Od końca lat siedemdziesiątych, przez ponad dekadę, świat oglądał w telewizji setki tysięcy tzw. „boat people” – ludzi uciekających przez morze przed represjami, głównie z Wietnamu i Kambodży. W przepełnionych po brzegi łodziach dopływali do krajów, które mimo, że nie były na to przygotowane, chciały ich przyjąć.
W listopadzie 1980 roku ówczesny generał zakonu jezuitów, ojciec Pedro Arrupe, poruszony tragedią uchodźców wysłał alarmujący list do przełożonych wszystkich Prowincji, w którym poprosił o natychmiastową reakcję na kryzys migracyjny, jaki wybuchł w tamtych latach w Azji. Nie musiał długo czekać na reakcję współbraci, którzy natychmiast zorganizowali się, by pomóc potrzebującym. Założyli obozy dla uchodźców w Singapurze, Tajlandii i Australii. W ciągu roku powstały kolejne ośrodki udzielające pomocy ludziom uciekającym przed represjami, a Jezuicka Służba Uchodźcom (Jesuit Refugee Service) stała się jednym z preferencyjnych zaangażowań synów Ignacego Loyoli na całym świecie.
Dzisiaj świat zmienia się tak szybko, że trudno trzymać się ustalonych programów. Trzeba niejednokrotnie podejmować ryzyko, rozeznawać na nowo, eksperymentować, być elastycznym i nie bać się popełniania błędów – mówił ojciec Arrupe w sierpniu 1981 roku. Minęło prawie 37 lat i to przesłanie jest nadal aktualne. Jezuici są zakonem od szybkiego odpowiadania na wyzwania. Nie bez planowania i nie bez modlitwy. Chcą iść tam, gdzie inni nie docierają, nie czekając, aż Kościół ich o to poprosi.
Przez stulecia jezuici stawali się niestety coraz mniej mobilni. Powołanie do życia wielu wyższych uczelni i szkół zmniejszyło liczbę członków zakonu, którzy mogliby przenosić się z miejsca na miejsce i to z dnia na dzień. A taka mobilność była od początku sercem jezuickiego powołania. Założona przez ojca Pedro Arrupe Jezuicka Służba Uchodźcom przywróciła zakonowi istotną cechę jego pierwotnego charyzmatu. Ten dynamiczny generał wezwał współbraci, by pozostawili swoje dotychczasowe zaangażowania i oddali się do dyspozycji organizującym obozy dla uchodźców, by udali się w drogę do nieznanych im krajów i uczyli się nowych języków – czasem rozumianych jedynie przez małe grupy przerażonych uciekinierów. Tysiące jezuitów ruszyło do akcji natychmiast.
Obecny generał jezuitów, ojciec Arturo Sosa, wezwał wszystkich jezuitów do ponownego rozeznania sytuacji w świecie i zdefiniowania na nowo apostolskich preferencji. Czy dotrzymamy kroku ojcu Arrupe w szybkim reagowaniu na nowe wyzwania? Czy dołączą do nas osoby świeckie, od których co roku tak wiele się uczymy?
Nadal świat pogrążony jest w wojnach, fale uchodźców zalewają bardziej stabilne kraje, rozpadają się rodziny, rosną mury pomiędzy ludźmi. Jako jezuici nie przestaliśmy być lekką kawalerią Pana Boga, nie zainteresowaną walką o zaszczyty i gotową przerwać w połowie rozpoczęte zdanie, by pójść tam, gdzie inni nie idą lub pójść nie mogą.
Foto: www.jwl.org