do kultu pogańskich bóstw, które miały jakoby dokonywać cudów” (C. Keener).

Wzrok Jezusa sprowokował pytanie uczniów: „Rabbi, kto zgrzeszył, że się urodził niewidomy – on czy jego rodzice?” (J 9,2). Pytanie to było wyrazem obiegowej opinii, według której przyczyną choroby był – w każdym przypadku – grzech. Zło fizyczne było konsekwencją zła moralnego. Niektórzy rabini przyjmowali możliwość grzechu już w łonie matki, stąd dopuszczali odpowiedzialność za swe czyny jeszcze przed urodzeniem. Co więcej, „kara mogła być wymierzona nawet za grzechy przyszłe. Była to koncepcja niezwykle okrutna i sprzeczna z naturą Boga” (F. Fernández-Carvajal). Ponadto panowało przekonanie, że nie ma winy bez kary; Bóg karze za grzechy aż do trzeciego lub czwartego pokolenia. Koncepcję tę odrzucił wprawdzie autor Księgi Hioba, jednak nadal utrzymywała się zarówno wśród ludzi prostych jak i uczonych, także wśród uczniów Jezusa.

Jezus zmienił perspektywę patrzenia uczniów: „Ani on nie zgrzeszył, ani rodzice jego, ale [stało się tak], aby się na nim objawiły sprawy Boże” (J 9,3). Jezus patrzy na człowieka inaczej – ze współczuciem, miłosierdziem i miłością. „Widzi człowieka tak, jak widzi go Ojciec. Widzi w człowieku pierwotny zamiar stwórczy Ojca i pierwszy żyje nadzieją, że zamiar ten może spełnić się w niewidomym od urodzenia, jeśli tylko otworzy się na odwieczne światło” (K. Wons). Dostrzega to, czego nie widzą uczniowie – jego wiarę i nadzieję na życie w świetle. Chce, by nie podejmowali z taką łatwością osądów. Pytanie: „kto zgrzeszył?” nie jest właściwym. Kwestia winy w cierpieniu jest drugorzędna. Istotne jest, że przez nie „objawiają się sprawy Boże”. Właściwe pytanie powinno brzmieć: Jaki sens ma cierpienie? Co Bóg chce przez nie powiedzieć? Na co zwrócić uwagę?

Ślepota młodego człowieka była dla Jezusa okazją, aby zwrócić uwagę na prawdziwe światło. Jest nim On sam: „Trzeba nam pełnić dzieła Tego, który Mnie posłał, dopóki jest dzień. Nadchodzi noc, kiedy nikt nie będzie mógł działać. Jak długo jestem na świecie, jestem światłością świata” (J 9,4-5). Obecność Jezusa jest uzdrawiającym światłem. Zbliża się jednak moment, gdy światło zgaśnie. Będzie nim godzina ciemności, odrzucenia Jezusa, Jego męki i śmierci. Stąd wynika pośpiech, który sobie narzuca, by precyzyjnie wypełnić wolę Ojca. Nie można marnować żadnych okazji, póki trwa dzień i światło. Jezus wykorzystuje każdą chwilę, by nieść światło Boga. Jednak przyjęcie lub odrzucenie tego światła zależy od człowieka. „Są «widomi», którzy codziennie przechadzają się pośród świątynnych kandelabrów, wznoszą ręce do modlitwy, a zapadają się w ciemnościach, ponieważ są zamknięci na światłość prawdziwą oświecającą każdego człowieka. I są niewidomi, którzy nie z własnej winy od łona matki pozostają w całkowitych ciemnościach, wegetują na progu świątyni z jedyną modlitwą na ustach, którą jest żebranie, a zdolni są w jednej chwili otworzyć się na światło, jeśli tylko znajdą się w przestrzeni światłości, która przechodzi obok” (K. Wons).

Niewidomy od urodzenia należał do drugiej grupy. Gdy Jezus stanął przed nim, wypowiedział słowa: „Jestem światłością świata” (J 9,5). Wcześniej te same słowa wypowiedział w świątyni wobec „widomych” (por. J 8,12). „Wtedy spotkał się z oporem i ostrą reakcją. Teraz spotyka się z uległością i posłuszeństwem. Niewidomy nie wypowiada ani słowa. Stoi przed Jezusem jak maleńkie dziecko, które czeka na swoje narodziny, by ujrzeć światłość dnia. Światłość prawdziwa czeka na niego. (…) Zapalenie światła pośród ludzkości rozpoczyna się nie od religijnych mas przebywających na uroczystościach w świątyni, ale od jednego niewidomego żebraka siedzącego na jej progu” (K. Wons).

