Sen przyjaciela

Podczas pobytu Jezusa w Perei dotarła do Niego wiadomość o śmierci przyjaciela z Betanii, Łazarza, brata Marty i Marii. To popularne wśród Żydów imię oznacza tego, któremu Bóg daje ratunek, pomaga. Przyjaciele Jezusa zapewne śledzili podróże Jezusa, orientowali się więc, że przebywa niedaleko, około dzień drogi. „Siostry zatem posłały do Niego wiadomość: Panie, oto choruje ten, którego Ty kochasz” (J 11,3). Nie była to formalna prośba o uzdrowienie. Wolno jednak przypuszczać, że obie siostry żywiły nadzieję na cudowną interwencję Mistrza i uzdrowienie Łazarza. Wysyłając informację podkreśliły, że Jezus kocha Łazarza, posługując się greckim terminem philēo, które określa miłość przyjaźni, głęboki związkiem między osobami, opartym na wzajemnym zrozumieniu, braterstwie. Święty Jan podkreśla jednak, że Jezusa łączyła z przyjaciółmi z Betanii głębsza miłość – agápe. „Miłość agápe nie zatrzymuje się na wzajemności, lecz po prostu się daje. Dlatego też agápe można przetłumaczyć jako «miłość bezinteresowna, absolutna, bez żądania odwzajemnienia». Nie chodzi o to, że nie ma odwzajemnienia, lecz ten, kto kocha, w ogóle nie przejmuje się tym, czy drugi odpowie na jego miłość, czy też nie” (I. Gargano).

Reakcja Jezusa wobec śmierci przyjaciela na pierwszy rzut oka wydaje się bulwersująca. Pozostał na miejscu przez dwa dni. Natomiast uczniom oznajmił: „Choroba ta nie zmierza ku śmierci, ale ku chwale Bożej, aby dzięki niej Syn Boży został otoczony chwałą” (J 11,4). „Jezus wydaje się nieczuły. Jego sposób postępowania jest tajemniczy. W rzeczywistości Jezus widzi dalej niż człowiek. On wie, co ma zamiar uczynić, lecz chce pobudzić swoich interlokutorów do głębszego zrozumienia” (I. Gargano).

Po upływie dwóch dni podjął decyzję o nawiedzeniu Betanii. Wywołała ona rekcje zdumienia i niepokoju wśród uczniów: „Rabbi, dopiero co Żydzi usiłowali Cię ukamienować i znów tam idziesz?” (J 11,8). Jezus schronił się za Jordanem, unikając w ten sposób prześladowania i śmierci. Teraz „ryzykuje własnym życiem, aby pokazać, do jakiego stopnia kocha swego przyjaciela, Łazarza. Czyni to więc w sposób bardzo świadomy. Stawia czoło niebezpieczeństwu śmierci, aby zachować wierność przyjaźni. Już przez sam ten fakt Jezus okazuje się wielki” (I. Gargano).

Uczniowie nie byli świadomi metafor, którymi posługiwał się ich Mistrz. Gdy stwierdził: „Łazarz, przyjaciel nasz, zasnął, lecz idę go obudzić” (J 11,11), sądzili, że to dobry znak: „Panie, jeżeli zasnął, to wyzdrowieje” (J 11,12). Twardy sen uważano za objaw pozytywnej reakcji organizmu na walkę z chorobą i objaw zdrowienia. Jezus musiał rozwiać ich wątpliwości wprost: „Łazarz umarł, ale raduję się, że Mnie tam nie było, ze względu na was, abyście uwierzyli” (J 11,14-15). Uczniowie nie rozumieli Jezusa, ale byli gotowi towarzyszyć Mu w niebezpiecznej drodze. Ich gotowość wyraził głośno Tomasz: „Chodźmy także i my, aby razem z Nim umrzeć” (J 11,16). Tomasz należy do odważnych uczniów. Ma serce wrażliwe na Mistrza i Jego najgłębsze tajemnice. Zarazem „reprezentuje typ ucznia-realisty, silnie związanego z rzeczywistością widzialną, nie podlegającą wątpliwości (…). Jest on bezapelacyjnie związany z Jezusem i decyduje się na towarzyszenie Mu, choćby nawet czekała go śmierć. Kieruje się nie treścią słów Jezusa, nie jakimś fatalizmem czy rezygnacją, ale trudną do określenia wewnętrzną łącznością z Mistrzem. Może jego postawa odzwierciedla wiernie nastroje panujące wśród uczniów, którzy nie rozumiejąc jeszcze drogi Jezusa wiodącej ku zbawieniu przez śmierć, nie zawahali się towarzyszyć Mu w tej niebezpiecznej drodze” (K. Romaniuk).

