Elizeusz był niespokojnym duchem, był nieustannie w drodze. Wędrował nie tylko przez ziemie Izraela, ale również pogańskie. Na trasie jego wędrówek leżało Szunem w dolinie Jizreel w Galilei, które w czasach działalności proroka zamieszkiwała ludność kananejska. W Szunem mieszkała pewna zamożna kobieta. Mieszkania z okresu żelaza zwano „domami czteroizbowymi”. Wyglądały one w ten sposób: „Na parterze znajdowała się jedna duża izba. W części frontowej podzielona była na trzy równoległe izby przylegające do pomieszczenia znajdującego się w części tylnej. W centrum trzech izb frontowych znajdował się otwarty dziedziniec. Sądzi się, że większość owych domów miała piętro” (J. Walton).
Kobieta z Szunem w przeciwieństwie do ubogiej wdowy z dwójką synów była bardzo bogata. Gdy prorok przechodził przez miasto, „zawsze nakłaniała go do spożycia posiłku” (2 Krl 4,8). Co więcej, przekonała swego męża, że jest mężem Bożym i nakłoniła, aby przygotował dla niego solidny, wymurowany górny pokój. Urządziła go, jak na owe czasy w sposób luksusowy. W jego wyposażeniu znalazło się łóżko, stół, krzesło i lampa. W czasach Elizeusza ludzie siedzieli, jedli i spali na ziemi, podobnie jak to ma miejsce dziś w niektórych społecznościach arabskich. Odtąd pokój ten stanowił stałe miejsce postojowe dla proroka.
Elizeusz, chcąc się odwdzięczyć kobiecie, zapytał czego pragnie. Prorok niezbyt interesował się życiem kobiety, nie znał jej bólów. Nazywał ją Szunemitką, nie pytając nawet o imię. Zwracał się do niej przez służącego Gechaziego, mimo iż była obok! Jego propozycja okazała się chybiona, zaproponował jej wstawiennictwo u króla i ochronę wojskową. Elizeusz, mimo iż był prorokiem, mężem Bożym, wciąż nie potrafił odczytywać rzeczy ukrytych dla innych, nie rozumiał również komunikacji niewerbalnej. Nie docierały do niego między-dźwięki ani między-słowa.
Szunemitka nie przyjęła oferty Elizeusza. Wystarczyła jej protekcja swego rodu: „Ja mieszkam pośród swego ludu” (2 Krl 4,13). „Widocznie uczyniła dla Elizeusza wiele, nie myśląc przy tym o korzyściach dla siebie. Jako kobieta pobożna mogła być zafascynowana «mężem Bożym». A może to duma nie pozwoliła bogatej Kananejce o nic prosić ubogiego «męża Bożego», Izraelity? A miała o co prosić”(A. Ohler). Na szczęście dla niej prorok miał spostrzegawczego sługę, Gechaziego, który widział jej ból związany z bezdzietnością: „ona nie ma syna, a mąż jej jest stary” (2 Krl 4,14). Gdy to usłyszał, nie pytając o nic, złożył jej wprost niewiarygodną obietnicę: „O tej porze za rok będziesz pieściła syna” (2 Krl 4,16). Szunemitka, podobnie jak wcześniej Sara, dawno pogrzebała nadzieje i tęsknotę za macierzyństwem. Obietnica potomka wydała się jej cyniczna, odrzekła więc z bólem: „Ach mężu Boży, panie mój! Nie oszukuj służebnicy twojej!” (2 Krl 4,16). Jednak słowa proroka nie okazały się drwiną. Urodziła syna.