Pytania do refleksji:

  • W jakich obszarach czujesz się ślepy?
  • Co sądzisz o łączeniu choroby i cierpienia z grzechem?
  • Czego uczy cię cierpienie?
  • Jaki jest twój sposób patrzenia na człowieka?
  • Co wybierasz częściej: życie w świetle czy w ciemnościach?

 

Siloam

 

Jezus przejrzał niewidomego. Wiedział, że dojrzał, by odtąd żyć w świetle. Dlatego go uzdrowił. Dokonał tego na sposób, który przypomina gesty stosowane w terapii ludowej i w magii: „splunął na ziemię, uczynił błoto ze śliny i nałożył je na oczy niewidomego” (J 9,6). W starożytności ślina była używana czasami jako środek leczniczy. „Z drugiej strony jednak była uznawana za rzecz obrzydliwą; nałożenie jej na twarz wywołałoby odrazę, gdyby niewidomy wiedział, co to za substancja” (C. Keener). Z kolei błoto odwołuje do prochu ziemi i stworzenia zeń człowieka przez Boga (por. Rdz 2,7). Jezus powtarza gest Stwórcy. Czyni ze ślepca nowego człowieka. Stwarza go na nowo.

Nie kończy jednak rytuału na przemazaniu oczu błotem. Posyła ślepca, aby obmył się w sadzawce Siloam. Sadzawka ta była zbiornikiem wybudowanym około 700 roku przed Chrystusem przez króla Ezechiasza i znajdowała się w dolinie Cedronu (obecnie dzielnica Jerozolimy Siluan na końcu Tunelu Ezechiasza). Gromadzono w niej czystą wodę ze źródła Gichon, która służyła mieszkańcom Jerozolimy i była używana w czasie uroczystości świątynnych. Według Józefa Flawiusza miała kształt prostokąta o długości dwudziestu czterech metrów, szerokości i głębokości – pięciu metrów. Woda docierała do niej przez podziemny kanał o długości ponad pięćset metrów wykuty w kamieniu. Sadzawka była kilkakrotnie niszczona (między innymi przez Rzymian i Persów). Obecna sadzawka wykopana na ruinach dawnej liczy szesnaście metrów długości i sześć metrów szerokości. Jej nazwa „posłany” odwołuje do wspomnianego powyżej kanału, który „posyłał” wodę do stolicy. Słowa tego używał często Jezus, wskazując na siebie, jako na posłanego przez Ojca. „W Ewangelii Jana to niejako drugie imię Jezusa” (K. Wons).

Ślepiec odpowiedział Jezusowi prostą i głęboką wiarą. Obmył się w sadzawce i odzyskał wzrok. Ujrzał Jezusa, prawdziwą światłość. „Uwolniony od ślepoty przypomina nowo narodzonego, który pierwszy raz dotknął światła otwartymi oczami. Podniósł się z kolan. Już nie jest ociemniałym żebrakiem, ale nowym człowiekiem, który konsekwentnie podąża za światłem. (…) To Jezus, «posłany przez Ojca», jest światłością świata, który otwiera oczy niewidomemu, gdy z ufnością zanurza się w Nim samym. Przyszedł właśnie po to, «aby ci, którzy nie widzą, przejrzeli»” (K. Wons).

Ojcowie Kościoła widzą w tej scenie obraz chrztu. Kościół starożytny nazywał sakrament chrztu „oświeceniem”. Ślepy od urodzenia zanurzył się w sadzawce Siloe, czyli w Chrystusie – źródle wody żywej, obmył z oczu błoto grzechu i doświadczył nowego narodzenia, oświecenia, które dokonało się przez wodę i Ducha (por. J 3,5). To samo dokonuje się w każdym obrzędzie chrztu. Tradycja mówi o świętej Odylii, patronce ślepych, że będąc niewidomą od urodzenia, odzyskała wzrok podczas chrztu. „Poprzez chrzest wchodzimy w światło. Rozjaśnia się nasze istnienie. Otrzymujemy nowe oczy i poznajemy rzeczywistość taką, jaka naprawdę jest” (A. Grün).

Pytania do refleksji:

  • Co sądzisz o sposobie uzdrowienia ślepego od urodzenia?
  • Czy doświadczyłeś przejrzenia? Co dzisiaj widzisz inaczej, pełniej, głębiej? Co jeszcze wymaga przejrzenia?
  • Dokąd Jezus posyła ciebie?
  • Czy czułeś się kiedyś jak nowo narodzony? Jak wspominasz te przeżycia?
  • Czy dostrzegasz w swym życiu duchowym skutki chrztu? Jakie?

