Tradycja Janowa umieszcza ostatnie lata życia na ziemi i śmierć Maryi na „Wzgórzu Słowików” w Efezie (Turcja). Jan przybył do Efezu, chroniąc się przed prześladowaniem chrześcijan w Imperium Rzymskim. Zamieszkali wraz z Maryją na Wzgórzu Słowików, w dosyć trudno dostępnym cichym miejscu na wysokości 358 metrów n.p.m.. Tutaj Maryja cierpiąca starsza kobieta, spędzała ostatnie dni swego życia z dala od wrzawy towarzyszącej rodzeniu się nowej religii, która ostatecznie wyniosła Ją ponad wszystkie kobiety na ziemi (D. Carroll). Jednak miejsce to, czczone od pierwszych wieków, uległo zapomnieniu. Dopiero wizje bł. Katarzyny Emmerich pozwoliły je na nowo odkryć i uczcić. W roku 1892 arcybiskup Izmiru ogłosił je „miejscem pielgrzymek”, co potwierdzili późniejsi papieże; do „domu Maryi” pielgrzymował Paweł VI i Jan Paweł II. Obecnie każdego roku przybywa tu około miliona pielgrzymów.
Kaplica, w której mieści się „dom Maryi” pochodzi z VI wieku, jednak niektóre ze ścian datowane są na wiek I. Wnętrze urządzone z surową prostotą podzielone jest łukiem. Wmurowana w podłogę płyta z czarnego marmuru wskazuje miejsce domowego paleniska. W absydzie znajduje się ołtarz z figurą Maryi Dziewicy, odnalezioną w czasie odkrycia domu. Po prawej stronie mieści się wejście do sypialni Maryi. Na zewnątrz domu umieszczono wykonany z brązu w 1867 roku w Izmirze posąg Dziewicy, która wita gości gestem otwartych ramion. Natomiast schody znajdujące się od frontu domu prowadzą do „świętego źródła” („amasya”), przy którym muzułmanie przywiązują małe kawałki materiału, symbolizujące modlitwy i prośby, z jakimi przybywają do Maryi.
Miejscem potwierdzającym starożytną tradycję jest również kościół pod wezwaniem Dziewicy Maryi. Pierwotnie był to największy rzymski budynek z II wieku pełniący rolę „Dworu Muz” („mouseion”); odbywały się w nim wykłady i debaty. W IV wieku został przekształcony w bazylikę, zwaną „Podwójnym Kościołem Dziewicy Maryi”. Był to pierwszy w historii chrześcijaństwa kościół pod wezwaniem Maryi. W 431 roku odbył się w nim Trzeci Sobór Ekumeniczny (Efeski), w czasie którego ojcowie soborowi formalnie zatwierdzili tytuł Maryi jako „Theotokos” („Boża Rodzicielka”). Na zakończenie obrad biskupi skierowali list do całego duchowieństwa. Stwierdzili w nim m.in.: Efez jest miejscem, w którym przebywał Jan Teolog i Błogosławiona Dziewica Maryja, Matka Boga.
Efez, starożytne miejsce kultu „Bogini-Matki” Artemidy, stał się domem Theotokos, Matki Boga i Naszej. W to miejsce, do Efezu, Bóg sprowadził Matkę swojego Syna, aby Najczystsza Dziewica i Nienaruszona Matka zajęła miejsce Artemidy i stamtąd zabrana do nieba ukazała horyzonty świętości zatwierdzonej przez Boga (T. Jelonek).
W czcigodnym miejscu, które było „niemym świadkiem” życia i śmierci Maryi medytujmy o Jej całkowitym zanurzeniu w Słowie:
Wtedy przyszli do Niego Jego Matka i bracia, lecz nie mogli dostać się do Niego z powodu tłumu. Oznajmiono Mu: Twoja Matka i bracia stoją na dworze i chcą się widzieć z Tobą. Lecz On im odpowiedział: Moją matką i moimi braćmi są ci, którzy słuchają słowa Bożego i wypełniają je (Łk 8, 19-21).
Gdy On to mówił, jakaś kobieta z tłumu głośno zawołała do Niego: Błogosławione łono, które Cię nosiło, i piersi, które ssałeś. Lecz On rzekł: Owszem, ale przecież błogosławieni ci, którzy słuchają słowa Bożego i zachowują je (Łk 11, 27-28).