Szunemitka była szczęśliwą matką i zapewne niewymownie kochała swoje dziecko, otrzymane w darze w podeszłym wieku. Musiała więc bardzo przeżywać jego śmierć. Syn zmarł prawdopodobnie na udar słoneczny w czasie żniw (2 Krl 4,18nn). Matka nie poddała się jednak. Podjęła walkę ze śmiercią. Umieściła dziecko w pokoju proroka, a następnie podjęła forsowną około trzydziestokilometrową drogę w stronę góry Karmel, walcząc z czasem. „Kobietę, która kiedyś dumnie przemilczała swoje nieszczęście – bezdzietność, łatwo teraz zranić. Nie chce pogodzić się z tym, że jej ukochane dziecko musiało cierpieć i umrzeć” (A. Ohler).
Elizeusz pierwszy dostrzegł i rozpoznał zbliżającą się kobietę. „Kiedy mąż Boży ujrzał ją z daleka, rzekł do sługi swego, Gechaziego: Oto owa Szunemitka. Teraz więc biegnij, proszę, jej na spotkanie i zapytaj ją: Czy dobrze się miewasz? Czy dobrze się miewa twój mąż? Czy dobrze się miewa twoje dziecko?” (2 Krl 4, 25-26). Kobieta odpowiedziała jedynie lakonicznie i nie wdając się w dłuższą rozmowę, podążyła wprost do Elizeusza. Po przybyciu na miejsce, upadła z bólem i nadzieją do stóp proroka, ujmując go za nogi. Gest ten wiązał się z upokorzeniem i był wyrazem usilnej prośby. Gechazi zainterweniował, próbując ją odsunąć, jednakże Elizeusz zabronił mu: „Zostaw ją, bo dusza jej w smutku pogrążona, a Pan zakrył to przede mną i nie oznajmił mi” (2 Krl 4,27). „«Dusza» odpowiada tu słowu, które w hebrajskim oznacza także «gardło», organ, przy pomocy którego człowiek rozpaczliwie walczy o powietrze potrzebne do życia. Ponadto w tekście hebrajskim jest napisane, że… była «wzburzona». «Wzburzeni» mężczyźni, zdecydowani na wszystko, są budzącymi postrach wojownikami (por. 2 Sm 17,8); «wzburzone» kobiety jak bezdzietna wdowa Noemi, odważają się na czyny niezwykłe, aby móc żyć, i jak Anna walczą z Bogiem o swoje dziecko (Rt 1,20; 1 Sm 1,10). Tak więc Szunemitka z całej mocy pragnie walczyć z prorokiem o życie dziecka” (A. Ohler).
Elizeusz nie był jeszcze wybitnym ani „widzącym” prorokiem. Niemniej był posłuszny duchowi Boga, który kierował kobietą. Z początku działał na własną rękę; wysłał sługę do domu Szunemitki. „Prorok nie pozbył się jeszcze dumy, która kiedyś kazała mu rozmawiać z Szunemitką jedynie przez sługę. Wciąż jeszcze myśli, że prorok Boga Izraela nie powinien osobiście zajmować się pogańską kobietą i jej dzieckiem” (A. Ohler). Daje więc swoją laskę służącemu i poleca, aby położył ją na dziecku, uzdrawiając go w ten sposób. „Elizeusz i Gechazi uważali, że laska może ożywić chłopca. W zaklęciach akadyjskich laska pełni czasami rolę narzędzia używanego przez egzorcystów przeciwko demonom asakku (wywołującym gorączkę i chorobę). Ponieważ chłopca bolała głowa, laskę położono na jego twarzy” (J. Walton).
Kobieta jednak nie polega na mocy laski, tylko usilnie nalega, by prorok zainterweniował osobiście. „Matka, która wie, że życie jej dziecka zależało tylko od niej, gdy nosiła je pod sercem i karmiła, myśli inaczej niż mąż Boży. Nie ufa bezosobowemu przekazowi mocy” (A. Ohler).
Elizeusz, aczkolwiek niechętnie, wykonuje polecenie zdesperowanej matki, podąża za nią pokornie. „Potężny mąż Boży podąża za kobietą z Karmelu do Szunem tak, jak przedtem czynił to sługa. W dalszym ciągu wierzy więc, że tym razem Bóg nie przemawia osobiście, lecz że zesłał mu tę kobietę, by go pouczyła. Niepowodzenie Gechaziego to pierwszy znak, że ta intuicja jest słuszna. Na nic się zdały manipulacje z laską i mocą” (A. Ohler).
