Kościół św. Barbary w Krakowie, do którego można wejść albo od Placu Mariackiego, albo od strony Małego Rynku, jest pewnego rodzaju kolebką polskich jezuitów. Wprawdzie pierwszym miejscem, w którym osiedli jezuici, nie był Kraków, ale Braniewo (stało się to w roku 1564), ale już kilkanaście lat później jezuici zamieszkali przy kościele św. Barbary. Wówczas była to kaplica cmentarna przy kościele Mariackim. Z czasem jezuici kościół rozbudowali, ale jeszcze przez długi czas służył on jako miejsce pochówku nie tylko zakonników, ale również osób świeckich. I to właśnie jednym z tych pochowanych w podziemiach kościoła św. Barbary jest legendarny tłumacz Pisma Świętego ksiądz Jakub Wujek SJ.
Dziś w kościele św. Barbary, w centralnym punkcie, przed ołtarzem, znajduje się kamienna płyta, która prowadzi do jednej skrypt (nie są one dostępne dla zwiedzających). Na płycie tej wyczytać możemy informację, że to właśnie tutaj spoczywają doczesne szczątki księdza Wujka. Niestety, nie do końca jest to prawda.
Kto jeszcze pamięta o księdzu Wujku
Ksiądz Jakub Wujek jest postacią nieco zapomnianą. Jezuita bardzo zasłużony nie tylko dla Kościoła, ale także dla literatury polskiej, nie doczekał się żadnego kultu ani pomników. Tymczasem jego zasługi są większe niż wielu innych pisarzy. Wystarczy uzmysłowić sobie, że Biblia w jego tłumaczeniu, była w użyciu przez kilka kolejnych wieków, praktycznie aż do ukazania się pierwszego wydania Biblii Tysiąclecia.
Jakub Wujek urodził się w 1541 r. w Wągrowcu koło Poznania. Do Towarzystwa Jezusowego wstąpił 25 lipca 1565 r. w Rzymie, wyświęcony na kapłana został w Pułtusku w 1568 r., a zmarł pod koniec lipca 1597 r. Zanim został jezuitą, uczył się u cystersów w swojej rodzinnej miejscowości, a następnie we Wrocławiu, skąd jednak został zabrany przez rodziców, gdyż zaczął skłaniać się ku „nowinkom religijnym”. Już po wstąpieniu do zakonu uzupełnił wykształcenie teologiczne, po czym pracował w Pułtusku, Poznaniu i w Wilnie. w 1579 r. stanął na czele misji w Siedmiogrodzie. Po powrocie do kraju, od 1592 r., poświęcił się prawie wyłącznie pracy nad przekładem Biblii, gdyż dopiero wtedy „uprosił sobie nieco więcej swobodnego od przełożeństw i prac innych czasu”. Nie oznacza to jednak iż pracy tej już wcześniej nie rozpoczął. Wydawcy tego dzieła zaznaczali, że już podczas pobytu w Siedmiogrodzie „wśród mnogich swych prac, kradł gdzie mógł wolne chwile i na tę mozolną pracę obracał”. Sporą część pracy dokonał też ponoć w czasie podróży, „na wozie”. Oprócz tego monumentalnego dzieła, które było ukoronowaniem jego pracy twórczej, ma na swoim koncie także parę innych pozycji i przekładów, a wśród nich dzieło Tomasza a Kempis „O naśladowaniu Chrystusa”, a także tekst śpiewanych po dziś dzień Godzinek o Niepokalanym Poczęciu Najświętszej Marii Panny.
Największe dzieło zapomnianego jezuity
Z przekładem Biblii było tak, iż choć praca ta została dokonana praktycznie wyłącznie przez samego Wujka, ostatecznie do pełnego sukcesu dzieła przyczyniło się jeszcze paru innych jezuitów. Wprawdzie, jak to często bywa w przypadku tłumaczeń, których autorom zarzuca się niedokładność, także i Wujkowi wytykano zbyt wolne tłumaczenie. Jednak w tym przypadku powód zaangażowania dodatkowych redaktorów był banalny: otóż Wujek sam dokonał tylko przekładu, ale redakcji już nie zrobił, bo wkrótce po zakończeniu pracy zmarł. Jezuici wyznaczyli więc „pięciu ojców, tęgich teologów-lingwistów”, których „zamknięto” w kolegium w Poznaniu i którzy to przygotowali ostateczny tekst do druku.