Pytania do refleksji:

  • Kogo chciałbyś poinformować o swojej chorobie? Z kim chciałbyś dzielić te trudne chwile?
  • Czy twoje uczucie do bliźnich bliższe jest miłości przyjacielskiej, braterskiej, czy bezwarunkowej agápe?
  • Co sądzisz o „nieczułości” Jezusa?
  • Czy gotów byłbyś zaryzykować życie w imię przyjaźni?
  • Czy towarzyszysz odważnie Jezusowi w chwilach, gdy Go nie rozumiesz?

 

Wiara Marty i Marii

„Kiedy więc Marta dowiedziała się, że Jezus nadchodzi, wyszła Mu na spotkanie” (J 11,20). Marta jest kobietą czynną, dynamiczną, impulsywną, zdecydowaną i przy tym nieco rozgorączkowaną. Słysząc, że Jezus nadchodzi, nie może spokojnie usiedzieć w domu, ale wybiega naprzeciw Niego. Ona również pierwsza rozpoczyna dialog. Szczerość, prostolinijność sprawia, że otwarcie wyjawia to, co ją dręczy: „Panie, gdybyś tu był, mój brat by nie umarł” (J 11,21). Marta nie narzeka, nie wybucha płaczem, skargami. Zachowuje pokój zewnętrzny i wewnętrzny, który „wskazuje na jej silną psychikę, ale jest też skutkiem obecności Jezusa, który promieniuje niezwykłą pewnością i otuchą” (J. Lotz).

Aktywność, działanie, przedsiębiorczość Marty, o której wcześniej wspominaliśmy (por. Łk 10,30-42), idzie w parze z jej wewnętrzną głębią. Obecność Jezusa rodzi w niej nadzieję, ufność. Mimo (zapewne) lekkiego zawodu) ufa Mu niezachwianie, mimo, że iż nie przyszedł wcześniej uzdrowić brata: „Lecz i teraz wiem, że Bóg da ci wszystko, o cokolwiek byś prosił Boga” (J 11,22). Te słowa świadczą o ogromnym zawierzeniu Jezusowi. „Marta składa tę ciężką chwilę bez zastrzeżeń w ręce Pana, nosi bowiem w sobie pewność, że może On wszystko u swego Ojca, i że nawet śmierć nie stanowi dla Niego nieprzekraczalnej granicy” (J. Lotz).

Jezus potwierdza wewnętrzną intuicję i wiarę Marty: „Brat twój zmartwychwstanie” (J 11,23). Wydaje się, że ma początkowo na myśli czas nieokreślony; odsyła w ten sposób do religii żydowskiej. Podobnie rozumuje Marta: „Wiem, że powstanie z martwych w czasie zmartwychwstania w dniu ostatecznym” (J 11,24). To wyznanie świadczy o stanowczości wiary w życie wieczne. W tym czasie nie było ono takie oczywiste. Głosili je wprawdzie faryzeusze, ale negowała kapłańska kasta saduceuszów. Marta patrzy na bolesne doświadczenie związane z odejściem najbliższej osoby w perspektywie wieczności, składa je w dłonie Bożej Opatrzności.

Jezus idzie krok dalej. Objawia Marcie prawdziwą głębię. Oto On sam jest życiem i zmartwychwstaniem. Kto wierzy w Niego ma udział w nieśmiertelności, która zaczyna się tu i teraz. Jezus przenosi wiarę z nieokreślonej przyszłości na dzień dzisiejszy. „Słowa Jezusa obejmują teraźniejszość człowieka i przyszłość Boga” (P. Mourlon Beernaert). Życie wieczne nie jest tylko kwestią przyszłości. Ono dzieje się już dziś. Wiara w Jezusa, życie Jego słowem, karmienie się Jego ciałem są początkiem i zadatkiem wieczności. Jezus stawia Marcie (i nam) pytanie: „Wierzysz w to?” (J 11,26).

Odpowiedź Marty świadczy o głębi jej wiary i zaufania: „Tak, Panie! Ja mocno wierzę, żeś Ty jest Mesjasz, Syn Boży, który miał przyjść na świat” (J 11,27). Marta wciąż „mocno” wierzy, chociaż Jezus nie uzdrowił jej brata. Jej wiara nie jest zwykłym aktem religijnym. Ona wierzy, że Jezus jest Mesjaszem i Synem Bożym, który wypełnia całą nadzieję i oczekiwanie Izraela. Można powiedzieć, że Marta w rozmowie z Jezusem przeszła pewną ewolucję: od wiary żydowskiej do „chrześcijańskiej”. Wiara i Tradycja Kościoła opierają się nie tylko na wierze filarów – apostołów, ale również na wierze „ludzi prostych”, jak Marta. Ona zanim ujrzała, uwierzyła (por. J 20,29). Dlatego jest „«przedwczesnym kwiatem drzewa krzyża», ponieważ jeszcze przed śmiercią krzyżową wyznaje Zmartwychwstałego, co więcej przyznaje, że On jest zmartwychwstaniem” (E. Bianchi).

