Dziś Światowy Dzień Życia Kontemplacyjnego. Oprócz ciepłych myśli słanych w stronę zaprzyjaźnionych mniszek i mnichów, myślę sobie o życiu kontemplacyjnym jakim staram się żyć i które jest dostępne dla wszystkich.

Kontemplacja jest szczególnym sposobem przeżywania rzeczywistości; doświadczeniem jej jakby na głębszym poziomie. Oczywiście, niezastąpioną szkołą jest tu milczenie i godziny spędzone sam na sam z Panem Bogiem. Ale doświadczenie obecności Boga przenikającej każdą naszą myśl, uczucie i każdą najmniejszą cząstkę nas samych i otaczającego nas świata to nie jest coś skomplikowanego, wymagającego zdobycia nie wiadomo jakich duchowych szczytów.

Czasami to doświadczenie może na nas spaść zupełnie nieoczekiwanie, bez szczególnego wysiłku i przygotowań. Nagle zaczynamy widzieć rzeczywistość inaczej i już. Czasem doświadczenie duchowego przebudzenia rodzi się w sytuacjach granicznych, konfrontacji ze śmiercią, chorobą, stratą. Rozbudzenie kontemplacyjnego, jednoczącego spojrzenia na rzeczywistość bywa skutkiem wielkiej miłości. Zarówno zakochania w drugiej osobie, jak i mozolnie pielęgnowanej miłości z bliskimi ludźmi. Do kontemplacyjnego przeżywania życia może poprowadzić niedookreślona tęsknota za Bogiem, na którą staramy się odpowiadać prostą modlitwą.

Pewnie jest jeszcze wiele innych dróg. Wspólną cechą jest zawsze szukanie kontaktu z rzeczywistością taką jaka jest, bo wszystko co istnieje jest przesiąknięte łaską Tego, który ostatecznie jest Stwórcą całej tej rzeczywistości. Jest naznaczone niezbywalną więzią z Nim, pozbycie się której oznaczałoby zakończenie istnienia. Jeśli udaje się nam w jakiejś mierze przedostawać się od naszych wyobrażeń, do ludzi i rzeczy samych w sobie, takich jakmi są, szanując ich odrębność i wolność, zaczyna się wielki cud bycia kontemplacyjnym w działaniu, jak określał to św. Ignacy Loyola.

Codzienna dobroć staje się objawieniem hojności Stwórcy, a ból i smutek stają się objawieniem milczącej bliskości Chrystusa cierpiącego z nami i w nas. Nawet jeśli nie myślimy o tym ciągle i nie mówimy przy każdej okazji, to ta rzeczywistość, którą nazywamy Bogiem staje się przynoszącym poczucie bezpieczeństwa fundamentem całego naszego jestestwa. Rozbrzmiewa w każdym uderzeniu naszego serca i każdym oddechu. Jest ogniem zapalającym każde nasze pragnienie i wodą, która nas orzeźwia w każdym doświadczeniu ulgi, ukojenia i pocieszenia.

W każdej aktywności, Bóg staje się bliski i obecny. Nienachalne doświadczenie Jego bliskości zaczyna wypełniać nasze serce tak bardzo, że nasze lęki, niezdrowe ambicje i nieuporządkowane przywiązania z coraz większym trudem znajdują dla siebie jakieś miejsce, a my coraz mniej się tym przejmujemy. Nawet jeśli sprawy pozostają skomplikowane, to w środku czujemy jak wszystko się upraszcza, porządkuje i napełnia bożym pokojem.

(Fot. Dominik Dubiel SJ, Manresa 2021)