Księdza Jakuba wujka zawsze otaczano szacunkiem jako pisarza, szacunek ten jednak nigdy nie przerodził się w kult. Wprawdzie, jak piszą kroniki, na jego pogrzeb „zbiegł się cały Kraków, a kustosz stradomskich bernardynów, sławiąc cnoty i czyny zmarłego, wołał z żalem: upadł jeden filar kościoła Bożego”, nikt jednak później tematu tego nie podjął. Za przyczyną księdza Wujka nie dokonał się żaden cud, ale też prawdę mówiąc, nikt o taki cud nie zabiegał. Wprawdzie parę dni po śmierci Wujek przyśnił się jednemu ze współbraci-jezuitów, napominając go: „Popraw mi się”, ale skończyło się tylko na tym, że ten „przez cały rok się modlił i msze święte ofiarował za spokój duszy Wujka”. Czy jednak się poprawił, tego już nie wiemy.
Gdzie spoczywają jego kości
Pozostaje wyjaśnienie sprawy doczesnych szczątków księdza Jakuba Wujka. Parę informacji na ten temat znaleźć możemy w Biuletynie informacyjnym jezuitów, wydanym na początku XX wieku, w którym opisana jest sytuacja sprzed wielu lat. Czytamy tam: „Zwyczajem dawniej powszechnie przyjętym, ojcowie nasi aż do kasaty Towarzystwa chowali pod kościołem swoich nieboszczyków. Początkowo jednak nie mieli dla siebie porządnie urządzonego grobowca, lecz gdy trzeba było kogoś pogrzebać, kopano dla niego pod kościołem osobny grób w ziemi. I tak ojca Jakuba Wujka, zmarłego w 1597 r., pochowano w pobliżu wielkiego ołtarza przy mniejszych ławkach przeznaczonych dla mężczyzn. Gdy siedem lat później kopano także grób dla innego ojca, odkryto zbutwiałą trumnę Wujka, a rękę jego prawą, którą on tyle dzieł uczonych ku chwale Bożej napisał, znaleziono nieuszkodzoną”. Czyżby jednak cud? Z obecnej perspektywy wydaje się rzeczą dziwną, że ta właśnie nieuszkodzona ręka nie stała się kamieniem węgielnym odrodzonego kultu księdza Wujka. Nic takiego jednak nie nastąpiło, nie stało się tak jednak przez przypadek, ale można powiedzieć, że przez zaniedbanie. Jak czytamy dalej w Biuletynie: „Wkrótce potem po odkopaniu trumny Wujka, wybudowano dla jezuitów pod ołtarzem obszerny grobowiec i zaraz też umieszczono w nim kości Jakuba Wujka, zebrane do nowej trumienki, lecz ta prawa jego ręka w czasie robót podziemnych… gdzieś się zapodziała”. Być może została zasypana ziemią, albo – kto wie – może zabrał ją któryś z robotników, mając nadzieję, że taka „relikwia” przyniesie mu szczęście?
Autor tego opisu na początku 20 wieku sam zszedł do krypty kościoła świętej Barbary z zamiarem odnalezienia tej trumienki, jednak nic z tego nie wyszło. Nic dziwnego, gdyż już wcześniej podjęto takie poszukiwania. W 1886 r., przy okazji remontu kościoła, zszedł do wnętrza grobowca zamiarem odnalezienia księdza Wujka inny jezuita. Jednak w krypcie, jak sam relacjonuje, „znalazł kilka białych sosnowych trumien, w jakich po wsiach lud biedny grzebią, a w nich szkielety jezuitów XVII i XVIII wieku, o czym świadczyły napisy na bokach tych trumien, ale tam tej skrzyneczki ze szczątkami księdza wujka również nie znalazł”.
Co się zatem stało z doczesnymi szczątkami słynnego tłumacza Pisma Świętego? Niestety, nikt tego nie wie. Gdyby jednak komukolwiek udało się znaleźć szkielet pozbawiony prawej ręki, będzie to znak, że są to doczesne szczątki księdza Wujka.
Autor: Jakub Kołacz SJ