Marta została dopuszczona do serca Jezusa. Objawił jej jedną z większych tajemnic. Jednak nie zatrzymuje jej dla siebie, dzieli się z siostrą. Woła ją, pragnie, by ona również spotkała Jezusa, usłyszała z Jego ust, kim On jest. Marta jest „misjonarką” swojej siostry.

Zachowanie Marii wobec śmierci brata jest inne niż Marty. Jej osobowość jest bardziej bierna, dyskretna, medytacyjna, „zasiedziała”. Podczas gdy Marta prowadziła z Jezusem „dysputę teologiczną”, Maria siedziała w domu i płakała. Zgodnie ze zwyczajem żydowskim, towarzyszyli jej liczni „pocieszyciele”. Przybyli oni z pobliskiej Jerozolimy, aby złożyć wyrazy współczucia znanej i szanowanej rodzinie zmarłego. „Wizyty kondolencyjne przeciągały się do siedmiu dni, ale najliczniejsze były w pierwszych trzech dniach. Goście okazywali swój ból najpierw zwykłą na Wschodzie krzykliwością, lamentując głośno, płacząc, rozdzierając szaty, a wreszcie siadali na ziemi i trwali zadumani w tej milczącej pozycji przez jakiś czas” (G. Ricciotti). „Obyczaj ten zwany sziwah (od «siedmiu» dni), jest nadal praktykowany w judaizmie i bardzo pomaga w uwolnieniu się od smutku. Żałobnicy powstrzymywali się od noszenia ozdób przez następne tygodnie, zaś od przyjemności przez cały następny rok” (C. Keener).

Maria jest mniej rozmowna od Marty. Przeżywa śmierć brata w sposób bardziej wewnętrzny i emocjonalny. Dopiero gdy Marta oznajmia: „Nauczyciel [tu] jest i woła cię” (J 11,28), opuszcza dom i biegnie do grobu. „Jest oczywiste, że jeśli ktoś czuje się osobiście wezwany przez poważaną i kochaną osobę, wstępują w niego nowe siły i przestaje się ociągać. Istotnie, dzięki osobistemu wezwaniu Nauczyciela w Marii dokonuje się także wewnętrzne przezwyciężenie oporu. Zawziętość, która zatrzymała ją w domu, znikła wraz z przyjściem Pana. Wydaje się, jakby Maria zawsze potrzebowała osobistego wezwania, aby się przemóc. Ona pragnie całkowicie indywidualnej więzi z Jezusem, chce Nauczyciela dla siebie – podobnie jak wówczas, gdy Łukasz przedstawia nam ją u stóp Mistrza” (I. Gargano).

Do biegnącej Marii przyłączają się inni Żydzi. Sądzą, że będzie przy grobie opłakiwać brata. Tymczasem jej celem nie jest grób ani Łazarz, tylko Jezus, wielka miłość do Jezusa. Po spotkaniu Go wypowiada tylko jedno zdanie skargi: „Panie, gdybyś tu był, mój brat by nie umarł” (J 11,32). I pada na twarz w geście uwielbienia, czci, adoracji ale także wiary. Maria wierzy bez słów.

Pytania do refleksji:

  • Jak zachowujesz się wobec choroby i cierpienia bliskich ci osób?
  • Jak rozumiesz słowa Credo: „Wierzę w ciała zmartwychwstanie i życie wieczne”?
  • Czy masz świadomość, że życie wieczne rozpoczyna się na ziemi?
  • Jakie jest twoje osobiste wyznanie wiary w Jezusa?
  • W jaki sposób przeżywasz okres żałoby?
  • Czy potrafisz współczuć i pocieszać przyjaciół po stracie bliskich im osób?
  • Jesteś introwertykiem czy ekstrawertykiem?
  • Czy lubisz liczne towarzystwo czy raczej wąskie grono przyjaciół?
  • Co jest punktem docelowym twojego „biegu”?

 

Wyjdź z grobu!

