Gdy Hebrajczycy opuścili Egipt, faraon zrozumiał, że stracił tanią siłę roboczą. Postanowił więc sprowadzić uchodźców ponownie do swego kraju. Kazał zaprząc sześćset rydwanów. Starożytne rydwany egipskie i wczesnoasyryjskie liczyły od dziesięciu do stu pięćdziesięciu dwukołowych pojazdów, zaprzężonych końmi. Posiadały dwuosobową załogę, łucznika i woźnicę (później również tarczownika). „U niektórych ludów (…) do kół rydwanów przymocowywano poprzeczne ostrze kosy, tak by obracające się koła cięły wszystko, co napotkały po drodze” (D. Piekarz). Tak potężnie uzbrojony faraon rozpoczął pościg. Dopadł uciekinierów nad Morzem Czerwonym (hebr. jam suf). Użyte w tekście hebrajskim określenie „Morze Trzcin” nawiązuje do papirusu, „który rósł na podmokłych obszarach ciągnących się od Zatoki Sueskiej do Morza Śródziemnego (teraz w dużym stopniu wypartych przez Kanał Sueski). Takie trzciny występowały jedynie nad zbiornikami ze świeżą wodą. (…) Alternatywą przekładu «Morze Trzcin» może być tłumaczenie «Morze Zagłady». W takim przypadku rozdzielone wody zostałyby opisane za pomocą obrazu nawiązującego do rozpowszechnionego na Bliskim Wschodzie motywu z historii o stworzeniu, w którym wody Chaosu zostają ujarzmione, zaś nieprzyjaciele Boga pokonani” (J. Walton). Ponadto określenie to może nawiązywać do wydobycia Mojżesza z sitowia nad Nilem.

Sytuacja Izraelitów nie była godna pozazdroszczenia. Znaleźli się w matni, w pułapce. Przed nimi roztaczało się morze, „które jak ogromny chaotyczny potwór stara się pożerać ziemię i pochłania każdego, kto spróbowałby się w nim zagłębić; stanowi więc przeszkodę nie do pokonania, barierę naturalną, która nieodwołalnie odbiera wszelką możliwość ucieczki” (B. Costacurta). Dla Izraelitów, którzy nie byli ludem żeglarskim, morze stanowiło symbol sił obcych, złowrogich; było siedliskiem mocy zła. Z kolei za sobą Izraelici mieli innego „potwora”, depczącą im po piętach potężną armię egipską. Wokół zaś roztaczała się pustynia, miejsce pozbawione wody i możliwości życia, zwiastujące śmierć.

W zaistniałej sytuacji Izraelici nie zwracają się z prośbą o pomoc do Boga, który przecież zapoczątkował ich wybawienie i towarzyszył im w czasie drogi. Doznają dziwnej luki pamięci. Pragną za wszelką cenę uratować własną skórę i swój gniew zwracają przeciw Mojżeszowi. Zaczynają narzekać: „Rzekli do Mojżesza: Czyż brakowało grobów w Egipcie, że nas tu przyprowadziłeś, abyśmy pomarli na pustyni? Cóż za usługę wyświadczyłeś nam przez to, że wyprowadziłeś nas z Egiptu? Czyż nie mówiliśmy ci wyraźnie w Egipcie: Zostaw nas w spokoju, chcemy służyć Egipcjanom. Lepiej bowiem nam było służyć im, niż umierać na tej pustyni” (Wj 14, 11-12). Izraelici fałszywie interpretują plany Boga. Zarzucają Mu obłudę i zło. Sądzą, że ich uwolnił z Egiptu, by później uśmiercić. W obsesyjny sposób wyrażają swoją „tęsknotę” za Egiptem. Wolą służyć nadal jak niewolnicy, byle pozostać przy życiu. „Nie zdają sobie sprawy z tego, że w rzeczywistości ten Egipt, który teraz opłakują, jest właśnie potworem, który nadchodzi, by znów uczynić ich niewolnikami, a nawet zabić” (B. Costacurta). Zdezorientowani uchodźcy widzą tylko jedną alternatywę: powrót do Egiptu, ziemi niewoli, która była miejscem cierpienia, lecz dawała iluzoryczne poczucie bezpieczeństwa lub pustynia, miejsce dzikie, nieznane, pustka, która jest przeciwieństwem życia.  Przejście przez morze wykracza poza jakiekolwiek wyobrażenia i perspektywy. „Lud nie ufa fantazji Boga, którego drogi są zawsze niesłychane i cudowne. Bóg w ogóle nie występuje w tym wołaniu Izraelitów i nie pojawia się w ich polu widzenia. Wołali do niego, ale teraz – w swoim proteście – nawet o Nim nie wspominają” (B. Costacurta).

