Kościół nigdy nie potępia ludzi niewierzących. Przeciwnie, jest otwarty na dialog i stara się szukać nici porozumienia. Szczególnie eksponuje elementy pozytywne, ogólnoludzkie, humanitarne obecne w filozofii i życiu osób uważających się za agnostyków czy ateistów.

Wśród współczesnych inicjatyw służących dialogowi z niewierzącymi warto przypomnieć dwie. Pierwsza to „Dziedziniec pogan”. Jest to inicjatywa papieża Benedykta XVI. Polega na spotkaniu na świeckim terenie wierzących intelektualistów z agnostykami, osobami niewierzącymi bądź obojętnymi religijnie i dyskusji na tematy religijne. Nazwa odnosi się do dziedzińca pogan znajdującego się w świątyni jerozolimskiej. Gromadzili się w nim cudzoziemcy, którzy nie będąc Izraelitami nie mogli oddawać czci Bogu w samej świątyni. Sądzę, że Kościół powinien także dziś otworzyć jakiś rodzaj «dziedzińca pogan», gdzie ludzie mogliby w pewien sposób «uczepić» się Boga, nie znając Go i zanim odnajdą dostęp do Jego tajemnicy, której służy życie wewnętrzne Kościoła – stwierdził Benedykt XVI, inicjując „Dziedziniec”. Miejscem spotkań bywają często wielkie metropolie, znane ze swej świeckości;  gromadzą setki najwybitniejszych naukowców i intelektualistów, reprezentujących różne opcje mentalne, wyznaniowe i światopoglądowe. Pierwszy polski „Dziedziniec pogan” zorganizowany został na Uniwersytecie Jagiellońskim w Krakowie w 2012 roku.

Drugą inicjatywą są „Otwarte drzwi”. Zetknąłem się z nią w czasie mojej pracy duszpasterskiej w Monachium. W wybranych kościołach są całodzienne dyżury, w każdej chwili można przyjść i porozmawiać z kapłanem, bądź psychologiem, którzy starają się pomóc duchowo, egzystencjalnie czy w inny sposób. „Otwarte drzwi” są realnie otwarte dla wszystkich ludzi potrzebujących, także dla poszukujących czy niewierzących.

Do agnostycyzmu czy ateizmu prowadzi często ignorancja religijna. Niektóre osoby wierzące i „praktykujące” wykazują ogromne braki w dziedzinie religijnej. Troszczą się wprawdzie o rozwój intelektualny i emocjonalny, jednak z duchowością są na bakier. Wiedza religijna, która przecież ma wpływ na wiarę, ogranicza się do szczątkowych wiadomości z lekcji religii, najczęściej ze szkoły podstawowej. Nic dziwnego, że osoby takie w przyszłości odrzucają religię. Ignorancja religijna jest zjawiskiem niemal masowym. W czasie rozmów, które prowadzę z rekolektantami, zauważam, że niektórzy z nich powinni zacząć dokształcanie od podstawowych prawd katechizmowych. Jako ilustrację przytoczę tragikomiczną rozmowę matki z synem. Gdy spacerowałem wzdłuż stacji Drogi Krzyżowej w sanktuarium na Krzeptówkach w Zakopanem, kilkunastoletni chłopak zapytał swoją matkę, co one oznaczają. Wiesz synku, to są takie przystanki Pana Jezusa. Zatrzymywał się, by odpocząć gdy dźwigał krzyż – odpowiedziała około pięćdziesięcioletnia kobieta. Pomyślałem: nic, tylko pogratulować wiedzy (i pomysłowości!).

