Jutro, 3 lutego, w Sanktuarium św. Andrzeja Boboli w Warszawie przy ul. Rakowieckiej 61 rozpoczną się o godz. 10:30 uroczystości pogrzebowe śp. o. Andrzeja Koprowskiego SJ. Mszy św. będzie przewodniczył ks. Kardynał Kazimierz Nycz, a kazanie wygłosi o. Andrzej Majewski.
Dzisiaj publikujemy wspomnienie o. Henryka Droździela SJ – Rektora Papieskiego Instytutu Studiów Kościelnych w Rzymie.
Do portretu śp. o. Andrzeja Koprowskiego, wyłaniającego się z różnych wspomnień o nim, chciałbym dodać kilka wybranych myśli od siebie. Są oparte o lata bliskiej współpracy w Kurii Prowincji, a potem przy okazji różnego rodzaju spotkań i konferencji.
Spaghetti ojca Prowincjała
Zacznę od tego, że o. Andrzej był także dobrym kucharzem. Kiedyś, późnym wieczorem, gościł bardzo ważnego dygnitarza rządowego. Było już za późno by zaprosić go do refektarza, który znajdował się w sąsiednim budynku. Ugotował więc spaghetti w naszych polowych kurialnych warunkach. Ponieważ nie zrobili przerwy w rozmowie, spaghetti zbiło się w jednolitą, nieokreśloną masę. Prawdziwy geniusz kucharski nigdy się jednak nie poddaje. Ojciec polał spaghetti, w formie tortu, sosem własnej produkcji. Gość był zadowolony. Po latach, ów dygnitarza w wspomnieniach oświadczał uroczyście, że nigdzie nie jadł lepszego spaghetti, jak to na Narbutta, ugotowane przez prowincjała jezuitów.
Ojciec Andrzej miał poczucia humoru i cenił tę cechę u innych. Zawsze był gotów włączyć się w jakąś subtelną i zabawną wymianę zdań z celną puentą. Umiał śmiać się z siebie i z innymi. Czuwał jednak by nie zranić czyichś uczuć. Zauważyłem w czasie naszej znajomości, że nigdy do końca nie zatapiał się w zabawie. Nagle jego twarz poważniała i pojawiało się sakramentalne: „Wiesz, to trafne spostrzeżenie…”. Jego umysł, jak komputer za dotknięciem klawisza, przechodził z „trybu zabawy” w „tryb głębokiego myślenia”. Myślenie przechodziło potem w pisanie (był od tego „uzależniony”), pisanie w dzielnie się przemyśleniami i planowanie, a planowanie w działanie.
Nie interesowały go wąskie spojrzenia
Rzadko w jego wypowiedziach pojawiały się osobiste watki, jak choćby ta wypowiedź z konferencji, którą organizowałem razem ze Wspólnotą Życia Chrześcijańskiego w Białystoku: – „Moje życie kapłańskie biegło ścieżkami najpierw duszpasterstwa akademickiego, a potem różnych instytucji „struktury Kościoła”. Ta właśnie droga doprowadziła mnie do zainteresowania się Biblią jako zapisem ukazującym działanie Boga, Jego troskę o zachowanie ładu stworzenia, Jego postawę wobec człowieka, trud odkupienia, by przywrócić ład mimo zalewu grzechu i działania szatana. Odniesienia do nauczania i działalności Kościoła stają się wtedy świadectwem wrażliwości na humanum, osadzonego w Bogu i zleconego trosce wspólnoty wiary, a nie tylko „efektem działania struktury”. Przyglądając się, ze sporej już perspektywy moich 78 lat, sytuacji człowieka i procesom świata nabrałem głębokiego przekonania, że CHRZEŚCIJAŃSTWO staje się szansą przetrwania społeczeństw, naprowadza na drogi Boże współczesności.” (Chrześcijański przekaz wiary we współczesnej kulturze, Białystok, 26.10.2017, zapis oryginalny).
Nie interesowały go gładkie słowa ani wąskie spojrzenia. W nawiązaniu do swojej książki „Na skrzyżowaniu dróg /Ekklesia/. Jak Jezus Chrystus dla nas tworzył swój Kościół.” pisał: „…sprawa jest ważna i uważam, że nie ma sensu, by dawać krótkie odpowiedzi na pytania, ale trzeba wejść w dynamikę wydarzeń… Tym bardziej, że żyjemy w kulturze „bylejakości”, a tego nie można przenosić na sprawy wiary, jeśli się chce zrozumieć Jezusa, a wiarę potraktować jako DROGĘ, którą ostatecznie jest Jezus.”.
Jezus, Jego Pascha, była dla o. Andrzeja punktem wyjścia wszelkich analiz i punktem dojścia. W homilii na Wielki Czwartek 2015 roku, transmitowanej po włosku przez Radio Watykańskie mówił: “Triduum Paschalne wprowadza nas w godzinę decydującej walki (Łk 22, 35-38). Nadszedł czas na decydującą walkę, w której każdy musi wyzwolić swoją wolność i opowiedzieć się bez kompromisów w osobistych wyborach, bez możliwości ukrycia się za swobodami innych”.
Pokorny i uważny na wszystko wokoło
Zapamiętałem go jako człowieka głęboko pokornego. Stając wobec ludzi i ich wiary starał się ją przeniknąć i zrozumieć a dopiero później o niej mówić i dyskutować. Gdy z tą samą, wspomnianą wyżej, Wspólnotą Życia Chrześcijańskiego zorganizowaliśmy konferencję pt. „Dziennikarz trzech papieży” okazało się jak blisko towarzyszył św. Janowi Pawłowi, papieżowi Benedyktowi i potem papieżowi Franciszkowi. Tylko znając go bliżej można było zauważyć, że Ci trzej wielcy Nauczyciele wpłynęli także na niego, a jego sposób patrzenia i myślenie o świecie, Kościele i o człowieku wiele im zawdzięcza.
Ostatnie moje spotkanie z o. Andrzejem miało miejsce w słoneczne przedpołudnie pewnego wrześniowego dnia 2020 roku, w pięknym, pełnym kwiatów i jeszcze letnich zapachów ogrodzie Kolegium Jezuitów przy Rakowieckiej, w Warszawie. Postępującą choroba, zabiegi chirurgiczne i cierpienie atakowały jego ciało coraz bardziej. Dla „rasowego pracoholika” przesiadywanie w ogrodzie poza czasem modlitwy musiało być nie lada wyzwaniem. Nie skarżył się jednak. Pamiętam, że nigdy się nie skarżył, nawet jak bardzo bolało, a wiele było takich momentów. Umysł i spojrzenie pozostawały wciąż tak samo bystre i uważne na wszystko wokoło. Może już wtedy przygotowywał się na zmartwychwstanie.
Henryk Droździel SJ
Foto: z archiwum o. Andrzeja Koprowskiego SJ