 

Dojrzewanie do wiary

 

Spotkanie niewidomego z Jezusem zaowocowało rozwojem wiary. Dokonało się ono stopniowo. Na każdym etapie odkrył istotną cechę Jezusa. Najpierw poznał Go jako człowieka, następnie proroka, posłanego przez Boga i wreszcie Syna Człowieczego, Pana (Kyriosa). W dojściu do pełni wiary niewidomemu pomogli inni „niewidomi”, zwłaszcza faryzeusze.

Po uzdrowieniu niewidomy wrócił do swego domu i od razu wzbudził sensację. Sąsiedzi i znajomi nie byli pewni jego tożsamości: „A sąsiedzi i ci, którzy przedtem widywali go jako żebraka, mówili: Czyż to nie jest ten, który siedzi i żebrze? Jedni twierdzili: Tak, to jest ten, a inni przeczyli: Nie, jest tylko do tamtego podobny. On zaś mówił: To ja jestem” (J 9,8-9). Owa dwuznaczność w ocenie ex-ślepca wskazuje na trudność w przezwyciężeniu przyzwyczajenia i uprzedzenia. Sąsiedzi wiedzą jaki jest i nie może się zmienić. „Ludzie widzą jedynie to, czego szukają, i to, co są w stanie zrozumieć, niekoniecznie to, co leży przed nimi” (L. Kushner). „Jak na ironię obydwie odpowiedzi okazują się prawdziwe. Wprawdzie jest to ten człowiek, jednak nie jest on już taki sam jak dawniej” (R. Ascough).

Niewidomy musiał bronić własnej tożsamości. Na dalsze dywagacje i pytania, kto dokonał w nim tak zasadniczej zmiany, odpowiedział z prostotą: „Człowiek, zwany Jezusem” (J 9,10). Sąsiedzi byli ciekawi, kim On jest, gdzie przebywa, czego naucza, jaka jest Jego tożsamość. Uzdrowiony wiedział jedynie, że Jezus jest jego wybawcą, nie był natomiast świadomy, kim jest. Znał jedynie Jego imię.

Sąsiedzi nie dali za wygraną. „Zaprowadzili więc tego człowieka, niedawno jeszcze niewidomego, do faryzeuszów” (J 9,13). Oto parodia: niewidzący prowadzą widzącego do niewidzących. Ci wypytują ponownie uzdrowionego, w jaki sposób przejrzał. Jego wyjaśnienie wprowadziło kolejny podział. Tym razem wśród faryzeuszy. „Niektórzy więc spośród faryzeuszów rzekli: Człowiek ten nie jest od Boga, bo nie zachowuje szabatu” (J 9,16). Jezus uzdrawiając w szabat naruszył podwójnie Prawo. Według Miszny w dniu szabatu „«dozwolone jest nalewanie wody do otrębów» zwierzętom, ale to «one muszą to zagnieść». Uczynienie gliny wymaga zagniatania, a glina to materiał budowlany, mamy tu zatem, według rozumienia faryzejskiego, dwa możliwe rodzaje pogwałcenia szabbatu – budowanie i zagniatanie. (…) Jeśli zostało to uczynione jako narzędzie uzdrowienia i z zamiarem uzdrowienia, to również zostałoby uznane za pogwałcenie szabbatu” (D. Stern). Część faryzeuszy, trzymając się ściśle litery Prawa, uznała w sposób kategoryczny, że Jezus nie przestrzega szabatu, nie może więc działać w imieniu Boga. Dla nich błoto uczynione w szabat było ważniejsze niż niewyobrażalny cud uzdrowienia człowieka ślepego od urodzenia. Jednak nie wszyscy faryzeusze myśleli w podobny sposób. „Inni powiedzieli: Ale w jaki sposób człowiek grzeszny może czynić takie znaki?” (J 9,16). Byli więc również tacy, którzy nie osądzali od razu, ale stawiali sobie głębsze pytania i byli otwarci na nieprzewidywalność Bożego działania. Mieli świadomość, że takich cudów nie można dokonywać bez łaski i wsparcia samego Boga. Rozdźwięk w spojrzeniu na cud doprowadził do ostrej wymiany zdań i podziału, podobnie jak to miało miejsce wcześniej wśród sąsiadów uzdrowionego.

