„Eliasz poszedł na pustynię”
Poszedł bo musiał, bo był ścigany, bo chciano go zabić. Poszedł mając serce przygniecione smutkiem, z powodu głębokich rozczarowań, wrogości, opuszczenia, samotności.
„Usiadł pod jednym z janowców i pragnął umrzeć”
Wystarczy powiedzieć, że największym pragnieniem człowieka jest życie, żeby zrozumieć jak bardzo zraniona była jego dusza, skoro on „pragnął umrzeć”. Tak jak życie jest darem Boga, tak pragnął, aby jego śmierć nastąpiła również z woli Boga.
Dlatego powiedział „wielki już czas o Panie, zabierz moje życie bo nie jestem lepszy od moich przodków”.
O nic nie oskarżał Boga, o nic się nie upominał, nie żalił. Mówił: „Nie jestem lepszy od przodków”. Nie przemawia przez niego zraniona ambicja, nie „wypomina” Bogu dzieł jakich dokonał, pragnie umrzeć bo odczuwa, że dla niego „wielki to już czas”, czyli że skończyła się już jego misja, ale nie on o tym ma decydować, dlatego z pokora i bez złości prosi o to Boga.
„Po czym położył się pod jednym z janowców i zasnął”.
I tak mogłoby się zakończyć wielka epopeja misji proroka Eliasza ale nie taka była wola Boża.
„A oto anioł trącając go powiedział mu: wstań i jedz!”
Bóg zadecydował o tym, że sen który w jego przekonaniu miał być definitywnym snem śmierci, w rzeczywistości stał się snem oczekiwania na ostateczną decyzję Boga i Bóg takową mu obwieszcza nie tylko jako misje do spełnienia, ale również jako pomoc, aby mógł ją spełnić, dlatego podał mu: „podpłomyk i dzban z wodą”, co dla nas jest symbolem Eucharystii i nawet jeszcze szerzej – symbolem sakramentów Kościoła.
„Zjadł więc i wypił i znów się położył”.
Nie zerwał się i nie pognał, ale „znów się położył”, bo jeszcze musiał poczekać, aby w pełni się zregenerować. Bóg się tym nie zdenerwował, bo dokonuje On bardzo często swoje cuda etapami, a my tego nie dostrzegamy, bo to co rośnie naturalnie nie zwraca naszej uwagi, jeżeli nie jest dziwne, krzykliwe, spektakularne.
„Ponownie Anioł Pański wrócił i trącając go powiedział wstań jedz bo przed tobą długa droga”
Człowiekowi nieraz wydaje się że Bóg z niego zrezygnował, gdy on tymczasem czeka, aż on się duchowo pozbiera, by mógł ruszyć w drogę, dla spełnienia misji do której go powołał.
„Następnie umocniony tym pożywieniem szedł w 40 dni i 40 nocy aż do Bożej góry Horeb”
40 dni i 40 nocy a więc tyle ile Jezus spędził na pustyni kuszony przez szatana. 40 dni Jezus spędził ze swoimi apostołami po zmartwychwstaniu, przygotowując ich do rozstania. 40 dni i 40 nocy trwał potop, a po nim rozpoczęło się życie nowego przymierza… Prorok Eliasz natomiast, zgodnie z Bożym wskazaniem, cały ten czas szedł do świętej góry Horeb, aby tam spotkać Boga. W tym również widzimy aluzje do Eucharystii i sakramentów Kościoła, które podtrzymują nas w marszu na spotkanie z Bogiem. Reszta zostanie nam wyjaśniona i reszty doświadczymy, gdy spełni się cud widzenia Go twarzą w twarz.
Photo by Isa Sebastião from Pexels