Maryja jest Mistrzynią i Nauczycielką w przyjmowaniu i życiu słowem Bożym. Jest „ Dziewicą” w słuchaniu słowa. Św. Łukasz opisuje dwa wydarzenia, w których Jezus mówi o godności przyjmujących słowo Boże. Jezus określa ich jako swoją nową rodzinę: Moją matką i moimi braćmi są ci, którzy słuchają słowa Bożego i wypełniają je (Łk 8, 21). Nazywa również błogosławionymi, szczęśliwymi: błogosławieni ci, którzy słuchają słowa Bożego i zachowują je (Łk 11, 28). Chociaż słowa te odnoszą się do wszystkich słuchających słowa Bożego, to jednak w życiu Maryi znajdują najgłębsze wypełnienie. Ona stała się „żyzną glebą” przyjmującą ziarno Bożego słowa, pielęgnującą je i pozwalającą, aby wydało największy Owoc.
Maryja zachowuje słowo (por. Łk 2, 19). Słucha w pokorze i prostocie. Ma świadomość, że nie jest w stanie go zrozumieć, cierpi z tego powodu (por. Łk 2, 48), ale nie neguje, ani nie oddala od siebie tego, co przerasta jej kategorie pojmowania. Przeciwnie, przyjmuje słowo w swoim sercu, oddaje mu przestrzeń swego życia, zapisuje w pamięci. Przyjmuje postawę zaskoczenia i szacunku, postawę człowieka, który wie, że staje wobec Tajemnicy, która zaczyna objawiać się w Jego życiu, na razie ukrywa się pod osłoną słowa […] odczytuje je wciąż na nowo, rozważa je w swoim umyśle i niesie je w życie tak, jak skarb, zachowując je w swoim sercu (A. Cencini).
Maryja trwa w słowie Boga, jak latorośl w winnym krzewie: Ja jestem prawdziwym krzewem winnym, a Ojciec mój jest tym, który uprawia. Każdą latorośl, która we Mnie nie przynosi owocu, odcina, a każdą, która przynosi owoc, oczyszcza, aby przynosiła owoc obfitszy. Wy już jesteście czyści dzięki słowu, które wypowiedziałem do was. Wytrwajcie we Mnie, a Ja /będę trwał/ w was. Podobnie jak latorośl nie może przynosić owocu sama z siebie – o ile nie trwa w winnym krzewie – tak samo i wy, jeżeli we Mnie trwać nie będziecie. Ja jestem krzewem winnym, wy – latoroślami. Kto trwa we Mnie, a Ja w nim, ten przynosi owoc obfity, ponieważ beze Mnie nic nie możecie uczynić. Ten, kto we Mnie nie trwa, zostanie wyrzucony jak winna latorośl i uschnie. I zbiera się ją, i wrzuca do ognia, i płonie. Jeżeli we Mnie trwać będziecie, a słowa moje w was, poproście, o cokolwiek chcecie, a to wam się spełni (J 15, 1-7). Jezus porównuje życie człowieka do latorośli, która czerpie swe żywotne źródła z krzewu winnego. I zachęca, by to trwanie było ciągłe, nieustanne, gdyż inaczej grozi los suchych gałęzi, które odcina się i spala w ogniu. Trwanie w winnym krzewie – to trwanie w Bogu, w Jego miłości.
Całe życie Maryi było trwaniem w Bogu i Jego słowie, było trwaniem w Jezusie. Maryja żyła jakby w cieniu Jezusa. Również Jej ostatnie lata życia na ziemi owiane są tajemnicą. Wielość tradycji wskazuje, że nawet po śmierci „nie chciała być na świeczniku”, w centrum, ale w różnych miejscach kultu prowadzi nas do Jezusa.
Trwanie w słowie Boga nie było jednak dla Maryi biernością, pasywnością, zatraceniem własnej tożsamości czy odrębności. Było raczej wyczuleniem i nieustannym pytaniem, czego oczekuje Bóg, do czego zaprasza, prowadzi.
Trwanie w słowie sprawia, że pragnienia, myśli, działania mają swój porządek i spełnienie w słowie. Słowo Boże jest wówczas niejako pobudzane i prowokowane do dania odpowiedzi, pokazywania drogi, dostarczania wskazówek w taki sposób, by historia życia prowadziła każdego dnia do Boga. Kiedy trwamy w słowie, mieszka ono w nas i w ten sposób nasze działania nabierają energii, którą daje im słowo życia. Jest to rzeczywiście ten sam pokarm, który płynie do krzewu i jego latorośli (A. Cencini).
Zachowywanie słowa w sercu, trwanie w nim, sprawia, że słowo staje się Życiem. Maryja ucieleśnia Jezusa, rodzi Odwieczne Słowo Boga. Słowo Boże staje się w Maryi Ciałem: A Słowo stało się ciałem i zamieszkało wśród nas (J 1, 14). W Maryi najgłębiej wypełniają się słowa Pawła: Teraz zaś już nie ja żyję, teraz żyje we mnie Chrystus (Ga 2, 20).