Podzielni między sobą faryzeusze „zwrócili się do niewidomego: A ty, co o nim mówisz, jako że ci otworzył oczy?” (J 9,17). „Dyskusja, jaką prowadzili faryzeusze, a także zadawane przez nich pytania sprowokowały uzdrowionego do głębszego zastanowienia się nad tym, kim jest Jezus. Uświadomił on sobie, że ktoś, kto dokonał takiego znaku, nie może być zwykłym człowiekiem. Uznał go więc za proroka” (R. Ascough). To kolejny krok w jego dojrzewaniu do wiary. Zostaje przeniknięty światłem. Widzi coraz więcej.

Odpowiedź uzdrowionego ślepca zaniepokoiła Żydów. Bojąc się rozprzestrzeniania pogłosek o nowym proroku, postanowili zaprzeczyć faktowi uzdrowienia. Na świadków powołali jego rodziców  „i wypytywali ich, mówiąc: Czy waszym synem jest ten, o którym twierdzicie, że się niewidomy urodził? W jaki to sposób teraz widzi?” (J 9,19). Ci zalęknieni przyznali jedynie, że urodził się niewidomy. Nie wypowiadali się natomiast na temat cudu uzdrowienia, „gdyż bali się Żydów. Żydzi bowiem już postanowili, że gdy ktoś uzna Jezusa za Mesjasza, zostanie wyłączony z synagogi” (J 19,22). Taki ostracyzm ze strony rodziny i społeczności żydowskiej budził lęk. Judaizm zna trzy rodzaje ekskomuniki. „Najlżejszy, n’zifa («nagana»), mógł być ogłoszony przez jedną osobę i zwykle trwał siedem dni. Następny, niddui («wyrzucenie, odrzucenie»), wymagał zwykle ogłoszenia przez trzy osoby i trwał 30 dni, a od takiego człowieka trzeba było trzymać się na odległość czterech łokci (ok. 1,80 m). Najcięższy rodzaj, cherem, był wyłączeniem o nieokreślonym czasie trwania, a osobę nim objętą traktowano jak umarłego. (…) Dla rodziny tak ubogiej, że musiała zezwolić na żebranie (a żebrania zalecano unikać równie silnie, jak zachęcano do dawania jałmużny), «odsynagogowienie» byłoby niewyobrażalną katastrofą” (D. Stern). Nic więc dziwnego, że biedni rodzice odpowiedzieli: „Ma swoje lata, jego samego zapytajcie” (J 9,23).

Święty Jan wiąże ten fragment z historią własnej wspólnoty. Stosowano wobec niej ostracyzm i usuwano z synagog. Był to koszt opowiedzenia się za Jezusem. „Ewangelista pragnął pokazać czytelnikom, jak niedorzeczne jest zapieranie się Chrystusa” (R. Ascough).

Fortel faryzeuszy okazał się chybiony, wezwali więc ponownie „człowieka, który był niewidomy, i rzekli do niego: Oddaj chwałę Bogu. My wiemy, że człowiek ten jest grzesznikiem” (J 9,24). Wyrażenie, by oddać chwałę Bogu, pada zazwyczaj przed uroczystym wyrokiem sądowym. Faryzeusze żądają od uzdrowionego, by mówił zgodnie z prawdą, a równocześnie nakłaniają go, by kłamał, twierdząc, że Jezus jest grzesznikiem. W rzeczywistości nie interesuje ich prawda, ani cud, ani nawet sam Jezus, tylko pretekst, aby oskarżyć niewygodnego proroka.

Uzdrowiony człowiek nie daje się zbić z tropu ani zastraszyć, lecz odpowiada pewnie: „Czy On jest grzesznikiem, tego nie wiem. Jedno wiem: byłem niewidomy, a teraz widzę” (J 9,25). A następnie przejmuje inicjatywę i sam stawia ironiczne pytanie: „Czy i wy chcecie zostać Jego uczniami?” (J 9,27). Co więcej, poucza ich: „W tym wszystkim dziwne jest to, że wy nie wiecie, skąd pochodzi, a mnie oczy otworzył. Wiemy, że Bóg nie wysłuchuje grzeszników, ale wysłuchuje każdego, kto jest czcicielem Boga i pełni Jego wolę. Od wieków nie słyszano, aby ktoś otworzył oczy niewidomemu od urodzenia. Gdyby ten człowiek nie był od Boga, nie mógłby nic uczynić” (J 9,30-33). Odpowiedź uzdrowionego zdumiewa logiką i prostotą, a także znajomością pism Starego Testamentu. Zarzuca faryzeuszom ignorancję i brak dobrej woli. Gdyby mieli jej choć odrobinę, powinni wysnuć wnioski z czynów Jezusa i zaakceptować fakt, iż czyni to w imię Boże, a nie atakować Go i oskarżać w sposób nieuzasadniony i kłamliwy.

