W czasie drogi przez pustynię Izraelici byli narażeni na liczne niebezpieczeństwa. Musieli staczać liczne potyczki, podejmować walkę. Pierwsza z nich miała miejsce w Refidim na Półwyspie Synajskim (Wj 17, 8-16). Zostali zaatakowani przez Amalekitów. Był to lud nomadów wywodzący się od Abrahama i zamieszkujący obszar Negebu (obecnie najbardziej na zachód wysunięte terytorium Izraela) i południowego Synaju. Amalekici kontrolowali szlaki handlowe między Egiptem a Arabią. Wywodzili się od Ezawa i byli tradycyjnymi wrogami Izraelitów.
W obliczu niebezpieczeństwa Mojżesz podejmuje inicjatywę. Nie zwraca się jednak z prośbą o pomoc do Boga, ale sam planuje strategię wojenną. Dowództwo powierza młodemu Jozuemu. Imię Jozue (hebr. Jehoszua) oznacza „Jahwe (Bóg) jest Zbawcą”. Jozue był pomocnikiem Mojżesza podczas wyjścia Izraela z Egiptu, w czasie wędrówki przez pustynię, a po jego śmierci objął przywództwo. Wykazywał się odwagą i niezłomnym trwaniem przy Bogu i Mojżeszu, a także talentem organizatorskim i wojennym. Można wręcz powiedzieć, że był prawą ręką Mojżesza. Podczas gdy ten pełnił funkcje religijne, Jozue w przeważającej mierze podejmował akcje militarne.
Tak było również pod Refidim. Mojżesz udał się na pobliski masyw górski, skąd obejmował wzrokiem plac walki. W ręku trzymał laskę; symbol obecności i mocy Boga, którego reprezentował. Za jej pomocą zapewne przekazywał sygnały dla walczących żołnierzy oraz dodawał im odwagi, wskazując na wspierającą moc Boga. W podobny sposób wspierali walczących żołnierzy egipscy faraonowie. W czasie trwania walk Mojżesz z całą determinacją i wielką cierpliwością modlił się z rękami wzniesionymi w górę. „Ma puste dłonie i prosi Boga, aby je napełnił. Gest ten stosowany jest do dzisiaj w wielu modlitwach, a przede wszystkim przez kapłana w czasie mszy świętej – podczas kolekty, «Ojcze nasz» i innych modlitw. To gest błagalny, który mówi, że pomoc możemy otrzymać tylko u Pana Boga. Mojżesz jest zatem bardziej kapłanem niż żołnierzem. Prowadzi walkę, ale na zupełnie innym polu” (P. Karpiński). Podczas gdy Mojżesz się modlił, Jozue kierował akcją zbrojną. Zwycięstwo w dużej mierze zależało od wytrwałości Mojżesza: „Jak długo Mojżesz trzymał ręce podniesione do góry, Izrael miał przewagę. Gdy zaś ręce opuszczał, miał przewagę Amalekita” (Wj 17, 11). Gdy Mojżesz tracił w siły w sukurs przybyli Aaron i Chur. Przygotowali kamień, na którym mógł usiąść, sami zaś podtrzymywali jego ramiona. W ten sposób Mojżesz mógł trwać z rękami wzniesionymi do Boga aż do zachodu słońca. Wzniesione ręce Mojżesza były w pewnym sensie zapowiedzią ofiary Jezusa na krzyżu. W taki sposób interpretowali je ojcowie Kościoła. Orygenes dodaje ponadto, iż „«podnosić ręce» znaczy tyle, co wznosić do Boga dzieła i uczynki, dokonywać takich uczynków, które nie zwracają się w dół i nie leżą na ziemi, lecz podobają się Bogu i skierowane są ku niebu”.
Zmaganie zakończyło się wygraną Izraelitów. Zwycięstwo nie było wynikiem samej walki. Izrael był w drodze, na pustyni, nie posiadał sprawnej organizacji, struktury wojskowej ani tym bardziej odpowiedniej broni. Nie było też wynikiem samej modlitwy. Wprawdzie Izraelici mieli przewagę, gdy Mojżesz wznosił ręce do Boga, jednak w tym czasie mężczyźni walczyli. Zwycięstwo było wynikiem modlitwy i walki, zaufania Opatrzności i podjętego trudu. Aby je utrwalić w pamięci potomnych, Bóg nakazał opisać całe wydarzenie w księdze (być może na pamiątkowej kamiennej steli) i co ważniejsze, wygrawerować w sercu, w świadomości Jozuego. Zapowiedział również zagładę Amalekitów. „Imię Amalek będzie więc przykładem z historii, że nikt i nic nie jest w stanie przeciwstawić się planom JHWH, a próby takiego działania skończą się eksterminacją przeciwników (por. Wj 14, 30-31). Według Pwt 25, 17-19 niechęć wobec Amalekitów wiązała się z faktem ich ataku na Izraelitów w momencie największego osłabienia tych ostatnich. W ten sposób stali się dla narodu wybranego ucieleśnieniem szczególnej złośliwości, a zwycięstwa nad nimi były powodem do ogromnej satysfakcji” (J. Lemański).
Upamiętnieniem stoczonej bitwy był pamiątkowy ołtarz, który Mojżesz zbudował ku czci Pana. Nazwał go Pan-Nissi, czyli „Bóg (Jahwe) jest moim sztandarem”. Nazwa użyta przez Mojżesza oddaje chwałę Bogu. To On jest prawdziwym wodzem zastępów Izraela.
Obraz walki Izraelitów z Amalekitami uczy, że życiu duchowym nie można oddzielać działania od modlitwy; osobistego zaangażowania i wysiłku od zaufania Bogu. Pan Bóg oczekuje od nas aktywności, podjęcia obowiązków, pracy, walki. Jednak gdy zabraknie modlitwy, wysiłek może okazać się daremny: „Jeżeli Pan domu nie zbuduje, na próżno się trudzą ci, którzy go wznoszą” (Ps 127, 1). O wyniku bitwy nie decyduje jedynie walka, ale modlitwa człowieka na szczycie góry. Samotnie, bez Boga można wygrać niejedną potyczkę, ale przegrać wojnę.
Rozdział między aktywnością i modlitwą, kontemplacją przynosi smutne owoce w pracy wewnętrznej. Traktuje się wówczas siebie czy innych jak nieociosany kamień, który należy samemu szlifować, kształtować. Podejmuje się wówczas ogromne wysiłki woli, aby przyjęte wzory, prawa, ideały zostały wprowadzone w czyn. Im więcej trudu i pracy, tym większa perfekcja, doskonałość. W takim podejściu do życia kryją się zwykle niezdrowe ambicje, egoizm, syndrom „Zosi-samosi”. Franz Jalics nazywa go „pobożnym egoizmem”. Praca i modlitwa, walka i zaufanie Opatrzności muszą pozostawać w symbiozie. Bez niej nie ma równowagi duchowej.
Pytania do przemyślenia:
- Jak reagujesz w obliczu zagrożenia?
- Czy masz większe zainteresowania i zdolności w kierunku religijnym czy przywódczym?
- Czy w twoim życiu duchowym kładziesz nacisk na równowagę między modlitwą i działaniem?
- Jaka wagę przywiązujesz do modlitwy?
- Na kogo możesz liczyć w trudnych sytuacjach?
- Czy wierzysz, że z Bogiem mimo słabych środków możesz odnieść prawdziwe zwycięstwo?
- Czy nie grozi ci woluntaryzm, perfekcjonizm albo „pobożny egoizm”?
Więcej w książce: „Lider. Śladami Mojżesza. Medytacje biblijne”.
fot. Pixabay