Św. Ignacy z Loyoli należy do bardziej znanych świętych. Niewątpliwie tym, co daje mu takie miejsce w Kościele jest mała książeczka Ćwiczeń duchowych. Jest to nie tylko jego osobista droga duchowa do Boga, ale pomoc dla wszystkich, którzy pragną pogłębić swoje doświadczenie Boga. Książeczka ta służy już cztery wieki i pozostaje wciąż aktualna i żywa.

Co chciałby nam powiedzieć św. Ignacy dziś? Myślę, że  chciałby przypomnieć, byśmy budowali nasze codzienne życie na Chrystusie, na Bogu. Dla Ignacego Chrystus był absolutnie pierwszy. Ignacy był człowiekiem zjednoczonym z Bogiem na co dzień, był mistykiem. Doświadczał Boga nie tylko podczas modlitwy i Eucharystii, ale również w nawale codziennych rozmów, obowiązków, problemów i trosk. Ojciec Nadal tak wspomina Ignacego: Nie ustanę w przywoływaniu tej łaski, którą miał Ignacy w każdych warunkach, w pracy i rozmowie, to jest poczucia obecności Boga, a także smakowania rzeczy duchowych, bycia kontemplatywnym nawet pośrodku działania; zwykł był nazywać to szukaniem Boga we wszystkich rzeczach. Zaś biograf Ignacego zanotował: Wszystko, co Ojciec robi i co ma związek z Bogiem, robi to w podziwu godnym skupieniu i z całkowitym zaangażowaniem, i jasno widać, że nie tylko wyobraża sobie, że ma przed sobą Boga, ale że widzi Go na własne oczy, a dostrzec to można nawet przy błogosławieniu stołu.

Święty Ignacy kochał naturę, gdyż ona prowadziła go do Boga. Lubił długo wpatrywać się w ugwieżdżone niebo. Potrafił dostrzegać Boga w najbardziej  prozaicznej rzeczywistości. Widział Trójcę Świętą nawet w liściu pomarańczy i trzech klawiszach fortepianu. Do Boga zbliżała go także muzyka i śpiew sakralny. Jak sam wyznał, czuł się przez nią „wewnętrznie przemieniony”.

Ojciec Ignacy doświadczał przeżyć mistycznych nie tylko w czasie codziennej Eucharystii, ale również… spacerując ulicą. W swoim Dzienniku duchowym zanotował: Potem gdym szedł ulicą, stał mi Jezus przed oczami i odczuwałem silne poruszenia i łzy. We wszystkich tych chwilach była we mnie tak wielka miłość, gdym Jezusa odczuwał lub widział, iż zdawało mi się, że odtąd żadna rzecz nie może się zdarzyć, która mogłaby mię albo odłączyć od Niego albo skłonić do wątpienia o łaskach.

Ojciec Nadal nazywa sposób życia Ignacego, który proponuje nie tylko jezuitom, życie czynne wyższe. Polega ono na połączeniu miłości kontemplatywnej z działaniem, aktywnością apostolską. Takie połączenie pozwala żyć Bogiem nawet w największym wirze zajęć i prac; pozwala nieraz opuścić Boga dla Boga w bliźnim.

Doświadczenie obecności Boga rozciąga się na całą rzeczywistość. Codzienna praca, trud i cierpienie, relacje międzyludzkie i przyjaźnie, zwykłe potrzeby życiowe, ale także przyjemności i rozrywka mogą stać się hymnem uwielbienia Boga. Paweł napisał: Czy jecie, czy pijecie, czy cokolwiek innego czynicie, wszystko na chwałę Bożą czyńcie. Anthony de Mello pisze: Czy pragniecie zobaczyć Boga? Popatrzcie na twarz sąsiada. Czy chcielibyście Go usłyszeć? Posłuchajcie płaczu dziecka czy głośnego śmiechu w zabawie, wiatru świszczącego w drzewach, stukotu przejeżdżającego pociągu. Czy chcecie Go poczuć? Wyciągnijcie ramiona i obejmiecie kogoś, dotknijcie krzesła, na którym siedzicie, albo książki, którą czytacie, albo w ciszy nasłuchujcie doznań, jakie przynosi wam własne ciało. Emanuel. Bóg jest wśród nas.

W jaki sposób żyć Bogiem na co dzień? Przede wszystkim należy żyć świadomie i głęboko. Sokrates twierdził, że życie nieświadome nie jest warte tego, by je przeżyć. Jednak większość ludzi nie przeżywa życia świadomie. Żyją, myślą, czują, reagują, działają mechanicznie, w letargu. Takie życie naznaczone jest zmęczeniem, nieobecnością, brakiem uwagi, znużeniem, przyzwyczajeniem i rutyną.