Wypowiedź uzdrowionego rozczarowała słuchaczy i doprowadziła do furii. Poczuli się nią upokorzeni. Nie mieli jednak argumentów przeciwnych. „Rzekli mu w odpowiedzi: Cały urodziłeś się w grzechach, a nas pouczasz? I wyrzucili go precz” (J 9,34). Użyte w tekście hebrajskie słowo mamzer oznacza syna z nieprawego łoża, bękarta. Judejczycy zareagowali więc pychą i butą, lżąc na wszelki możliwy sposób swego rozmówcę. Mimo iż sami podkreślali znaczenie pokory i przyjęcia pouczenia, okazali się ponownie nauczycielami bez autorytetu; tymi którzy mówią, „ale sami nie czynią” (Mt 23,3).

Jezus widział wzrost wiary młodego człowieka, którego uzdrowił. Usłyszał również, że został wyrzucony z synagogi. Zaaranżował więc spotkanie z nim, w czasie którego objawił mu swoją tożsamość. Rozpoczął od enigmatycznego dlań pytania: „Czy ty wierzysz w Syna Człowieczego?” (J 9,35). Niewidomy nie miał pojęcia, kim jest Syn Człowieczy, nie mógł Go też utożsamić z Jezusem, którego przecież nie widział, dlatego zapytał: „A któż to jest, Panie, abym w Niego uwierzył?” (J 9,36). W odpowiedzi Jezus wskazał na siebie: „Jest nim Ten, którego widzisz i który mówi do ciebie. On zaś odpowiedział: Wierzę, Panie! i oddał Mu pokłon” (J 9,37-38). Uzdrowiony ślepiec nazywa Jezusa Panem. Użyte przez niego greckie słowo Kyrios wskazuje na wiarę w boskość Jezusa. Świadczy o tym również pokłon, forma adoracji. „Jest zdolny uwierzyć w Jezusa, ponieważ otrzymuje nowe światło poznania. To Jezus pozwala mu się zobaczyć i usłyszeć” (K. Wons), podobnie jak Tomaszowi (J 20,28) albo Janowi (J 21,7). Ślepiec nie tylko odzyskuje wzrok fizyczny, ale także duchowy, poznaje pełniej i głębiej swego Uzdrowiciela.

Niestety, faryzeusze nie wyciągnęli żadnych wniosków. Pozostali hermetycznie zamknięci. Świadczy o tym pytanie, które postawili Jezusowi: „ Czyż i my jesteśmy niewidomi?” (J 9,40). Odpowiedź Jezusa trafnie diagnozuje ich problem: „Gdybyście byli niewidomi, nie mielibyście grzechu, ale ponieważ mówicie: Widzimy, grzech wasz trwa nadal” (J 9,41). Jezus zgadza się z nimi w jednym: nie są ślepi na sposób fizyczny. Jednak są pogrążeni w głębokiej ślepocie duchowej. „Widzą” prawdę, lecz nie chcą jej uznać. Odrzucają światło i przynoszącego je Jezusa. Wybierają natomiast ciemność. „Swoje kłamstwo uznają za prawdę. Dokonują zakłamanego wyboru. (…) Swoim definitywnym odrzuceniem Jezusa sprowokują «godzinę ciemności»” (K. Wons).

Pytania do refleksji:

  • Na jakim etapie poznania Jezusa jesteś dziś?
  • Czy nie patrzysz na innych przez pryzmat własnych przyzwyczajeń i uprzedzeń?
  • Czy zdarzało ci się bronić własnej tożsamości? W jaki sposób to czyniłeś?
  • Czy nie oceniasz zbyt pochopnie zachowań innych?
  • W jakich sytuacjach byłbyś skłonny wyrzec się najwyższych wartości?
  • Czy nie posługujesz się kłamstwem? W jakich okolicznościach?
  • Jak zachowujesz się w sytuacjach upokorzeń? Czy sam nie upokarzasz bliźnich?
  • Jak rozwija się twoja droga wiary? Na jakie trudności napotyka?
  • „Czy ty wierzysz w Syna Człowieczego?” (J 9,35). Co dziś odpowiesz?

Więcej w książce: „Bóg pełen miłości”, WAM 2022