Jesteśmy również, jak Maryja, powołani do dziewiczego płodzenia słowa w życiu. Słowo powinno wypełniać się w naszym życiu, „utożsamiać z egzystencją”, odmieniać i tworzyć na nowo nasze życie, objawiać w nim Boga. Prawo starotestamentalne zaleca: Niech pozostaną w twym sercu te słowa, które ja ci dziś nakazuję. Wpoisz je twoim synom, będziesz o nich mówił przebywając w domu, w czasie podróży, kładąc się spać i wstając ze snu. Przywiążesz je do twojej ręki jako znak. Niech one ci będą ozdobą przed oczami. Wypisz je na odrzwiach swojego domu i na twoich bramach (Pwt 6, 6-9).
Niech pozostaną w tym sercu te słowa, które ja ci dziś nakazuję. Samo słuchanie słów jest niewystarczające. Nie przynosi owoców; mówimy potocznie: „jednym uchem wchodzi, a drugim wychodzi”. By słowo Boże owocowało w życiu musi zstąpić do serca, zostać przyjęte miłującym rozumem, być strzeżone w pamięci i stać się zasadą myśli i działania.
Z serca słowo przechodzi do życia. Wpoisz je twoim synom. A więc słowo wciela się w czas, w historię, przechodzi z pokolenia na pokolenie. Będziesz o nich mówił przebywając w domu, w czasie podróży, kładąc się spać i wstając ze snu. Miejsca prywatne i publiczne i ich wzajemne stosunki mają również zostać dotknięte przez słowo. Dom rodzinny, miejsca publiczne (podróże) i czas najbardziej intymny (noc) powinny być przestrzenią dla Boga i Jego słowa. Zadanie Izraelity polega nie na niczym innym, jak na głoszeniu słowa Bożego i przekazaniu go. Siedząc w domu czy idąc drogą, śpiąc czy czuwając, w chwili podejmowania pomysłu i w czasie wykonania, syn Izraela jest zajęty ciągle posłuszeństwem (P. Bovati).
Przywiążesz je do twojej ręki jako znak. Niech one ci będą ozdobą przed oczami. Ortodoksyjni Izraelici zawiązują sobie filakterie (małe pudełeczka ze skóry zawierające tekst „Szema Israel”) na czole i na lewym przedramieniu. Ręka jest symbolem działania. Oko wyraża pragnienia człowieka. Zarówno pragnienia jak i działanie człowieka winno być poddane woli Boga, wyrażonej w Jego słowie.
Wypisz je na odrzwiach swego domu i na twoich bramach. Praktykujący Żydzi umieszczają szkatułkę zawierającą „Szema Israel” na prawej futrynie bramy wejściowej swych domów. Podkreślają w ten sposób, że cała przestrzeń – to, co znajduje się wewnątrz domu i poza nim jest objęte słowem Bożym.
W ten sposób całe serce, cała dusza, ciało i wszystkie siły człowieka, a także cała przestrzeń i cały czas staje się słuchaniem woli Boga i odpowiedzią, która wyraża miłość: Będziesz miłował Pana, Boga twojego, z całego swego serca, z całej duszy swojej, ze wszystkich swych sił (Pwt 6, 5).
Nieustanny obieg słowa w naszym sercu i przestrzeni życiowej sprawia, że nasze życie staje się wciąż nowym objawieniem Boga, a nasz dzień przypomina dziewicze łono, które poczęło i uczyniło żywym słowo (A. Cencini).
W miejscu ciszy i kontemplacji, jakim jest Wzgórze Słowików, zastanówmy się nad miejscem słowa Bożego w naszym życiu:
- Czy Maryja jest dla mnie wzorem w słuchaniu Bożego słowa i życiu wolą Bożą?
- Czy jestem otwarty na Słowo i przekazuję Bogu całą przestrzeń mojego życia?
- Jak przyjmuję Słowo trudne, niezrozumiałe dla mnie?
- Czy trwam w słowie Bożym?
- Skąd czerpię „życiodajne soki” do mojej aktywności, działania?
- Czy widzę moją pracę, moje zaangażowanie w kontekście całego „winnego krzewu”, albo nawet „winnicy”, której jest częścią?
- Czy nie staję się stopniowo „uschłą gałęzią”?
- W jakich przestrzeniach mnie i mojego życia nie ma jeszcze miejsca dla Boga i Jego słowa?
- W jakim stopniu „żyje już we mnie Chrystus”?
- W jakich okolicznościach sięgam do Pisma świętego?
- Czy szukam w nim wskazówek na moje codzienne problemy?
- Czy Słowo może we mnie się rozwijać i owocować?
- Jakie owoce przynosi moje życie?
fot. autor