Zebrałem parę razy ostry hejt od „tradsów”: głównie za organizowanie wydarzeń muzyczno-modlitewnych o inklinacjach charyzmatycznych (zwłaszcza za „Zaduszki jazzowe u jezuitów” w Starej Wsi i – jak to nazywaliśmy – Koncert Nowej Ewangelizacji „Daj się ponieść” w naszej bazylice w Krakowie).
Czy ów hejt przekonał kogoś, żeby nie kombinować z liturgią i inspirować się bogactwem Tradycji naszego świętego Kościoła?
Nie wykluczam, choć przyznam, że nie słyszałem o takim przypadku. A czyż nie o to powinno chodzić w działaniach na rzecz szacunku do Tradycji?
Wierzę, że Tradycję trzeba znać, kochać i szanować. Trzeba się nią inspirować, czerpać z niej i wszystko co nowe, rozwijać w harmonii z nią.
Moje doświadczenie jest takie, że nawrócenie z idolatrii własnych poglądów (zarówno ultra-tradycjonalistycznych, jak i anty-tradycjonalistycznych), na szczere poszukiwanie Pana Boga, takiego jaki jest, a nie takiego, jak Go próbujemy przykroić do naszych ideologii, nie ma szans dokonać się w atmosferze wykluczania, ironii, złośliwości.
Do Boga Żywego przybliża harmonia między dwoma płucami naszej katolickiej duchowości. Jednym jest znajomość świętej historii zbawienia i Tradycji Kościoła i wierność przepisom, które Kościół ustala dla naszego własnego dobra. Drugim – świadomość, że Bóg jest zawsze większy, niż to co jesteśmy w stanie poznać oraz to co z tego wypływa – pokora i szacunek dla Drugiego. Również tego, którego zachowania nie rozumiemy.
A ponad wszystkim to, co św. Ignacy nazywał miłością roztropną.
[Na zdjęciu ks. Wojciech Grygiel FSSP oraz niżej podpisany. Trzebnica 2014]