Nawrócony Paweł przybył do Jerozolimy, uchodząc z Damaszku, gdzie chcieli go zabić jego rodacy, bo dzielnie bronił wiary w Jezusa jako Mesjasza, którego spotkał osobiście i otrzymał od Niego apostolską misję.

W Jerozolimie jego bracia, chrześcijanie, boją się go „nie wierząc, że jest uczniem” Chrystusa. Kościół którego nawrócony Szaweł bronił z narażeniem własnego życia z taką wielką gorliwością, nie chciał się do niego przyznać.

Trzeba było przyjaźni i wstawiennictwa Barnaby aby to się zmieniło. Znów grozi mu śmierć – nie jest jednak sam – pomaga mu wspólnota Kościoła, aby ujść z rąk tych którzy chcą go zabić. Banał miesza się w życiu z pryncypiami, rzeczy podstawowe zahaczają zawsze o małe detale praktyczne, które trzeba rozwiązać, inaczej pryncypia zostaną abstrakcyjnymi ideami i wizjami bez przełożenia na realny grunt zdarzeń.

Jest zupełnie tak jak to miało miejsce w stosunku do Chrystusa. Znów chodzi o ważne powody religijne, ale wchodzą w grę również zwykle partyjne wojenki, sojusze, urazy i pretensje – cały ten małoduszny światek karierowiczostwa i nieposkromionej żądzy dorobkiewiczów, chwytających się wszystkiego byle tylko mieć więcej, byle tylko o stopień być wyżej od drugiego, byle dopiec swoim przeciwnikom, a na koniec skwitować to wszystko jakąś dobrze brzmiącą sentencją religijną. (Dz 9, 26-31)

Foto: flickr.com/Lawrence OP – Chrzest Pawła, fragment witraża z kościoła św. Pawła w Oxfordzie