Po przybyciu na miejsce Elizeusz podejmuje kroki prowadzące do ożywienia dziecka. Najpierw modli się, prosi Boga o pomoc. „Słowo hebrajskie wskazuje na to, że Elizeusz nie odważa się składać Bogu konkretnych propozycji. Elizeusz – tak bowiem należy tłumaczyć słowo hitpallel – «prosi Boga o podjęcie decyzji». Tylko Bóg wie, co jest właściwe. Elizeusz pozostaje posłusznym sługą swojego Boga. Jest gotowy zaakceptować każdą Jego decyzję” (A. Ohler). Następnie jednoczy się z dzieckiem całkowicie: „wszedł na [łóżko], rozciągnął się na dziecku, położył twarz swoją do jego twarzy, oczy swoje do jego oczu, dłonie swoje do jego dłoni – i pochylony nad nim pozostawał, tak, aż się rozgrzało ciało chłopca” (2 Krl 4,34). Zgodnie z ówczesnymi wierzeniami „energia lub siła życiowa przekazywane były z jednego ciała do drugiego za pośrednictwem kontaktów poszczególnych części. Naśladując metodę postępowania stosowaną rzekomo przez demony, prorok mógł, dzięki mocy Jahwe (należy zwrócić uwagę na modlitwę), wypędzić demony i przywrócić życie chłopcu” (J. Walton). Bóg wysłuchał prośby swego proroka: „Wtedy chłopiec kichnął siedem razy i otworzył oczy” (2 Krl 4,35).
Opowiadanie o Elizeuszu i Szunemitce daje nadzieję. Bóg wysłuchuje człowieka, gdy zdesperowany woła do niego w cierpieniu. Człowiek może walczyć z Bogiem, nawet w sytuacjach beznadziejnych. „Nieszczęście i śmierć bliźniego można przyjąć z rąk Boga bez rezygnacji” (A. Ohler).
Elizeusz nie był ideałem proroka. Nie był zbyt wrażliwy, nie wyczuwał cierpienia innych, nie zawsze potrafił rozpoznawać znaki i wolę Boga, potrzebował jasnych wskazówek. Niemniej był otwarty. Czerpał lekcje od służącego, i co niezwykłe w owych czasach, od pogańskiej kobiety. Jego niedociągnięcia wypełnił Jezus. To w Nim objawił się Bóg współczujący człowiekowi. Jezus w przeciwieństwie do Elizeusza dobrze wiedział, co dzieje się w sercu rodziców tracących własne dzieci. Dlatego współczuł wdowie z Nain i wskrzesił jej syna (Łk 7,11-17). Widział również ból i wiarę Jaira i wskrzesił jego córkę (Mk 5,21-24.35-43).
Pytania do przemyślenia:
- Czy lubisz wędrować? Jakie miejsca cenisz sobie szczególnie?
- Czy masz świadomość, że twoje życie jest drogą do wieczności?
- Czy jesteś spostrzegawczy? Czy raczej widzisz czubek własnego nosa?
- W jaki sposób okazujesz wdzięczność?
- Czy dotrzymujesz obietnic?
- Jaka jest Boża obietnica dla ciebie?
- Jakie uczucia wywołuje w tobie kobieta walcząca o życie dziecka?
- O co walczysz?
- Do kogo zwracasz się najpierw w sytuacji cierpienia i bólu?
- W jaki sposób przyjmujesz śmierć, zwłaszcza dzieci i ludzi młodych?
- Czy jesteś otwarty na propozycje Boga?
- Gdzie (w kim) odkrywasz rysy Boga współczującego człowiekowi?
- Czy potrafisz współczuć?
- Kogo szczególnie cenisz i uważasz za swego nauczyciela?