W sytuacji oskarżeń, lamentu i powstałego chaosu, Mojżesz zachował się jak prawdziwy lider. „Mojżesz odpowiedział ludowi: Nie bójcie się! Pozostańcie na swoim miejscu, a zobaczycie zbawienie od Pana, jakie zgotuje nam dzisiaj. Egipcjan, których widzicie teraz, nie będziecie już nigdy oglądać. Pan będzie walczył za was, a wy będziecie spokojni” (Wj 14, 13-14). „Takimi słowami można zbudować sobie autorytet. Nie narzekaniem, nie sianiem defetyzmu, nie wyolbrzymianiem zagrożeń, lecz mężną postawą i prostym komunikatem: «Nie bójcie się!»” (P. Karpiński).

Mojżesz nie polega na sobie, nie próbuje szukać ludzkich rozwiązań. Wie, aż zanadto dobrze, iż byłyby one nieskuteczne. „Izrael musi doświadczyć swojej bezsilności i pozwolić działać Temu, który jest potężny” (D. Piekarz). Musi Mu ponownie zawierzyć i poddać się Jego opcji działania. Mojżesz doświadczył na sobie, że Bóg jest dobry i troskliwy. Teraz kolej na lud. „Mojżesz jest przewodnikiem ukazującym niesłychaną drogę wiary, jest prorokiem, który patrzy głębiej i wskazuje rzeczywistość ocalenia; jest człowiekiem wierzącym, który pozwala, by Bóg był głównym bohaterem historii” (B. Costacurta). Mojżesz roztacza przed ludem perspektywę zwycięstwa, zaś jej głównym autorem będzie Jahwe. Bóg jest wybawicielem „ostatniej godziny”. Gdy sytuacja wydaje się już beznadziejna, nie ma żadnego „wyjścia awaryjnego”, pozostaje jedynie Bóg. On i tylko On może dokonać rzeczy niemożliwych, wręcz niewyobrażalnych przez człowieka. Lud może jedynie być posłusznym, ufać i wierzyć. Divo Barsotti snuje takie refleksje: „Upada, rozsypuje wszelkie twe oparcie: wtedy nadchodzi boskie ocalenie, nie obawiaj się. Boskie ocalenie pozostanie na zawsze cudem, a dla dokonania się tego cudu potrzebny jest tylko jeden warunek: wiara. Nie musisz nic robić. Musisz się tylko powierzyć Bogu. Niczego więcej Bóg od ciebie nie chce”.

Walka Jahwe ma charakter spektakularny. „Mojżesz wyciągnął rękę nad morze, a Pan cofnął wody gwałtownym wiatrem wschodnim, który wiał przez całą noc, i uczynił morze suchą ziemią. Wody się rozstąpiły, a Izraelici szli przez środek morza po suchej ziemi, mając mur z wód po prawej i po lewej stronie” (Wj 14, 21-22). Bóg cofnął wody wiatrem wschodnim, który „powstał w wyniku silnego układu wysokiego ciśnienia nad Mezopotamią” (J. Walton). W ten sposób oddzielił ląd od morza, podobnie jak w czasie procesu stwarzania świata (por. Rdz 1, 9-10). Gdy Izraelici przeszli na drugą stronę morza, wiatr ustał, wody zaś wróciły na swoje miejsce. Bóg przedstawiony jest tutaj jako wojownik, który toczy bitwę z chaosem i niejarzmionymi siłami natury. „Jest to wojna z ciemiężycielem, by uwolnić ciemiężącego. Wcześniej podjęto wszelkie starania, by zmienić postępowanie ciemiężyciela. Ostatecznie trzeba było go zniszczyć. W rzeczywistości to dwaj wrogowie Izraela, dwa potwory, Morze i Egipt, walczą ze sobą” (B. Costacurta). Konsekwencje tej walki są tragiczne dla Egipcjan. Zostają pochłonięci przez żywioły wodne. „Kilkakrotnie w dziejach znajdujemy ten paradoks: gdy jakieś siły chcą pokonać Boga i Jego wiernych, ostatecznie pożerają się nawzajem” (D. Piekarz).