Gdy Jezus zobaczył Marie i lamentujących towarzyszących jej osób, nie ukrywał wzruszenia: „wzruszył się w duchu, rozrzewnił i zapytał: Gdzie go położyliście?” (J 11,33-34). Po otrzymaniu odpowiedzi, zapłakał. Emocje i łzy odsłaniają Jego ludzką naturę. „Jezus pozwala sobie na płacz jak wszyscy inni. Jest to przepiękny przykład, że przeżywa On swe człowieczeństwo aż do końca. I jest to też pewne wyzwolenie dla nas. Dlaczego nie wyrażać publicznie uczuć duszy? Wstydzić się kogo, czego? Że się ma serce z ciała jak wszyscy?” (I. Gargano).

Czasowniki opisujące wzruszenie emocjonalne Jezusa odnoszą do Psalmu 42. Jezus stoi w obliczu śmierci przyjaciela, ale również w obliczu czekającej Go niedługo śmierci własnej. Jego łzy „to łzy Bożego wysłannika w obliczu śmierci, która rozdziela okrutnie istoty ludzkie, łzy Tego, który będzie wezwany, przez swoje posłannictwo, do przyjęcia doświadczenia śmierci w nadchodzącej Męce. Oczywiście, Ewangelia według Jana przedstawia Jezusa jako zdeterminowanego, lecz nigdy jako niewzruszonego stoika, gdy stawi czoło śmierci w swojej «godzinie»” (P. Mourlon Beernaert).

W starożytności, podobnie jak w niektórych kręgach kulturowych dzisiaj, uważano, że mężczyzna nie powinien publicznie okazywać ludzkich emocji, powinien być zawsze silny i powściągliwy w ujawnianiu swojej sfery intymnej. Stąd ukuto powiedzenie: „mężczyźni nie płaczą”. W chrześcijaństwie dopiero święty Augustyn przezwyciężył tę mentalność: „Wraz z Augustynem zaczyna się faktycznie wiek nowożytny, w którym mężczyzna nie wstydzi się już swoich uczuć” (I. Gargano).

Jezus nie maskował swoich uczuć wobec przyjaciół, nawet gdy czuł się zażenowany. Przy grobie przyjaciela poddał się cierpieniu i nie wstydził się tego. Nie wstydził się także łez. W obliczu śmierci przyjaciela odsłania swoje człowieczeństwo. Jest braterski i wierny, czuły i subtelny. Ryzykuje swoje życie, by dać świadectwo wierności, przyjaźni i miłości. W ten sposób objawia czułe oblicze Boga Miłości. Obserwujący Go Judejczycy mówili: „Oto jak go miłował!” (J 11,36).

Podziw wobec Jezusa łączył się równocześnie z krytyką: „Niektórzy zaś z nich powiedzieli: Czy Ten, który otworzył oczy niewidomemu, nie mógł sprawić, by on nie umarł?” (J 11,37). Jezus „musi powstrzymać swoje emocje, uczucie gniewu wobec ślepoty tych, którzy wprawdzie namacalnie postrzegają, jak daleko sięga Jego miłość do człowieka, a jednak czynią z tego powód do oskarżenia Go, że nie chciał lub nie mógł – gdyż gdzieś w głębi kryje się również wątpliwość, czy istotnie mógł – zapobiec śmierci Łazarza. (… ) Jest to odwieczna krytyka i to nie tylko ze strony współczesnych Jezusa. To wielkie pytanie stawia się wierze również dzisiaj” (I. Gargano).

Wzruszony Jezus wraz z towarzyszącym Mu orszakiem żałobników dotarł do grobu Łazarza. Spoczywał w nim już cztery dni. „Ten okres, dziwny dla nas, zgodny jest z wiarą żydowską, według której pierwiastki życia (oddychanie, osoba, po hebrajsku nephesh) unosiły się jeszcze wokół zwłok przez jakiś czas; jednakże uważano, że począwszy od czwartego dnia nephesh nie może już do ciała powrócić. W ten sposób podkreślone są ostateczna moc śmierci w przypadku Łazarza, jak i samotność Jezusa w obliczu mocy śmierci” (P. Mourlon Beernaert).

Jezus kazał odsunąć kamień zamykający wejście do grobu. Groby palestyńskie były rodzajem komór i nisz wykutych w skale, zatarasowanych na zewnątrz kamieniem. Grób Łazarza można oglądać w Betanii do dziś. Dwadzieścia cztery kamienne schody prowadzą do przedsionka o boku długości trzech metrów, skąd prowadzi ciasne wejście do komory grobowej, gdzie złożone było ciało Łazarza. Wejście do grobu zamykał kamień ułożony poziomo.

