Przeczytałem sobie dzisiaj interesujący tekst Jakub Zajączkowskiego, dotyczący Pokolenia Z. Możecie sobie przeczytać go na Jego Instagramie.

Dlaczego Pokolenie Z śpi? Dlaczego nie jest takie, jakim chcielibyśmy aby było? No i jak je obudzić?

Urodziłem się w latach 80′. Od urodzenia słuchałem i słucham Dire Straits, U2, po drodze pojawiło się Aerosmith, a z mojego magnetofonu na okrągło leciał Perfect, O.N.A., Edyta Bartosiewicz i Varius Manx. Do szkoły chodziłem sam, albo z moim młodszym rodzeństwem, gdy trochę podrosło. Z bratem całymi dniami, zwłaszcza latem szliśmy z kumplami na dwór, na pole (uwaga krakusi – nie to, co wam się, tylko pole, które było za wysokim płotem), aby pograć w piłę przeciwko chłopakom z Dzielnej. Nie było komórek… za to było sporo potu, radochy, rywalizacji, poobijanych kolan, wojenek piłkarskich między ulicami. Jak mówiłeś, że jedziesz do Gdańska, to znaczy, że ruszasz na starówkę. Lubiliśmy po drodze wspinać się na stary, poradziecki czołg (do tej pory tak robię, gdy jestem w Gdańsku). Najgorszą wiadomością dla nas było to, że trzeba iść na obiad, lub w ogóle wrócić na noc do domu. Tacy byliśmy. Nie baliśmy się podejmować decyzji.

I pewnie też wielu dorosłych mogło o nas mówić, że nic z nas nie wyrośnie, że nie zachowujemy się jak trzeba, że mało przywiązujemy uwagi do nauki, a łazimy po trzepakach.

Mieliśmy swój czas. A był to czas bycia razem, wspólnych wypadów, oaz, dla wielu (nie dla mnie) harcerstwa… po prostu się działo… i to sporo.

Obecnie, wielu dorosłych podchodzi do młodych z taką samą oceną, jak kiedyś sami byli oceniani.

Współczesne Pokolenie Z jest inne, co nie znaczy, że gorsze. Wprost przeciwnie. Jako duszpasterz mam przeświadczenie, że jest to pokolenie młodych odkrywców, chociaż ma o wiele więcej problemów, niż się tego możemy spodziewać. Kuba pisze o depresji, niepokoju i samobójstwach… niestety tak jest. Niegdyś być może mieliśmy większe wsparcie od naszych najbliższych, uczyliśmy się wspólnie rozwiązywać problemy. Tak przynajmniej było u mnie. Miałem na miejscu rodziców, z którymi zawsze mogłem pogadać i wspólnotę, gdzie czułem się jak u siebie oraz duszpasterzy, którzy mnie nie olewali.

Współcześnie młodzi mają o wiele więcej problemów. To zupełnie inne pokolenie, bo inny jest świat, w którym dorastają i wychowują się. Inne jest podejście do pracy i nauki, bo już na poziomie podstawówki często myśli się o studiach. Niestety często ich problemy wywodzą się od nas – dorosłych. Bo sami zaczęliśmy żyć w zawirowanych relacjach, ścigamy się o coraz lepszy poziom życia, i niestety, przy tej całej bieganinie młodzi nie są w stanie nadążyć.

I myślimy, że są nieodpowiedzialni, bez polotu, mało decyzyjni, nie nadążają. Ale być może jest tak dlatego, że próbujemy ich podpiąć pod nasz sposób myślenia i działania.

Kuba fajnie napisał, że:

„Pokolenie Z nie umarło…Ono po prostu… śpi, ale widzę, jak się budzi do głoszenia potężnego imienia Chrystusa, budzą się do bycia przepełnionymi Jego miłością i pięknem Jego oblicza.

Pokolenie Z powstaje z odwagą, pasją, pokorą i ogniem, aby zobaczyć, jak ewangelia rozprzestrzenia się na krańce świata.
Zaczyna na nowo płonąć!”

 

Podpisuję się pod tym, bo widzę, że tak właśnie się dzieje. Młodzi się budzą! Co więcej, oni robią coś, na co ja sam pewnie w ogóle bym nie wpadł. To, jak wyglądają u nas w Łodzi spotkania Efezu, a zwłaszcza comiesięczne Uwielbienie Jezusa.

Co trzeba zrobić, aby obudzić Pokolenie Z?

Uwierzyć w nich i pozwolić im działać. Towarzyszyć, a nie rozkazywać. Nie bać się pozwolić im przejąć inicjatywę.