Cud Morza Czerwonego sprawił w konsekwencji inny cud; wzbudził wiarę Izraelitów: „Gdy Izraelici widzieli wielkie dzieło, którego dokonał Pan wobec Egipcjan, ulękli się Pana i uwierzyli Jemu oraz Jego słudze Mojżeszowi” (Wj 14, 31). Dzięki wierze Mojżesza wzrosła wiara ludu. Ci, którzy dotąd żyli w strachu, odczuli bojaźń Bożą. Ci, którzy buntowali się, krzyczeli, przechodzili kryzys, teraz zaufali, zawierzyli, oddali Bogu cześć. Cud Boga wzbudził wiarę, prostotę i pokorę.

Cud przejścia przez morze miał miejsce nocą. Izraelici zmierzali ku wschodowi, symbolizującemu światło. Bóg wyzwolił ich z niewoli ciemności i wprowadził do światła, znaku wolności i prawdziwego życia w Bogu. Tego samego cudu dokonał Jezus poprzez swoją śmierć i zmartwychwstanie. Apostoł Paweł zachęca: „Z radością dziękujcie Ojcu, który was uzdolnił do uczestnictwa w dziale świętych w światłości. On uwolnił nas spod władzy ciemności i przeniósł do królestwa swego umiłowanego Syna, w którym mamy odkupienie – odpuszczenie grzechów” (Kol 1, 12-14). Każdy chrześcijanin w sakramencie chrztu przechodzi podobną drogę; obmywa się w wodzie chrzcielnej, pozostawiając w niej grzech i rodzi się do nowego życia w Chrystusie: „Czyż nie wiadomo wam, że my wszyscy, którzyśmy otrzymali chrzest zanurzający w Chrystusa Jezusa, zostaliśmy zanurzeni w Jego śmierć? Zatem przez chrzest zanurzający nas w śmierć zostaliśmy razem z Nim pogrzebani po to, abyśmy i my wkroczyli w nowe życie – jak Chrystus powstał z martwych dzięki chwale Ojca” (Rz 6, 3-4). Przejście przez Morze Czerwone jest zapowiedzią chrześcijańskiej Paschy. Sens ten najpełniej oddaje Exsultet, starożytna pieśń chrześcijańska, śpiewana na rozpoczęcie liturgii Wigilii Paschalnej: „Jest to ta sama noc, w której niegdyś ojców naszych, synów Izraela, wywiodłeś z Egiptu i przeprowadziłeś suchą nogą przez Morze Czerwone. Jest to zatem ta noc, która światłem ognistego słupa rozproszyła ciemności grzechu, a teraz ta sama noc uwalnia wszystkich wierzących w Chrystusa na całej ziemi od zepsucia pogańskiego życia i od mroku grzechów, do łaski przywraca i gromadzi w społeczności świętych. Tej właśnie nocy Chrystus skruszywszy więzy śmierci, jako zwycięzca wyszedł z otchłani”.

Pytania do przemyślenia:

  • Czy znalazłeś się kiedyś w matni, sytuacji bez wyjścia? Na kogo mogłeś wówczas liczyć?
  • Za czym tęsknisz?
  • Czy nie wybierasz spokojnej niewoli zamiast nieprzewidywalnej przyszłości?
  • Jak reagujesz wobec niesłusznych zarzutów?
  • Czy wierzysz, że Bóg jest specjalistą od rzeczy niemożliwych?
  • Czy pełniłeś (pełnisz) rolę lidera? Jak sobie w niej radzisz?
  • Co sądzisz o obrazie Boga Wojownika?
  • Czy wierzysz w cuda? Co stanowi dla ciebie największy cud?
  • Jakich uczuć częściej doświadczasz przed Bogiem: strachu czy bojaźni Bożej?
  • Jakie znaczenie ma w twoim życiu chrzest?
  • Czy uczestniczysz w liturgii Wigilii Paschalnej i jak ją przeżywasz?