Marta mimo swej głębi, pozostaje zawsze praktyczna. Gdy Jezus każe odsunąć kamień grobowy, zauważa: „Panie, już cuchnie. Leży bowiem od czterech dni w grobie” (J 11,39). Jezus napomina ją dyskretnie: „Czyż nie powiedziałem ci, że jeśli uwierzysz, ujrzysz chwałę Bożą?” (J 11,40). Marta wierzy i ufa. Jednak wiara nie wyklucza wątpliwości. Z jednej strony są one przejawem kryzysu duchowego, jednak z drugiej strony mogą stać się  potężnym bodźcem do dalszego rozwoju i oczyszczania wiary.

Po krótkiej wymianie zdań z Martą Jezus zwraca się w przepięknej modlitwie do swego Ojca: „Ojcze, dziękuję Ci, żeś Mnie wysłuchał. Ja wiedziałem, że Mnie zawsze wysłuchujesz. Ale ze względu na otaczający Mnie tłum to powiedziałem, aby uwierzyli, że Ty Mnie posłałeś” (J 11,41-42). Modlitwa Jezusa jest wyrazem wewnętrznej jedności, jaka łączy Go z Ojcem. Uderza w niej ton głębokiej pewności, spokoju, opanowania i pogody. Jezus wie, z niezachwianą pewnością, że będzie przez Ojca wysłuchany – zawsze i bezwarunkowo. Zna wszystkie tajemnice Boga i prosi o to, co się Ojcu podoba i jest Jego wolą. Tylko Jezus posiada takie poznanie, gdyż tylko On żyje w Ojcu.

Po rozmowie z Ojcem, Jezus zawołał donośnym głosem: „Łazarzu, wyjdź na zewnątrz!” (J 11,43). Z grobu wyłonił się Łazarz, „mając nogi i ręce przewiązane opaskami, a twarz jego była owinięta chustą” (J 11,44). „Zmarłych zawijano w długie wstęgi z tkaniny. Ciało było nimi ściśle owinięte, by kończyny pozostały wyprostowane; owijano też policzki, aby usta zmarłego były zamknięte. Chusta kładziona na twarzy zmarłego mogła mieć kształt kwadratu o wymiarach około metr na metr. Takie ścisłe owinięcie ciała powodowało, że żyjącemu trudno byłoby się w czymś takim poruszać. Ta okoliczność jeszcze dobitniej podkreśla cudowny charakter wydarzenia. Mężczyźni nie mogli owijać opaskami ciał kobiet, lecz kobiety mogły przygotowywać do pochówku zarówno ciała kobiet jak i mężczyzn, ciało Łazarza mogło więc zostać przygotowane przez jego siostry” (C. Keener).

Jezus dał kolejny wyraz troski i miłości do przyjaciela. Nakazał uwolnić go z krepujących więzów: „Rozwiążcie go i pozwólcie mu chodzić!” (J 11,44). „Dokąd ma iść? Ku życiu. Odzyskał swą pierwotną godność, teraz żyje w pełni wolności” (I. Gargano). Wskrzeszenie Łazarza jest zapowiedzią zmartwychwstania Jezusa i każdego człowieka. Równocześnie „stanowi afirmację naszego ziemskiego życia. Mamy cieszyć się dobrymi darami, ofiarowanymi nam przez Boga i pomagać innym w czynieniu tego samego. (…) Śmierć została przezwyciężona. Żyjmy więc i wierzmy w tę prawdę!” (R. Ascough).

Cud Jezusa podzielił jego świadków. Jedni uwierzyli, inni z kolei „udali się do faryzeuszów i donieśli im, co Jezus uczynił” (J 11,46). Skutkiem tych doniesień było zwołanie Sanhedrynu, który miał zawyrokować o śmierci Jezusa. Wypełniły się słowa przypowieści o innym Łazarzu: „choćby ktoś z umarłych powstał, nie uwierzą” (Łk 16,31). Zbliżała się godzina ciemności. Jezus, nie chcąc jej uprzedzać, udał się do oddalonego ponad dwadzieścia kilometrów na północ od Jerozolimy miasteczka „zwanego Efraim, i tam przebywał ze swymi uczniami” (J 11,54).

Pytania do refleksji:

  • Czy nie wstydzisz się emocji i potrafisz je wyrażać?
  • Kiedy płaczesz? Dlaczego?
  • Które cechy człowieczeństwa Jezusa wzbudzają twój podziw?
  • Co czujesz, gdy myślisz o własnej śmierci?
  • W czym przypominasz Łazarza? Co w tobie wymaga uwolnienia? Co jest skrępowane, ukryte, zepchnięte w podświadomość?
  • Co jest twoim „kamieniem grobowym”, który przesłania ci szeroki horyzont życia?
  • Co stanowi twoją „godzinę ciemności”?

Więcej w książce: „Bóg pełen miłości”.