Wiara wymaga świadectwa. Św. Jakub mocno akcentuje związek wiary z czynami. Jeśli na przykład brat lub siostra nie mają odzienia lub brak im codziennego chleba, a ktoś z was powie im: Idźcie w pokoju, ogrzejcie się i najedzcie do syta! – a nie dacie im tego, czego koniecznie potrzebują dla ciała – to na co się to przyda? Tak też i wiara, jeśli nie byłaby połączona z uczynkami, martwa jest sama w sobie (Jk 2, 15-17). Zwykle trzeba zaczynać od własnego podwórka. Aktorka Małgorzata Kożuchowska mówiła w jednym z wywiadów: Swoją energię wolę spożytkować na czynienie dobra w codzienności, na własnym małym poletku. Uważam, że jeśli człowiek się zdyscyplinuje i będzie się maksymalnie przykładał do swoich codziennych, rutynowych obowiązków, to naprawdę zbuduje rzeczy wielkie. „Kto jest wierny w małych rzeczach, będzie i w większych”.

Wiara wymaga konkretów. Słowa są piękne, ale w ustach tego, kto nimi żyje. Wiara staje się świadectwem, gdy wyznający ją praktykują w sposób głęboki i autentyczny. Bardzo obiecujące są statystki dotyczące Kościoła w Polsce. W czasach postkomunistycznych Kościół przechodzi powolną transformację z masowego, ludowego, w kierunku bardziej dojrzałego, głębokiego, wewnętrznego. Liczba katolików głęboko wierzących podwoiła się w ostatnich latach; obecnie stanowi 20%. Nie można jednak poprzestać na laurach. Lansowana zachodnia laicyzacja zbiera swoje owoce, przede wszystkim w coraz większym spadku liczy praktykującej młodzieży.

Wiara wymaga codziennych wyborów. Słowa poety Jerzego Lieberta: Uczyniwszy na wieki wybór, w każdej chwili wybierać muszę, odnoszą się równie do życia duchowego. Wybór Boga i drogi wiary musi być codziennie powtarzany, dzień po dniu. Oczywiście, wiara nie wyklucza pytań, wątpliwości a nawet kryzysów. Co więcej, są one potrzebne do jej krystalizacji i wzrostu. Niemniej wymagają rewizji, refleksji i poszukiwań odpowiedzi. W przeciwnym razie mogą przekształcić się w podtrzymywane wątpienie i niewiarę. Wątpliwości stanowią zaproszenie do duchowego rozwoju, mogą bowiem oznaczać, że zaniedbujemy wiarę – że stała się dla nas czymś oczywistym, czymś, o co przestaliśmy się troszczyć. Wskazują one na osłabienie wiary. […] Wątpienie jest oznaką zaniedbywania naszej relacji z Bogiem. Jednak nie symptom jest tu ważny, lecz stagnacja, którą uwidacznia. Wątpienie wskazuje potrzebę duchowej odnowy, rozwoju oraz integracji. Nie przywiązujmy zatem zbytniej wagi do naszych wątpliwości: zamiast tego zabierzmy się za odnowę, pogłębianie i konsolidację naszej wiary w Boga (A. McGrath)

Jako przykład konsekwencji wątpliwości niech posłuży modlitwa. Rezygnacja z niej zwykle bywa sygnałem większego kryzysu kapłańskiego czy zakonnego. Stanowi pierwszy krok i pociąga za sobą dalsze, na przykład zaniedbywanie życia sakramentalnego, obowiązków, a dalej letniość, rutynę, wątpliwości w wierze, podważanie sensu powołania. Trudności na modlitwie mogą mieć też wydźwięk pozytywny. Są papierkiem lakmusowym, który sygnalizuje, że modlitwa wymaga rewizji. Potrzeba wówczas odwagi, by porzucić dotychczasowe sposoby modlitwy, być może rutynowe, i podjąć nowe. Może trzeba przejść z etapu modlitwy słownej (na przykład różańca) na etap medytacji lub kontemplacji. A może trzeba ją uprościć. Kryzysów nie należy się bać. Każdy z nich, jeżeli towarzyszy mu refleksja, może przyczynić się do wzrostu i głębi życia duchowego.

fot. Pixabay