Świadomość nadaje sens i głębię całemu życiu, codziennym, nawet najmniejszym wydarzeniom. Pozwala odczytywać rzeczywistość w kategoriach daru, wartości i godności. Pozwala podejmować cały trud życia z odwagą i entuzjazmem. Pozwala patrzeć na małe wydarzenia w szerokiej perspektywie, a na wielkie, z pokorą i prostotą dziecka.

Świadome życie prowadzi do wewnętrznego wyciszenia, a przez to do większego wyczulenia na Bożą obecność. Kilkanaście lat temu w czasie rekolekcji ignacjańskich rozmawiałem ze starszą, ponad osiemdziesięcioletnią kobietą, która odczuwała ogromy żal do Boga i oskarżała Go o milczenie. Przez tę kobietę płynął nieustanny potok słów. Na koniec zaproponowałem, aby zamilkła. Kilka kolejnych dni było wspólnym milczeniem: nadal milczeniem Boga i pierwszą niezdarną próbą z jej strony. W ostatnim dniu rekolekcji powiedziała mi: Nareszcie zrozumiałam. Mówił do mnie całe życie, ale nigdy Go nie słuchałam. Bóg mówi i działa w milczeniu, w ciszy i tylko człowiek wewnętrznie wyciszony, człowiek duchowy potrafi Go usłyszeć i zrozumieć.

Życie Bogiem w codzienności jest możliwe dzięki świętym pragnieniom i tęsknocie. W każdym człowieku jest pragnienie, tęsknota za miłością, nieskończonością, czyli za Bogiem. Bóg stworzył ludzi jako istoty stęsknione. Każdy nosi w sobie ślad, znamię, obraz Boży i tęsknotę za pełnią. Pielęgnować tęsknoty i święte pragnienia znaczy nie rozpraszać je na tysiące niepotrzebnych spraw, lęków, niepokojów, trosk, ale kierować je na rzeczywistość duchową, boską.

W odkrywaniu Boga w codzienności pomaga postawa wdzięczności. Uświadamia nam, że nie jesteśmy jedynymi sprawcami własnej wiedzy czy sukcesów ani jedynymi kowalami swojego losu. Ostatecznie wszystko wypływa z bezwarunkowej, absolutnej miłości Boga do nas. Taka świadomość prowadzi do wewnętrznej wolności, duchowej równowagi. Otwiera oczy i rozszerza serca. Niemiecki jezuita Niederberger mówi, w jaki sposób to praktykuje. Każdego dnia przed snem notuje trzy rzeczy, za które jest w danym dniu wdzięczny. Gdy doświadcza ciężkich chwil i trudno mu jest znaleźć coś pięknego, pozytywnego, otwiera notatnik i czyta zapisane słowa. Odnajduje wtedy pokój.

Pomocą służy także modlitwa codziennego rachunku sumienia. Św. Ignacy był mistrzem modlitwy. W samych Ćwiczeniach uczy kilka form modlitwy: medytacji, kontemplacji ewangelicznej, kontemplacji z zastosowaniem zmysłów, trzech sposobów modlitwy, rachunku sumienia ogólnego i szczegółowego. Był przy tym praktyczny. Długość modlitwy uzależniał od możliwości czasowych i obowiązków. Gdy w zakonie pojawiały się trendy nadmiernego wydłużania modlitwy, stwierdził, że człowiek duchowy, umartwiony osiągnie w ciągu kwadransa tyle, ile nieumartwiony w czasie kilku godzin.

Jednak największą wagę przywiązywał do rachunku sumienia. Gdy był przełożonym generalnym naszego zakonu, to w czasie choroby zwalniał jezuitów z wszelkich form modlitwy z wyjątkiem rachunku sumienia. Ta modlitwa była dla niego tak ważna, gdyż pozwala trwać w obecności Boga w sposób niemal ciągły.

Dziś jesteśmy bardzo zabiegani, może nawet znerwicowani. Dlatego tym bardziej potrzeba nam takiej modlitwy. Zatrzymania się na chwilę i zapytania, po co to wszystko? Jaki to ma sens? Czy prowadzi mnie do Boga? Czy zbliża do ludzi? Czy czyni lepszym? Taka przerwa w wirze zabiegania niewątpliwie pozwoli nabrać dystansu do wielu rzeczy i odzyskać zagubiony pokój. Pozwala też dostrzegać Boga obecnego nawet w darach najprostszych i trudnych. Pozwala „smakować” Jego dobroć, życzliwość, miłosierdzie i miłość obecne niemal na każdym kroku.